Aria
Słuchała z uwagą wszystkiego, co mówił Athanasius i kiwała lekko głową ze zrozumieniem. Martwiła się o przyjaciela, bo faktycznie zachowywał się w dziwny dla siebie sposób. Goro zawsze stawiał na pierwszym miejscu komfort innych, a nie swój własny, dlatego zatrzymywanie Imrego za wszelką cenę w Rumunii było do niego niepodobne. Zamierzała z nim porozmawiać i oznajmić, że zabiorą albinosa ze sobą i w tej kwestii nie będzie żadnej dyskusji. Musi go uświadomić, że istnieje coś takiego, jak telefon komórkowy i Internet i w każdej chwili będą mogli z nim porozmawiać, nawet jeśli nie będzie go na miejscu. Trzymanie Imrego przy sobie lub choćby przekonywanie go do pozostania, było bestialskie i pozbawione jakiejkolwiek empatii. Nie winiła za to Goro, bo dobrze wiedziała, że nie ma w tym jego winy. Czuł się pewnie tak samo skołowany, co ona. Nie mógł jednak postępować w tak okrutny sposób. Rozmawiała z Imre kilka razy i wystarczyło jej to, by zauważyć, jak źle się czuł w hotelu. Wzdrygał się niemal na każdy głośniejszy dźwięk, siedział praktycznie zamknięty w swoim pokoju. Nie można było pozwolić na to, by dalej kisił się we własnym strachu.
- Porozmawiam z nim choć szczerze wątpię, czy cokolwiek to zmieni. Z tego, co mówisz on siedzi dość głęboko w tej dziwnej aurze. Może to tak działa? Im ktoś jest silniejszy tym mocniej to na kogoś wpływa? Goro potrafi wskrzesić zmarłego, a nie potrafi oprzeć się uporczywym myślą? I oczywiście, że Imre wróci z nami do domu. Dziwne, że w ogóle mnie o to pytasz – zauważyła Aria z lekkim uśmiechem. Czyżby mąż zapomniałam, że wampirzyca cierpi na nieuleczalną chorobę, która nazywa się pomoc dla wszystkich dwadzieścia cztery godziny na dobę? Czasem żartowała z tego, że powinna mieć na czole wielki neon żeby każdy potrzebujący go widział. Aria dzieliła swoje wampirze życie na dwa okresy: ten sprzed Blomea i ten po Blomie. Wcześniej pewne jej cechy nie były aż tak silnie zarysowane, jakby były zaledwie pierwszym szkicem lub pierwszą warstwę farby na płótnie. Pomagała innym, ale robiła to bardziej kontrolowanie i nie za wszelką cenę. Natomiast po tych strasznych wydarzeniach, to co wcześniej było w niej ledwo dostrzegalne stało się tak wyraziste, że niekiedy oślepiało ją samą. Chciała uchronić wszystkich przed jakimikolwiek cierpieniem czy niedogodnością, bo tyle tego sama doświadczyła, że nie mogła przejść teraz obojętnie obok kogoś, kto potrzebował pomocy. Podświadomie wiedziała, że nie jest w stanie pomóc każdemu, ale uparcie to ignorowała.
- Jeśli chodzi o Petre, to spokojnie. Sama muszę to najpierw przemyśleć, więc nie rzucę się od razu w wir poszukiwania dowodów żeby udowodnić, że jest moim bratem. Teraz znaczenie ważniejsza jest sprawa Xuna i wszyscy musimy mieć się na baczności. Nie będę zawracała nikomu głowy swoimi przypuszczeniami. Obiecałam ci, że będę ostrożna z tym i słowa dotrzymam. To nie jest temat na pół godziny przed wyjazdem ani tak niecierpiący zwłoki, że trzeba o tym powiedzieć demonom - przypomniała, układając głowę na poduszce i uważnie przyglądając się mężowi. Jego spojrzenie było czujne, a oczy aż pociemniały. Wyglądał teraz, jak drapieżnik, który okrąża swoją ofiarę i wręcz bawi się z nią sekundę przed atakiem. Na kogo polował w myślach? Kto był tą nieszczęsną ofiarą i za chwilę padnie trupem? Aria nie miała pojęcia i bała się nawet o to pytać. A może tylko jej się zdawało i Athan wcale nie toczy żadnej bitwy w myślach i nikogo nie morduje. Chwilowo nie ufała własnemu osądowi.
- Wolałbym żebyś nie odnawiał żadnych kontaktów z czasów, kiedy kręciłeś się po Mongolii, jak to nazwałeś. Jeśli to ma wzbudzić w tobie jakiś dyskomfort lub przypomnieć o czymś nieprzyjemnym, to od razu z tego zrezygnujmy. Nie chcę żeby kosztowało cię to zbyt wiele i przyniosło ci złe wspomnienia. Nie chcę robić tego za wszelką cenę ani w żaden sposób naginać faktów do swojej teorii. – uniosła rękę i pogładziła lekko policzek męża, wplatając zaraz palce w jego włosy. Uwielbiała je, uwielbiała czuć na skórze ich miękkość i gładką teksturę. Zawsze mu ich zazdrościła, bo ona sama miała trzy na krzyż i żeby wyglądały w miarę dobrze, musiała układać je pół godziny, wcierać odżywki i cholerne drogie olejki. Tak samo piękne włosy miała Lari, co zapewne jest związane z mongolskimi genami. Azjaci charakteryzują się pięknymi włosami i ładną cerą i Aria miała nadzieję, że ich dzieci właśnie to po ojcu odziedziczą.
- Jeśli Petre to mój brat, to było nam pisane się odnaleźć i być może bliżej poznać. On już ma siostrę i ma rodzinę, a ja nie chcę burzyć mu tego wszystkiego i wciskać się pomiędzy nich. Jeśli potwierdzi się to, co myślę, to nawet nie wiem, czy będę miała odwagę mu to powiedzieć. Fakt, że wiedzie życie w dostatku i jest szczęśliwy, że w ogóle żyje, jest czymś co mnie cieszy. Nie musi o mnie wiedzieć skoro i tak mnie nie pamięta. Chcę po prostu mieć pewność, że nie zwariowałam i uspokoić umysł, dlatego to sprawdzę – wyjaśniła, unosząc nieco głowę żeby móc spojrzeć na męża z góry. Przyglądała mu się dłuższą chwilę w milczeniu, a gdy chciał się odezwać, położyła mu palec na ustach. Było coś jeszcze, co chciała powiedzieć, ale nie wiedziała, jak zacząć. Czy to, co zaraz powie będzie wystarczające? Znała Athana na tyle, by wiedzieć, że pod skórą skrywał jakiś żal. Czaiły się tam również niewypowiedziane słowa, ból, pewnie trochę strachu i złości. Nie chciała, by to w sobie nosił. Nie chciała być tego powodem. Nie umknęło jej uwadze, że wcześniej pominął aspekt inkubatora, którym zapewne poczuł się urażony. Nie zapewnił, że wcale tak o niej nie myśli, nie zaczął wytykać ile dla niej robi przez cały czas i jak spełnia każdą jej zachciankę. Nie wspomniał, jak martwi się o nią i jak bardzo się troszczy, a jej słowa były dla niego krzywdzące. Dlaczego tego nie zrobił? Powinien. Czy w ich związku to faktycznie Athanasius był ‘’tym gorszym’’ i tym, który stwarzał problemy z niczego?
- Przepraszam za to, co powiedziałam wcześniej. Nie chciałam żeby to tak zabrzmiało. Wiem, że ty tak nie myślisz i to było nie fair, że ci to wmawiam. Nie będę zrzucała tego, co powiedziałam na złą aurę czy ciążę. Po prostu palnęłam głupotę i nie mam nic więcej na swoją obronę. Nie chciałam cię urazić, ale wiem że to zrobiłam i nie zaprzeczaj. Widzę twoje starania i bardzo to doceniam, dlatego nie mam prawa tak do ciebie mówić bez względu na to, jak bardzo jestem rozemocjonowana. Naprawdę mi przykro. Wiem, co miałeś na myśli, kiedy mówiłeś o tym, że z powodu ciąży jestem bardziej sentymentalna. To prawda, wspominam częściej nie tylko rodzinę, ale i osoby które spotykałam na swoje drodze i które obdarzyłam sympatią. To trochę tak, jakbym robiła rachunek sumienia, jakby dzieci miały mnie w jakiś sposób z tego wszystkiego rozliczyć. To głupie, wiem, ale tak się po prostu dzieje. Możesz się na mnie gniewać nawet, jak jestem w ciąży. I mów mi, kiedy sprawię ci czymś przykrość. Nie duś tego w sobie, bo i tak widzę, że to cię gryzie. Nie mogę obiecać ci, że nie powiem już nigdy czegoś równie głupiego i że cię nie zranie jakimiś słowami. Pewnie tak będzie i to nie raz. Nie pływaj wtedy sam w tym bagienku tylko mnie w nie wciągnij – wypowiedziała wszystko szeptem. Bała się podnieść głos w jakikolwiek sposób. Podejrzewała, czym spowodowane były jej słowa, ale nie chciała o tym mówić żeby się nie tłumaczyć. Powiedziała głupotę i tyle, należało przeprosić i ponieść konsekwencje. Aria zawsze żyła w cieniu Athana. Zawsze była jego Stworzoną i tak wszyscy ją postrzegali. W towarzystwie długo nazywano ją tą od Tismaneanu. Nikt nie wysilił się żeby zapamiętać jej imię. Od zawsze walczyła o swoją tożsamość, dlatego cokolwiek, co choćby w najmniejszym stopniu ją naruszało, traktowała jak atak.
- Chcesz o tym porozmawiać? – zapytała cicho. Nie chciała kończyć samymi przeprosinami i przechodzeniem do kolejnego tematu żeby nie uznał, że chciała mieć to po prostu z głowy i uciszyć swoje sumienie. Jeśli Athan czuł, że coś jeszcze nie zostało powiedziane lub chciał dodać coś od siebie, to ona była na to gotowa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz