Wysłannik II
Cała rozmowa
z Larą przebiegła w napiętej atmosferze i sprawiła, że Seraphina spojrzała na
swojego towarzysza w nieco inny sposób. Wyglądało na to, że gdy chciał, to
potrafił pokazać się z bardziej zdecydowanej strony, czego trochę brakowało jej
podczas starcia z Batara Kala. Wydawał się wtedy bardziej wycofany i był nieco powściągliwy.
Nie angażował się w całą akcję tak, jak teraz, co normalnie wywołałoby niepokój.
Czy mogła uniknąć śmierci, gdyby jej pomógł? Nie chciała obarczać go swoimi decyzjami,
bo przecież sama podjęła decyzję o tym, że pomoże Petre i Ilarie. A co, jeśli
taki był od początku plan Dis Patre żeby ściągnąć ją w zaświaty i uczynić z niej
swojego sługę? Zaczerpnęła głęboko powietrza i rozpoczęła rozmowę o tym, czego
powiedzieli się od nekromantów.
- Nie
słyszałam o nich, niestety. Wydaje mi się, że nie są z miasta, dlatego nic o
nich nie wiem. A co do duchownego, to warto pogadać ze Svikiem. Możemy właściwie
zacząć od niego. Jest kapłanem, więc pewnie ma dojścia w tych kręgach, biorąc
pod uwagę że był dość wysoko w rankingu wyznawców – zauważyła z kwaśną miną Wysłanniczka,
milknąc zaraz na dłuższą chwilę. Gdy
tylko pomyślała o Leonardzie, uderzyły ją jakieś dziwne uczucia. No właśnie –
uczucia.
Złość i
niechęć wywoływały intensywne emocje, które mieszały się w głowie, tworząc
mętlik i chaos. Czuła, jak napięcie narasta, a każde wspomnienie o Sviku wywoływały
nieprzyjemne uczucie w ciele, jakby coś zaciskało się jej w środku. Myśli stawały
się bardziej skurczone i skupione tylko na nim, a wszystko, co było z nim
związane, zaczynało wydawać się irytujące, frustrujące i nie do zniesienia.
Niepewność rosła, bo nie wiedziała, jak się zachować, czy dobrze reaguje, czy
może samodzielnie nakręca negatywne myśli. Pojawił się strach, gdy zaczęła
zastanawiać się, jakie konsekwencje mogą wyniknąć z tej sytuacji – czy Leonard nie
ma nad nią władzy? To uczucie niepokoju,
które nie dawało jej spokoju, pozbawiło ją klarowności umysłu i sprawiło, że jedyne
co chciała zrobić, to zacisnąć ręce na szyi kapłana i patrzeć, jak powoli
uchodzi z niego życie. Chciała się od niego uwolnić i to za wszelką cenę. Nie
rozumiała, co się z nią działo i dlatego w ogóle była w stanie odczuwać jakiekolwiek
emocje.
- Dużo
bardziej intryguje mnie ta plotka, dlatego zaczęłabym od tego. Szybko ustalimy,
czy coś jest na rzeczy, czy to tylko głupie gadanie gawiedzi. – dodała uważnie
obserwując towarzysza. Uświadomiła sobie, że ma przed sobą przystojnego mężczyznę,
dopiero teraz, w przygaszonym świetle kawiarni. Być może chciała tylko odegnać
myśli związane z kapłanem, a może Dis Patre chciał się z niej pośmiać w jeszcze
inny sposób. Torturował ją w najbardziej wyszukany sposób.
- Wiem, jak
możemy znaleźć Svika bez pomocy boga, jeśli zgodzisz się od tego zacząć. Podejrzewam,
że nie odszedł od swojej wiary, więc zapewne jego aktualne dane będą w wykazie
duchownych. Będziemy musieli dostać się do budynku Kurii i sprawdzić akta. Nie
wydadzą nam ich tak po prostu, więc przyda się cudowny dar przekonywania lub
stare, dobre włamanie – uśmiechnęła się zachęcająco, robiąc to zupełnie
automatycznie. Bycie Wysłannikiem wymagało autentyczności, by nie wzbudzać
podejrzeń i musiała przyznać, że z każdą kolejną godziną zaczynała coraz lepiej
udawać zwykłego człowieka.
- Najbliższa
kuria jest w stolicy, ale jeśli uważasz że warto jednak zacząć od nekromantów,
to nie będę się spierała. Ty jesteś dłużej Wysłannikiem, więc ufam twoim decyzjom
– dodała pospiesznie, rozglądając się na boki, bo poczuła się nagle dziwnie
nieswojo. Dostrzegła, że przygląda się
im jakiś mężczyzna siedzący w rogu sali. Czyżby Lara wysłała za nimi ogon? A może
ktoś inny, komu nie podobało się to, że węszyli w mieście.
- Nie
odwracaj się, ktoś się na nas gapi. Pewnie jesteśmy śledzeni od Baby – odezwała
się spokojnie, ale ściszyła nieco głos. Nie bała się, bo dobrze wiedziała, że
oboje z Wysłannikiem byli w stanie się obronić i to bez problemu. Nie podobało
się jej natomiast to, że ktoś zaczął interesować się ich działaniami do tego
stopnia, że zdobył się na desperacki krok śledzenia ich. Seraphina nie chciała
robić zamieszkania w miejscu publicznym i ściągać jeszcze większej uwagi na
siebie i swojego towarzysza.
- Co robimy?
Siedzimy dalej, czy dowiemy się, kto to jest i czego chce? – zapytała , unosząc
do ust kubek z kawą, która zdążyła już zupełnie wystygnąć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz