Rozdział 590

Beliasz

Hotel, w którym przebywali, był dziwnym miejscem. Tak uważał Belial i miał wrażenie, że tak samo sądził Goro i Wiera. W powietrzu unosiła się dziwna, ciężka aura, która wcale, nawet w najmniejszym stopniu nie napawała go spokojem ani poczuciem bezpieczeństwa. Wręcz przeciwnie. Demon czuł strach i niepewność. Personel był uprzejmy, usługi były na najwyższym poziomie, pokoje piękne i luksusowe, ale mimo to coś było w tym wszystkim nie tak. Nie potrafił nawet określić w czym właściwie był problem. Czy chodziło o kolor ścian, a może o ten cholernie dobry alkohol w barze? Sam siebie pytał, co mu nie pasowało, bo na pierwszy rzut oka Czarna Dalia była azylem dla nadprzyrodzonych, którzy bez skrępowania mogli być w tym przybytku sobą. Miał wrażenie, że kryła się za tym jakaś inna, brzydka prawda. Może po prostu nie przywykł do takich luksusów i dlatego czuł się w tym miejscu źle. Trochę tak, jakby za chwilę ktoś miał wyskoczyć zza rogu i go przestraszyć. Niby spodziewał się tam kogoś, a jednak i tak podskoczy.

Spędził kilka miłych chwil z Gudrun, z czego oczywiście bardzo się cieszył, jednak obecność dziewczyny tak blisko niebezpieczeństwa przyprawiała go o palpitację serca. Nigdy wcześniej nie drżał w taki sposób o kogoś, bo nigdy dotąd na nikim tak mu nie zależało. Miał nadzieję, że Gudrun to wiedziała i że nie uważała tego jego gadania za kłamstwo albo chęć podlizania się, by zapewnić sobie jej przychylność. Odprowadził ją do pokoju Jehanne, gdzie zastał również Wierę i Arię. Obie kobiety wyglądały na wyczerpane. Aria była niemal blada, jak ściana, ale zapewniała, że nic jej nie jest. Zamierzał porozmawiać z Goro, który gdzieś chwilo się zapodział. 

- A jak ty się trzymasz? Też powinieneś odpocząć – zauważyła Aria, przyglądają się Belowi uważnie. Cała ona, przejmująca się wszystkimi innymi tylko nie sobą. Zastanowiło go to, gdzie był w tym czasie Tismaneanu i dlatego chodzi obrażony na cały świat, nie wykluczając z tego jego żony. Demon nie wyobrażał sobie sytuacji, że widząc Gudrun mógłby się na nią złościć o to, że chciała być z nim w takich chwilach. Nie podobało mu się to, ale nigdy nie okazałby złości z tego powodu. Właściwie nic dziwnego, że Athanasius był na coś lub kogoś wkurzony. To był chyba nieodłączny element jego osobowości.

- Trzymam się całkiem dobrze, Gudrun potwierdzi – rzucił z cwanym uśmieszkiem i puścił oczko do dziewczyn, co spotkało się z taką reakcją, jaką się spodziewał. Oberwał poduszką prosto w czerep.

Po krótkiej pogawędce z kobietami, która przebiegła w miłej atmosferze, stwierdził że poszuka Goro i opuścił pokój Jehanne. Gudrun również wyszła i udała się do swojego pokoju żeby odpocząć. Zamiast demona, spotkał ekscentrycznego przyjaciela Tismaneanu, który dosłownie zaciągnął go do apartamentu Drawsona, chcąc uzyskać informacje na temat obecnej sytuacji. Problem polegał na tym, że Belial nie miał za wiele do powiedzenia. W tym wszystkim było znacznie więcej niewiadomych niż jakichkolwiek odpowiedzi. 

Beliasz

Walczył z sobą, aby się nie zaśmiać. Czuł się, co prawda, jak koń wystawowy, taki któremu zagląda się w każdy zakamarek przed kupnem, ale było w tym wszystkim coś, co go bawiło. Likar był ciekawą osobowością i w żaden sposób nie wpisywał się w kanon osób, z którymi Athan chciałby się przyjaźnić. Z obserwacji Beliala wynikało, że dobierał sobie tak towarzystwo, by móc w jakiś sposób nad nimi panować, być tą osobą do której wszyscy zwracali się o pomóc i uchodzić za lidera. Nad Likarem nie dało się zapanować w żaden sposób i co więcej, Tismaneanu miał do niego respekt z jakiegoś powodu. 

- Sprawa jest poważna, taka z tych, co lepiej jak wie o niej mało osób – odpowiedział Belial i uśmiechnął się lekko, nieco krzywo i ze zdenerwowaniem. Nie chciał rozpowiadać wszystkim, czego się dowiedzieli, bo w istocie było tego niewiele. Nie wiedział, czy mógł ufać Likarowi. Zerknął na Athana, który wyglądał tak, jakby już co najmniej dwieście razy zabił go w myślach. Nie widzieli się od czasu ich jakże miłej pogawędki dotyczącej jego związku z Gudrun. Bel nie łudził się nawet odrobinę, że jego niechęć zmalała, wręcz przeciwnie. Athan z pewnością nienawidził go jeszcze bardziej. 

- Jesteśmy na etapie sprawdzania informacji, a nie chcę rzucać fałszywych oskarżeń. Będzie najlepiej jeśli wszyscy wyjedziecie stąd możliwie najszybciej, bo nie jest tu bezpiecznie. Mogę zapewnić cię, że kiedy będzie po wszystkim, osobiście poinformuję cię o tym, czego to dotyczyło. Na ten moment nie mogę powiedzieć nic więcej i wiem, że to frustrujące. Nie chcieliśmy nikogo w to angażować. Wpadliśmy na Ishmaela przypadkiem i uważam, że on sam wplątał się w to wszystko również przypadkiem. Nie wiemy nawet, czy sprawa jego otrucia i to, czym się zajmujemy mają ze sobą coś wspólnego – powiedział demon, uważnie przyglądając się Likarowi, z którego twarzy nie wiele mógł wyczytać. Mina Athanasiusa natomiast nie zmieniła się ani trochę. Nadal chciał go zabić. 

- Jeśli chcesz wiedzieć coś innego, co nie dotyczy tej sprawy, to pytaj. Odpowiem zgodnie z prawdą na wszystkie pytania – zapowiedział demon. Miał nadzieję, że Likar nie będzie drążył tematu i odpuści, przynajmniej na razie. Bel nie chciał siać paniki, zwłaszcza że miał wrażenie iż szczególnie udzieli się ona Athanowi, którego ciężarna żona wraz z córką były w pobliżu. Poza tym, sprawa była złożona i składała się z wielu wątków i nawet gdyby chciał, to nie miał tyle czasu żeby o tym wszystkim mówić. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

^