Rozdział 666

Ilarie

Pierwszą jej myślą było zatrzymanie ostatnich wydarzeń w sekrecie. Na początku czuła coś na kształt wstydu, ale z każdym kolejnym dniem przeradzało się to w ekscytację. Większą i większą, aż nie było miejsca na nic innego. Leonard nie tylko był sprawnym kochankiem, ale również rozmówcą, co chyba fascynowało ją bardziej niż dobry seks. Zawsze ceniła u mężczyzn intelekt, a tego kapłanowi nie brakowało. Nigdy nie miała tajemnic przed bratem i tym razem postawiła na szczerość. Wiedziała, że Petre jej nie potępi w żaden sposób, co najwyżej pozwoli sobie na dziecinne zaczepki w stylu: zdeprawowałaś człowieka wiary. Nie myliła się, bo od razu zalał ją salwą dość szczegółowych pytań, na które Ilarie zamierzała odpowiedzieć. Nie chciała mówić konkretnie o samym Sviku, bo domyślała się, że mężczyzna nie będzie zachwycony jeśli dowie się, że rozpowiadała o intymnych szczegółach ich spotkań. Poza tym, nie była głupiutką nastolatką i wiedziała, o czym wypada mówić, a co lepiej pozostawić dla siebie. Sprawa między nimi była na tyle świeża, że gdy tylko myślała o kapłanie, to robiło się jej gorąco. A może nie była to tylko kwestia czasu? Być może Leonard tak właśnie na nią działał, takie właśnie wzbudzał emocje. Sama była ciekawa i miała nadzieję, że uda jej się rozwiązać tę zagadkę. Ta fascynacja nie była jednostronna, bo i Svik wykazywał wielkie zainteresowanie jej osobą i to nie tylko pod względem samej intymności. 

- Zatrzymaj się na chwilę, bo nie zapamiętam wszystkich pytań na raz – Ilarie zaśmiała się cicho i oparła o blat wyspy kuchennej, spoglądając na zaciekawionego brata. On też nie raz opowiadał jej o swoich miłosnych podbojach, a ona wysłuchiwała go z takimi samym zainteresowaniem i zadawała setki pytań. Nie miała on nic pretensji, bo praktycznie od zawsze w ich relacji dominowała wręcz zabójcza szczerość. 

- Tak, Leonard ma wszystko na miejscu i wie, jak się tym posługiwać. Kapłani Tridamusa nie żyją w celibacie, chyba że sami wybierają taką drogę. Spotykamy się najczęściej w letniej posiadłości, a dokładniej w tym domku nad jeziorem, tutaj w hotelu lub gdzieś na mieście. Nie zawsze się pieprzymy, braciszku. Dlatego lubię starszych mężczyzn, bo mają do zaoferowania znacznie więcej niż młodsi i wiedzą, jak zaimportować kobiecie samymi słowami. Raz prawie mama nas nakryła, jak całowaliśmy się w kuchni, u nas w domu. Leo udawał, że wyciąga mi coś z oka. Babcia o niczym nie wie i chyba nie zamierzam jej mówić póki co. Poczekam jeszcze chwilę. – wyjaśniła wampirzyca, posyłając lekki uśmiech bratu, który najwyraźniej był gotowy na zmianę tematu i taka odpowiedź siostry mu wystarczyła. Ilarie wiedziała, że wrócą do tej rozmowy jeszcze nie raz. 

Petre zaskoczył ją nieco wyborem tematu na ten, dotyczący babci. Ona sama nie zauważyła aby cokolwiek w zachowaniu kobiety było podejrzane lub odbiegało w jakiś sposób od normy. Wysłuchała tego, co brat miał do powieszenia i nie miała pojęcia, jak do tego doszło, ale w następnej chwili już śledzili wspólnie staruszkę. Ilaria czuła się tak, jakby nagle czas przyspieszył, a ona tego nie zauważyła. Przyłapała się na tym, że jej myśli zajmował Leonard. Chciała do niego napisać lub zadzwonić żeby usłyszeć jego głos. Akurat nie byli umówieni na ten dzień i wiedziała, że mężczyzna miał spotkać się z innym kapłanem, bo powiedział jej o swoich planach. Nic nie mogła poradzić na to, że tak intensywnie o nim myślała. 

Z tego dziwnego transu wyrwało ją poruszenie Petre, więc i ona przeniosła wzrok na babcię i jej towarzyszy. Omal nie udławiła się haustem powietrza, gdy zorientowała się, kto pojawił się na spotkaniu. Spodziewała się wszystkiego, nawet tego że kobieta miała jakiegoś gacha, jak określił to jej brat. Nie była gotowa na to, że staruszka będzie kolaborowała z ich wrogami. 

Demon imieniem Goro oraz Wiera, zajmowali miejsce tuż obok ich babci na drewnianej ławce. Żadne z nich nie wyglądało na spiętych, czy zestresowanych albo wystraszonych. Ot co, zwykła pogawędka. Ona i Petre byli zbyt daleko, aby słyszeć wszystko wyraźnie. Wampirzy słuch miał pewne ograniczenia, zwłaszcza że rozmowę zakłócały również dźwięki ulicy. Nie mogli bardziej się zbliżyć, bo z pewnością babcia i demon od razu wyczuliby ich obecność. Ilarie chwyciła automatycznie dłoń brata i lekko ją ścisnęła, chcąc dodać i sobie i jemu otuchy. Bała się o babcię, naszły ją nawet myśli, że demony już zdołały ją opętać, podobnie jak Wierę. Kobieta natomiast wyglądała zaskakująco dobrze, a z pewnością lepiej niż wtedy, gdy rozmawiały ostatnim razem. Jej twarz nabrała żywszych barw, co sprawiło, że dopiero teraz Ilarie dostrzegła, jak piękna była Wiera. A może to zasługa światła słonecznego? 

- Muszę przyznać, że zaskoczyła mnie prośba o spotkanie...Nie wiedziałam, że ..... No dobrze....– rodzeństwo usłyszało głos babci i poruszyło się niespokojnie. Pierwsza odezwała się Wiera. Niestety, ale docierały do nich jedynie skrawki zdań lub pojedyncze słowa, co bardzo zirytowało Ilarie. Próbowała skupić się i wytężyć słuch, by wyłapać szerszy sens rozmowy. 

- To nie mogło...Nie chcemy kłopotów....sytuacja wymaga wspólnego... Xun jest niebezpieczny – Ilarie zerknęła na brata, który miał taką samą minę, jak ona. Ściągnięte brwi i zmarszczony nos, które świadczyły o intensywności skupienia. 

- Xun? To jakiś demon? – zapytała szeptem wampirzyca, starając się przywołać w myślach listę gości. Nie kojarzyła takiego imienia. Spojrzała na brata, ale ten był tak samo zaskoczony, jak ona. 

- Zginęło sporo osób i .... ciągle rośnie....Badamy tą sprawę.... dlatego przyjechaliśmy....trop prowadził...Imre był... – Ilarie przełknęła na głos siarczyście. Co to za śledztwo, jeśli nie mają pojęcia, o czym właściwie rozmawia ich babcia z kliką demonów. Imre? To imię coś jej mówiło, z pewnością je znała. 

- Może faktycznie podjedziemy bliżej? Chociaż tam, do tamtego drzewa – wskazała ruchem dłoni kierunek, ale Petre pokręcił głową i uciszył ją, układając palce na ustach. 

- Xun. A więc tak nazywacie....Ma wiele imion. Rozumiem waszą postawę...To godne podziwu...Postaram się pomóc, bo najwyraźniej.... Boję się o rodzinę....Oni są w samym centrum....Nie mogę jawnie....To musi zostać między nami – babcia wydawała się spokojna, choć Ilarie miała wrażenie, że zaczynała lekko się denerwować. Nie miała zielonego pojęcia, o czym konkretnie rozmawiali i to ją wkurzało. Kto to był Xun i dlatego babcia bała się o rodzinę? Jaką wspólną sprawę miała z demonami? Dlaczego to była tajemnica? Dlaczego nie podzieliła się z nimi swoimi obawami? Zarówno Petre, jak i Ilarie zrobiłoby wszystko żeby jej pomóc. Wolała zwrócić się do demonów niż do własnych wnuków. 

- Dziękujemy, to wiele dla nas znaczy. Demony...Nekromanta opowiadał o ... Wiera była w koszmarach... Uzyskaliśmy część odpowiedzi, ale....To za mało.... Proszę powiedzieć więcej....Jak on działa? .... To jedyny kult w okolicy, który... Sprawdziliśmy wszystkie opcje....

- Jest powiązany z ....Ciekawe. Nie miałam pojęcia.... Uważajcie na....Jeden jest w hotelu... Proszę, chrońcie Petre....Nic nie może się im stać...Rozumiem, że.... Teraz jest tutaj kapłan i ....Wydaje mi się, że moja.....Nie podoba mi się to, że kręci się....Sprawdźcie to ....  nie ufam...– głos babci zadrżał, gdy o nich wspomniała. Ilarie spięła się lekko i spojrzała na Petre. Kto był w hotelu i dlatego demony miały ich chronić? To, co usłyszeli przyniosło im tylko masę pytań, a nie odpowiedzi które oczekiwali uzyskać. Wampirzyca czuła, jak z każdą sekundą jej ciało wypełnia złość. Chciała podejść do rozmawiających i wtrącić się, zażądać natychmiastowych odpowiedzi i wtajemniczenia w całą sytuację. Nie mogła tego zrobić, nie znała zamiarów demonów i obawiała się o babcię. Wspomniany został jeszcze Svik, choć mogło chodzić o jakiegoś innego kapłana. Ilarie jednak zafiksowała się na Leonardzie i uznała iż on również był w niebezpieczeństwie. Wiedziała już, że będzie musiała się z nim dziś zobaczyć. 

- Oczywiście, ma pani nasze słowo...Kapłan jest...Tylko jeden? ...Rozumiem...To jest problemem.... – Goro wydawał się teraz nieco zmartwiony. To, co usłyszeli chwilę później z ust babki sprawiło, że obojgu ciarki przeszły po plecach. Okazało się, że kobieta była zaznajomiona z sytuacją w hotelu i to bardzo szczegółowo. Z posiadanych przez nią informacji wynikało, że musiała mieć jakąś wtykę. Zawsze była rezolutna i wiedziała za jakie sznurki pociągnąć żeby zdobyć to, czego chciała. 

- Uważają, że jesteś opętana... Zajmują się sprawą otrucia i ...Problem z łowcami... Martwię się, że w końcu dokopią się do tego, co ja i ... Może warto ich wtajemniczyć? – rozmowa bez dwóch zdań dotyczyła ich. Babcia wiedziała o ich podejrzeniach względem Wiery i o sytuacji z łowcami. Z niczym się nie zdradziła przed nimi. Jaki miała w tym celu? Dlaczego nie zapytała ich wprost, co dzieje się w hotelu? 

- Im mniej osób wie, tym lepiej. ... Póki co zostawmy... Jeśli tak.... Od razu to zrobimy.... 

Nie miała pojęcia ile czasu minęło i jak długo przysłuchiwali się tej nieskładnej rozmowie. W końcu jednak Goro i Wiera pożegnali się ze staruszką i ruszyli w swoją stronę, a ona została jeszcze dłuższą chwilę na ławce nim też się oddaliła. 

- Co to miało być? Rozumiesz coś z tego? – zapytała brata, spoglądając na własne dłonie, które drżały od nadmiaru emocji. Ilarie nie rozumiała, co się wokół niej działo. Czuła, jakby ziemia za chwilę miała się pod nią rozstąpić, a ona spadnie w przepaść. Była przerażona. Czy naraziła Leonarda nieświadomie na jakieś niebezpieczeństwo? Czy coś grozi komuś z jej rodziny? Najwyraźniej tak było i nikt poza babcią i demonami nie znał tego zagrożenia. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

^