ROZDZIAŁ 649

ATHANASIUS

Czuł się tak, jakby ostatni miesiąc nie miał trzydziestu jeden dni, a co najmniej z dwieście. Bynajmniej nie dlatego, że październik się dłużył, a dlatego, że obfitował w tak wiele wydarzeń, zarówno tych pięknych i godnych zapamiętania, jak i bardzo złych, o których chciało się jak najszybciej zapomnieć.

Athanasius nie lubił takiego pędu. Kiedyś — owszem, nie umiał sobie wyobrazić innego trybu życia, nie znosił siedzieć w miejscu i pozostawać bezczynnym. Nie uznawał spokoju ani ciszy, nie chciał się zatrzymywać i z pełną świadomością i satysfakcją nie posiadał żadnych hamulców. Te czasy na szczęście już dawno minęły, a on, od dawna tak wyczerpany i spowolniony ciężarem wspomnień i doświadczeń, chciał wreszcie przez własne życie przejść spacerem, a nie szaleńczym biegiem. Zwłaszcza teraz, kiedy zaczęło dziać się tak wspaniale, kiedy naprawdę wiedział, po co i dla kogo żył. Chciał smakować te wszystkie momenty, przeżywać je i powoli, dokładnie rozpamiętywać, tym samym nie pozwalając im za szybko minąć.

Właśnie dlatego tak nie lubił pędu. I właśnie dlatego także był tak zmęczony październikiem. Pierwsze dni listopada przyniosły ciepłe deszcze i silne wichury, ale taka już była uroda środka jesieni. Ale nawet to nie złamało swoistej ulgi Athana na myśl, że październik miał już za sobą, a następny miesiąc — i reszta czasu — na pewno upłyną im wszystkim milej i spokojniej. A przynajmniej taką miał nadzieję.

Zaczęło się przecież najpiękniej, jak tylko mogło — bo ledwie na początku zeszłego miesiąca dowiedział się, że Aria jest w ciąży, a oni już wkrótce zostaną rodzicami bliźniąt. I choć zbliżał się już dziesiąty tydzień, Athan nie do końca potrafił jeszcze przetworzyć tak ogromną ilość szczęścia, jaka ich spotkała, a więc, krótko mówiąc, nadal nie mógł w to uwierzyć. Ale lubił to uczucie niewiary: wtedy bowiem informacja o ciąży wydawała się zbyt piękna, by była możliwa — i wtedy właśnie mógł z największą przyjemnością przekonać samego siebie, że to jednak najprawdziwsza prawda. Aria, jak widział i jak się tego domyślał, także nie mogła nadziwić się i nacieszyć tej wieści, bardzo mocno ją przeżywając. To zaś we wszystkich domownikach wzbudzało pełne czułości i rozrzewnienia uśmiechy, kiedy wampirzyca przyglądała się sobie w lustrze i doszukiwała się wszelkich zmian w swoim ciele — nawet jeśli było na to zdecydowanie za wcześnie. Coraz śmielej postępowała natomiast inna zmiana: Aria czuła się coraz gorzej. Nie na tyle, by rezygnować z pracy, ale ostatnimi czasy poranki były coraz trudniejsze, bo rozpoczynające się od mdłości. Niekiedy i reszta dnia potrafiła dać jej popalić, głównie przez wzdęcia albo bóle podbrzusza, które początkowo bardzo ją zaniepokoiły, nim Athan jej nie wytłumaczył, że w tym okresie to zupełnie normalne. Zupełnie normalne były też występujące od czasu do czasu wahania nastroju, których Athan, tak prawdę mówiąc, po prostu się bał. Ale wiedział, że jeśli zacznie wychodzić z pomieszczenia, w którym akurat szalały hormony Arii, najpewniej skończyłoby się to dla niego znacznie gorzej.

To wszystko było pozytywnymi aspektami ostatniego czasu — ale na tym niestety się kończyły. Potem było już tylko gorzej, znacznie gorzej. Zaczęło się od absurdalnego, potwornego wręcz związku Gudrun z tym przeklętym demonem, potem wielka kłótnia z Arią o to, że nie powiedziała mu o terapeucie. Już dawno jej to wybaczył i to go w duchu pocieszało, ale martwiło go, że w zasadzie trudno było mu jeszcze o tym zapomnieć. Od tamtego czasu między nim a żoną działo się, delikatnie mówiąc, różnie, nad czym oboje ubolewali. Na domiar złego, przebywający w Rumunii Ish zachorował na coś, co i jego dotknęło prawie trzy wieki wcześniej. Kto za tym stał? Gdyby to zależało tylko od niego, rzuciłby wszystkie swoje siły na odnalezienie winnego. Nie mógłby wprawdzie zbyt dużo uczestniczyć w tym polowaniu, a przynajmniej osobiście, nie chcąc na dłużej zostawiać Arii, ale na pewno nie zostawiłby tej sprawy bez wyjaśnienia. Goro jednak uparcie twierdził, że nie powinni mieszać się w coś znacznie większego od tego, co byliby w stanie sobie choćby wyobrazić. Dla własnego bezpieczeństwa zabronił im zbytniego angażowania się w to śledztwo, które demony, Wiera — a także jego przyjaciel Likar — prowadziły od jakiegoś czasu w Rumunii. Wciąż jednak pozostawali w kontakcie, a przede wszystkim Aria i Imre, którego ugościli u siebie w Blickling. Imre był, lekko mówiąc, specyficznym towarzyszem, ale jednocześnie bardzo sympatycznym i interesującym, co bardzo szybko dostrzegli wszyscy domownicy, obdarzając nowego znajomego sympatią. Ishmael powoli wracał do zdrowia, choć rekonwalescencja, jak na gust Drawsona zbyt powolna, negatywnie wpływała na jego psychikę, przez co obrywała także Jehanne. Trudno było podjąć w tym wypadku jakiekolwiek kroki, dlatego Athan miał nadzieję, że Ish szybko wyzdrowieje, a gdy tylko zacznie to dostrzegać, w jego oczach znów będzie można dostrzec tę charakterystyczną iskrę, która motywowała go do działania. Mimo to teraz Ish znajdował się w domu pod opieką ukochanej, dlatego można było powiedzieć, że nawet ta kwestia wracała na właściwe tory.

Trudno było uwierzyć, że to wszystko wydarzyło się w ciągu zaledwie miesiąca — i właśnie dlatego Athan miał tak ogromną nadzieję, że listopad przyniesie choć odrobinę spowolnienia, że da im troszeczkę odpocząć. Wszystko powoli zaczynało wskakiwać na swoje tory, a domownicy, niestety wciąż wyłączając z tego Isha i Jehanne, wracali do swoich codziennych obowiązków. Athan, co oczywiste, musiał powiadomić zarząd firmy o sytuacji Drawsona, ucinając zbyt tajemnicze szczegóły. Tym samym musiał częściej pojawiać się na zebraniach, zastępując swojego nieobecnego przyjaciela. Trudno było mu to pogodzić z uczelnią, na której nazbierało mu się trochę nieobecności — ale w tym ostatnim pomocna okazała się Wiewiórka, która dostarczyła mu wszystkie potrzebne materiały i wyjaśniła, czym powinien się ewentualnie przejmować, a co kompletnie olać. Ruda miała to specyficzne podejście do wykładów i ćwiczeń, że nie obdarowywała żadnym zainteresowaniem tego, co uznawała zbyt nudne, banalne lub nieciekawe. Athan zwykle był daleki od tego rodzaju segregacji, ale z braku czasu musiał zaufać przyjaciółce i też pójść tym tropem, skupiając się tylko na tych najważniejszych materiałach.

Spokojniej zrobiło się też między nim a Arią, co Athan przyjmował z naprawdę ogromną ulgą. Nie pamiętał, kiedy ostatnim razem było między nimi tyle napięć, co było tym bardziej absurdalne, że pojawiły się akurat w momencie, kiedy jakiekolwiek niesnaski powinny momentalnie zniknąć. Ale wyciszenie się i powrót do codziennych obowiązków sporo im pomógł, a dopełnienia dzieła miała dokonać mała randka domowa, którą postanowili sobie zorganizować sobotniego wieczoru. Nie potrzebowali wiele, bo poza swoją obecnością zapewnili sobie przekąski, dużo poduszek dla wygody i jakiś wyjątkowo głupi reality-show, który wynalazła gdzieś jego luba. Gdy po raz pierwszy Aria wyskoczyła z pomysłem wspólnego oglądania tego typu programu, najpierw ją wyśmiał, a potem ze zgrozą spytał, czy mówiła poważnie. A gdy już potwierdziła, Athan zaczął się buntować i zarzekać, że on nie da sobie mózgu kurczyć takimi bredniami. Na niewiele się to zdało, bo ostatecznie i tak zaczęli spędzać przy tym kolejne wieczory, a on, ku swojemu wewnętrznemu niezadowoleniu, zaczął się w to naprawdę wciągnąć. Po pewnym czasie przyłapywał się na tym, że zapamiętywał imiona uczestników, a nawet że miał już jakichś ulubionych. Głośno i żywo komentował ich niedojrzałość, głupotę i wyraźnie niewielką inteligencję, nielogicznie ułożone zasady i regulamin, naciągane akcje, dramatycznie spłycone charaktery występujących tam ludzi oraz niezrozumienie dla faktu, że ktokolwiek naprawdę to oglądał. Nawet jeśli sami przecież się do tego kręgu zaliczali. I podczas gdy zwykle narzekanie Athana wywoływało u Arii irytację, wywracanie oczami albo w najlepszym razie ignorowanie, tak tym razem wzbudzało w niej jedynie rozbawienie — co jeszcze lepiej wpływało na panujący między nimi, wieczorny nastrój.

— Cały dzień na to czekałam — wyznała mrukliwie Aria, wtulając się w niego, gdy już zajęli swoje miejsca, otoczeni przekąskami, poduszkami i zapalonymi świeczkami. Na ekranie telewizora pojawiła się już czołówka programu, który mieli oglądać.

— A ja cały miesiąc — przelicytował ją z cichym westchnieniem, masując ją miarowo delikatnie po ramieniu. — Czuję się trochę tak, jakbym kilka godzin temu skończył biec w maratonie i dopiero teraz, w spoczynku, docierała do mnie ogromna skala mojego zmęczenia. Mam ochotę zamknąć się z tobą w tej sypialni na jakiś tydzień i w ogóle z niej nie wychodzić — wyznał, spoglądając na ukochaną znacząco. — Co ty na to? Moim zdaniem to wcale nie jest taki zły pomysł. Tylko ty i ja… I Lucky — dodał z rozbawieniem po chwili namysłu. — Ostatnio widziałem go u Gudrun i dobrze by było, gdyby dzisiaj tam został. Jeszcze nam jedzenie wetnie i niczym się z nami nie podzieli.   

Gdy Aria zapytała go, czy za nią tęsknił, natychmiast spojrzał na nią z miłością, uśmiechnął się, zamruczał cicho, po czym pocałował czule.

— Zaczynam za tobą tęsknić od razu, jak tylko znikasz mi z oczu — wyznał cicho, raz jeszcze ją całując. — O to — podjął po chwili — czy ty za mną tęsknisz, nie zapytam. Wiem, że nie — odpowiedział sam sobie z żartobliwą powagą, wzruszając ramionami — bo pewnie masz już po dziurki w nosie mojego narzekania. Ja też pewnie bym miał. Ale dzisiaj będziesz musiała się przemęczyć — rzekł z udawanym żalem — bo jak tylko patrzę na te gęby — wskazał brodą na ekran — to już mnie szlag trafia i już mam na ich temat dwadzieścia rzeczy do powiedzenia, w tym piętnaście powodów do marudzenia. Ciekaw jestem — mruknął — czy ktoś to ogląda tak na poważnie. Nie po to, by się odmóżdżyć, a dlatego, że naprawdę go to jakoś interesuje i, nie wiem, chce czerpać stamtąd jakąś wiedzę. Tak się w ogóle da? Przecież tam nie ma żadnej wiedzy. Chyba tylko taka, co zrobić, żeby się tam dostać. Ja mam odpowiedź: przestać myśleć.

Tego rodzaju filozoficzne rozważania na temat reality-show było nieodłącznym elementem ich wspólnych seansów, do których, jak sądził, Aria zdążyła się już przyzwyczaić. A jeśli nie, to nieźle to ukrywała. Ale wkrótce nawet on musiał zamilknąć, bo w tym kretyńskim programie zaczęło dziać się dziwnie poważnie. Oto bowiem para, która miała się ku sobie praktycznie od początku programu, ale która była tak wybuchowa i, zdaniem Athana, fałszywa, miała ostatnio kryzys, który postanowili wyjaśnić tylko we dwoje, zamykając się w jednym z pokoi. Kamery z uwagą śledziły ich powagę, a mikrofony wychwytywały wypowiadane, jakże górnolotne słowa. Para zastanawiała się nad swoim związkiem, rozważała wszelakie scenariusze swojej przeszłości, aż w pewnym momencie wpadli na pomysł, jak mogliby pogłębić swoją relację. Pomysł zdaniem Athana był dość głupkowaty, bo polegał na zainstalowaniu jakiejś aplikacji, która miała każdemu z nich losować jakieś „głębokie pytania”, na które druga połowa miała odpowiedzieć z bezwzględną szczerością. Aplikacja, jak się potem okazało, była sponsorem odcinka, co od razu wykrzywiało całą szczerość tej niby poważnej rozmowy uczestników, ale Aria nieraz mu tłumaczyła, że zdecydowanie zbyt poważnie traktował to, co widział na ekranie. Więc, choć nie było to wcale łatwe, nie skomentował tego ani słowem.

— Gdybyś mógł — odczytała z aplikacji Mandy, uczestniczka programu — cofnąć się w czasie do naszej pierwszej randki, jaką radę dałbyś samemu sobie?

Na Joshu, partnerze Mandy, to pytanie nie zrobiło większego wrażenia, jako że ich pierwsza randka wydarzyła się całkiem niedawno. Ale Athana to pytanie tak zaciekawiło, że na moment się wyłączył, samemu je analizując. Było całkiem ciekawe, tym bardziej, że jego pierwsza randka z Arią była co  najmniej specyficzna. I w ogóle tą randką miała nie być, przynajmniej wedle pierwotnego założenia.

— A ty? — zagadnął Arię, chyba nieco ją tym zaskakując. — Jak odpowiedziałabyś na to pytanie? Hm? Pamiętasz ją w ogóle? — zapytał nieco prowokacyjnie. — W końcu, to było tak dawno temu… i to w ogóle miała nie być randka — dodał, wypowiadając na głos swoją niedawną myśl.

Był ciekaw jej odpowiedzi. Był ciekaw też innych odpowiedzi i innych pytań, bo nagle poczuł ochotę zadania jej kilku takich poważniejszych, choć jednocześnie kreatywniejszych. Bardzo lubił te momenty, kiedy wraz z Arią rozsiadali się gdzieś w ciszy i pogrążali się w spokojnej rozmowie, poruszając po drodze najróżniejsze tematy, od tych wesołych i lekkich, po cięższe i poważniejsze. Athan nie był pewien, czy powinien burzyć ten radosny nastrój takiego typu rozmową, ale jeśli Aria nie miałaby nic przeciwko, to on tym bardziej.

A powrót wspomnieniami do ich pierwszej randki mógł być tego idealnym początkiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

^