Belial
Nicość.
Nie było bólu ani radości. Nie było szczęścia ani nawet bezbrzeżnego smutku. Nie istniał tam czas ani wspomnienia. Wszystko było niczym, rozpływało się w ciemności i ciszy.
Otworzył oczy i gwałtownie nabrał powietrza. Przypomniał sobie zaraz, gdzie był i co robił przed tym, nim znalazł się w pieczęci. Spojrzał na Athanasiusa, który był niezwykle z siebie zadowolony. Belial powstrzymał w porę krzywy grymas twarzy, pozwalając wampirowi cieszyć się zwycięstwem i przewagą. Czy miał do niego pretensję? Cóż, trudno było powiedzieć, choć radością nie pałał. Athan natomiast korzystał z tej sytuacji, jak tylko mógł. Belial robił to wszystko dla Gudrun, by dziewczyna mogła po prostu cieszyć się z tego, że z nim była, a nie przejmować się grymasami swojego ojca. Domyślał się, że fakt iż Tismaneanu go nienawidził, w jakiś sposób ją dotykał, ale nie chciała tego przyznać być możne nawet sama przed sobą. Płaszczył się przed jej ojcem, choć wcale nie musiał i gdzieś w środku, czuł się jak kompletny idiota. Widok twarzy Athana sprawił, że demon uznał iż ten zdjął właśnie maskę przykładnego męża i prawego człowieka, na którego tak bardzo lubił się kreować. Teraz pastwił się z premedytacją nad Belialem dzierżąc w dłoni jego pieczęć. I tego było mu jeszcze mało. Chciał więcej i więcej dowodów na to, że Bel miał dobre zamiary wobec Gudrun. Demon zaklął w myślach, zastanawiając się nawet przez chwilę, czy postąpił właściwie. Dotarło właśnie do niego, że nigdy, cokolwiek by powiedział i cokolwiek by zrobił, nigdy nie zostanie zaakceptowany. Przekazanie pieczęci było dla Bela jednoznaczne z wyrwaniem serca, wybebeszaniem się na oczach wampira i błaganiem o śmierć. Athan z kolei był w tej chwili niczym pozbawiony moralności i wyzuty z uczuć morderca. Napawał się widokiem swojej umęczonej ofiary i nie zamierzał pozwolić, by ta umarła zbyt szybko.
- Najważniejsza kwestia, to zaufanie i póki nie będziesz mi ufał, to możemy nałożyć na pieczęć sto tysięcy zaklęć i zabezpieczeń, a i tak będziesz wymyślał sposoby, jak mógłbym ci ją odebrać. Będziesz zaglądał do sejfu i sprawdzał, czy nie wysłałem kogoś żeby ją odebrał, będziesz się niepokoił na każdym kroku. Będziesz się bał o Arię i dziewczynki, czy czasem za chwilę nie wpadną do domu jakieś zbiry żeby zabrać pieczęć i was zabić. Będziesz drżał o Gudrun, czy nie będę próbował przez nią dotrzeć do pieczęci. Wiesz, jak to się nazywa? Paranoja. – Bel zaczął wyliczać, kręcąc lekko głową. Podszedł do stolika przy sofie i nalał sobie sporą ilość alkoholu, który wraz z kilkoma szklaneczkami stał na blacie. Poczęstował się sam, nie czekając na pozwolenie gospodarza. Czuł się fatalnie, choć na pierwszy rzut oka wyglądał na niewzruszonego. Westchnął przeciągle i z wyraźną nutą zmęczenia w głosie. To chwilowe zamknięcie w pieczęci dało mu nieźle w kość. Bolało go dosłownie wszystko, czuł nawet cebulki włosów i słyszał, jak krew szumi mu w żyłach. Był wyczulony na dźwięki i zapachy niczym świeżo przemieniony wampir.
- Dałem ci ją z własnej, nieprzymuszonej woli. Mogę ją odzyskać tylko w taki sam sposób. Ty musisz oddać mi ją dobrowolnie. Nie mogę jej ukraść albo wysłać kogoś po nią, nie mogę ci grozić i używać przymusu. To musi być twoja wolna wola – podniósł się niechętnie z sofy i zbliżył do Athana. Pochylił się w jego stronę i zademonstrował to, o czym mówił. Wyciągnął rękę w stronę krążka i próbował go dosięgnąć, ale pieczęć przelatywała mu się przez palce. Nie był w stanie jej złapać lub choćby musnąć koniuszkami palców. Nie wiedział, czy dla Athana będzie to wystarczające, ale nic innego zaproponować już nie mógł. Nie miał też wpływu na rozmyślania wampira i snucie teorii, w jaki sposób Bel będzie mógł mu odebrać swoją własność.
- Widzisz? To samo będzie z innym demonem lub inną istotną. Nie możesz również przekazać jej komuś innemu, bo właścicielem jestem ja. Niestety, ale to musi ci wystarczyć. To i wiara, że nikogo nie skrzywdzę, bo nie mogę tego zrobić i ...i nie chcę tego robić. – przysiadł na biurku i spojrzał na pieczęć z lekkim uśmiechem. W palcach Athanasiusa znajdowało się właśnie całe jego istnienie. Czy wampir był świadomy, jak ważna ona była? Miał nadzieję, że tak. Ciężko mu było się z nią rozstać. Po raz pierwszy oddawał komuś pieczęć z własnej woli.
- To jedyne, co mam i co mogę ci oddać żeby pokazać swoją wartość i swoje dobre zamiary. Nie będę więcej próbował ci się przypodobać – to i tak jest wystarczająco uwłaczające. Nie wypowiedział tego na głos, ale nie był w stanie powstrzymać tych myśli. Tismaneanu mógł po prostu nie zdawać sobie do końca sprawy, czym dla demona była pieczęć. Czy zadał sobie choć odrobinę trudu, by się tego dowiedzieć? Z pewnością nie. Miał dosłownie wszystkie informacje na wyciągnięcie ręki, mógł porozmawiać z Arią, która była chodzącą encyklopedią i doskonale zdawała sobie sprawę z tego, jak ważna była pieczęć dla demonów i co wiązało się z jej utratą.
Drzwi do gabinetu cicho skrzypnęły, a do środka weszła Aria, przyglądając się to raz jednemu raz drugiemu mężczyźnie. Widać było, jak bardzo czujna jest. Marszczyła lekko brwi, a jej wyraz twarzy był bardzo poważny.
- Co wy tu robicie? Sami...- zapytała, zbliżając się do biurka. Obrzuciła szybkim spojrzeniem blat i podłogę, jakby szukała śladów zbrodni. Bel nawet nie zorientował się, kiedy Athan schował pieczęć.
- Wszyscy powoli rozchodzą się po pokojach. Pani Adrianna przygotowała dla ciebie sypialnie na końcu korytarza po lewej. Zostaniecie do jutra, bo chciałabym omówić coś jeszcze z Goro, a jak już jesteście na miejscu to dobra okazja. – zwróciła się do Bela, mrugając porozumiewawczo. Aria wiedziała, że tą noc demon zapewne spędzi w pokoju Gudrun, ale przy Athanie wolała zachować pozory.
- Chyba tu nie paliliście, co? Athan? Wymykasz się ciągle do biura pod byle pretekstem. Jak przyłapie cię na paleniu, to będziesz miał poważne kłopoty – wampirzyca założyła ręce na piersi i spojrzała groźnie na męża. Belial od razu zaprzeczył.
- Coś ty, nic takiego nie miało miejsca. Tylko gadaliśmy – położył rękę na sercu, zapewniając o prawdziwości swoich słów. Chciało mu się śmiać, gdy Aria zrobiła im wykład o wpływie nikotyny na inne osoby, na dzieci, a nawet na obrazy i meble oraz farbę ścienną. Była surowa i wyglądała trochę, jak nauczycielka, która przyłapała uczniów na psotach.
- Tylko rozmawialiście? Wy? Teraz tym bardziej podejrzewam, że coś tu nie gra – wymamrotała Aria, raz jeszcze przyglądając się Athanowi i Belialowi. Wszystko wydawało się być w porządku i to właśnie ją niepokoiło. Bel sam by nie uwierzył, gdyby ktoś go zapewniał, że przed chwilą odbył "zwykłą" rozmowę z Tismaneanu.
Demon objął ją ramieniem i przyciągnął bliżej siebie, szczerząc się wesoło. Zapewne jej mężowi nie podobała się ich bliskość, ale tak długo nie widział Arii, że nie potrafił trzymać rąk przy sobie. Właściwie, umówił się tylko z Gudrun na powściągliwość. Uśmiechnął się w duchu do własnych myśli, a gdy Aria odwzajemniła objęcie, poczuł i usłyszał, jak wszystkie mięśnie Athanasiusa napinają się w fotelu za biurkiem. Moje małe zwycięstwo. To za te pół godziny w pieczęci.
- Słowo harcerza, że to była tylko rozmowa. Widzisz przecież sama, że nikomu nic nie dolega, krwi nigdzie nie ma, ja mam kończyny na swoim miejscu. Wszystko gra i buczy, także bez obaw. – Aria skinęła lekko głową, ale spojrzenie nadal miała wyostrzone. Była zbyt błyskotliwa na to, by dać się nabrać na słowa Bela. Ten z kolei domyślił się, że jeszcze tej nocy Athanasius zdradzi żonie ich wspólny sekret. A może zatrzyma go tylko dla siebie? Bela ciekawiło, co Aria pomyśli o tym jego zrywie serca. On jednak nie zamierzał się tym chwalić. Co zrobiłby Goro? Czy byłby zły, a może wręcz przeciwnie? Nie chciał wystawiać teraz cierpliwości przyjaciela na próbę.
- No dobrze, skoro pani Adrianna przygotowała pokój, to pozwólcie że się oddalę. Trochę strzyka mi w kościach – rzucił , zerkając sugestywnie na Athana. Wampir zapewne domyślił się, co było powodem spadku formy Beliala, bo sam się do tego przyczynił. Zaskakujące, jak łatwo Athanasius dał się ponieść mocy pieczęci i jak łatwo zrzucił z siebie płaszczyk przykładnego wampirka. Wychodząc z gabinetu, uśmiechał się, bo czuł że jego poświęcenie przyniesie spokój Gudrun i może trochę jemu. Zamiast kierować się w stronę wskazanego przez Arię pokoju, przemknął w przeciwną stronę, ruszając wprost do sypialni swojej dziewczyny. Spędził tego wieczoru zdecydowanie za dużo czasu bez niej i teraz zamierzał to nadrobić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz