Rozdział 750

Aria 

- I wtedy on, Petre wtedy tak powiedział. Takie słowa. Przecież ja....ja bym nigdy nic złego mu nie zrobiła. I tak patrzył, wiesz? Takim wzrokiem. Zimnym. Nienawidzi mnie. Jestem okropną osobą. Co ja mogłam innego powiedzieć, jak mnie zapytał wprost? Mogłabym go okłamać bez problemu, ale czy to nie byłoby okrutne? Też pewnie miałby do mnie wtedy pretensje. Nie ma odpowiedniego czasu na przekazanie takich wieści. Zawsze będzie za wcześnie lub za późno. Czuję się podle i źle. Wiedziałam, że to nie będzie jak w filmach i że nie rzucimy się sobie w objęcia, ale żeby coś takiego? Podkreślałam wiele razy, że niczego nie wymagam od niego, a jednak czuję że on to po prostu olał. Nie wiem, co myśleć i nie wiem, co czuć. Boli mnie serce i dusza, o ile to możliwe. Gdyby było, to tak by bolało! – Aria łkała głośno, a Athan nawet nie próbował jej powstrzymywać. Wysłuchiwał wszystkiego cierpliwie, co jakiś czas tylko mrożąc oczy, gdy z jej gardła wyrywał się głośny szloch. Była w histerii i nie było nawet sensu jej uspokajać. Mogła głośno płakać i nie martwić się, że ktokolwiek ją usłyszy, bo większość pokoi w Blickling była wygłuszona, by zarówno państwo Tismaneanu, jak i Ish z Jehanne, mogli cieszyć się prywatnością. Wampirze zmysły były wyczulone i czasem, nawet wbrew swojej woli  można byłoby usłyszeć siebie nawzajem w najmniej odpowiednim momencie. 

- Chciałam zaczekać, tak jak mi radziłeś. Bardzo chciałam, ale nie miałam innego wyjścia. On ma o to pretensje, że nie poczekałam. Co miałam zrobić? Powiedzie, że jestem tylko Arią i nikim więcej, jeśli oboje czujemy że jest inaczej? – relacjonowała cały przebieg rozmowy, opowiadając o najdrobniejszych szczegółach. Była zagubiona i przerażona faktem, że być może straciła szansę na to, by nawiązać jakąś bliższą relację z Petre. Miała wrażenie, że już przegrała, choć nawet nie podjęła żadnej walki. 

Spojrzała w końcu na Athanasiusa, który trzymał ją cały czas za rękę i westchnęła głośno, czując jak z jej ciała uchodzą wszystkie siły. Bolało ją gardło, które było praktycznie zdarte od niemal godzinnego szlochu. Nie pamiętała, kiedy ostatni raz była w takim stanie i czy w ogóle była. Czuła się źle po śmierci Elijaha i Emmeta, ale to co było w niej teraz, to zupełnie inny rodzaj bólu i bezsilności. Nie potrafiła go opisać. Miała wrażenie, że trzyma głowę pod wodą i nie może się wynurzyć, usilnie walcząc o każdy oddech. Czuła ból fizyczny, który kumulował się w klatce piersiowej i rozchodził nieprzyjemnie po całym ciele. 

- Nie wiem, jak ja będę w stanie spojrzeć mu w oczy. Zaszyje się tutaj po prostu i poczekam aż wyjadą. Będę ściemniała, że źle się czuję, że coś mi zaszkodziło. Padnę trupem chyba, jak go rano zobaczę. Likar coś mówił, że chce wybrać się na ryby, więc pewnie zabierze Petre. – wydukała , ocierając spuchniętą od płaczu twarz. Nagle coś sobie uświadomiła, coś co sprawiło że poczuła się jeszcze gorzej. Dumitrescu nie miał wspomnień Louisa i nie czuł tego wszystkiego tak, jak czuła to Aria. Był kimś zupełnie innym i być może miał rację mówiąc, że to tylko zabieg okoliczności, że wygląda, jak jej brat. 

- Co ty o tym myślisz? – zapytała cicho i ze zrezygnowaniem. Czy stare fotografie były na tyle mocnym dowodem, by wierzyć w reinkarnację? Już nie raz rozmawiali przecież o tym i Athan za każdym razem podkreślał, że wierzy w jej słowa i to, co czuła. Intuicja Arii była niezawodna, co nie raz udowadniała. Może teraz było inaczej i myliła się co do swojego związku z Petre. Była w ciąży, hormony jej buzowały i odbierała wszystko czasem nad wyraz. Hotelarz był łudząco podobny do jej brata, ona nadinterpretowała swoje emocje i wyszedł z tego niezły bałagan. Próbowała racjonalnie do tego podejść, ale im intensywniej o tym myślała tym bardziej utwierdzała się w przekonaniu, że Petre był jej bratem. W jakiś dziwny i niezrozumiały sposób. 

- Przyniesiesz mi coś słodkiego? Albo nie, sama pójdę do kuchni bo nie wiem, na co mam ochotę. Petre też zaszył się w pokoju i pewnie do rana już się nie wyłoni, więc jestem bezpieczna i na bank na niego nie wpadnę. – zbliżyła się do męża, by wsunąć się na jego kolana i ułożyć sobie jego dłoń na policzku. Wtuliła w nią twarz i uśmiechnęła się lekko do niego, czując jak poprawia jej się nastrój. Jego bliskość koiła wszystkie jej nerwy. Bardzo była mu wdzięczna, że nie próbował uspokoić jej na siłę tylko poczekał aż sama dojdzie do siebie. 

- Co jeszcze ciekawego mówił Likar? – zagadnęła, ucinając tym samym temat Petre. Nie chciała już dłużej o tym rozmyślać, bo inaczej by zwariowała i wpędziła do grobu Athanasiusa. Już i tak siedział, jak na szpilkach, widząc jak ona się denerwuje. Zapewne miał na końcu języka, by wspomnieć o ciąży i o tym, że nie powinna tak się unosić. Wiedział natomiast czym to groziło i że jeszcze bardziej by ją rozjuszył. Doceniała jego opanowanie i podziwiała go za to. Nie tak dawno temu próbowałby pewnie od razu narzucić jej swoją wole i swoje racje, co doprowadziło u do kłótni między nimi. Hamowanie emocji nigdy Arii nie wychodziło.

- Może zaczniemy już urządzać powoli pokój dla dzieci? Wiem, że jest jeszcze dużo czasu, ale baaaardzo potrzebuję zająć myśli czymś innym- zaproponowała, zaczynając bawić się pasemkiem włosów Athana. Nawijała je lekko na palec i uważnie badała teksturę, skupiając teraz całą uwagę właśnie na nim. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

^