Rozdział 646

Ilarie

Rozmowa na początku była niewinna, ale z każdą kolejną chwilą ich słowa stawały się swego rodzaju dwuznacznością. Nie wiedziała dlaczego tak się działo, bo nie miała zamiaru umyślnie kusić kapłana ani choćby z nim flirtować. Wyobrażała sobie, co prawda, dość pikantne sceny z nim w roli głównej, ale nie przyszło jej do głowy aby realizować je i to zaledwie kilka godzin po poznaniu mężczyzny. Jeszcze chwilę temu prowadził mszę w piwnicy, a teraz ogląda jej zdjęcia, które powinny zostać ukryte i to przed wzrokiem kogoś takiego, jak on. Gdyby Ilarie miała odrobinę więcej zdrowego rozsądku, to siedziałaby teraz przy stole obok brata i skubała łososia. Zamiast grzecznej panienki z dobrego domu, zachowywała się niczym wyuzdana kobieta lekkich obyczajów. Dla niego mogła nią dziś być. Dziś i jutro i kiedykolwiek Leonard o to poprosi. 

Wszystko działo się tak szybko. W jednej chwili rozmawiali, a w następnej kapłan robił jej zdjęcia. Odważne zdjęcia. Zamierzała mu je później podarować, by nie mógł o niej zapomnieć i by każdej nocy myślał tylko o tym, co zdarzyło się w tym tajnym pokoju. Całował ją i rozbierał i znowu robił zdjęcia, uwieczniając rosnące podniecenie i chęć spełnienia, której nawet nie próbowała maskować i udawać pruderyjnej. Pragnęła go. Każda komórka jej ciała chciała, by wziął ją teraz, mocno i zdecydowanie. Wyginała ciało pod każdym jego dotykiem, nawet najdelikatniejszym muśnięciem skóry. Wiedziała już, że będzie gotowa robić to, czego on sobie zażyczy i jeszcze będzie za to dziękowała. Uwielbiała dominujących mężczyzn, a on bez wątpienia taki właśnie był. To jego zdecydowanie tak bardzo ją pociągało. Nie prosił o pozowanie do zdjęć, a wystosował wyraźne żądanie, które spełniła bez cienia wahania. Zdawała sobie sprawę, jak działała na mężczyzn i co spodoba się kapłanowi na tyle, że trudno będzie mu utrzymać ręce z dala od jej ciała. Lekko rozchylone usta i nieco rozmazana szminka sprawiały, że bardziej zapraszająco wyglądać nie mogła. Sunęła dłońmi po swoimi ciele i zatrzymywała je w takich miejscach, gdzie chciała poczuć jego ręce. Nie musiała długo czekać, aby odłożył aparat i znalazł się przy niej. 

Gdy poczuła go w sobie, wstrzymała oddech na dłuższy moment i upajała się uczuciem wypełnienia. Nie pozwolił jej długo cieszyć się tą chwilą, bo zaczął się poruszać i wcale nie miała mu tego za złe. Obwieściła to salwą westchnień i jęków, raz po raz błagając, by nie przestawał. Nie była w stanie rozgraniczyć, gdzie kończyło się jej ciało, a zaczynało Leonarda. Nawet nie chciała o tym myśleć, bo przecież w tej chwili nie miało to żadnego znaczenia. Liczyło się tylko to, że byli razem, że czuła go w sobie całego i że mogła dotykać jego ciała. Bił od niego żar, a może to od niej? Wbijała paznokcie w skórę mężczyzny, składała pocałunki tam, gdzie była w stanie dosięgnąć wargami. Wplatając palce we włosy kapłana, szeptała jego imię między jękami. 

Kiedy zacisnął lekko dłoń na jej gardle, w pierwszej chwili ją to zaskoczyło. Na tyle, że zacharczała cicho z powody braku powietrza. Mężczyzna wycofał się zaraz z tego, ale ona nie zamierzała tak łatwo odpuścić. Odnalazła po omacku jego dłoń, która ściskała właśnie jej prawy pośladek i ponownie ułożyła ją na swojej szyi, unosząc się nieco by móc złożyć głęboki pocałunek na jego wargach. W ten sposób chciała pokazać, że nie miała nic przeciwko, a wręcz przeciwnie. Poczuła jeszcze większe podniecenie na samą myśl o tym, że Leobard za chwilę ponownie zaciśnie na niej palce. Odrzuciła głowę w tył, a jej włosy rozpadły się z luźnego upięcia na plecy, tworząc na nich jasną kaskadę blond pukli. Oddychała z trudem z każdym kolejnym pchnięciem mężczyzny, a by poczuć go bardziej, rozchyliła nogi jeszcze szerzej, choć myślała, że nie było to już możliwe. Drżała i upajała się każdym jego ruchem, czując jak się od tego uzależnia. Chciała zwiększyć swoje doznania, więc wsunęła powoli dłoń między swoje nogi i pomagała Leonardowi poprowadzić się na szczyt. Nie chciała natomiast kończyć zbyt szybko. Kolacja i tak była już stracona i tak będą musieli wymyślić jakąś wymówkę, więc dlaczego teraz mieli się ograniczać. Ułożyła jedną rękę na barku mężczyzny i lekko go od siebie odsunęła, dając znak do zmiany pozycji. Kapłan usiadł w fotelu, a ona niemal od razu opadła na kolana przed nim, pokazując jak bardzo oddaną wierną jest. Wzięła go w usta, a słysząc głośne westchnięcie nad swoją głową, uśmiechnęła się lekko pod nosem i zaczęła pracować nad tym, by Leonard nie mógł o niej zapomnieć. Trwało to dłuższą chwilę, ale sama zatęskniła za nim, więc dosiadała go w fotelu, przejmując inicjatywę. 

- Jak na nudnego numizmatyka, to całkiem dobrze idzie ci z kobietami – wymruczała z zaczepnym uśmiechem, przestając na moment poruszać się na nim. Samo uczucie wypełnienia, było dla Ilarie niezwykle przyjemne. 

- To nagroda, czy kara dla mnie za to, co mówiłam wcześniej? Hmm wydaje mi się, że potrzebuję prywatnych sesji wiary z tobą. Sięgających bardzo, bardzo głęboko – szepnęła, pochylając się i raz jeszcze wpinając się w usta Leonarda, w które jęknęła zaraz głośno, gdy mocno przytrzymał ją za biodra i sam zniecierpliwiony, zaczął się w niej poruszać. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

^