Rozdział 756

Aria 

Podczas całej rozmowy z Petre, Aria czuła się bardzo dziwnie. Często powstrzymywała wybuchy emocji żeby w jakiś sposób nie przestraszyć chłopaka i znowu go nie spłoszyć. Nie było to coś nieprzyjemnego, ale zupełnie do niej taka zachowawczość nie pasowała. Kilka razy bardzo chciała go objąć, jednak utrzymywała dystans. Gdyby Athan widział tą rozmowę z boku, od razu by zauważył, jak bardzo jego żona była zduszona. Aria uwielbiała być ekspresywna i w swoich gestach nie raz dawała upust emocjom, które odczuwała bardzo silnie. Nie tylko, gdy chodziło o ważne kwestie, ale nawet podczas zwykłej pogawędki. Teraz rozmawiała z wampirem niczym stateczna, starsza pani. Uważała na ton swojego głosu, na ekspresję i gestykulację, byle tylko Petre czuł się swobodnie i bezpiecznie, mimo że jej nie do końca to odpowiadało. Można było zarzucić jej wiele, ale nie to, że była egoistką. 

- Nie musisz sobie niczego przypominać. Absolutnie, nie wymagam tego od ciebie i szczerze mówiąc, nawet nie chciałabym tego. Jesteś Petre Dumitrescu, a nie Louis Vasco. I tak ma pozostać. Nie lubisz morza, nie zbierasz kamieni i nie dźwigasz na barkach żalu po niespełnionej miłości. Nie zatracaj się w tym za bardzo. Chcę poznać lepiej ciebie, jako Petre, jako osobę którą jesteś teraz, w tym życiu. Okazałabym się najgorszą siostrą w historii ludzkości, gdybym chciała zmienić cię w Louisa.- odezwała się szybko Aria, gdy tylko wampir skończył mówić. Bała się, że Petre widział to wszystko w ten sposób. I być może jego pierwsza reakcja na to, co powiedziała mu zeszłego wieczoru, była właśnie taka, bo przestraszył się utraty siebie samego. Wampirzyca zawsze w takich chwilach wyobrażała sobie, jak to jest być na miejscu tej drugiej osoby. Co ona sama zrobiłaby, gdyby ktoś oznajmił jej, że kiedyś już żyła innym życiem i była kimś innym niż teraz. Pierwsze, o czym pomyślała, to utrata wszystkiego, co osiągnęła i przede wszystkim, utrata siebie. Jej serce i dusza automatycznie zaczynają chronić to wszystko, co sama stworzyła. Decyzje, jakie kiedykolwiek podjęła i wybory, zaczynają tracić sens. W głowie pojawia się uporczywa myśl, która nie daje jej spokoju: kto jest prawdziwy? Ja, czy tamta druga? Kto ma większe prawo do życia? Bardzo nie chciała, by Petre kiedykolwiek stanął przed takim wyborem. 

- Jesteś wyjątkowy taki, jakim jesteś. Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej o Louisie, to oczywiście ci tego nie zabronię, ale proszę byś się na tym punkcie nie fiksował i nie próbował za wszelką cenę odzyskać jego wspomnień – Aria uśmiechnęła się lekko, mając nadzieję że Dumitrescu nie będzie odczuwał presji ani nie będzie zbyt wiele od siebie wymagał. Mogła opowiedzieć mu wszystko, co tylko wiedziała o bracie, jeśli to w jakiś sposób pomogłoby mu się z tym wszystkim uporać. 

- Jesteście zupełnie inni, a mimo to tacy sami. To takie dziwne. Widzę, jak bardzo kochasz Ilarie i taką samą miłość czułam od Louisa. On też skubał skórki, kiedy się denerwował i też miał słomiany zapał. Interesował się wszystkim po trochu, a później zapominał o połowie rzeczy i nić z tego nie wychodziło. Nie potrafił pić. Miał tak słabą głowę, że wystarczyło mu jedno piwo i ledwo powłóczył nogami. Ale to akurat miał po tacie, bo ja z mamą mogłam wlać w siebie całe wiadro i ledwo zaszumiało w głowie. Widzę i czuję go w tobie, ale jeśli ty nie, to nić złego. Mimo tych wszystkich podobieństw, są między wami różnice, bo przecież nie jesteś nim. Bardzo bym chciała żebyś o tym pamiętał i nie próbował niczego przypominać sobie na siłę. Jeśli nigdy nie poczujesz, że jestem twoją siostrą, to nie będę się gniewała. Chcę tylko móc czasem z tobą porozmawiać, sprawdzić co u ciebie słychać, upewnić się że jesteś szczęśliwy, że ktoś cię pokochał i że ty kogoś pokochałeś. To będzie dla mnie bardzo dużo znaczyło - wyszeptała, słysząc jak powoli załamuje się jej głos. Nie chciała się rozpłakać, dlatego zamilkła. 

Zamyśliła się na dłuższą chwilę, wracając myślami do czasów, gdy Athanasius przemienił ją w wampira. Szybko pokręciła przecząco głową, odpowiadając na pytanie chłopaka. Po plecach przeszły jej nieprzyjemne dreszcze. 

- Nigdy nie odważyłam się tego zrobić. Bałam się, że nie będę potrafiła odejść albo wpadnie mi do głowy jakiś głupi pomysł. Byłam zbyt niestabilna i słaba. To była prawdziwa udręka, wiedzieć, że byli tak blisko i nie móc ich zobaczyć. Nie chciałam też rozdrapywać ich ran, bo przecież dla nich byłam martwa. Już i tak zabrałam im kilka lat życia, więc chciałam... chciałam zwrócić im wolność, by i oni mogli ruszyć dalej. Tata wiedział, ale z jakiegoś powodu nie wtajemniczył Louisa i mamy. Pamiętasz, mówiłam ci o tym, że to on poprosił Athana o pomoc. – wyobraziła sobie, jak pojawia się przed rodziną cała we krwi, jak matka krzyczy na jej widok z przerażenia, a ojciec żałuje swojej decyzji. Była potworem, który mógł skrzywdzić bliskich w każdym momencie. Nie była pewna, czy wytrzymałaby ich sądne spojrzenia. A Louis? Pewnie czułby zawód i bałby się podobnie, jak matka. 

- Kiedy wszyscy odeszli, przeniosłam rodzinny grób bliżej Blickling, na miejski cmentarz. Nie odwiedzam tego miejsca zbyt często. Nie lubię patrzeć na kamienną płytę z wyrytymi imionami. Pomnik mógłby być najpiękniejszy na świecie, a i tak czułabym tylko chłód. Wolę ich wspominać będąc tutaj, ale jeśli będziesz kiedyś chciał, to pójdziemy na cmentarz – wyjaśniła Aria z lekkim uśmiechem i sięgnęła po telefon. Wystukała szybko wiadomości, informując Petre, że napisała do Beliala. Wspólna kolacja była dobrym pomysłem, choć wiedziała, że jedna osoba w towarzystwie będzie bawiła się raczej średnio. 

- Zaprosiłam ich na kolację. Athan się pewnie ucieszy. Będzie siedział skwaszony cały wieczór, więc nie zwracaj na niego uwagi. On nie akceptuje Beliala jako mojego przyjaciela i jako chłopaka Gudrun. Zwłaszcza jako jej chłopaka. To długa historia i z pewnością kiedyś będzie okazja żeby ci ją opowiedzieć, ale dziś musi wystarczyć ci tylko to, że mój mąż nie lubi Bela. Delikatnie mówiąc. Poprosiłam żeby zabrał Gwiazdkę, więc wypytamy ją o wszystko, co się da. Co do niej, to ktoś w rodzaju wieszczki, pół demon – pół człowiek. Przepowiadają głównie przyszłość i są bardzo rozkapryszone. Bel zna jedną całkiem dobrze, więc liczę że uda się uzyskać jakieś informacje. Może choć trochę cię to uspokoi i da nam jasny obraz sytuacji – poprawiła się nieco na fotelu i przesunęła lekko w stronę Petre, by przyjrzeć mu się uważnie i z powagą. Zastanawiała się przez chwilę, co powinna konkretnie mu powiedzieć i jak dobrać odpowiednie słowa. Kiedy tylko jej wzrok padł na jego oczy, utwierdziła się w przekonaniu, że jest jej bratem, że to Louis. Serce łomotało jej w piersi, jak szalone. Czuła to każdą komórką swojego ciała, które z utęsknieniem pragnęło dotyku Petre. 

- To niczego nie zmienia między nami. Czegokolwiek się dowiemy, będę szczęśliwa jeśli zostaniemy przyjaciółmi. W Blickling zawsze będzie dla ciebie miejsce, dla ciebie i Ilarie. – wyciągnęła przed siebie rękę, kierując ją ostrożnie w stronę Petre. Nie dotknęła go tylko czekała aż wampir zrobi ten sam gest, by ich palce się ze sobą połączyły. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

^