Rozdział 656

Aria

Zawsze ciekawiło ją, jak wyglądało spotkanie jej ojca z Athanasiusem. Opowiadał jej to już nie raz, ale tylko pobieżnie, a nie z taką dokładnością, jak chciała. Dawniej ją po prostu zbywał, a że teraz naszło ich na wspominki, uznała że będzie to odpowiedni moment, by o to zapytać. Tata podróżował po świecie i opowiadał wiele legend związanych z najrozmaitszymi wierzeniami. Aria nie sądziła natomiast, że wierzył w nie tak bardzo, aby próbować ją dzięki nimi uratować. Nie miała pojęcia w jaki sposób wpadł na trop Athana, skąd wiedział, że akurat on będzie w stanie jej pomóc. Nie miała pewności, że jej mąż zna odpowiedzi na wszystkie jej pytania, ale z pewnością będzie w stanie opowiedzieć coś więcej. To przecież dzięki jej ojcu rozpoczęła się cała ta jej wieczna przygoda, to dzięki niemu poznała Tismaneanu i miała szansę na szczęśliwe życie, a właściwie po prostu na życie. Wiązało się to z wielkim cierpieniem jej bliskich, bo dla nich musiała pozostać martwa. Ona również cierpiała i tęskniła, ale nigdy nie odważyła się próbować z nimi skontaktować. Bała się, że zrobi im krzywdę, bała się, że ją odrzucą, będą się jej bać i wyklinać. Dla ludzi była potworem, bestią gotową rozszarpać ich na strzępy. Z biegiem czasu pogodziła się z ich stratą i była wdzięczna ojcu, że postanowił skorzystać z każdej możliwości żeby ją uratować. Wiedziała, że nie mógł znieść jej cierpienia i widoku, gdy gasła na jego oczach. Stworzył dla niej okazje, a ona w pełni z niej skorzystała. 

- Jak to właściwie wszystko się zaczęło? No wiesz, kiedy mój tata do ciebie przyszedł i poprosił o uratowanie mi życia? Wiem, że nie chciałeś tego robić. Coś mi tam wspomniałeś, ale zawsze mniej niż więcej. Jestem ciekawa. To dzięki niemu jestem taka nieustępliwa, więc domyślam się, że nie było ci z nim łatwo rozmawiać i nie zraził się po twojej odmowie – stwierdziła z lekkim uśmiechem, a na samo wspomnienie ojca zrobiło się jej ciepło na sercu. Co Athan czuł, kiedy przyszedł do niego James i poprosił o pomoc dla córki? Co czuł jej ojciec, gdy stał przed Athanem wiedząc, że mógłby zabić go jednym ciosem? Ojciec potrafił posługiwać się bronią, w młodości był żołnierzem i z pewnością potrafił się obronić. Nigdy jednak nie musiał bronić się przed wampirem. Gdyby Athanasius zechciał, to skutecznie mógłby zamknąć mu usta. 

- Bałeś się, że cię zdemaskuje? Myślisz, że on bał się ciebie? – zapytała z zaciekawieniem, powracając wspomnieniami do dnia sprzed pierwszego spotkania ze swoim Stwórcą. James odwiedził ją sam, bez Louisa i matki. Pamiętała, że zaskoczyła ją jego późna wizyta. Dawno już było po porze odwiedzin, więc domyśliła się, że musiał przekupić kogo trzeba, by wejść do szpitala. 

- Było już wtedy ze mną źle, ale udawałam że dobrze się czuję. Nie chciałam żeby patrzył na mnie z litością. Nie mogłam znieść tego jego wyrazu twarzy. On był jednak inny, dziwnie spokojny, jakby pogodzony z tym, że to moje ostatnie chwile. Myślę, że przyszedł się ze mną pożegnać. Mówił, że jeśli będę wierzyła dostatecznie mocno, to zwalczę chorobę i będę żyła tak, jak zawsze chciałam. Będę pływała na największym okręcie w dziejach i zakocha się we mnie jakiś przystojny Włoch lub Hiszpan. Dla mnie to było tylko czcze gadanie ojca, który żałuje losu swojego dziecka i oddaje go w ręce opatrzności. Teraz wiem, że oddał moje życie w twoje ręce. Może chciał podtrzymać mnie na duchu, a może samego siebie. To była nasza ostatnia rozmowa i cieszę się, że nie był wtedy smutny. Nie chciałam pamiętać jego zatroskanej twarzy – dodała trochę ciszej, spoglądając na męża z wyraźnie zaszklonymi od łez oczyma. Jej ludzkie życie zawsze sprawiało jej ból, ale mimo to lubiła wracać do niego wspomnieniami. Były w nim również dobre chwile, dzięki którym pielęgnowała to wszystko w swojej pamięci. 

Przypomniało się jej jeszcze coś, o czym chciała porozmawiać z mężem tego wieczoru. Miało to dla niej ogromne znaczenie, dlatego chciała poruszyć tę kwestię i mieć już tą część za sobą. Nie było to łatwe dla nich obojga, ale nie byli w stanie unikać tego w nieskończoność. Sposobność sama się pojawiła w postaci szczerej pogadanki. 

- Zanim mi o tym opowiesz, chcę poruszyć jeszcze jeden temat i pewnie ci się on nie spodoba. Chodzi o Lakricie. Musisz z nią porozmawiać, Athan. Nie rób z naszych dzieci problemu już na starcie. Rozumiem, że to nie będzie pewnie miła pogawędka, ale powinna dowiedzieć się od ciebie i to jak najszybciej. Jeszcze parę miesięcy i nie będę w stanie ukrywać ciąży, a poza tym, nie chcę tego robić. Chcę się tym w pełni cieszyć i móc o tym mówić bez skrępowania. A może oboje jesteśmy w błędzie i wcale nie będzie tak źle, jak się spodziewamy – posłała mu lekki uśmiech, nieco przygaszony. Nie chodziło jej o to, że jutro ma poinformować Lari o tym, że zostanie ojcem, ale im szybciej to zrobi, tym szybciej kobieta będzie mogła się z tym oswoić. Aria nie chciała sprawiać nikomu bólu swoim stanem, ale była świadoma też tego, że nie każdy musi jej szczęście podzielać. Zwłaszcza była partnerka jej męża, którą okropnie traktował. 

- Tak tylko chciałam ci o tym przypomnieć. Bez presji  ale nie zostawiaj tego na ostatnią chwilę, okej? – poprosiła, gładząc dłonią wierzchnią część ręki męża. Miała nadzieję, że nie odbierze jej słów jako atak i nie popsuje to ich wspólnego wieczoru. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

^