Aria
Nie mogła przyznać się przed samą sobą, że w Petre widzi swojego zmarłego brata, a co dopiero zrobić to przed kimś innym. Wstydziła się, że ma urojenia, choć nie mogła mieć pewności, że faktycznie tak było. Według tego, co zdołała ustalić, Louis zginął na morzu wraz z ojcem. Jak więc ma wytłumaczyć teraz, że stoi przed nią cały i zdrowy? Miał oczy ojca i ten sam uśmiech. Znała go tylko, jako małego chłopca, ale czuła, że to właśnie on. Nie zamierzała mu o tym wspominać, bo jeszcze uzna ją za totalną wariatkę i sam wyrzuci z hotelu. Nie spodziewała się takiego obrotu sprawy, więc przytłoczyły ją emocję i dlatego zrobiło się jej słabo. Troska Petre wydawała się szczera, a ona nie miała żadnej innej wymówki, więc przystała na to, co powiedział. Nie chciała wdawać się w dyskusję i palnąć czasem czegoś przypadkiem.
- Nie będę się z tobą spierać, ale zapewniam, że to nic poważnego – powiedziała z lekkim uśmiechem i podniosła się powoli żeby znowu nie zakręciło się jej w głowie. Chwyciła się wystawionego przez mężczyznę ranienia i ruszyła wraz z nim wolnym krokiem w stronę drzwi. Czuła się, jakby szła na skazanie, niczym Maria Antonina idąca na szafot. Jej śmierć owiana była legendą, Aria natomiast czuła, że Athan ukatrupi ją po cichu bez zostawiania śladów.
- Dziękuję za rozmowę. Miło było choć na chwilę zapomnieć o przykrych sprawach i oczywiście cię poznać. Mam nadzieję, że spotykamy się jeszcze kiedyś w bardziej hmmm sprzyjających okolicznościach – odezwała się cicho, gdy przemierzali korytarz hotelu. Dopiero teraz dostrzegał to wszystko, o czym mówił Petre. Faktycznie, na każdym kroku gości otaczał luksus. Dopracowany był nawet najmniejszy szczegół, poczynając od misternie zdobionej sztukaterii, a kończąc na pojedynczym frędzelku dywanu. Aria bywała w wielu miejscach, w najróżniejszych zakątkach świata, ale nigdy nie widziała czegoś takiego. Nieprzyjemna aura skutecznie zamazała jej urok tego miejsca i sprawia, że odbierała je jak każdy inny hotel. Była na siebie zła, bo przecież zazwyczaj dostrzegała takie szczegóły.
Nagle, zupełnie niespodziewanie wpadła w panikę, kiedy zza rogu wyłoniła się postać Athanasiusa. Aria poczuła się głupio, że kolejna osoba będzie pouczała go, że powinien bardziej zadbać o żonę. To, że zasłabła nie miało nic wspólnego z Athanem, więc wiedziała już, że chcąc nie chcąc będzie musiała wyjaśnić mu, co się stało. Jego mina mówiła aż nadto, że widok bladej twarzy żony i fakt, że prowadzi ją właściciel hotelu wcale mu się nie podoba. Aria miała też nieodparte wrażenie, że patrzy na nią z wyrzutem i zawodem. Nie dziwiło jej to, bo w tym momencie wyglądało to tak, że zrobiła znowu coś ponad swoje siły. Nie chciała, by myślał że jest nieostrożna albo że nazbyt się forsuje.
- Podobno już się poznaliście, ale zapewne dość oficjalnie. To właśnie mój mąż, Athan. A to Petre, mój...to znaczy właściciel hotelu. Rozmawialiśmy chwilę w jego gabinecie i był tak miły, że mnie odprowadził – odezwała się Aria z uśmiechem, odrywając się od Petre i stając przy Athanie. Wsunęła dłoń w jego rękę i mocno ją ścisnęła, gładząc kciukiem wewnętrzną część jego dłoni. Był to sygnał do szybkiego zakończenia pogawędki, który kiedyś wspólnie opracowali, gdy nie chcieli rozmawiać z kimś na bankiecie. Aria często wykorzystywała go podczas rozmowy z Lady Novak. Zasada była taka, że żadne z nich nie mogło go zignorować, więc Athan musiał tak poprowadzić rozmowę żeby jak najszybciej ją zakończyć. Zrobiła to po to, by mąż nie gniewał się na nią zbyt długo. Dopiero co zdołali załagodzić napiętą sytuację między sobą, a Aria już dawała mu kolejny powód do gniewu.
- Trochę zakręciło mi się w głowie, a Petre postanowił na mnie naskarżyć. Nie chciał być wspólnikiem zbrodni, więc oto jesteśmy – dodała żartobliwym tonem wampirzyca, śmiejąc się cicho. Spojrzała najpierw na męża, a później na właściciela hotelu. Serce waliło jej, jak oszalałe i nie wiedziała już sama dlaczego. Czy ze względu na Petre, czy Athanasiusa. Chyba nie była gotowa, by przyznać się mężowi, że uważa Petre za swojego brata. Jeśli jednak tego nie zrobi, Athan będzie miał do niej żal. Była w kropce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz