Rozdział 600

Wiera

Była przerażona i usilnie starała się to ukryć, co odbierało jej sporo energii. Nie chciała martwić Goro i pokazywać mu, jak bardzo się boi. Martwiła się, że demon będzie obwiniał się jeszcze bardziej, a już i tak był na granicy. Wiedziała, że kiedy zaśnie, nie tylko będzie przeżywała koszmary Goro, ale pozna również jego najgłębiej skrywane lęki. Nie sądziła, że tak potężna i wiekowa istota też miała swoje strachy. Mężczyzna żył długo i mogłoby wydawać się, że nic nie robiło na nim wrażenia, że zdążył uodpornić się na coś tak trywialnego, jak strach. Wiera przypuszczała iż mimo swej potęgi, było coś takiego, co nie dawało mu spokojnie zasnąć. Czasem pozwalała sobie wpływać mocą na niego i wprowadzała demona w sen. Zawsze były to miłe wizje, które go relaksowały i pozwalały oczyścić umysł. Robiła to za jego pozwoleniem, nigdy wbrew jego woli. Czuła się dziwnie, czasem nawet głupio, gdy ona po prostu zasypiała, a on tylko przy niej leżał. Wiedziała, że lubił patrzeć na nią we śnie, że gdy zasypiała zostawał przy niej jeszcze przez chwilę, a później wymykał się z łóżka, by zająć swoimi sprawami. Wracał zawsze nad ranem żeby mogła się przy nim obudzić. Uwielbiła to, jak dbał o takie szczegóły. Ta noc nie będzie niczym się różniła. Ona zaśnie, a on będzie przy niej. Później się obudzi, a Goro będzie trzymał ją w swoich ramionach. Tak, jak zawsze. 

Spędziła trochę czasu z Arią, Gudrun i Jehanne. Cieszyła się, że wszystkie tu były i pozwoliły jej zapomnieć choć na chwilę o tym, co niebawem ją czekało. Wiedziała, że te koszmary będą nie do zniesienia, ale musiała być silna i się z nimi zmierzyć. Od tego zależało zbyt wiele. Chodziło nie tylko o jej życie, ale i o chore demony, chodziło o wszystkie nadprzyrodzone istoty. Kiedy przypomniała sobie ból Imrego i to, co go spotkało, nie mogła pozwolić by przeżywał to ktoś jeszcze. Jeśli śnicie koszmarów było ceną za informację, które pozwolą im zbliżyć się w jakiś sposób do Xuna, to była gotowa na to poświecenie. A może wcale nie będzie tak źle? Dlaczego Wiera miała bać się czegoś, co jej nie dotyczyło? To nie były jej lęki. Miała swoje własne, te które nie raz paraliżowały ją w nocy i nie pozwalały spać. Ona bała się zobaczyć w snach Rumena, który będzie zwalał na nią winę za śmierć griszy z Bibury. Bała się zobaczyć twarz ojca, który nie mógł patrzeć na nią z powodu Cienia. Bała się, że zobaczy cierpienie Goro lub kogoś innego, na kim jej zależałoby. Co mogło być koszmarem demona? Nie miała pojęcia. Wiedziała natomiast, że nie zobaczy tam Rumena i swojego ojca i ta myśl trochę ją uspokajała. 

Musiała podejść Inkarnację w jakiś sposób i wyśnić koszmary tak, by bać się ich jak najmniej. Kluczowe było podejście: jeśli pójdzie spać przerażona, to doznania będą bardziej wyostrzone. Zamierzała zrelaksować się przed snem, spędzić miło czas z Goro i utrzeć nosa Inkarnacji żeby za bardzo nie nachapała się jej strachem. Bo o to przecież chodziło w tej całej cenie za udzielenie odpowiedzi. Inkarnacja chciała się pożywić. 

Kiedy wróciła do pokoju, demon od razu zaskoczył ją swoim monologiem. Przypatrywała mu się w milczeniu i analizowała jego słowa. Ten ktoś przed nią wyglądał jak Goro, ale słowa które wypowiadał, należały do tchórza. A jej Goro tchórzem nie był. Coś było nie tak, a ona musiała dowiedzieć się co. Automatycznie stała się podejrzliwa i ogarnął ją niepokoju. Czuła się tak,  jak wtedy gdy odkryli, że coś jest z ich emocjami nie tak. Najwyraźniej dopadło Goro ponownie i to ze zdwojoną mocą. Wiera trochę bała się mu postawić, bo nie ufała tej jego wersji. Wiedziała, że normalnie demon by jej nie skrzywdził, ale teraz nie był sobą, a jego reakcja mogła być zupełnie inna i niespodziewana. Mimo tego, griszka postanowiła podjąć próbę racjonalnego wytłumaczenia mężczyźnie, że ponownie dał się złapać w dziwną pułapkę emocji. Wcześniej, kiedy wpadła na Beliala na korytarzu, demon powiedział jej, że Goro wdał się z kimś w sprzeczkę. To wzbudzało wiele podejrzeń, co do jego osądu sytuacji. 

- Oczywiście, za chwilę się spakuję. Masz racje, teraz to nie nasza walka, bo jesteśmy w Rumunii i to ktoś stąd powinien się tym wszystkim zająć. Powiem tylko ciężarnej Arii, że olewamy sprawę i poczekamy aż to wszystko, co dzieje się tutaj, dotrze do Anglii. Według mnie, ma za mało stresów. Niech martwi się tym, że gdzieś na świecie hula sobie Xun i cichaczem morduje nadprzyrodzonych. Powiem też Imremu żeby radził sobie dalej sam, że my jednak odpuszczamy. Zostawmy naszych przyjaciół na lodzie, zostawmy nadprzyrodzonych na lodzie. Co z tego, że kolejna rasa zostanie unicestwiona. To nie nasza walka, prawda? Będziemy się martwić, jak Xun zapuka do naszych drzwi – odezwała się spokojnym, cichym głosem. Wpatrywała się w demona czekając aż dotrze do niego, jak głupio to wszystko brzmiało i jak bardzo niepodobnie do tego, co Goro powiedziałby kiedykolwiek. Gdy dostrzegła w jego oczach cień niepewności, zbliżyła się do niego i chwyciła za ręce zdecydowanym gestem. Odniosła wrażenie, że chciał się odsunąć, ale mocniej ścisnęła jego dłonie. Musiała go tu zatrzymać i nie pozwolić na to, że znowu odleci gdzieś daleko w swoich myślach i zatraci się w panice, która bez wątpienia go ogarniała. 

- Słyszysz, co mówisz? Chcesz zostawić ich wszystkich z niczym? Oczywiście, że to nasza walka i byłaby nasza nawet na końcu świata. Wiesz to przecież, czujesz to. Tak nie można, Goro. Nie ważne, jak bardzo się boimy. Na świecie są nadprzyrodzeni, którzy nie mają pojęcia o Xunie i o tym, co wyrabia. Nie możemy ich porzucić. Nie możemy zostawić Imrego, który nam zaufał. – szepnęła, używając swojej mocy, by spróbować oczyścić jego umysł. Chciała zabrać mu strach i niepewność, które przysłaniały racjonalne myślenie i czyniły z Goro tchórza. Opierał się jej, przez to te emocje sprawiały jej ból. Żadne z nich nie powinno porzucać tej sprawy, zwłaszcza on. To dzięki niemu powstała Rada, to on miał w sobie charyzmę, która poruszyła tak wiele osób. Jeśli ktoś miał pokonać Xuna, to był to właśnie Goro. Wiedziała, że to nie on się poddał, że tylko coś chwilowo zaćmiło jego umysł. 

- Musisz do mnie wrócić, kochany. Potrzebuję cię silnego u mego boku, potrzebuję twojego spokoju i opanowania. Walcz z tym, bo ja nie mam już siły żeby zabrać twoje lęki. Wyczerpałam energię na Isha i nie jestem w stanie pomóc ci za pomocną moich zdolności. Sam musisz to przezwyciężyć i oczyścić umysł. Wiesz, że to nie ty. Ty nie uciekasz i nie porzucasz przyjaciół, nie porzucasz nikogo. Pamiętasz, kiedy spotkaliśmy się pierwszy raz? Nie znałeś mnie, a mimo to mi pomogłeś, dlatego wiem, jak wspaniałą jesteś osobą. Teraz zrobisz to samo – powiedziała Wiera, puszczając dłonie demona i układając je na jego twarzy, po obu stronach. Uśmiechnęła się do niego delikatnie, ze spokojem. Pozostało jej użycie tylko słów, bo sama jechała na oparach i nie było sensie, aby dłużej próbowała używać mocy. Podejrzewała, że gdyby spróbowała zrobić to raz jeszcze, to pewnie by zemdlała. 

- Nie pozwól żeby kierował tobą strach. Ktoś lub coś bardzo chce namieszać nam w głowach, ale możemy to przezwyciężyć. Musisz tylko uświadomić sobie, że to co czujesz teraz, to kłamstwo. To nie jesteś ty. Kierujesz się honorem i poczuciem obowiązku, a teraz coś każe ci zrzucić odpowiedzialność na kogoś innego i uciec. – starała się dobierać słowa tak, by czymś go nie rozzłościć i przypadkiem nie zdradzić się z tym, że w tej chwili sama była pod wpływem tej dziwnej energii. Bała się, że Goro nie zrozumie i zrobi jej krzywdę. Bez problemu mógłby złamać jej kark, gdyby chciał. Nie obawiała się śmierci, ale tego że on nigdy sobie nie wybaczy, gdyby coś jej zrobił. I nie ważne, że byłby pod wpływem dziwnych, niepojętych mocy. Wiedziała, że to by go złamało. 

2 komentarze:

  1. Wiera przejmująca się wszystkimi bardziej niż sobą samą, to coś, co lubię w jej postaci. To zresztą bardzo zgrywa mi się z jej backstory.
    Tym bardziej miałam koparę na ziemi, jak zaczęłam czytać: "Oczywiście, za chwilę się spakuję. Masz racje, teraz to nie nasza walka [...]", dosłownie takie "czej, co", żeby zaraz się połapać o co tu biega. Takie oświecenie spłynęło. XD

    Oświecenie zresztą też spłynęło na mnie, gdy zaczęłam myśleć o tym, co za koszmary Goro Wiera może wyśnić, i oczy mi się otworzyły na moment jak pięciozłotówki. Nie będę zapeszać, ale jestem bardzo ciekawa, czy to o czym myślę się pojawi!!

    "- Musisz do mnie wrócić, kochany. Potrzebuję cię silnego u mego boku, potrzebuję twojego spokoju i opanowania. Walcz z tym, bo ja nie mam już siły żeby zabrać twoje lęki."
    Poza tym, że to bardzo ładny fragment, to po prostu podoba mi się to, ze Goro sam musi o siebie teraz zawalczyć; jest to jakaś część rozwoju postaci, która choć wszystkie niebezpieczeństwa świata zazwyczaj jest gotowa wziąć na swoje barki, musi teraz zmierzyć się również z tymi, co czyhają w jej środku.

    Xoxo!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurde, i to rozdział 600! Okrągła liczba, idziemy po 666 teraz.
      Gratulacje drogie Panie!! ♥

      Usuń

^