Aria
- Petre to mój brat.
Wypaliła bez ostrzeżenia i wcześniejszego wyprowadzenia Athana w temat. Nie chciała żeby wychodziła i teraz ją zostawił, bo kiedy wróci ona uspokoi się na tyle, że znowu coś przed nim przemilczy. Chciała się tym z nim podzielić, chciała by wiedział co ją trapi nawet jeśli to spowoduje, że uzna ją za kompletnie zwariowaną. Najbardziej na świecie bała się osądu męża i to prawdopodobne nigdy się nie zmieni. Chciała być w jego oczach bez skazy, chciała by widział w niej swój ideał, jako kobietę i matkę. Nie była przecież głupia i zdawała sobie sprawę z tego, że nikt idealny nie jest, że niezależnie od rasy czy podchodzenia, każdy ma jakieś przywary. Mimo to uparcie stała przy swoim, co zapewne w oczach Athanasiusa było jej największą wadą. Przekonanie, że jest w stanie poradzić sobie sama ze wszystkim. Inni zapewne tak myśleli, bo Aria była sprawną kłamczuchą, ale Athan potrafił wyczuć kłamstwo na kilometr i nie musiał nawet używać swoich wampirzych zdolności. Często było tak, że po prostu nie chciała go martwić jakimiś swoim głupotami, ale bywało i tak, że po prostu bała się jego oceniania i krytyki. Teraz jednak chciała, by wiedział co się stało. Czuła, że to taki temat, od którego nie chce go odcinać. Nie chciała zostać z tym sama.
- Nie zauważyłam tego od razu. Nie było tak, że weszłam do gabinetu i zobaczyłam za biurkiem swojego brata. – wyjaśniła szybko, drżącym z emocji głosem. Wstała z łóżka i przeszła się nerwowo po pokoju, spoglądając na własne dłonie i próbując uspokoić je, by nie trzęsły się, jak galaretka. Bardzo chciała, by Athan wiedział, jak przebiegało ich spotkanie i że ten dziwny impuls uderzył w nią dopiero znacznie później.
- Rozmawialiśmy i cały czas czułam się zaskakująco dobrze w jego obecności. Jakbyś spotkał dawno niewidzianego przyjaciela. Cieszyłam się podczas tego spotkania i nie miałam pojęciami dlaczego. Na początku myślałam, że mi się spodobał, no wiesz, tak jako facet. Waliło mi przy nim serce, czułam dziwną ekscytację. Nie miałam pojęcia, co się dzieje. Jakby moje ciało wyczuło go już wcześniej zanim mózg to przetworzył – powiedziała cicho i zaczerpnęła głęboko powietrza, spoglądając niepewnie na męża. Nie zamierzałam za to przepraszać ani rozwijać tematu odnośnie atrakcyjności innych mężczyzn. I kobiet. Chciała jedynie, by wiedział że nie zachowała się, jak wariatka przed Petre, a sama starała się przeanalizować swoje uczucia i sprawdzić różne warianty. Przez niemal całą rozmowę zastanawiała się, co było z nią nie tak.
- Dlatego powiedziałam mu o ciąży. To samo wyszło, zupełnie naturalnie. Nie rozpowiadam o tym na prawo i lewo. A jego tak bardzo to ucieszyło. To była szczera reakcja. Myślałam nawet, że to może jego wampirza zdolność, by rozmówca czuł się przy nim tak dobrze – kontynuowała, nie mogąc rozszyfrować wyrazu twarzy Athana. Była przygotowana na to, że za chwilę zacznie ją przekonywać, że coś sobie ubzdurała i Petre to po prostu właściciel hotelu Czarna Dalia, który jest miły dla wszystkich, a ona nie była wyjątkiem. Nie obdarzył ją wyjątkową sympatią i nie szuka siostry, bo jedna mu wystarczy.
- Nie widziałam Louisa jako dorosłego, ale poznałam oczy ojca i ten sam uśmiech. Dotarło to do mnie dopiero później. Kiedy to sobie uświadomiłam, zrobiło mi się słabo, a on od razu zareagował i mnie do ciebie przyprowadził. Nie zgodził się na to żeby ci o tym nie mówić. – dodała z lekkim uśmiechem i zaczęła dotykać spodni w poszukiwaniu telefonu. Kiedy w końcu go wymacała, poprosiła Athana by poczekał chwilę zanim wyda osąd. Miała coś, co potwierdziło by jej przypuszczenia. Oczywiście, jeśli mąż nie będzie chciał jej uwierzyć, to nawet to go nie przekona.
- Wiem, jak to brzmi, ale spójrz na to. Kiedyś znalazłam to zdjęcie w archiwum muzealnym. Robiono wystawę o okrętach i okazało się, że mój tata pływał na dość znanym statku Panienka Josie. To zdjęcie załogi. Przybliż lewy, górny róg. Nie jest to super jakość, ale widać dobrze twarz. Jest niemal identyczny, jak Petre. Trochę bardziej sfatygowany i znaczenie starszy, ale podobieństwo jest dostrzegalne – podała mu telefon i dopiero teraz usiadła, a właściwie klapnęła na łóżko z takim impetem, że aż odbiła się od materaca i niemal podskoczyła. Wynaleziono proces robienia zdjęć kilka lat po jej śmierci. Zdjęcie załogi Panienki Josie było jednym z pierwszych zdjęć i należało do nielicznych, które zachowały się do dziś w tak dobrym stanie. Właścicielem statku był lord pochodzenia francuskiego, Xavier de Marco, który mógł sobie pozwolić na innowacyjny proces uwiecznienia jego okrętu na fotografii. Aria trafiła na zdjęcie przypadkiem, kiedy szukała informacji o wpływowych magnatach. Skopiowała zdjęcie do telefonu i kiedy nachodziła ją chwila nostalgii, spoglądała na twarz ojca i przypominała sobie wszystkie jego opowieści. Nie raz poprawiali jej to humor.
- Niczego mu nie powiedziałam i musiałam się ewakuować żeby czegoś nie chlapnąć. Już prawie nazwałam go swoim bratem. Boże, chyba bym się spaliła ze wstydu. – wymamrotała, zakrywając twarz dłońmi. W pokoju panowała nieznośna cisza, co znaczyło tylko tyle, że Athan właśnie przetwarzał wszystko, co mu powiedziała.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz