Aria
Słuchała z uwagą tego, co Likar miał do powiedzenia i w pierwszej chwili chciała wszystkiemu zaprzeczyć, a nawet zrugać go, że miał czelność wysunąć tak śmiałe wnioski. Przypomniała sobie jednak, że podczas terapii często słyszała termin wyparcie, więc milczała mimo tego, że usilnie z jej gardła chciało wyrwać się zaprzeczenie. Było jej głupio, że obgadywała Athana z jego przyjacielem i była pewna, że gdyby się o tym dowiedział, to do końca świata by się do niej nie odezwał.
- Chciałabym się z tym nie zgodzić, ale twoja analiza jest trafna i bardzo szczegółowa – oznajmiła po dłuższej chwili ciszy. Co innego mogła powiedzieć, kiedy nasłuchała się tak okropnych rzeczy o swoim mężu? Okropnych, ale prawdziwych. Zdawała sobie sprawę, że był trudną osobą, ale usłyszenie tego od kogoś postronnego było dla niej wielkim ciosem. Zapytała trochę pół żartem pół serio, nie spodziewając się aż takiej analizy osobowości i związku. Likar nie owijał nic w bawełnę, a Aria musiała przyznać, że nie był prostym rozmówcą. Może dlatego, że przez lata ona sama, żyjąc z Athanasiusem, stała się mistrzynią pokrętnych dyskusji i tłumaczenia wszystkiego na około. Zawsze ważyła słowa i starała się mówić w taki sposób żeby mąż nie odebrał niczego, jako atak. Teraz nie musiała tego robić i czego by nie powiedziała, to Likar się nie pogniewa. Dziwnie się czuła podczas tej rozmowy, jakby nagle znalazła się w obcym kraju i nie znała języka.
- Niewiele wiem o jego przeszłości i to się chyba nigdy nie zmieni. Nie wiem, czy to wstyd, czy strach, a może jedno i drugie. Nie dopuszcza do siebie nikogo, nie potrafi patrzeć z dystansu na wiele spraw i chorobliwe chce nad wszystkim panować. Proponowałam mu terapie, bo ma do przepracowania wiele traum, ale zapiera się rękoma i nogami. – westchnęła ciężko, kręcąc przy tym głową ze zrezygnowaną miną. Rozmowa z mężem była dla niej niekiedy, jak walka z wiatrakami.
- To nie tak, że jestem nieszczęśliwa. Kocham go całym sercem i duszą. Przywykłam do myśli, że nigdy nie będę dla niego wystarczająca, że mogłabym być bardziej doskonała. To też wymaga przepracowania, zdaję sobie sprawę. Kiedy sama ogarnę swoją głowę, będę potrafiła rozmawiać z nim w taki sposób, jak ty. Bez strachu i poczucia niższości – wyjaśniła z lekkimi uśmiechem. Zrobiła krok w stronę Likara, a chwilę później mocno go obejmowała. Nie wiedziała dlaczego to zrobiła. Może w ten sposób chciała przyznać mu rację lub pokazać, że szanuje jego zdanie i się z nim zgadza. Odsunęła się od nieco zaskoczonego mężczyzny i poczuła, jak policzki zaczynają ją piec. Miała wrażenie, że jakaś niewidzialna granica, które do tej pory ich dzieliła, nagle zniknęła.
Nie chciała dłużej zajmować czasu Likarowi, zwłaszcza że na głowie miał teraz znacznie ważniejsze sprawy. Zerknęła w stronę Jehanne, która siedziała przy Drawsonie ocierając mu delikatnie pot z czoła.
- Nie będę ci już przeszkadzała. Porozmawiamy później. Zajmij się Ishem, a ja poszukam Athana – pożegnała się i opuściła pokój. Nie miała pojęcia, gdzie mężczyzna mógłby się zaszyć. Sprawdziła najpierw hotelowy bar, bo pierwsze, co przyszło jej do głowy, to to że mąż będzie chciał się napić. Kiedy tam go nie zastała, przypomniała sobie o czymś, co lubił o wiele bardziej od picia.
- Przepraszam, czy jest tutaj miejsce dla palących? – zapytała barmana, a ten wskazał jej drzwi prowadzące na balkon. Zauważyła Athana dopiero, kiedy wyszła na zewnątrz. Poza nim nie było nikogo innego. Miejsce nie rzucało się w oczy, osłonięte było licznymi krzewami w donicach i innymi roślinami, które nadawały przyjemny klimat i dawały sporo prywatności. Na balkonie było kilka ławek i małych stolików, by każdy mógł poczuć się komfortowo i przysiąść na chwilę, aby podziwiać panoramę miasta. Na szklanych blatach stały świeczki i popielniczki, które aż lśniły z czystości. Nie znajdowały się w nich żadne niedopałki, co sprawiło, że Aria, osoba która nie lubiła nikotyny, nie czuła się źle w miejscu dla palaczy.
- Tu jesteś – odezwała się, podchodząc do opartego o balustradę wampira. Skrzywiła się lekko, widząc jak wypuszcza z ust chmurę dymu. Nie lubiła, gdy palił, ale nie zamierzała teraz robić mu wykładu na ten temat. Chciała jeszcze trochę nacieszyć się małżeństwem.
- Jak się trzymasz? – zapytała, chcąc w jakiś sposób zagaić rozmowę. Liczyła na to, że zdołał już nieco ostudzić emocję związane z jej przyjazdem do Bukaresztu. Podskórnie czuła, że tym razem nie będzie zbyt łatwo i mąż będzie potrzebowała nieco więcej czasu żeby dojść do siebie. Poczuł się zapewne ośmieszony przez przyjaciela, który w obecności innych nieźle go zbrukał.
- Likar właśnie podaję Ishowi lekarstwo, czy cokolwiek innego, co przygotował. Jehanne już się trochę uspokoiła – zakomunikowała, uważnie przypatrując się mężowi. On nadal nie patrzył w jej stronę. Zrobiło się jej przykro, że słowa Likara najwyraźniej nie dały mu do myślenia i nadal obstawał przy swoimi zdaniu, że Aria powinna być sama w domu. Wszystko chciał robić według swoich zasad i chciał, by inni również według nich postępowali. Przez swoje zachowanie stracił niegdyś Gudrun i również Aria odeszła od niego między innymi z tego powodu. Nie nauczył się niczego na swoich błędach, dalej w kółko je powielając. Nie dziwiło ją już nawet to, że Likar nazywał go głupcem.
- Mam sobie iść?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz