PETRE
Wzmocnienie się whisky w tak
trudnym czasie było najlepszym rozwiązaniem, przynajmniej chwilowo, i Petre był
bardzo wdzięczny siostrze za ten doskonały pomysł. On był tak skołowany, że
nawet o tym nie pomyślał — zresztą, on teraz o niczym nie myślał, nie mógł się
skupić na niczym konkretnym. Głowę rozsadzał mu huk myśli, że ich ukochana
babcia ich zdradziła. Czy oby na pewno? Tak naprawdę w to wątpił, więc tym
bardziej zależało mu na uzyskaniu wszystkich, albo chociaż części odpowiedzi —
aby móc ze spokojem oczyścić babcię ze wszystkich zarzutów. Odczuje ulgę, gdy
będzie mógł wyrzucić z siebie wszelkie wątpliwości i zawahania dotyczące ich
ukochanej babci.
Ilarie na chłodno analizowała
wszystkie opcje, jakie mieli, za co Petre był jej wdzięczny — on był cały czas
zbyt roztrzęsiony psychicznie, by być w stanie to zrobić. Jednak zdziwiła go
nieco propozycja, aby zadzwonił do Arii. Rozumiał jej punkt widzenia, ale…
— Ja jej praktycznie nie znam —
wyjaśnił, wciąż lekko zaskoczony. — Owszem, kumała się z tymi demonami, więc
może wiedzieć coś więcej, ale… my sami mamy je pod nosem — zauważył — a też nic
nie wiemy. Powinniśmy zrobić jakieś własne rozeznanie, planowaliśmy to nawet,
ale niewiele z tego wyszło. Bo, cholera — syknął, prostując się momentalnie —
może babcia wie o nich więcej niż my? Skoro im zaufała? Ja mam z tym wielkie
trudności — przyznał hardo — ale nie wiem, może się mylę. A może babcia się
myli? Albo prawda jest gdzieś pomiędzy? Nie wiem. Ale z tą Arią… nie jestem pewien. Ja jej naprawdę nie znam.
Dosłownie raz rozmawialiśmy i owszem, gadka świetnie się kleiła, ale jak byś
zareagowała, jakby ktoś, z kim kiedyś tam zamieniłaś ze dwa zdania zadzwoniłby
do ciebie z pytaniem o jakieś wspólne problemy? Ja na takim miejscu przede
wszystkim spytałbym: „Skąd ma pani mój numer?!”. I ona pewnie też o to spyta. I
co jej powiemy? Że nadużyliśmy władzy i zaufania gości, bo wyszperaliśmy jej
numer z dokumentów? No nie wiem — mruknął, nadal nieprzekonany. — Też uważam,
że Aria by nam na pewno pomogła, ale nie chcę wyjść na jakiegoś creepa.
Podskórnie żałował, że tak
logicznie podszedł do problemu, bo sam chciałby powtórzyć rozmowę z tą
czarującą wampirzycą. Ale wolałby, by do ich spotkania doszło w niewymuszony
sposób, a przede wszystkim nienachalny. A czuł, że gdyby skorzystał z rady
siostry, z całą stanowczością wykazałby się dużą nachalnością.
— Trzeba w ogóle poszukać kogoś,
kto zna się na demonach — oznajmił z powagą. — Na babcię jak na razie nie
możemy liczyć. Ale może ktoś od nas coś wie, coś słyszał? Albo zna kogoś, kto
może wiedzieć coś więcej? Matki, wiadomo, nie bierzemy pod uwagę. Ale może
ojciec coś wie? Albo wujek? Warto jakoś bardzo delikatnie o to spytać, bo też
raczej nie musimy się obawiać, że babcia im coś chlapnie. Nie wierzę, że w
Bukareszcie nie ma nikogo, kto choć nie słyszał o demonach.
Kwestia Leonarda w oczywisty
sposób dużo bardziej dotyczyła Ilarie niż jego, dlatego jedyne co mógł, to
posłużyć jej radą.
— Też spróbuj go jakoś delikatnie
wypytać — wzruszył ramionami. — Nie musisz mu od razu mówić wszystkiego,
zresztą nawet bym nie chciał, żebyś to robiła; to jednak sprawa rodzinna się
robi, a Leonard, choć może jest na niezłej drodze, do rodziny nie należy. Ale
go wypytaj. A może — podjął nagle — i on coś o demonach słyszał? Przecież to
kapłan-powsinoga, który po świecie łazi i na pewno niejedno widział i
niejednego spotkał. Może on ci coś podpowie? Możesz spróbować.
Nie rozumiał, dlaczego Ilarie
znowu wracała do tematu Arii. Westchnął ciężko.
— No podoba — przyznał bez emocji
— ale rozmawiałem z nią raz, więc wiele więcej powiedzieć nie mogę. I tak, ma
męża. Poza tym, dziecka się spodziewa, chwaliła mi się. Więc to nie jest
rozmowa o mojej relacji damsko-męskiej! — uciął temat nieco poirytowany. — O
rozmowie z nią pomyślę, ale musze jakąś sensowną wymówkę wymyślić. Choć nadal
uważam, że to będzie trochę creepy.
Temat Motylka najmniej mi się
podobał, ale nie mogli unikać go w nieskończoność. Lecz niespodziewanie Petre
wpadł na pomysł, choć bardzo głupi i jeszcze bardziej ryzykowny.
— A jakby tak użyć jej do swoich
celów? — zagadnął z tajemniczym błyskiem w oku. — Może by ją jakoś tak na nich
nakierować? Wiem, że możemy oberwać rykoszetem — przyznał — ale można by ją
spróbować trochę zmanipulować i zasugerować, że, na przykład, mamy z demonami
mały kłopot, do którego nie chcieliśmy się przed nią przyznać. Albo że też ich
uważamy za złych, choć teoretycznie powinniśmy być solidarni z innymi
nadprzyrodzonymi, zwłaszcza jak są naszymi gośćmi. Może wtedy ona sama
zaczęłaby węszyć. Jest wścibska, dałaby radę. A nawet jakby się za mocno
naraziła i jakiś demon by ją zeżarł, to jeszcze lepiej, nie?
Może i żartował, ale naprawdę nie
podobała mu się ta dziewczyna i to, że tu węszyła. Więc gdyby udało im się
wykorzystać ją podstępem, byłoby świetnie. Gorzej tylko, jak się zorientuje.
— Wiem, że to szalony pomysł —
przyznał — ale spróbuję. To ty idź do archiwum, możesz po drodze o tego swojego
Leosia zahaczyć, a ja pogadam z Motylkiem. Zaraz poproszę, żeby się tu zjawiła.
Gdy Ilarie zniknęła, nie musiał
długo czekać, aż do ich apartamentu wkroczyła ta szurnięta blondynka. I choć
zdanie o niej miał jak najgorsze, tym razem założył jeden ze swoich najmilszych
uśmiechów, aby sprawiać wrażenie jak najbardziej chętnego do współpracy. W
zasadzie, ich współpraca od początku przebiegała dość nerwowo i Petre był
ciekaw, co się stanie, jeśli spróbuje to załagodzić, nawet jeśli tylko udając.
— Cześć — przywitał się radośnie,
wskazując jej miejsce na sofie. — Proszę, usiądź. Kawy, herbaty? Albo soku?
Starał się brzmieć naturalnie i
podobno, wedle relacji mu bliskich osób, zwykle wychodziło mu to naprawdę
nieźle.
— Podobno chciałaś z nami
rozmawiać? — zapytał, gdy już całą tę początkową grzeczność mieli za sobą. — Wybacz,
że jestem tu sam, ale moja siostra ma kilka pilnych rzeczy do załatwienia i
może jej nie być przez kilka godzin. Mam nadzieję, że to nie problem? Jeśli
nie, to możemy porozmawiać. I… — Petre zamilkł na krótką chwilkę. — I sugeruję
zacząć jeszcze raz, od początku. Nasze pierwsze spotkanie nie przebiegło w najmilszej
atmosferze — przyznał — a przecież nie mamy powodu, by podkładać sobie kłody
pod nogi. Oboje mamy zadanie do wykonania — ty masz sprawdzić, czy w naszym
hotelu jest wszystko okej, a ja z siostrą chcemy zadbać o to, by w naszym
hotelu było wszystko okej. Więc sama widzisz — rozłożył ramiona, uśmiechając się
wesoło — że cele mamy takie same! Długo o tym z siostrą rozmawialiśmy — zełgał —
i uznaliśmy, że nie chcemy robić problemu ani sobie, ani tobie. Więc, jeśli naprawdę
czegoś potrzebujesz, dręczą cię jakieś pytania lub masz jakieś niepokojące
obserwacje, po prostu daj znać. Obiecuję być z tobą całkowicie szczery.
Przedstawienie litanii było tylko
pierwszym krokiem do osiągnięcia celu. Motylek miał uwierzyć, że okazywał szczerą
chęć pomocy, ale i tak mogła pozostać podejrzliwa. Aby to zmienić, Petre
zamierzał przejść odrobinę na stopę prywatną. Nie zamierzał jej jednak
wypytywać o szczegóły jej życia — nie chciał być zbyt napastliwy, aby Serpahina
się nie wystraszyła i nie nabrała wobec niego zbytniej podejrzliwości.
— Czy mogę o coś spytać? —
zagadnął z żywym zainteresowaniem. — Jeśli uznasz to pytanie za zbyt osobiste,
to najmocniej przepraszam, nie chcę cię w żaden sposób urazić. Ale gdy wtedy,
gdy zobaczyliśmy się po raz pierwszy, od razu dało się wyczuć, że jest w tobie
coś… coś wyjątkowego — wyznał z przejęciem. — Jakbyś roztaczała wokół siebie
jakąś nadzwyczajną, magiczną wręcz aurę. Jak wiesz, nie jestem śmiertelnikiem,
dzięki czemu jestem bardziej wyczulony na takie rzeczy. Dlatego bardzo mnie to
zaintrygowało! Jesteś świadoma tej magii, jaką wokół siebie roztaczasz? — spytał
z zainteresowaniem.
Z równym zainteresowaniem czekał na jej odpowiedź, aby przekonać się, czy ryba chwyciła haczyk.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz