Wiera
Likar miał rację. Kiedy Kian wyszedł, powietrze w pokoju stało się bardziej znośne. Inni nie mieli tego problemu, ale nekromanta na jej sercu pozostawił ogromny głaz. Przywołał wspomnienia, o których griszka dawno już zapomniała i których nie chciała sobie przypominać. To, czego się dowiedziała, niczego nie zmieniało między nią, a Goro, ale sprawiało, że jej przeszłość stawała się jeszcze trudniejsza i bardziej skomplikowana. Czy powinna powiedzieć Goro o ostatnich słowach Kiana? Nie była pewna, czy był to dobry pomysł. Z pewnością wszystko między nimi skomplikuje się jeszcze bardziej, a demon będzie miał na głowie o jeden problem więcej. Miała do siebie żal, że była najsłabsza z nich wszystkich i nie potrafiła sama o siebie do końca zadbać. Nie mogła się zregenerować, bo wykorzystała wcześniej praktycznie całą moc. Cień był tak słaby, jak jeszcze nigdy. Wiera postanowiłam, że kiedy wrócą do domu i dojdzie do siebie, to stworzy amplifikator żeby się wzmocnić i poszuka więcej informacji o griszach – wampirach. Musiała przygotować się na inne ewentualnością, bo czeka ich zapewne jeszcze nie jedna bitwa. Nie chciała być tą, która wszystkich spowalnia i która jest w stanie pomóc jedynie dwóm osobom. Nie łudziła się już, że zdoła dorównać demonom, czy innym nadprzyrodzonym, więc musiała stać się po prostu bardziej przydatna.
Belial, Likar i Imre wyszli z pokoju zupełnie niepostrzeżenie dla Goro. Tak przynajmniej wydawało się Wierze. Demon skupił całą swoją uwagę tylko na niej i nie dostrzegał niczego poza nią. Nie chciała, by tak się o nią zamartwiała i robił sobie wyrzuty. Wszyscy musieli skupić się na swoich zadaniach i w końcu ruszyć do przodu całą sprawę.
- Nie mogłam pozwolić mu nałożyć długu na was. Ty, Bel i Likar dalibyście sobie radę, ale Imre nie. Nie chciałam go tym obarczać. Poza tym, ja mam do zaoferowania znacznie mniej niż wy. Nekromanta nie może wymagać niemożliwego, więc będzie miał niewiele możliwości. Ma do odebrania tylko jeden dług, a tak miałby ich aż pięć. – wyjaśniła Wiera, spoglądając na siedzącego obok niej demona. Musiała wyjaśnić mu kilka spraw, bo coś bardzo nie dawało jej spokoju. Nie chciała, by myślał o niej w taki sposób.
- Nie robię z siebie bohaterki ani męczennika. Nie chcę zbawić całego świata sama. Nie o to chodzi. Przepraszam, jeśli tak to wygląda. Sama dopiero poznaję swoje granice, bo nigdy wcześniej nie musiałam walczyć w taki sposób. Chcę być przydatna i staram się dotrzymać wam kroku. Jak mam odpoczywać i spać, kiedy wiem, że wszyscy inni próbują rozwiązać sprawę z Xunem? Masz na głowie tak wiele i chcę ci w tym pomóc. Chcę być dla ciebie godną partnerką, a nie kulą u nogi. Nie chcę, by demony miały mnie za słabeusza i w jakiś sposób okazywały tobie niezadowolenie, że wybrałeś kogoś takiego, jak ja – wyjaśniła posyłając mu lekki uśmiech. Nie miała żadnych konfliktów z nikim w zamku i miała nadzieję, że nikt nie skarżył się Goro, że ten nie ma przy swoim boku silniejszej kobiety. Nie mogła zaoferować im zbyt wiele. Miała wrażenie, że jest raczej lubiana, ale to mogła być tylko gra pozorów.
- Likar da mi zioła i jakoś przetrwam ten miesiąc. Wiem, że wyglądam źle, ale nie jest ze mną aż tak tragicznie. Mam pewien pomysł, jak dodać sobie trochę więcej siły, ale to będzie wymagało kontaktu z Inkarnacją. Czy mogę to zrobić podczas koszmaru? I tak, to muszę być ja. Chciałabym prosić ją o możliwość spania w dzień, chociaż cztery godziny. Chodzi jej przecież o cały miesiąc pożerania ode mnie strachu, prawda? Ona wywiązała się ze swojej części umowy, a my chcemy być fair wobec niej, więc muszę żyć. Muszę mieć czas na regenerację, a jeśli nie mogę spać w nocy ani w dzień, to raczej pociągnę kilka dni. – odezwała się Wiera, zadowolona z pomysłu na jaki wpadła, ale widząc minę Goro uświadomiła sobie, że bardzo źle dobrała słowa.
- Nie, to nie tak. Nie o to chodziło. Nie umrę, ale ona nie musi o tym wiedzieć. Skupi się na tym, że mimo mojego cierpienia nie chcę wymigać się od umowy. Zaufa nam i być może pomoże jeszcze kiedyś. Wszystkie istoty mają honor, mniejszy lub większy, ale jest. Trzeba wiedzieć, jak z niego korzystać – wyjaśniła, wstając ze swojego miejsca i podchodząc do Goro żeby wsunąć się na jego kolana. Ujęła jego twarz w dłonie i spojrzała mu w oczy. Był tak blisko niej, że czuła jego ciepły oddech na swojej skórze. Poczuła, jak na policzki wkrada się jej rumieniec, ale nie starała się tego ukryć. Mimo tego, że byli ze sobą już jakiś czas, demon nadal ją onieśmielał i wywoływał u niej motylki w brzuchu. Czy on nadal odczuwał taką ekscytację przy niej, czy już mu spowszedniała? Praktycznie nie rozmawiali o swoich uczuciach, ale może to nie było wcale dobre dla związku? Oboje zakładali, że chcą ze sobą być, bo się kochają. Griszka miała nadzieję, że to wystarczy.
- Wierzysz trochę we mnie, czy widzisz tylko moje blade oblicze? Potrzebuję twojej wiary. Nie patrz na mnie ze współczuciem i nie umniejszaj temu, co robię. Kiedy Belial wraca z miasta po kilkunastu godzinach szpiegowania, nie przejmujesz się tym, w jakim jest stanie, a to twój najbliższy przyjaciel. Moje imię oznacza Wiarę. Kiedyś praktykowano u nas nadawanie imion dopiero po roku od narodzin, by wybrać takie, które najbardziej pasuje do dziecka. Moja babcia dała mi takie imię, bo uważała, że będę inspirowała ludzi do dobrych rzeczy. Mówiła zawsze, że moje spojrzenie jest ciepłe niczym ramiona ukochanej matki i że ilekroć na mnie spogląda, jej serce napełnia nadzieja. Domyślam się, że mówiła tak, bo byłam jej ulubienicą, ale podświadomie chcę żeby to była prawda. Chcę się taka stać, chcę cię inspirować i dawać ci nadzieję, ale najpierw musisz we mnie uwierzyć. Jeśli widzisz tylko to, co masz teraz przed oczyma, to nigdy mi się to nie uda. Spójrz głębiej, dostrzeż to wszystko, co mam tutaj, w sercu. Moją miłość do ciebie, niezłomność, chęć niesienia pomocy, trochę brawury i upartości. Czerp z tego, wzmacniaj się ilekroć tego potrzebujesz. Po to tu przecież jestem, po to jestem u twego boku żeby cię wspierać, byś mógł w trudnych momentach przyjść do mnie i odzyskać nadzieję. Będzie dobrze, uwięzimy Xuna i pomożemy chorym demonom i innym nadprzyrodzonym. To są tylko puste słowa, jeśli w nie nie wierzysz, jeśli myślisz tylko o tym, że jestem zmęczona i trochę blada i nie warto żebym się aż tak poświęcała. Gdybyś chciał mnie zastąpić, to kim bym się stała? Pustymi słowami, utraconą wiarą. Pozwól mi na trochę heroizmu – przyłożyła czoło do czoła demona i trwała tak dłuższą chwilę, przymykając na moment oczy. W jego ramionach czuła spokój i mogła się odprężyć. Poczuła, jak mięśnie jej twarzy się rozluźniają, jak oblewa ją błogi spokój i poczucie bezpieczeństwa.
Jak dobrze, że tamtego pamiętnego dnia przyszła prosić go o pomoc. To była najlepsza decyzja w jej życiu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz