Aria
Pojawienie się Likara można było porównać do wywietrzenia bardzo dusznego pomieszczenia. Powiew świeżości zdawał się wszystkim udzielić, choć oczywiście ekscentryczna postawa wampira wywoływała u większości nie mały szok. Być może było to potrzebne do tego, by obudzić się z letargu, by otrząsnąć się i zacząć jakkolwiek działać. Wszyscy byli przejęci stanem Ishmaela na tyle, by odsunąć na bok inne sprawy i skupić się tylko na nim. Nikt do końca nie wiedział, co tak właściwie się dzieje i jaki los czeka Drawsona. Aria bardzo chciała wierzyć, że z tego wyjdzie i będzie mógł wrócić do domu. Było jej żal Jehanne, która ledwo trzymała się na nogach, bo oddała całą siebie mężczyźnie, który cierpiał katusze i walczył o życie w przepoconej pościeli. Co ona zrobiłaby na jej miejscu, gdyby musiała patrzeć na cierpiącego Athana? Pamiętała moment, gdy Baltimorowie podali mu eliksir osłabiający, a ten widok też nie należał do przyjemnych. Nie przypominał jednak w żadnym stopniu tego, co teraz działo się z Ishem. Wampirzyca uświadomiła sobie, że kiedyś gdzieś Athan był na miejscu swojego Stworzonego i też to przeżywał.
Aria wpatrywała się w męża w milczeniu, gdy ten gotował się niemal ze złości podczas dyskusji z Likarem, a właściwie podczas jego reprymendy. Wampir powiedział wszystko to, co Aria miała na końcu języka, a czego obawiała się głośno powiedzieć. Próbowała nie raz i nie dwa przemówić mężowi, że pozostawienie jej samej w domu nie było dobrym pomysłem. Likar zupełnie nie robił sobie nic z tego, że Athan się zezłości, bo ktoś nie zgadzał się z jego zdaniem. Aria obchodziła się z nim, jak z jajkiem, podczas gdy przyjaciel rzucił mu wszystkim w twarz bez ogródek. Czuła się głupio, kiedy stała tuż obok nich, a oni rozmawiali tak, jakby nie była obecna. Wszyscy w pokoju wstrzymali oddech, gdy Likar mówił i mówił, a Athanasius jedynie stał i robił się coraz bardziej czerwony. W końcu jednak opuścił pokój, a w ślad za nim poszła Wiera, Goro oraz Imre według sugestii Likara. On też wkrótce się oddalił, by sporządzić lek. W pierwszym odruchu chciała pobiec za Athanasiusem, ale wiedziała, że rozmowa z nim w tej chwili tylko pogorszy sprawę. Było jej go trochę żal, bo z pewnością poczuł się ośmieszony i był zażenowany, ale może taki mały pstryczek w nos dobrze mu zrobi.
- Jak się trzymasz? – zwróciła się do Jahanne, gdy chwilowo zostały same. Rudowłosa spojrzała na nią i uśmiechnęła się blado. Była w kiepskim stanie, a jej twarz miała ten sam wyraz, co kiedyś. Aria była pewna, że już nigdy go nie zobaczy. Jehanne wyglądała tak, jak w dniu gdy spotkały się po raz pierwszy.
- Sama nie wiem. Likar zapewnia, że przeżyje, ale to silniejsze ode mnie. Nie mogę patrzeć, jak on cierpi – wymamrotała, ocierając szybko łzy napływające jej do oczu. Aria zbliżyła się do dziewczyny i mocno ją przytuliła wraz z Gudrun, która również została w pokoju.
- Wszystko będzie dobrze. Znajdziemy tego, kto to zrobił i odpowie za to. – zapewniła wampirzyca, spoglądając na przyjaciółkę z lekkimi uśmiechem, chcąc dodać jej w ten sposób otuchy. Poprawiła jej zmierzwione włosy i zaproponowała szklankę wody. Jehanne przysiadła na krześle przy stoliku i wzięła kilka głębszych wdechów, by się uspokoić. Nie chciała, by Ish pierwsze co zobaczy, to jej zapłakana twarz.
- To kawał upartego dziada, sama wiesz. Nie podda się tak łatwo. Poza tym, słyszałaś co mówił Likar. Ish jest z krwi Athana, więc nie umrze – Aria cały czas starała się pozytywnie myśleć i wspierać przyjaciółkę, jak tylko mogła. Gudrun dotrzymywała jej dzielnie kroku.
Nie wiedziała, ile czasu dokładnie minęło, kiedy usłyszała ciche skrzypnięcie drzwi. Odwróciła głowę w stronę dźwięku i zobaczyła, jak do pokoju wsuwa się czerep lokowanych włosów. Gudrun wystrzeliła ze swojego miejsca, jak z procy i sekundę później już wisiała na szyi Beliala, który mocno ją obejmował.
- Wyjdźcie na zewnątrz – odezwała się cicho Aria i wstała, by również odetchnąć i dać Jehanne chwilę sam na sam z Ishem. Bel przywitał się z Arią, obejmując ją mocno i głośno przy tym wzdychając. Stali na korytarzu w pewnej odległości od drzwi pokoju Drawsona, by nie przeszkadzać w środku ale jednocześnie mieć na oku wejście.
- Kurwa, co tu się dzieje. To jakaś pierdolona kołomyja – wymamrotał, zdradzając kobietom pokrótce ciąg minionych wydarzeń.
- Nie chcę żebyś tu była. To zbyt niebezpieczne. Powinnaś wrócić do Anglii – oznajmił Belial, spoglądających na Gudrun z wymalowanym na twarzy zatroskaniem. Aria i Gudrun spojrzały na siebie, wymieniając znaczące spojrzenia.
- Kolejny przewrażliwiony. Powinieneś być na wykładzie Likara – stwierdziła Aria i obie kobiety zaśmiały się niemal równocześnie. Demon oczywiście nie wiedział o co chodzi, ale Aria była pewna, że dziewczyna wszystko mu później wyjaśni.
Rozmowa trwała dłuższą chwilę, gdy kątem oka wampirzyca dostrzegła przyjaciela męża, wracającego do pokoju Isha. Przeprosiła zakochanych i ruszyła w jego stronę, chcąc zamienić z nim kilka słów.
- Dziękuję za to, co robisz. Nie musiałeś przyjeżdżać, a jednak się zjawiłeś. Doceniam to. I ... Dziękuję za to, co powiedziałeś wcześniej Athanowi. Ja sama nie miałam do tego odwagi i próbowałam zrobić to w bardziej delikatny sposób. Poniosłam klęskę, ale ty świetnie sobie z nim poradziłeś. Właściwie, to jesteś prawdopodobnie jedyną istotą na ziemi, która jest w stanie wygrać dyskusję z panem Tismaneanu. – odezwała się Aria, gdy zatrzymała Likara przed drzwiami. Posłała mu pogodny uśmiech, dodając że powinni trzymać się razem, bo nikt w pojedynkę nie jest w stanie znieść gniewu Athana i jego nienawistnych spojrzeń.
- Będzie ciskał w nas piorunami z oczu albo zamieni w kamień, jak bazyliszek – zażartowała, wyobrażając sobie męża, który byłby do tego zdolny.
- Zastanawia mnie, czy on zawsze taki był? Taki zero jedynkowy. Dla niego jest coś albo białe albo czarne. Albo on ma rację albo nikt jej nie ma. – zapytała, otwierając drzwi do pokoju, by nie tracić czasu i od razu zacząć leczyć Isha. Aria liczyła na krótką pogawędkę z Likarem, a obecność Jehanne wcale jej nie przeszkadzała. Athan niewiele mówił jej o swoich młodzieńczych latach, więc być może uda się jej wyciągnąć coś od jego przyjaciela.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz