Ilarie
Nie lubiła wracać do domu, zwłaszcza kiedy wiedziała, że spotka się z matką. Nie zawsze było im nie po drodze. Pamiętała czasy, kiedy Elena zachowywała się normalnie i nie próbowała wepchnąć jej do łóżka jakiegoś bogacza. Była zapracowana i rzadko bywała w domu, ale kiedy już spędzała czas z dziećmi, to oboje z Petre czuli się, jak w święta. Oboje rodzice nie otrzymają zapewne nigdy medalu opiekunów roku, bo częściej byli nieobecni niż wspólnie dzielili radosne chwile z dziećmi, ale mimo wszystko Ilarie i Petre nie mogli narzekać i powiedzieć, że byli nieszczęśliwi. Ich dzieciństwo było radosne, pełne luksusów i przepychu, o którym nie jedno dziecko może tylko pomarzyć. Babcia wychowała ich porządnie i żadne z nich nie było zepsutym bachorem. Oboje skończyli dobre szkoły, a w trakcie nauki również pracowali, by mogli docenić wartość pieniądza zdobytego własnymi rękoma. Petre przez chwilę towarzyszył również ojcu w firmie, a Ilarie miała chwilowe załamanie po zakończonym związku. Dopiero po przemianie przekazano im pod opiekę hotel. Czas z babcią Adiną wspominali zawsze z uśmiechami na twarzy. Otaczała ich miłością, ale również swego rodzaju surowością. Ilarie była pewna, że gdyby nie ona, to oboje byliby okropnymi dziećmi okropnie bogatych rodziców.
Zobaczyła go od razu, jakby jego postać jaśniała cudownym, ciepłym blaskiem. Był, jak te dziwne ryby z dna oceanu, które na czubku głowy miały świecącą kulkę i wabiły nią do siebie przyszłe ofiary. Ilarie była bez wątpienia jedną z nich. Jego lekki, tajemniczy uśmiech sprawił, że wzdłuż kręgosłupa przeszedł jej przyjemny dreszcz. Stałaby tak jeszcze długo i wpatrywała w niego, gdyby nie głos brata, który wyrwał ją z tego dziwnego stanu upojenia. Gdyby tylko mogła, to z pewnością by się zarumieniła lecz należała do tej części wampirów, która utraciła tę umiejętność po przemianie. Nim ruszyła za Petre, dostrzegła jeszcze na jednym z foteli przerzucony przez oparcie czarny płaszcz, a na nim kapelusz w tym samym kolorze.
Przywitała się z babcią i zajęła miejsce na kanapie tuż obok niej. Uwielbiała zapach jej perfum i ogólne ciepło towarzyszące ich relacji. Babcia ich uwielbiała, a oni uwielbiali ją. Była ich przyjaciółką i powierniczką sekretów, o których żadne z nich nie powiedziałoby nikomu innemu. Czasem Ilarie miała wrażenie, że zwrot babcia wcale do Adiny nie pasował i był wręcz uwłaczający, biorąc pod uwagę to ile trudu włożyła w ich wychowanie i jak wielką miłością ich darzyła. Nie zasługiwała tylko na miano babci.
Petre od razu przeszedł do rzeczy, bo nie było też powodu żeby musiał kluczyć między wierszami i zwodzić Adinę. Chcieli uzyskać przecież od niej informacje, a żeby tak się stało, należało bez ogródek wyłożyć karty na stół.
- Demony? Po co wam to wiedzieć? Nie mówcie tylko, że są w hotelu - miny wnuków były jednak na tyle wymowne, że nie musieli nawet odpowiadać. Kobieta westchnęła głęboko, ale nie zamierzała ukrywać niczego przed Ilarie i Petre. Taka właśnie była ich relacja, pełna szczerości i zrozumienia.
- Cóż, właściwie to wiem niewiele. Są bardzo potężne, prawdopodobnie to najpotężniejsze istoty nadprzyrodzone. Unikałabym ich towarzystwa, bo są też przebiegłe i niebezpieczne. Pomijając to wszystko, podobno nie mogą kłamać i są bardzo honorowe, ale nie wiem ile w tym prawdy. Starszyzna miasta powiadała, że założycielem Bukaresztu był demon pasterz imieniem Bucur. Według źródeł historycznych założycielem był Mircza Stary, później miało stać się rezydencją, Włada Palownika, który był wnukiem Mircza. Nie róbcie takich min, zaraz wszystko ułoży się w całość. Jak nazywał się syn Mircza Starego? – babcia postanowiła przepytać ich z historii Rumunii i to na dodatek tej części, której Ilarie nie znosiła. Spojrzała na brata i oboje skupili się tak bardzo, że ich mózgi prawie zaczęły parować. Nagle zrobili wielkie oczy i jednocześnie się odezwali, przypominając sobie to, czego babcia oczekiwała.
- Wład Diabeł!
- Otóż to. Ja uważam, że Bucur, Mircza, Diabeł i Palownik, to jedna osoba. Mogę się mylić, ale wiecie dobrze, że nie jestem fanką teorii spiskowych. Dynastia Basarabów podzieliła się na dwa skłócone rody: Danowiczów i Drakulów. Może ci drudzy zawarli pakt z demonem Bucurem i dlatego odnosili tak wielkie sukcesy militarne i polityczne. Niestety poza tym, nie wiem nic więcej. To tajemnicze istoty i jak mówiłam, przebiegłe oraz niebezpieczne. Nie nawiązujcie z nimi żadnych kontaktów i nie miesz...
- Już to zrobiliśmy. Podejrzewamy, że towarzysząca im kobieta nie jest nimi z własnej woli i może być opętana – odezwała się Ilarie, co skutkowało poderwaniem się babci na równe nogi. Założyła ręce pod boki i spojrzała na wnuków wyraźnie rozeźlona.
- Przecież znacie zasady hotelu. Nigdy nie mieszamy się do spraw gości. Co zamierzacie zrobić nawet jeśli ta kobieta faktycznie jest opętana? Będziecie walczyć z demonami i narażać innych gości oraz reputację hotelu? Dlatego właśnie nie powinno się ingerować w to, co dzieje się w pokojach. To nie nasza sprawa – powiedziała kobieta obdarzając wnuki surowym, karcącym spojrzeniem.
- Gdybyś tylko zobaczyła Wierę. Ona cierpi, wygląda na potwornie zmęczoną i czegoś się boi. Nie chcę żeby w hotelu działy się takie rzeczy, nie pozwolę na to – odezwała się Ilarie również wstając z miejsca. Nie chciała, by Czarna Dalia stała się złym miejscem, w którym ktoś cierpi i się boi. To miała być ostoja, azyl dla wszystkich istot.
- Kochanie, rozumiem że ci jej szkoda, ale czy usłyszałaś cokolwiek, co mówiłam o demonach? Niebezpieczne istoty, najpotężniejsze. Nie jesteście w stanie niczego im zrobić, niczym im zagrozić i niczego od nich wymagać. To przegrana sprawa – babcia westchnęła ciężko i zagarnęła do siebie Ilarie, mocno ją przytulając. Do oczu napłynęły jej łzy. Czy faktycznie byli bezsilni w tej kwestii? Musieli porzucić Wierę i zostawić ją na pastwę losu? Nie mogła tego zrobić, nie mogła pozwalać na jej cierpienie i na dodatek obserwować to z boku.
- Mogę ich o to zapytać wprost. Powiedziałaś, że nie mogą skłamać i są honorowe. Zapytamy ich, czy ją skrzywdzili i czy jest z nimi własnej woli. Wtedy będziemy mieć pewność i ...
- I co? Wracamy do punktu wyjścia. Niczego im nie zrobicie. Zyskacie jedynie pewność, że ta kobieta cierpi. Proszę was żebyście to zostawili. Obiecajcie mi to. – Adina spojrzała na Petre i Ilarie i nie spuszczała z nich wzroku do momentu aż potwierdzili jej, że zapomną o demonach. Cóż, Ilarie na szczęście była w stanie kłamać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz