Rozdział 774

Wysłannik II

Cała rozmowa z Larą przebiegła w napiętej atmosferze i sprawiła, że Seraphina spojrzała na swojego towarzysza w nieco inny sposób. Wyglądało na to, że gdy chciał, to potrafił pokazać się z bardziej zdecydowanej strony, czego trochę brakowało jej podczas starcia z Batara Kala. Wydawał się wtedy bardziej wycofany i był nieco powściągliwy. Nie angażował się w całą akcję tak, jak teraz, co normalnie wywołałoby niepokój. Czy mogła uniknąć śmierci, gdyby jej pomógł? Nie chciała obarczać go swoimi decyzjami, bo przecież sama podjęła decyzję o tym, że pomoże Petre i Ilarie. A co, jeśli taki był od początku plan Dis Patre żeby ściągnąć ją w zaświaty i uczynić z niej swojego sługę? Zaczerpnęła głęboko powietrza i rozpoczęła rozmowę o tym, czego powiedzieli się od nekromantów.

- Nie słyszałam o nich, niestety. Wydaje mi się, że nie są z miasta, dlatego nic o nich nie wiem. A co do duchownego, to warto pogadać ze Svikiem. Możemy właściwie zacząć od niego. Jest kapłanem, więc pewnie ma dojścia w tych kręgach, biorąc pod uwagę że był dość wysoko w rankingu wyznawców – zauważyła z kwaśną miną Wysłanniczka, milknąc zaraz na dłuższą chwilę.  Gdy tylko pomyślała o Leonardzie, uderzyły ją jakieś dziwne uczucia. No właśnie – uczucia.

Złość i niechęć wywoływały intensywne emocje, które mieszały się w głowie, tworząc mętlik i chaos. Czuła, jak napięcie narasta, a każde wspomnienie o Sviku wywoływały nieprzyjemne uczucie w ciele, jakby coś zaciskało się jej w środku. Myśli stawały się bardziej skurczone i skupione tylko na nim, a wszystko, co było z nim związane, zaczynało wydawać się irytujące, frustrujące i nie do zniesienia. Niepewność rosła, bo nie wiedziała, jak się zachować, czy dobrze reaguje, czy może samodzielnie nakręca negatywne myśli. Pojawił się strach, gdy zaczęła zastanawiać się, jakie konsekwencje mogą wyniknąć z tej sytuacji – czy Leonard nie ma nad nią władzy?  To uczucie niepokoju, które nie dawało jej spokoju, pozbawiło ją klarowności umysłu i sprawiło, że jedyne co chciała zrobić, to zacisnąć ręce na szyi kapłana i patrzeć, jak powoli uchodzi z niego życie. Chciała się od niego uwolnić i to za wszelką cenę. Nie rozumiała, co się z nią działo i dlatego w ogóle była w stanie odczuwać jakiekolwiek emocje.

- Dużo bardziej intryguje mnie ta plotka, dlatego zaczęłabym od tego. Szybko ustalimy, czy coś jest na rzeczy, czy to tylko głupie gadanie gawiedzi. – dodała uważnie obserwując towarzysza. Uświadomiła sobie, że ma przed sobą przystojnego mężczyznę, dopiero teraz, w przygaszonym świetle kawiarni. Być może chciała tylko odegnać myśli związane z kapłanem, a może Dis Patre chciał się z niej pośmiać w jeszcze inny sposób. Torturował ją w najbardziej wyszukany sposób.

- Wiem, jak możemy znaleźć Svika bez pomocy boga, jeśli zgodzisz się od tego zacząć. Podejrzewam, że nie odszedł od swojej wiary, więc zapewne jego aktualne dane będą w wykazie duchownych. Będziemy musieli dostać się do budynku Kurii i sprawdzić akta. Nie wydadzą nam ich tak po prostu, więc przyda się cudowny dar przekonywania lub stare, dobre włamanie – uśmiechnęła się zachęcająco, robiąc to zupełnie automatycznie. Bycie Wysłannikiem wymagało autentyczności, by nie wzbudzać podejrzeń i musiała przyznać, że z każdą kolejną godziną zaczynała coraz lepiej udawać zwykłego człowieka.

- Najbliższa kuria jest w stolicy, ale jeśli uważasz że warto jednak zacząć od nekromantów, to nie będę się spierała. Ty jesteś dłużej Wysłannikiem, więc ufam twoim decyzjom – dodała pospiesznie, rozglądając się na boki, bo poczuła się nagle dziwnie nieswojo. Dostrzegła,  że przygląda się im jakiś mężczyzna siedzący w rogu sali. Czyżby Lara wysłała za nimi ogon? A może ktoś inny, komu nie podobało się to, że węszyli w mieście.

- Nie odwracaj się, ktoś się na nas gapi. Pewnie jesteśmy śledzeni od Baby – odezwała się spokojnie, ale ściszyła nieco głos. Nie bała się, bo dobrze wiedziała, że oboje z Wysłannikiem byli w stanie się obronić i to bez problemu. Nie podobało się jej natomiast to, że ktoś zaczął interesować się ich działaniami do tego stopnia, że zdobył się na desperacki krok śledzenia ich. Seraphina nie chciała robić zamieszkania w miejscu publicznym i ściągać jeszcze większej uwagi na siebie i swojego towarzysza.

- Co robimy? Siedzimy dalej, czy dowiemy się, kto to jest i czego chce? – zapytała , unosząc do ust kubek z kawą, która zdążyła już zupełnie wystygnąć.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

^