Aria
Nie zwalniała tempa ku niezadowoleniu Athanasiusa. Nie chciała traktować ciąży, jak choroby i zamykać się w czterech ścianach. Obiecała, że jeśli tylko poczuje się choć odrobinę źle, to od razu weźmie urlop i powiadomi dyrekcje o swoim stanie. Jej praca nie była aż tak wymagająca, choć nie raz przysparzała trochę więcej stresu. Starała się, dyskretnie by nikt się nie zorientował, cięższe rzeczy zlecać męskiej części załogi. Była jeszcze jedna sprawa do załatwienia, ale tym musiał zająć się osobiście Athan – nie rozmawiał jeszcze z Lari. To niestety było jego nawarzone piwo, które już dawno straciło datę ważności. Nie miała o to do niego pretensji, bo w ostatnim czasie miał na głowie całkiem sporo problemów, ale postanowiła, że przypomni mu o tym dziś, podczas kolacji. Nie było wyjścia, bo za chwilę Aria nie będzie dłużej w stanie milczeć na temat ciąży. Nie pozwoli jej na to brzuch, który praktycznie z dnia na dzień cały czas się zmieniał, a przynajmniej tak wydawało się wampirzycy. Sprawa z Lakricią nie pozwalała jej cieszyć się w pełni ciążą i gdy tylko nachodziły ją te myśli, zaczynała odczuwać wyrzuty sumienia. Czasem czuła się, jak najgorsza osoba na świecie, jakby zabrała jej ukochanego, a przecież wcale tak nie było. Aria odnosiła nie raz wrażenie, że i Lari myśli podobnie. Nie znała sposobu na to, by to zmienić, bo kobieta była tak psychicznie zniszczona, że tutaj pomogłoby tylko konkretne leczenie. Na to Athan nie chciał się zgodzić, a Aria nie zamierzała więcej drążyć tematu. Nie zawsze można wszystkim pomóc, nawet jeśli ma się szczere chęci i wiele determinacji. Ona nigdy nie odpuszczała i jeśli zależałoby to tylko od niej, to próbowałaby przekonać kobietę do podjęcia leczenia. Athanasius natomiast zapierał się, jak tylko mógł, by nie posłać jej do placówki, o której wspominała mu żona. Aria nie chciała się kłócić, już i tak w ostatnim czasie mieli sporo spięć.
Umówili się na domową randkę: jedzenie z ich ulubionej restauracji Athan miał odebrać po zajęciach, a Aria miała zająć się deserem. Od czasu do czasu pozwalali sobie na takie leniwe wieczory z jedzeniem przed telewizorem. Potrzebowali typowego odmóżdżenia przy głupim reality-show, zwłaszcza po ostatnich wydarzeniach. Ish powoli dochodził do siebie, choć rekonwalescencja była długa i żmudna. Aria dostrzegała, że niekiedy go to przerastało i frustrowało. Jehanne też miewała gorsze dni, kiedy nie wszystko szło po ich myśli i dochodziło między nimi do większej lub mniejszej sprzeczki. Raz zastała ją plączącą w stajni i w pierwszym odruchu chciała wyjść, by dać jej chwilę samotności, której bez wątpienia potrzebowała, ale rudowłosa ją powstrzymała.
- Zostań ze mną – szepnęła ocierając łzy i dodając, że w końcu musi się komuś wygadać, bo inaczej oszaleje.
- Czuję się okropnie, wiem że on cierpi, ale czasem jest tak cholernie nieznośny, że mam ochotę mu przywalić. – wydukała , zanosząc się płaczem. Aria zbliżyła się do przyjaciółki i mocno ją objęła, pozwalając się wypłakać.
- Wiem, jaki potrafi być Drawson i przykro mi, że też tego doświadczasz. I wcale nie musisz czuć się okropnie. Ty też masz prawo do emocji. To, że jest osłabiony i coś go boli, nie daje mu prawa do tego, by źle cię traktować. Mam powiedzieć Athanowi żeby się z nim rozmówił? – pogładziła ją po plecach i czekała aż Jehanne będzie w stanie się odezwać.
- Nie, nie będę skarżyć Athanowi. Ishmael jest chyba teraz bardziej uparty niż on, więc to nie ma sensu. Muszę to przetrwać i tyle. Wiem, że on nie mówi tego wszystkiego poważnie, a dlatego że jest zmęczony i sfrustrowany. Za chwilę mnie przeprosi, co nie zmienia faktu, że jest mi przykro. – wymamrotała , starając się wytrzeć łzy, które uparcie ciekły jej po twarzy. Aria rozumiała, co przechodziła Jehanne. Athan też potrafił być okropny, kiedy wpadał w ten swój melancholijnym nastrój i zamykał się przed całym światem. Pamiętała doskonale, jak była na miejscu rudej i skarżyła się Marisie. Płakała równie mocno, co Jehanne. Na szczęście ten najgorszy czas był już za nimi.
- Zawsze możesz przez przypadek położyć mu poduszkę na twarzy i przycisnąć – tego typu żart w obliczu tego, co przeszedł Drawson nie był na miejscu, ale Jehanne najwyraźniej tego właśnie potrzebowała, bo roześmiała się w głos i mocno przytuliła do Arii.
Przed powrotem męża, Aria wzięła długą kąpiel i zrobiła sobie małe spa. Zamierzała już ubrać się w piżamę i tak spędzić cały wieczór z ukochanym. Nałożyła na twarz wszystkie maseczki, jakie znalazła w swojej toaletce, wypilingowała ciało i nałożyła ulubiony balsam jaśminowy. Wiedziała, że mąż lubił na niej ten zapach. Kiedy wrócił Athan, włosy miała jeszcze lekko mokre i akurat rozczesywała je na łóżku. Nie były już tak krótkie, jak w dzień gdy spotkali się ponownie po latach rozłąki. Uśmiechnęła się szeroko na jego widok i zsunęła się z lóżka, by podejść do męża i lekko go pocałować.
- Zostawiłeś jedzenie w kuchni? Odśwież się, a ja pójdę je odgrzać – zakomunikowała i zamierzała ruszyć do drzwi, ale Athan przytrzymał ją mocniej i raz jeszcze pocałował. Po plecach przeszły jej dreszcze. Uwielbiała, kiedy był taki zdecydowany i kiedy czuła bojące od niego ciepło. Przywykła do tego na tyle, że nie wyobrażała już sobie bez niego życia.
- Chcesz zacząć od deseru? – zapytała mrukliwie, uśmiechając się między jednym pocałunkiem, a drugim. Trwali tak dłuższą chwilę aż w końcu oderwali się od siebie nichętnie, a Aria pognała w stronę wyjścia z sypialni, by dostać się do kuchni żeby wszystko przygotować. Zatrzymała się jeszcze na moment akurat w momencie, gdy mąż ściągał z siebie koszule. Już miała się cofnąć i zrezygnować z kolacji i oglądania telewizji, ale w porę się powstrzymała. Dawno nie spędzali czasu w taki sposób, dawno nie rozmawiali o błahych rzeczach, a czuła że to im dobrze zrobi. Chciała, by oboje trochę zresetowali system. Drugi deser skonsumują później.
Wszystko ułożyła starannie na stoliku w sypialni, przygotowała też wino dla Athana i sok jabłkowy dla siebie. Poprosiła wcześniej Imrego żeby pomógł przynieść jej materac z gościnnego pokoju, który położyła przed telewizorem i okryła dwoma kocykami i górą poduszek. Miało być przytulnie, więc gdy Athan brał kąpiel, Aria zapaliła kilka świec żeby wszystko było gotowe, jak tylko wyjdzie z łazienki.
Imre okazał się ciekawym rozmówcą i bardzo miłą osobą, choć nieco ekscentryczną. Nie przeszkadzało to nikomu z domowników, a pani Adrianna wprost była nim zachwycona. Pierwsze dni były raczej dla niego niezręczne, bo starał się nie wychodzić z pokoju i nikomu nie wchodzić w drogę. Aria rozmówiła się z nim i dosadnie oznajmiła, że jest ich gościem i nie musi od nikogo się izolować. Nie chciała, by myślał, że komuś przeszkadza i jest niemile widziany. Wszyscy rozumieli strach, bo nie raz sami go odczuwali, więc nikt nie miał mu za złe, że chciał znaleźć się jak najdalej od zagrożenia. Był w stałym kontakcie z Wierą i Goro, by odpowiadać na wszystkie pytania, które mu zadawali. W całej tej sprawie było znacznie więcej niewiadomych niż odpowiedzi. Aria natomiast w głowie cały czas miała właściciela hotelu Czarna Dalia – Petre Dumitrescu i jego cudownie ciepłe, tak bardzo znajome jej oczy. Oczy, za którymi niewyobrażalnie tęskniła.
Athanasius wyszedł w końcu z łazienki i nic już nie stało im na przeszkodzie, by celebrować leniwy wieczór.
- Cały dzień na to czekałam – wyznała , tuląc się do męża, gdy tylko znalazł się obok niej. Była sobota, ona miała wolne, a Athan pojechał na uczelnie na dodatkowe zajęcia. Chciał nadrobić to, co opuścił przez podróż do Rumunii. Najpierw zamierzał zrobić to sam w domu, ale Aria namówiła go żeby pojechał na uczelnie. Kontakt z wykładowcą i skupienie wśród innych studentów zawsze przynosiły większe rezultaty niż samodzielna nauka.
- Tęskniłeś trochę za mną?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz