Belial
Denerwował
się przed wizytą w Blickling. Było to pierwsze, dłuższe spotkanie z Gudrun od
jego powrotu z Rumunii. Widywali się co prawda, ale zaledwie na kilka chwil, bo
Bel miał pełne ręce roboty w Radzie. Nie chciał zostawiać z tym wszystkim Goro,
który cały czas obwiniał się za nieszczęśliwy los chorych demonów. Widział, ile
go to wszystko kosztowało, choć starał się to ukryć, przynajmniej do takiego
stopnia, by nikt nie martwił się jego stanem. Na szczęście Gudrun rozumiała to
chwilowe zawirowanie i podeszła do sprawy z wielką wyrozumiałością, nie robiąc
mu żadnych wyrzutów o brak czasu. Gdyby wszystko zależało od niego, to spędzałby
każdą minutę swojego życia tylko z nią. Wbrew wszystkiemu jednak, był
odpowiedzialny i lojalny, dlatego nie mógł tak po prostu zajmować się tylko
swoimi sprawami i porzucić Goro, gdy ten najbardziej potrzebował jego wsparcia.
Nie tylko przy Radzie i innych demonich rzeczach, ale przede wszystkim potrzebował
go, jako przyjaciela.
Na
zaproszenie Arii wszyscy przystali z entuzjazmem. Miło było odwiedzić
przyjaciół, choć Belial nie do końca mógł wszystkich mieszkańców Blickling tak
nazwać. Ustalił wcześniej z Gudrun, że przy jej ojcu nie będą afiszować się
swoim związkiem, a on ograniczy się do minimum, jeśli chodzi o kontakt z
Athanem. Wszelkie inne opcję już wyczerpał, więc przyszło mu po prostu pogodzić
się z tym, że Tismaneanu już zawsze będzie go nienawidził. Nie oznaczało to
jednak, że chciał podburzać gospodarza, dlatego unikał jego spojrzeń, którymi
Athanasius gromił go od samego wejścia. On sam ledwie kiwnął mu głową na
powitanie, co oczywiście wampir zignorował, jednak wypadało, by Bel jakkolwiek
go powitał. Belial zamierzał być statystą podczas tej kolacji. Nie chciał robić
przykrości Gudrun oraz Arii, a wiedział że jeśli się postawi, to awantura
nikogo nie ominie. Nie chciał również robić wstydu Goro i Wierzę, którzy też
cieszyli się ze wspólnego wyjścia. Kiedy układał w swojej głowie cały ten plan,
poczuł się jak dorosły, po raz pierwszy w życiu. Był odpowiedzialnym facetem,
który właśnie schował swoją dumę do kieszeni i ustąpił innemu, równie upartemu
facetowi. To było dobre uczucie, jego małe zwycięstwo nad samym sobą.
Atmosfera
wydawała się sprzyjająca tego typu spotkaniu, zwłaszcza gdy Petre i Aria obwieścili,
do czego była im potrzebna Gwiazdka. Musiał przyznać, że zupełnie się tego nie
spodziewał. Był przekonany, że faktycznie Aria i Athan chcieli poznać przyszłość
dzieci lub po prostu sprawdzić ich stan w niekonwencjonalny sposób. Widok
twarzy przyjaciółki i malujące się na niej szczęście, sprawiło że zrobiło mu się
ciepło na sercu. Dostrzegł nową gamę emocji i to takich, których jeszcze nigdy
u nikogo nie widział. Obserwował ją w milczeniu, odkrywając, jak zaskakująco piękna
była jej dusza. Miał wrażenie, że widzi tylko jej blask, że może dostrzec to
wszystko, co kryje się wewnątrz niej. Nie potrafił nawet tego nazwać i gdyby
ktoś teraz zapytał go o to, odpowiedziałby tylko, że Aria jest kwintesencja miłości
w najczystszej postaci. Czy tylko on to widział? Nie, z pewnością dostrzegał to
również Goro. Być może demony miały jakiś ukryty talent do patrzenia głębiej niż wszyscy inni. Zerknął na przyjaciela i odkrył, że tak samo, jak on, tak i
demoni szef wpatruję się w wampirzycę. Miał wrażenie, że Aria była maleńką
iskierką światła, która rozjaśniała najmroczniejszą ciemność i która nigdy nie
zgaśnie. Mógłby ogrzewać się w jej blasku i czerpać z niego siłę.
Po tych
wszystkich rewelacjach, nastał czas na lawinę pytań do Arii i Petre. Bel również
się włączył, choć nie wychodził przed szereg, licząc że pan domu zapomni o jego
obecności.
Tismaneanu
wyszedł na chwilę, by odebrać telefon z firmy. Okazało się, że oficjalnie Ish
nadal był na zwolnieniu, choć nieoficjalnie i ku niezadowoleniu swoich
bliskich, prężnie już pracował. Wyglądał naprawdę dobrze, biorąc pod uwagę to,
jak zastali go w Czarnej Dalii. Bel postanowił skorzystać z okazji i chwili sam
na sam, by porozmawiać z Athanem. Przeprosił Gudrun, oznajmiając szeptem, że
musi udać się na stronę. Cmoknął ją lekko w policzek i skierował się w głąb
posiadłości, idąc za gospodarzem. Wszedł do gabinetu, gdy usłyszał zza drzwi,
że Athan skończył rozmawiać. Wampir siedział za biurkiem , a gdy tylko zobaczył
wchodzącego do środka Bela, spiął się cały i przybrał ten wyraz twarzy, który
ukrywał przez cały wieczór. Wylała się z niego cała nienawiść.
- Poczekaj,
zanim mnie zabijesz. Chcę ci coś dać – sięgnął szybko do kieszeni, zbliżył się
do biurka i położył na blacie brązowy okrąg wielkości jego dłoni. Przypominał
monetę, ale był znacznie większy i pokryty różnymi symbolami.
- To nie są
kolejne przeprosiny. Wiem, że i tak nic to nie da, a poza tym...wcale mi nie
jest przykro. Robiliśmy to, co uznaliśmy za słuszne żeby bronić swoich i
powstrzymać Baltimorea. Być może było inne wyjście, ale o nim nie wiedzieliśmy.
Jestem pewien, że też chwyciłbyś się wszystkiego żeby ocalić swoich bliskich i
zemścić się na tym, kto ich skrzywdził. Dlatego nie będę więcej się tłumaczył i
cię przepraszał i nie zrezygnuje z Gudrun. – westchnął cicho i ułożył dłoń na
karku, odwracając na moment spojrzenie od Athana. Milczał, starając się znaleźć
odpowiednie słowa.
- To moja
pieczęć. Moja...moja wolność i moje życie. To najcenniejsze, co mam. Biorąc ją,
będziesz miał nade mną absolutną władze. Możesz mnie w niej uwięzić. Trafię
wtedy do nicości i będę mógł wrócić tylko na twoje wezwanie – wyjaśnił , nie
mając pewności czy Tismaneanu ją przyjmie. Zastanawiał się nawet, czy Athan się
go boi w jakiś sposób i nadal czuje się zniewolony w jego obecności. Słyszał o
takich przypadkach. On sam nie odczuwał już żadnej więzi z nim.
- Nie będę
wchodził ci w drogę bez powodu, ale tylko wtedy kiedy będzie to konieczne. Tak,
jak na przykład dziś. Nie czerpie satysfakcji z twojej złości. Siedzę cicho i
nie wychylam się żebyś nie musiał zwracać na mnie uwagi. Robię to dla Gudrun,
bo bardzo chciała żebym tu dziś przyszedł. Nie zamierzam jej skrzywdzić, a to
jest na to dowodem – wskazał ruchem głowy pieczęć i uśmiechnął się krzywo,
wypuszczając z ust powietrze z głośnym świstem.
- Wiem, że
nigdy mnie nie zaakceptujesz i nie będziemy kumplami, ale może dzięki pieczęci
odzyskasz kontrolę nad swoimi emocjami, kiedy będę w pobliżu. Nie mam nad tobą żadnej
mocy, to jest taki skutek uboczny opętania. Chujowizna, wiem. Jest pewien sposób
żeby się tego pozbyć, ale nie będę nawet proponował rytuału, bo znam twoją
odpowiedź aż za dobrze. Nie będziesz niczego ze mną robił, czaję – uniósł ręce ku
górze w geście poddania i kontynuował wyjaśnienia. Tismaneanu zerkał co jakiś
czas na pieczęć i ponownie wracał wzrokiem do Beliala. Mógłby nim skrócić go o
głowę.
- Zamknięcie
w pieczęci oznacza utratę wszystkiego, łącznie ze świadomością, więc będzie to
dla mnie sto razy gorsze niż to, co ci zrobiłem – zapewnił, odwracając się w
stronę drzwi żeby sprawdzić czy są zamknięte.
- Nie mówiłem nikomu, że dam ci moją pieczęć, Gudrun też o tym nie wie. Będzie lepiej jeśli tak zostanie. I jeśli mogę o coś prosić w tych okolicznościach, to zabezpiecz ją dobrze. Nie chcę żeby wpadła komuś innemu w ręce. – Belial zniżył głos niemal do szeptu. Bał się o swój los i o to, że Athan w przypływie złości wyrzuci ją lub odda komuś innemu specjalnie. Czy był do tego zdolny? Oczywiście, że tak. Athanasius Tismaneanu w swojej złości i nienawiści do niego, był nieobliczalny. Belial powierzył mu właśnie swoje życie, dając dowód temu, że Gudrun znaczy dla niego więcej.
- Chcesz spróbować?
– zapytał demon, spoglądając sugestywnie na pieczęć i wyjaśniając, jak Athan może
jej używać.
- Jeśli będę w pieczęci dłużej niż tydzień, ciało zacznie gnić. Moja energia będzie utrzymywała je w tym stanie przez około siedem dni, po tym czasie będą to po prostu ludzkie zwłoki. Później, jeśli mnie wypuścisz, będę musiał znaleźć nowe ciało. - dodał pospiesznie, mając nadzieję że Athan nie zechce jednak uwięzić go na zawsze. Gdyby Gudrun się o tym dowiedziała, nigdy by mu nie wybaczyła, a było coś silniejszego w uczuciach wampira niż nienawiść do Beliala - miłość do córki i widok jej szczęścia. Odejście demona złamałoby jej serce. Bel postawił swój los właśnie na tą kartę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz