Rozdział 586

Aria

Nie była zadowolona z tłumaczenia męża i nie wiedziała dlaczego. Nadal czuła złość i rozczarowanie. Czego się spodziewała? Co by ją usatysfakcjonowało na tyle, by zapomnieć o tym, co się stało? Nie miała pojęcia i była w szoku, że miała aż tak bojowy nastrój. Nigdy nie była egoistką i tym razem też nie zamierzała, więc zamiast powiedzieć prawdę, że nadal czuje z jakiegoś powodu żal, postanowiła znowu udawać, że wszystko jest dobrze. Teraz bardziej zła była na siebie niż na Athana. Nie miało to jednak znaczenia, bo najważniejszy był Ish. Musiała odsunąć na bok sprzeczkę żeby mąż mógł skupić się na wspieraniu przyjaciela i Jehanne, bo ona również tego potrzebowała. 

- Może te zmiany w naszym życiu sprawiają, że stajemy się inni? Nie wiem, nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Czujesz, że mnie nie znasz? – zapytała zaraz, spoglądając na mężczyznę z zaciekawieniem. Dlaczego tak pomyślał? Czy czuł się przy Arii obco? To nie było podchwytliwe pytanie, o czym zaraz mu powiedziała. Nie była to żadna zaczepka ani wstęp do kłótni, po prostu była ciekawa. Ona sama nie czuła się w żaden sposób inaczej: ani ze sobą ani tym bardziej przy Athanie. 

- Wiele się teraz dzieje, to prawda. Nie radzę sobie z tym tak dobrze, jak myślisz. Dla mnie też to jest nowe i przerażające, ja też martwię się o Isha i Gudrun, ale potrafię kontrolować te emocję, a ty chyba nie. Zawsze zatracasz się w tych złych i długo je rozpamiętujesz. Chciałabym żebyś tak samo pozwolił sobie na celebrowanie szczęście – powiedziała cicho, starając się kontrolować barwę głosu żeby już nie brzmiała, jak stara ciotka palaczka. Uniosła głowę żeby spojrzeć na męża i przypatrywała się mu dłuższą chwilę w milczeniu. Przesunęła spojrzeniem po jego twarzy, którą znała tak dobrze, że dokładnie wiedziała w którym miejscu ma pieprzyki i delikatne zmarszczki. Potrafiłaby naszkicować  twarz męża ze szczegółami, wyburzona w środku nocy . Kochała na niego patrzeć i tak samo kochała, gdy i on na nią patrzył. 

- Czasem odnoszę wrażenie, że jesteś nieszczęśliwy, bo jesteś szczęśliwy – stwierdziła, czując jak kąciki jej ust lekko drgnęły. Może i było to głupie stwierdzenie, ale pasowało do Athanasiusa. Aria nie potrafiła wyobrazić go sobie z szerokim uśmiechem na twarzy, rzucającego żarciki i zabawiającego gawiedź. Ta cała melancholia bardzo mu pasowała i bardzo ją lubiła. Nie lubiła natomiast, jak Athan się w niej zatracał, jak pozwalał by wciągała go głębiej pod wodę. Pamiętała czasy, kiedy spędzała samotnie całe dnie, a on zupełnie się od niej odcinał. Było to najgorsze uczucie na świecie. Na szczęście już tak nie robił i Aria bardzo to doceniała. Ich relacja była na innym poziomie. 

- Uważasz, że na to nie zasługujesz, bo kiedyś zrobiłeś coś złego? – zapytała, starając się zrozumieć jego punkt widzenia. Jeśli Athan faktycznie tak to postrzegał, to zapłacił już za swoje złe uczynki. Może i nie pójdzie do nieba, ale Aria uważała że miał już czystą kartę i powinien zostawić przeszłość za sobą, zwłaszcza że niedługo będzie ojcem i żona będzie go potrzebowała. Będzie musiał być z nią na sto procent i skupić się tylko na niej i dzieciach. 

- Duża część życia została mi odebrana przez chorobę. W szpitalu nie było zbyt wielu rozrywek, a nawet gdyby były, to nie dałabym rady ich przeżyć. Potrafię zostawić złe rzeczy, bo nadal mam w sobie ten strach o jutro. Kładę się do łóżka i boję się umrzeć, dlatego nie chcę chodzić spać zła, nie chcę tracić czasu na rozpamiętywanie złych chwil lub naszych sprzeczek. Może wydawać ci się, że zamiatam problemy pod dywan i one później, w najmniej odpowiedniej chwili, wysuwają się spod tego dywanu. Ty z kolei podnosisz dywan i trzepiesz go za każdym razem, nawet jeśli to mała sprzeczka. – wyjaśniła z cichym westchnięciem, mając nadzieję, że Athan nie będzie myślał o niej źle. Ona starała się zrozumieć jego i liczyła, że i on zechce zrobić to samo. 

- Powinniśmy iść do Isha. Dokończymy rozmowę później, okej? Skupmy się teraz na nim, bo przecież po to tu przyjechaliśmy – stwierdziła z lekkim uśmiechem, ponaglając męża, by dołączyli do Jehanne. Zamierzała też porozmawiać z Wierą i Goro, by raz jeszcze omówić na spokojnie wszystko, co dotyczyło Xuna. Miała nadzieję, że uda się jej wpaść na coś, że przypomni sobie coś, co będzie pomocne i przybliży ich do rozwiązania zagadki. Chciała poprosić również Likara, by zostawił instrukcję postępowania i przygotowania leku, w razie gdyby zachorował ktoś jeszcze. Będzie czuła się o wiele bezpieczniej mając tą wiedzę. Była nieprzygotowana na tak wiele zagrożeń, a lada chwila miała zostać matką. Czy w ogóle się do tego nadawała? Może nie powinna nią zostać. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

^