Aria
Przyglądała się mężowi dłuższą chwilę w ciszy, w myślach przywołując wspomnienia pierwszej randki. Uśmiechnęła się lekko, z rozrzewnieniem. Czuła, jak po całym jej ciele rozlewa się przyjemne ciepło. Oczywiście, że wszystko pamiętała i to z najdrobniejszymi szczegółami. Jak miałaby o tym zapomnieć, skoro był to najszczęśliwszy dzień jej życia. W końcu mężczyzna, w którym była zakochana po uszy okazał jej zainteresowanie i to takie, jakie chciała. Nie był już tylko jej Stwórcą, a zaczął być również partnerem. Biorąc pod uwagę czas, gdy przyszło im się w sobie zakochać i normy społeczne, Aria uważała że i tak dobrze sobie z tym wszystkim poradzili. Nie uniknęli, rzecz jasna, złośliwych komentarzy i plotek, ale żadne z nich nic sobie z nich nie robiło i nie było ich tak dużo, by mogło im to przeszkadzać. Ot co, ludzie zawsze będą o kimś gadać. Athanasius był powszechnie szanowany i nikt nie śmiał otwarcie nazwać go niemoralnym, a tym samym obrazić jego ukochanej. Aria zdawała sobie sprawę, że wiele kobiet było w znacznie gorszym położeniu niż ona i gdyby nie pozycja Athana, to i na niej nikt nie zostawiłby suchej nitki. Starała się z tym walczyć na tyle, na ile mogła, ale nie chciała wychylać się za bardzo, by nie narazić na szwank dobrego imienia swojego Stwórcy. W czasach wiktoriańskich mocarstwo brytyjskie rozwijało się prężnie, ale sfera społeczna zaczęła kierować się w kierunku konserwatyzmu i przesadnej moralności. Aria zawsze uważała, że była to swego rodzaju płachta, którą chciano zakryć szerzącą się prostytucję, epidemię chorób wenerycznych oraz homoseksualizm, które przechodziły wówczas rozkwit. Epoka królowej Wiktorii Hanowerskiej miała też swoje ciemne strony. Mężczyźni stawiani byli na piedestale, a kobiety spychane niemal na margines społeczny, spłycając ich rolę do usługiwania mężom. Ich potrzeby klasyfikowane były często, jako choroby, a lekarze zalecali zimne kąpiele, by ostudzić zapał i temperament. Nie jeden mąż pozbył się żony, zamykając ją w szpitalu psychiatrycznym lub oskarżając o cudzołóstwo. Kobiety nie mogły głosować, otwierać kont bankowych, a majątek, który wnosiły do związku małżeńskiego, stawał się własnością męża. Athanasius był osobą staroświecką i trzymał się tradycji, ale nie respektował zasad moralnych aż tak bardzo, jak reszta społeczeństwa, podobnie jak Marisa i Elijah. Stwarzali pozory w pewnych okolicznościach, ale w domowym zaciszu i w gronie najbliższych przyjaciół obaj panowie traktowali kobiety na równym poziomie ze sobą. Żadnego z nich nie dziwiło, że Aria głośno wyrażała swoje potrzeby, mówiła o marzeniach i pragnieniach i o tym, że chciała czegoś więcej od życia. Żadne z nich nigdy nie podcinało jej skrzydeł ani tym bardziej nie sprowadzało na ziemie i nie strofowało, że czegoś nie wypada panience. Była im za to wdzięczna. Nauczyła się, kiedy i przy kim mogła pozwolić sobie na bardziej soczyste komentarze, a kiedy lepiej było trzymać gębę na kłódkę. Była lubiana w towarzystwie, zwłaszcza przez mężczyzn. Często grywała z nimi w karty i umilała czas czytając poezję. Lubiła słuchać o ich podróżach, co niezwykle ją fascynowało. Nie czuła się w żaden sposób seksualizowana, nikt nie kierował w jej stronę dwuznaczności i nie próbował zabiegać o jej względy. Czuła się swobodnie podczas bankietów i innych spotkań, gdzie pojawiała się cała śmietanka towarzyska z okolicy. Wiedziała, że w dużej mierze zawdzięczała to Athanowi i jego pozycji, ale trochę też działał tu jej urok osobisty. Sytuacja wyglądała inaczej, gdy wyjeżdżali do większego miasta, gdzie Aria miała styczność z nieznajomymi, którzy nie znali ani jej, ani Athanasiusa. Musiała wtedy zachowywać się tak, jak oczekiwało tego od kobiety społeczeństwo.
- Pamiętam każdy szczegół naszej pierwszej randki, zwłaszcza ten, kiedy ludzie w tej obskurnej knajpie myśleli, że przyjechała do nich królowa Wiktoria. – Aria poczuła, jak na policzki wkrada się jej szkarłatny rumieniec, gdy tylko przywołała w myślach obrazy z dawno minionej epoki.
Blickling 1879r
- Zaproponował spotkanie – pisnęła dziewczyna, rzucając się na łóżko, z którego pospadało kilka poduszek. Marisa spojrzała na nią z uśmiechem, a widok zaróżowionych policzków Arii i błyszczących oczu , bardzo ją rozczulił. Wiedziała przecież, że podkochiwała się w swoim Stwórcy, który długo pozostawał obojętny na wszystkie jej sygnały i zaloty.
- W takim razie powinnaś tak go oczarować, że nie wytrzyma bez ciebie później ani sekundy – stwierdziła wampirzyca, zbliżając się do łóżka i ostrożnie kładąc na nim elegancie pudełko. Aria podniosła się do siadu i spojrzała pytająco na przyjaciółkę.
- Jak tylko ją zobaczyłam, wiedziałam że będzie pasować do ciebie idealnie – oznajmiła , otwierając pudełko i wyciągając z niego sukienkę, która miała być prezentem dla młodej wampirzycy. Aria pisnęła z zachwytu i poderwała się na równe nogi, oglądając z każdej strony delikatny materiał. Suknia różniła się znacznie od tych, które nosiły kobiety w Anglii, więc tym bardziej ją zainteresowała. Marisa i Elijah wrócili właśnie z Włoch i przyjechali z wizytą do Blickling, by odwiedzić Athana i Arię. Pani Cavendish zawsze przywoziła z podróży prezenty, czasem mniejsze, a czasem większe. Tym razem padło na suknie, która oczarowała Vasco i miała nadzieję, że tak samo zadziała na Athana.
Materiał był niezwykłe przyjemny w dotyku, a sądząc po pani Cavendish, zakupiła suknie w drogim butiku, więc z pewnością wykonana była z aksamitu, a nie zwykłej krynoliny. Kobieca moda w Anglii była zupełnie inna niż włoska, co sprawiało że sukienka nie była wyposażona w ciasny gorset, nie miała też koronkowej stójki, która drażniła skórę na szyi. Rękawy nie były bufiaste, a wąskie przy ramionach i nieco przedłużone tiulem na końcu, co sprawiało, że całość wydawała się bardzo lekka i swobodna. Suknia była dopasowana do ciała mimo braku gorsetu, a jasny aksamit idealnie współgrał z jasno różowymi , kwiatowymi zdobieniami. Nie było też charakterystycznego dekoltu w kształcie łódki, a głębokie wycięcie na plecach i takie samo z przodu, które jednak układało się na biuście w taki sposób, że mężczyzna musiał poruszyć swoją wyobraźnię, by dostrzec coś więcej. W komplecie do sukni był też wachlarz idealnie dopasowany do niej kolorystycznie. Marisa kupiła również buty dla Arii, lekkie, wsuwane trzewiki, których wnętrze pokryte było jedwabiem, co sprawiało, że dziewczyna miała wrażenie, że stąpa po chmurce.
- Wyglądasz cudownie – oznajmiła wampirzyca, kiedy przyjaciółka stanęła przed nią, ubrana w nową kreację. Pomogła jej również z fryzurą. Aria nie lubiła fantazyjnych, ciasnych upięć, dlatego postawiły na luźny kok, z którego swobodnie opadały pojedyncze pukle włosów. Obie uznały, że plecy muszą zostać odsłonięte. Młoda wampirzyca stresowała się bardziej niż zwykle i jednocześnie nie mogła doczekać się spotkania z Athanem.
- Jeśli mu się to nie spodoba, to oficjalnie uznam go za niespełna rozumu i wyśle na leczenie do Broadmoor – skwitowała Marisa, gdy żegnała się z Arią. Uściskały się i kobieta opuściła pokój przyjaciółki, pozostawiając ją samą. Vasco czekała cierpliwie, siedząc niemal bez ruchu i oczekując godziny spotkania z Athanasiusem.
Serce biło jej, jak szalone, kiedy schodziła po schodach do holu, gdzie mieli się spotkać. Dostrzegła Athana już z daleka. Stał przy drzwiach, odwrócony do niej tyłem, ale zdążyła zauważyć, że jego strój nie jest tak wyszukany, jak się spodziewała. Z każdym kolejnym krokiem czuła się coraz bardziej niepewnie, a wręcz głupio. Dlaczego był ubrany tak zwyczajnie? Czyżby źle go zrozumiała i ich spotkanie nie miało romantycznego podtekstu? Zatrzymała się kilka kroków od niego, a gdy się odwrócił i na nią spojrzał, omal nie padła trupem. Po raz drugi. Oboje milczeli, wpatrując się w siebie wzajemnie. Nie wiedziała ile czasu minęło i jak długo stali tak w milczeniu. Może minęła zaledwie minuta, a może cała wieczność.
- Idę się przebrać! – pisnęła niespodziewanie Aria, nie dając szansy mężczyźnie, by zareagował w jakikolwiek sposób. Jej policzki dosłownie stały w płomieniach. Wyglądał na oszołomionego, a ona czuła się, jak kompletna idiotka. Znowu pewnie on miał na myśli coś innego niż ona zrozumiała. Od początku ich znajomości, oboje byli mistrzami w nieumiejętnym rozumieniu wypowiadanych do siebie słów.
- Dlaczego nie powiedziałeś mi, że mam wyglądać normalnie? Przecież zaprosiłeś mnie na wspólne wyjście i pytałam kilka razy, jakie ono będzie miało charakter. Marisa przywiozłam mi tą sukienkę z Włoch. Dobrze, że nie zabrałam ze sobą wachlarza z kompletu, bo już całkiem wyglądałabym, jak przebieraniec – wymamrotała Aria, prosząc go, by zaczekał na nią chwilę, a ona zmieni sukienkę na bardziej stonowaną. Kiedy odwróciła się, by ruszyć w drogę powrotną do swojego pokoju, poczuła, jak Athanasius chwyta ją za rękę i obraca ponownie w swoją stronę. Znowu zapadła między nimi cisza. Aria po raz pierwszy nie wiedziała, co powinna zrobić ani co powiedzieć. Czuła się dziwnie nieswojo przy nim, co nigdy wcześniej się jej nie zdarzyło. Bała się odezwać i bała się usłyszeć, co Athan zamierzał powiedzieć, bo w końcu się odezwie. Prawda?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz