Rozdział 780

Wysłannik II

W środku aż się w niej gotowało, gdy patrzyła na Leonarda Svika i ten jego irytujący uśmieszek. Miała wielką ochotę zetrzeć my go z gęby i nawet jeśli nie przyniosłoby to rezultatu, zabić go raz jeszcze. Kapłan kojarzył się jej nie tylko z negatywnymi emocjami, ale również wzbudzał w niej tęsknotę i to bardziej od złości ją przytłaczało. W jej umyśle pojawiał się Petre i Adina, Likar, demony i Wiera. Cała ta dziwna banda, dzięki której odkryła inną stronę siebie, tą którą bardzo polubiła. Nauczyła się innych uczuć, które otworzyły jej drzwi do pełnego zrozumienia siebie. Nie była już tylko łowcą, ale stała się dla kogoś ważna, ktoś lubił z nią rozmawiać o spędzać z nią czas. Przez Svika straciła to wszystko i nie było już szansy żeby to odzyskać. Zrealizował się najgorszy z możliwych scenariuszy, ale mimo to Seri nie żałowała swojego poświęcenia. Petre i Ilarie byli bezpieczni, a to było dla niej najważniejsze. Nie musiała godzić się na to, by im pomóc, jednak to zrobiła, a biorąc pod uwagę jej położenie, podjęła tą decyzję sama i to było jej największe zwycięstwo.

- Szukamy zaginionych dusz i kogokolwiek o nie pytamy, wszyscy wskazują na kapłanów. Trop prowadzi do ciebie. Nie utrudniajmy sobie tego nawzajem i nie przedłużajmy, więc zapytam wprost: masz z tym coś wspólnego lub wiesz, kto może mieć? – głos Wysłanniczki był zdecydowany i spokojny, co podkreślało to, jak bardzo obojętny był jej Leonard. Jej towarzysz zapewne teraz jest z niej dumny, bo nigdy jeszcze nie była tak pozbawiona jakichkolwiek emocji, jak w tej chwili. Było to kłamstwo i obłuda w żywe oczy, ale nie chciała dać Svikowi satysfakcji z tego, że jego widok ją w jakiś sposób obchodzi. A obchodził i to bardzo. Chciało się jej krzyczeć i płakać, chciała go zabić i przywrócić do życia tylko po to, by znowu go ukatrupić. Wszystko w niej buzowało. Czuła, jak opada z sił, gdy tak mocno wstrzymuje rozszalałe emocje.

- Nie mówimy tu o dwóch duszach, ale setkach, a może i tysiącach. To coś, co dzieje się na ogromną skalę. Wiesz, co to żelazna kurtyna? Podejrzewam, że ktoś używa tego zaklęcia żeby ukrywać dusze. Kto z duchownych miałby możliwości żeby to zrobić? Jeśli nie wiesz, to się tego dowiedz. Jesteś im wszystkim to winien. Pomyśl o Ilarie i o tym, że znowu będzie przez ciebie w niebezpieczeństwie. To następstwa twoich działań i twojej służby dla Batara Kala – sądząc po minie kapłana, doskonale wiedział o jakiej magii mówiła Seraphina. Dziewczyna na ułamek sekundy spojrzała w oczy Leonarda i dostrzegła w nich strach. Trwało to krótką chwilę, ale wystarczyło. Powstrzymała się z trudem, by się nie uśmiechnąć z satysfakcją, odkrywając, że Ilarie była dla niego słabym punktem. Cieszyła się, że uderzyła właśnie w te struny, bo liczyła na to, że Svik pomoże im przeniknąć do świata duchownych i dowie się, kto stoi za uprowadzeniem dusz. Kapłani będą skorzy do rozmowy tylko z równym sobie i pod tym względem Leonard miał przewagę.

Seri odwróciła się i rozejrzała. Podeszła zaraz do kamiennego murku oddzielającego cmentarz od małego lasku, na którym przysiadła, by zająć się swoją nogą, która coraz bardziej dawała o sobie znać. Była pewna, że gdyby nie była Wysłannikiem, to już dawno padłaby trupem. Ostrze noża, podobnie jak strzała, musiało być zatrute. Nie przejmując się towarzystwem mężczyzn, zsunęła bez skrępowania rajstopy i przewiązała je ciasno wokół uda. I tak były już podarte, więc nie czuła wielkiej straty z tego powodu.

- Jakiej trucizny używają te istoty? I ile ich tam jeszcze jest? Ta banda była całkiem spora, więc podejrzewam, że twój bóg trochę ich narobił. Skoro możesz nimi sterować, to niech się od nas odczepią. Przeszkadza nam to w pracy, a co za tym idzie, im wolniej pracujemy tym dłużej będziemy na siebie skazani. Nikt z nas tego nie chce. Ja bez wątpienia nie chcę patrzeć na twoją gębę dłużej niż to konieczne – stwierdziła Seraphina, unosząc głowę by spojrzeć na kapłana i swojego towarzysza. Nagle uderzyła ją myśl, że chciałaby poznać jego imię, to prawdziwe. Chciałaby wiedzieć, jaką był osobą przed śmiercią. Nie potrafiła wyzbyć się tego z głowy, ale domyśliła się, że on nie zechce o tym mówić. Martwiła się o niego cały czas. Czy nadal go boli, a on tylko udawał, że było inaczej? Zastanawiały ją również jego słowa o tym, że Dis Patre zrobił sobie z niej eksperyment. Co to właściwie dla niej oznaczało? Oczywiście, że ona nie mogła po prostu być martwa i odejść w spokoju. Musiała stać się zabaweczką w rękach jakiegoś boga, który sterował nią tak, jak mu się podobało. Nigdy, w żadnym życiu, nie przestanie być cike. Zmieniali się tylko jej właściciele.

- Po prostu powiedź, czy udzielisz nam informacji, czy nie. Jeśli nie, to od razu przejdziemy do tej części naszego spotkania, na którą czekam najbardziej, czyli przekonywania cię, jak bardzo chcesz nam pomóc. Mam już kilka pomysłów i skrócenie cię o głowę jest tym najłagodniejszym - powiedziała cicho, podnosząc się z murku, by sprawdzić, czy mogła stanąć na uszkodzonej nodze. Nie było źle, choć Seri z pewnością bywała w lepszej formie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

^