Rozdział 674

Seraphina 

Obserwowanie Petre było niemal, jak czytanie z otwartej księgi, choć musiała przyznać, że bywały rozdziały dla niej niezrozumiałe. Nie wiedziała, jak zareagować, gdy wampir odsunął się od niej i uniósł głos. Najwyraźniej jego samego to zaskoczyło, bo szybko spuścił z tonu. Poczuła się nagle bardzo niesprawiedliwie oceniona i uznała, że powinna mu coś wyjaśnić. Nie wiedziała dlaczego. Co ją w ogóle obchodziło zdanie Dumitrescu? Miała zadanie do wykonania, nie przybyła do hotelu nawiązywać nowe znajomości tylko szpiegować i tym powinna się zająć. To, co chciała powiedzieć było jednak od niej silniejsze i niemal od razu cisnęło się jej na usta, gdy Petre zamilkł. Zawsze postępowała nie całkiem zgodnie z zasadami, które jej wpojono. Miała swoje zdanie i potrafiła sama podejmować decyzje, dlatego większość jej kolegów po fachu uznawała ją za słabą. Dla Seraphiny wolna wola nie była słabością, a wręcz przeciwnie, była oznaką siły. Nie chciała być niczyją marionetką, tak jak jej rodzice, dlatego wszystko, co robiła, robiła w zgodzie z samą sobą. Większości się to nie podobało, ale póki była skuteczna nikt nie mógł tego kwestionować. 

- Ty z kolei wyobrażasz sobie łowców, jako wiejską gawiedź, która leci z widłami na pierwszego lepszego wampira i nawet nie wie dlaczego. Myślisz, że pewnego dnia obudziłam się z marzeniem, że od dziś będę zabijała inne istoty? Praktycznie każdego z nas coś do tej decyzji pchnęło, coś spowodowało że boimy się was i próbujemy bronić innych. Najczęściej jest to krzywda, której doznaliśmy ze strony nadprzyrodzonych. Śmierć żony lub męża, dziecka, brata, siostry, rodziców. Czasem kalectwo nasze lub któregoś z naszych bliskich. Nie wiem, czy kiedyś kogoś zabiłeś, być może nie musiałeś, ale nigdy nie jest to łatwe, nawet jeśli w dużej mierze kieruje tobą nienawiść. I oczywiście, że są tacy łowcy, którzy czerpią z tego przyjemność, są też tacy którzy już nie czują nic. Ja nie lubię zabijać, Petre, wręcz tego nienawidzę. Muszę to robić, bo inaczej sama zginę, a wraz ze mną inni ludzie, a może nawet nadprzyrodzeni. Zdajesz sobie sprawę, jak wiele jest zdziczałych wampirów? Jak wiele wilkołaków, którzy tracą nad sobą kontrolę i zabijają bez opamiętania? Widziałeś kiedyś harpie? Stałeś oko w oko ze strzygą lub leszym albo zmorą? Jest wiele dzikich gatunków, których jednym celem jest mordowanie. Żebyś mógł być hotelarzem, ja muszę być łowcą – mówiła spokojnie, bo nie czuła żadnej potrzeby, aby na niego wrzeszczeć, choć bez wątpienia czuła złość. Nie spodziewała się, że ta rozmowa przyniesie jakiekolwiek efekt, dlatego w końcu musiała zacząć działać w pojedynkę. Petre nie miał pojęcia o życiu poza hotelem. Był głupiutkim chłopcem trzymającym się spódnicy siostry, która z kolei była głupiutką dziewczynką trzymającą się innej spódnicy. Oboje guzik wiedzieli o prawdziwym życiu i zagrożeniach, które czyhały na ludzi i innych nadprzyrodzonych. Istniały rasy objęte specjalną ochroną, których łowcy strzegli od pokoleń i bywało tak, że nie raz musieli zabijać nawet innych łowców. Kiedy działo się naprawdę źle, atmosfera była napięta, ale kiedy wszystko było w normie, nikt nie był do siebie wrogo nastawiony. Przynajmniej nie aż tak. O przyjaźni nie mogło być mowy, ale wspólna, spokojna egzystencja i wsparcie, to co innego. 

- Musiałam zabić kiedyś piekarza, który otruł prawie całe miasto. Tu niedaleko, w Tantavie. Był Anansi, pół człowiekiem- pół pająkiem. Najbardziej smakowały mu dzieci i właśnie ich ciała znalazłam w jego piwnicy. Kokony leżały jedne na drugich, od ziemi do samego sufitu. Czasem te proste zawody, które wybierają nadprzyrodzeni nie są przypadkowe i nie służą wyłącznie po to, by zarobić i jakoś żyć wśród ludzi tylko by łatwiej było ich zabijać. Gdyby tamten Anansi był sobie piekarzem po prostu, to zostawiłabym go w spokoju, ale wiedziałam, że kiedy skończy mu się pożywienie, to ruszy dalej i będzie zabijał. I ktoś inny, w innym mieście znajdzie w jego piwnicy martwe dzieci. Te do pięciu lat są podobno najpyszniejsze – westchnęła głośno i podniosła się z fotela, wygładzając małe zagniecenie na bluzce. Jej uwaga skupiła się na moment na wzmiance o Arii, ale nie skomentowała w żaden sposób obronnej postawy Petre. Być może znał Arię nieco bardziej niż zapewniał, ale nie było to jej sprawą, czy miał romans z mężatką. Zauważyła, że próbował skierować wszelkie podejrzenia w stronę demonów i albo sam się ich bał albo ją zwodził. Niezależnie od tego, jaki był powód, musiała to sprawdzić. 

- Pytałeś skąd znam twoją babcię. Odwiedzała często siedzibę łowców, bo miała dobre relację z poprzednim przywódcą. Z tego , co pamiętam współpracowali bardzo prężnie, bo w mieście były spore kłopoty. Szczegółów nie znam. Przynosiła książki i słodycze dla dzieci, a jej odwiedziny były dla nas wielkim wydarzeniem. Zawsze była elegancko ubrana, uśmiechała się i nas przytulała. W społeczności łowców panują raczej dość surowe warunki, więc okazanie odrobiny zainteresowania był czymś wyjątkowym. Później wpadłam na nią kilka razy na mieście. – wyjaśniła , dodając że nie miały ze sobą jakiś bardzo zażyłych relacji. Seraphina obdarzyła ją sympatią i miała wrażenie, że działało to również w drugą stronę. Zawsze rozmawiały z serdecznością. Petre zapewne myślał, że ilekroć jakiś łowca wpadnie na nadprzyrodzoną istotę, to plują sobie nawzajem w twarz. 

Milczała przez chwilę, wahając się czy powinna powiedzieć mu prawdę. Uznała, że będzie z nim szczera nawet jeśli on myślał, że tak nie było. 

- To był pomysł waszej babci. Około dwa miesiące temu zjawiła się u nas osobiście, twierdząc, że w hotelu dzieje się coś złego. Poprosiła o pomoc. Nie mieliśmy żadnych konkretnych sygnałów, więc jedyne co mogliśmy robić, to obserwować z daleka. Dlatego patrole pojawiały się bliżej hotelu. I faktycznie, coś było nie tak. Wszyscy czuliśmy jakąś dziwną aurę, sprawdzaliśmy gości aż w końcu pani Adina zasugerowała konkretniejsze działania. Stąd moja obecność tutaj. Mam szpiegować, owszem, ale również mam was chronić. Szerzy się plaga jakiś dziwnych morderstw wśród elity nadprzyrodzonych, więc babcia chciała, by ktoś miał was na oku – zdradziła, mając nadzieję że nie zostanie to wykorzystane przeciwko niej. Ta jedna rzecz miała pozostać tajemnicą, choć Seri uważała, że rodzeństwo powinno o tym wiedzieć i mieć się na baczności. Być może ktoś z gości lub pracowników czyhał na ich życie. Wiele by dała, aby ktoś troszczył się o nią równie mocno, co Adina o swoje wnuki. 

- Sprawdzę zatem demony, jak sugerujesz. I od tej pory sama będę podejmowała działanie, zwykły hotelarzu. Jeśli uznam, że powinnam kogoś wezwać, to zrobię to bez konsultacji z wami. Przykro mi, szczerze, że podchodzisz do współpracy ze mną tak zero jedynkowo, ale nic na to nie poradzę. Odpowiadając na twoje pytanie, nie. O nic już nie chcę cię pytać, bo to strata i mojego czasu i twojego. Oboje wiemy, że nie powiesz mi niczego wprost lub zgodnie z prawdą. Nie mam czasu na półsłówka, bo demony zapewne zdążyły już uknuć całkiem dobry plan, a ja jestem w tyle – wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się lekko, wymijając wampira. Nie miała już nic do powiedzenia, teraz musiała zacząć działać. Jeśli demony faktycznie miały coś na sumieniu, musiała dowiedzieć się, co to było i jakie są ich następne zamiary. Osobiście wolała mieć ich za sprzymierzeńców, ale zdołała przywyknąć już do tego, że wszechświat nie spełniał jej życzeń. 

- Aha, jeszcze jedno. Jakie było hasło do netflixa? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

^