Aria
Czuła wewnętrzną wesołość, gdy rozmawiała z Petre. Nie potrafiła określić dlatego tak się działo i co właściwie było tego powodem. Poznała go dosłownie pięć minut temu, a po prostu chciała stać u jego boku i rozmawiać z nim o sztuce, o której nie miał nawet pojęcia. Złapała się na tym, że przyglądała się badawczo jego twarzy i zatrzymywała wzrok na wysokości oczu, które wydawały jej się znajome. Były takie osoby, które roztaczały wokół siebie przyjemną aurę i przyciągały innych. Mężczyzna był wampirem, więc może taką miał specjalną zdolność.
- Sztuka właśnie taka jest. Uczy nas dostrzegać piękno, wzbudza w nas nawet takie emocje, o które siebie nie podejrzewaliśmy. Ma pan szczęście, bo nie może oceniać dzieła przez pryzmat jego twórcy. Ja niestety często skreślam coś ze względu na autora. Biorę pod uwagę jego historię i jeśli kiedykolwiek zrobił coś, co było sprzeczne z moim sumieniem lub z jakiegoś powodu nie podobają mi się jego poglądy czy wartości moralne, to doszukuję się w obrazie czy rzeźbie mankamentów, zmuszam się do tego żeby mi się nie podobała. To trochę tak, jakby ta bogu ducha winna rzecz posiadła nagle cechy twórcy. Staram się z tym walczyć, ale to trudne. Wyjątkowo brzydka przypadłość. Z ludźmi mam natomiast odwrotnie, nawet jeśli ich czyny są zgoła złe, to szukam dla nich usprawiedliwienia. – powiedziała, uśmiechając się lekko do Petre, którego bliskość wywoływała u niej szybsze bicie serca. W pewnym momencie zaczęła nawet podejrzewać, że mężczyzna po prostu się jej podoba, że jest dla niej atrakcyjny z różnych względów. Nie potrafiła w inny sposób zinterpretować tego, co czuła. Nie oglądała się za innymi facetami, nie zwracała na nich uwagi w taki sposób, który sugerowałoby jakiekolwiek zainteresowanie. Oczywiście, że doceniała ich atrakcyjność, ale nie skupiała się na niej. Była pewna, że Athan mijając na uczelni ładną studentkę, też dostrzegał jej aparycję, ale nie odwracał za nią głowy i nie rozpływał się nad jej pięknem przez kilka dni. Ot, po prostu atrakcyjna kobieta. Teraz jednak Aria czuła się inaczej. Wzdłuż kręgosłupa przebiegały jej dreszcze fascynacji. Nie potrafiła z tym walczyć. Jej umysł próbował to odciąć, ale ciało reagowało zupełnie inaczej.
- Jest pan w takim razie pesymistą? Dla pana przysłowiowa szklanka jest zawsze w połowie pusta? Dla mnie zachodzące słońce kojarzył się z nowym początkiem, z wytchnieniem dla tych rybaków, bo będą mogli odpocząć. Może dziś mieli kiepski łów, więc to zachodzące słońce napawa ich nadzieją, że jutro będzie lepiej, że jutro im się uda. Pana interpretacja nie jest zła, udowadnia że można patrzeć na te same rzeczy i widzieć zupełnie coś innego. Proszę wybierać takie obrazy, które będą ładne według pana, nawet jeśli cały świat myśli coś innego. To pana serce ma się radować lub smucić, a nawet odczuwać niepokój na ich widok. Potrzebujemy różnych emocji, nie tylko tych pozytywnych – zwróciła się ponownie w stronę obrazu i przypatrywała mu się dłuższą chwilę w milczeniu, przekrzywiając lekko głowę. Podeszła bliżej i ostrożnie ułożyła dłonie na ramie, pytając czy może go zdjąć ze ściany. Nie był duży, więc przyszło jej to z łatwością, gdy zaciekawiony mężczyzna wyraził zgodę.
- Reinhart chciał namalować coś zupełnie innego. Nawet już zaczął. Górski krajobraz. Widać to pod światło, proszę spojrzeć – uniosła obraz w stronę lampy i faktycznie można było dostrzec drugi malunek pod warstwą niebieskiej farby.
- Czy widział pan wzburzone morze i bezchmurne niebo? Zachód słońca tutaj nie pasuje, ale nie był w stanie zakryć w inny sposób tego, co wcześniej było na płótnie. Tworzył na odludziu, a to było jego ostatnie, dlatego zamalował poprzedni obraz. Jeśli będzie pan chciał go kiedyś sprzedać, to ta ciekawostka podniesie cenę pięciokrotnie. – uśmiechnęła się szeroko i odwiesiła ostrożnie obraz.
- Wracając do pytania, to nie. Nie mamy pojęcia, kto mógł otruć Ishmaela. Podejrzewaliśmy tutejszych łowców, ale nie dysponują takimi substancjami i dowiedzieliśmy się też, że macie z nimi układ. Opłacie ich w zamian za to, że nie tykają gości hotelu. Goro i Belial cały czas badają tą sprawę i nie zdradzają mi zbyt wielu szczegółów, bo wiedzą, że będzie mnie kusiło żeby bardziej się w to zaangażować. Chwilowo muszę odpuścić brawurę – wyjaśniła, automatycznie dotykając ręką brzucha. Nie była w stanie powstrzymać się od tego gestu. Była pewna, że Petre zorientował się, o co jej chodziło. Z jakiegoś powodu chciała podzielić się z nim tą informacją. Tłumaczyła sobie to w ten sposób, że bardzo się cieszyła i chciała żeby cały świat o tym wiedział.
Aria nie chciała mieszać w sprawę Xuna kogoś innego, bo tak też ustalili pozostali. Wiera, Goro i Belial byli osobami decyzyjnymi w tej kwestii i jeśli uznają, że chcą wtajemniczać kogoś spoza swojego kręgu, to sami powinni to zrobić. Nie zamierzała dokładać im kłopotów, bo i tak mieli ich na głowie całkiem sporo. Poza tym, nie znała szczegółów, więc mogłaby wprowadzić Petre w błąd, a to zapewne skomplikowałoby sprawy jeszcze bardziej.
- Przekaże im, że jesteście chętni do współpracy. Z pewnością wezmą to pod uwagę i docenią. A właściwie, to mam pytanie. Czy słyszał pan o jakimś kulcie lub sekcie związanej z tematyką ściśle śmierci albo obrzędów pogrzebowych? Tutaj, na terenie miasta lub najbliższych okolic. – zapytała wampirzyca, sięgając dłonią do miseczki z cukierkami, którymi poczęstował ją mężczyzna. Od razu skonsumowała słodycz i rozpromieniła się, gdy tylko poczuła w ustach przyjemny smak czekolady. Najwyraźniej tego było jej trzeba.
- Mam dziwne wrażenie, że atmosfera w hotelu jest nerwowa. Jedna pani w restauracji zrobiła awanturę o jakąś głupotę, wczoraj słyszałam na korytarzu kłótnie innych gości. Czy tak jest tutaj zawsze? Przepraszam za wścibskość, ale pierwszy raz jestem w hotelu dla nadprzyrodzonych. Może to kwestia tego, że jest tu takie zróżnicowanie rasowe? Gatunki, które poza hotelem są wrogo do siebie nastawione. Z drugiej jednak strony, słyszałam też bardzo pochlebne opinie. Określano Czarną Dalię jako ostoja dla nadprzyrodzonych, azyl. To trochę sprzeczne z tym, czego jestem świadkiem – zapytała z zaciekawieniem. Miała nadzieję, że Petre nie odbierze tego, jako atak. Aria była po prostu ciekawa, zwłaszcza że sama doświadczała dziwnej huśtawki emocjonalnej i wahań nastroju. Nie mogła zrzucać wszystkiego na ciążę i hormony.
- Czy możemy mówić sobie po imieniu? Jesteśmy chyba w tym samym wieku, mniej więcej. Będzie o wiele łatwiej prowadzić rozmowę – zaproponowała, zastanawiając się, czy wampir na to przystanie i czy nie odbierze tego jako brak szacunku. Nie lubiła, gdy ktoś mówił do niej per pani. Czuła się wtedy tak stara, jak Lady Novak.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz