Aria
Petre okazał się niezwykle miłym i czarującym mężczyzną, co wcale nie ułatwiało Arii rozpoznania emocji związanych z jego poznaniem. Od razu poczuła, że nadają na tych samych falach. Dziwne było to, że w ogóle pozwoliła sobie na coś takiego względem innego mężczyzny. Z Athanem zawsze ciężko jej było się dogadać. Często wyglądało to tak, że po prostu w wielu kwestiach mu ustępowała, ale swoje myślała. Po ślubie ich relacja była już na innym poziomie i wyglądało to zupełnie inaczej, ale przez większą część ich związku było z tym kiepsko. Jeśli pozwalała sobie na wyrażenie swojego zdania, to najczęściej kończyło się to kłótnią. Z Petre czuła się, jak z kumplem. Mimo, że znali się zaledwie chwilę, miała wrażenie że i on czuł to samo i spodobała się mu ta luźna atmosfera między nimi.
- Rozumiem. Ta sytuacja zapewne nie jest dla was korzystna. Tym bardziej mi przykro, że to stało się akurat tutaj i być może przysporzy wam to kłopotów. Mam nadzieję, że tak się nie stanie. Też mieliśmy jakiś czas temu do czynienia z łowcami i nie wspominam tego zbyt dobrze. To szuje. Chełpią się władzą. Nadprzyrodzeni są czasem bardziej ludzcy niż ludzie, a czasy kiedy polowaliśmy na człowieka dawno już minęły. Nie mówię, że nie ma takich, którzy to nadal robią, no ale sam wiesz, jak to wygląda. Zajmujemy wysokie stanowiska, mamy wpływy i pieniądze, żyjemy w luksusie i nie mamy potrzeby uganiać się za jedzeniem. Łowcy trzymają się uparcie dawnych czasów i wyznają starożytne zasady – stwierdziła i skrzywiła się nieco, wracając mimowolnie myślami do wspomnień, które zakopała w sobie zbyt głęboko, zanim zdążyła je przepracować. Od razu poczuła przypływ mdłości, ale przełknęła je. Nie chciała już nigdy więcej myśleć o rudym kleszczu i o tym wszystkim, co zrobił. Gdyby mogła, to wymazałaby go ze swojej pamięci. Bolało ją to, jak bardzo skrzywdziłeś Marisę, która chciała widzieć w nim swojego syna. Aria nie mogła znieść myśli, że udało mu się omamić tak wiele osób. Jednocześnie była wściekła, że nikt jej wtedy nie słuchał, kiedy wyrażała swoje wątpliwości względem jego osoby.
Entuzjazm, jaki towarzyszył mężczyźnie, gdy dowiedział się o ciąży, nieco Arię zawstydził. Uśmiechnęła się i poczuła, jak twarz oblewa jej szkarłatny rumieniec. Nie spodziewała się, że Petre aż tak się z tej wiadomości ucieszy.
- Dziękuję. Tak, to mój debiut, ale za to podwójny. – wyznała z cichym śmiechem, zdradzając że spodziewa się bliźniąt, ale nie zna jeszcze płci. Powiedziała mu również o swoich obawach, o strachu i niepewności, które towarzyszyły tej nowinie. A przede wszystkim, o tym, jak bardzo ją to ucieszyło i jak wiele szczęścia wniosło w jej życie. Nie wiedziała, dlaczego tak się przed nim otwiera i dlaczego jej serce drży za każdym razem, kiedy się uśmiechał, a robił to praktycznie cały czas, gdy rozmawiali. I ona też się uśmiechała.
- Sęk w tym, że Goro taki nie jest. On się nie denerwuje, nigdy. Zawsze odnosi się z szacunkiem i kulturą do innych, jest oazą spokoju. Tutaj jest zupełnie inny niż zazwyczaj. Możesz się spodziewać przeprosin od niego, kiedy wróci do Anglii. Wiera odkryła, że coś najprawdopodobniej wpływa na gości, ale nie potrafimy określić co. Może zatrzymał się tutaj jakiś nadprzyrodzony, który ma takie zdolności? Mówiłeś, że goście są bardzo roszczeniowi i kłótliwi, więc podejrzewam że i oni zachowują się inaczej niż do tej pory. Sama tak mam, ale potrafię to w miarę kontrolować. Czuję, kiedy nadchodzi zmiana. Dam ci przykład, bo pewnie jesteś do tej teorii sceptycznie nastawiony, jak mój mąż. Jego z jakiegoś powodu to nie dotyka. Mówiłam, że Ishmael czuje się znaczenie lepiej, a wiesz co myślałam, kiedy stałam w jego pokoju? Lepiej żeby zdechł. Bywało między nami różnie, to prawda, ale nigdy nie życzyłam mu śmierci. Patrzyłam na niego i czułam czystą nienawiść. Musiałam uciec i na wymówkę wzięłam ciebie. Wąchałam jedzenie, które podał mi mąż i czekałam aż on pierwszy zje, bo coś szeptało mi do ucha, że chce się mnie pozbyć - powiedziała Aria i westchnęła cicho. Nie zazdrościła demonom i Wierze, że musieli się z tym zmagać. Było w tej sprawie o wiele więcej niewiadomych niż jakichkolwiek odpowiedzi. Czuła, że wszystko jest ze sobą w jakiś sposób powiązane i jeśli tylko zdołają odkryć jedną tajemnicę, to wszystkie inne odpowiedzi spadną na nich, jak lawina.
- Mam nadzieję, że nie uważasz mnie za wariatkę. Wiem, jak to brzmi, ale znam siebie i swoich przyjaciół i widzę, co się z nami dzieje. – dodała z lekkim uśmiechem, zatrzymując spojrzenie na oczach Petre. I właśnie wtedy ją olśniło. Zrozumiała, dlaczego czuła się przy nim tak swobodnie i dlczego jej serce tak się do niego wyrywało.
- Ty masz takie dwie plamki w oczach. Dlaczego ja nie mam? Dlaczego moje oczy są inne?
- Jesteś piękna, jak mama. Powinnaś się z tego cieszyć. Bogu dzięki, że jesteś do niej podobna, to nie będzie problemu żeby wydać cię za mąż.
- Nie będę miała męża! Będę żeglowała, jak ty. Będę miała lepsze przygody!
- Głuptak. Dziewczyny siedzą w domu, a chłopaki są na statku. Ja będę pływał z tatą. Mam takie same oczy! Ty pasujesz bardziej do mamy i tu zostaniesz.
- Po moim trupie!
Nie pamiętała, ile miała lat, kiedy odbyli z ojcem tą rozmowę. Wiele razy w ciągu swojego dziecięcego życia pytała go o podobieństwo. Chciała być taka, jak on i to pod każdym względem. Nie wystarczało jej zamiłowanie do podróży i ciekawość świata. Chciała mieć takie same oczy i włosy, chciała uśmiechać się tak samo, jak on. Zazdrościła Louisowi, że miał to wszystko, czego ona pragnęła.
I teraz patrzyła w te oczy. Znała je przecież tak dobrze. Tak bardzo za nimi tęskniła. Znała ten uśmiech i rozkoszny dołeczek na prawym policzku. Od razu pojawiły się jednak wątpliwości, a racjonalne myślenie weszło na takie obroty, że Aria bała się, że eksploduje jej mózg. Czy właśnie miała przed sobą dorosłą wersję swojego brata? Zrobiło się jej słabo, więc szybko wyciągnęła przed siebie rękę żeby przytrzymać się ranienia Petre.
- Przepraszam, trochę mnie zamroczyło. To nic groźnego, spokojnie. Usiądę na chwilę i mi przejdzie. Tylko nie wzywaj Athana, to naprawdę nic takiego – zapewniła szybko, siadając z pomocą mężczyzny. Zaczerpnęła głęboko powietrza, a gdy poczuła, że na jej twarz wracają kolory, uśmiechnęła się do niego szeroko żeby dać do zrozumienia, że nic jej nie jest.
Louis. Nie, to niemożliwe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz