Rozdział 578

Aria

Czas zdawał się przyśpieszyć. Nie wiedziała, jak to się stało, że chwilę wcześniej siedziała w pokoju muzycznym, a sekundę późniejszym była na pokładzie samolotu lecącego do Rumunii. Nie dała się zamknąć w domu, a Athan najwyraźniej był zbyt przejęty tym, co działo się z Ishem, bo dość szybko odpuścił upieranie się, że powinna zostać w Blickling. Aria rozumiała, że się o nią martwił, ale i on musiał zrozumieć, że nie była obłożenie chora i o wiele bardziej będzie denerwowała się, kiedy zostanie sama w domu. Była też wdzięczną Gudrun, że postanowiła im towarzyszyć i pomagała wspierać Jehanne, która panikowała coraz bardziej. Obie wampirzyce starały się ją uspokajać, ale ich słowa działały zaledwie na krótką chwilę. Aria nie wiedziała, jak bardziej mogłaby pocieszyć przyjaciółka. Nie wiedziała, czego spodziewać się po stanie Isha i czy w ogóle mogli mu pomóc. Z tego, co mówił Goro było z nim kiepsko. Athanasius nie rozmawiał z żoną praktycznie całą podróż, wiedziałam że był wściekły zarówno na nią, jak i na Gudrun. Obie uparły się, że lecą do Rumunii i nie było siły, która by je powstrzymała. Aria nie wyobrażała sobie, że któraś z nich miała zostać w domu i bezczynnie siedzieć. Co więcej, mogły to być ostatnie chwile Isha, więc obie chciały być przy nim. Aria starała się myśleć pozytywnie i nie brać pod uwagę śmierci Drawsona. Jedno nie dawało jej spokoju -  głos Goro, który zdradzał jego wszystkie emocje. Znała go na tyle, by wyłapać strach i niepewność, których nigdy wcześniej u niego nie słyszałam. Sytuacja musiała być naprawdę trudna. 

To, co zastali w pokoju przeszło ich najśmielsze oczekiwania. Aria zasłoniła usta ręka, starając się, by jej płacz nie dotarł do uszy Jehanne, której krzyk przeszył powietrze niczym ostrze miecza. Rzuciła się w stronę łóżka, by przytulić Isha, ale w ostatniej chwili powstrzymałam ją Wiera. 

- Wszystko sprawia mu ból. Nawet oddychanie. Jestem pewna, że o niczym innym teraz nie marzy, ale nie powinnaś go dotykać. Przykro mi, Jehanne. – odezwała się griszka ze zbolałą miną i powoli odsunęła dłoń wampirzycy od Drawsona. Ta jedynie zdołała kiwnąć głową i opaść na kolana przy łóżku, ukrywając twarz w kawałku zwisającej kołdry. W pokoju planowała grobowa cisza, którą przecinały raz po raz jęki bólu Ishmaela i ciche łkanie Jehanne. 

- Co się stało? Jak do tego doszło? – zapytała szeptem roztrzęsiona Aria, odwracając wzrok od wyginającego się w spazmach bólu Isha. Nie mogła patrzeć na jego cierpienie, nie mogła znieść myśli że w świecie nadprzyrodzonych działo się aż tak źle. Kto mógł zrobić coś tak okropnego? Kto świadomie wystawiłby kogoś na tak potworny ból? To było nieludzkie, a ten kto to zrobił powinien ponieść konsekwencje. Aria obiecała sobie, że ktokolwiek zrobił to Ishowi, odpowie za to w taki sposób, by nigdy więcej nie mógł nikogo skrzywdzić. 

- W tej chwili najbardziej prawdopodobną opcją są łowcy. Belial to sprawdza. W okolicy są trzy grupy i dwóch pracujących w pojedynkę. Nie ma go już kilka godzin, jak się czegoś dowie to od razu da znać. – powiedziała Wiera, siadając na krześle przy łóżku, by wrócić do uśmierzania bólu wampira. Tylko to mogła zrobić, co też wszystkim wyjaśniła. Aria wróciła mimowolnie do wspomnień, które sprawiały jej najwięcej bólu. Śmierć Emmet była jedną z traum, których nie zdążyła przepracować. Wiera mogła mieć rację, co do podejrzanych, ale należało to potwierdzić i zdobyć dowody. Istniały substancję, które mogły zabić wampira i takie, które mogły zabrać mu część mocy, tak jak zrobiono to Athanowi. Nie trudno było uwierzyć, że istniały też takie, które byłyby w stanie sprawić tak ogromny ból i najgorsze tortury. To, co przeszła u Bloma było niczym, w porównaniu do cierpienia, które przeżywał Drawson i które było niemal namacalne. Była pewna, że gdyby wyciągnęła przed siebie rękę i spróbowała je dotknąć, to by to poczuła. Bagno bezbrzznego bólu wciagnęłoby ją natychmiast. 

- Zbliżcie się do łóżka. Przywrócę mu na moment świadomość, więc będzie wiedział, że tu jesteście. Z pewnością go to podbuduje. Ma przy sobie najbliższych, więc to go wzmocni. Będzie wiedział, że nie jest już sam – dodała, ostrożnie dotykając ręki mężczyzny, co wywołało u niego kolejne grymasy i jęki bólu. Kiwnęła głową w stronę Jehanne, która szybko podniosła się z klęczek i pochyliła nad ukochanym. Aria, Athan i Gudrun również podeszli bliżej żeby Ish wiedział o ich obecności. Czy faktycznie był w stanie zarejestrować ich przybycie? Aria miała ku temu wątpliwości, ale nie zamierzała o nich mówić głośno. Nie chciała odbierać nikomu nadziei. Było różnie między nią, a Drawsonem, ale nigdy nie życzyła mu źle i nie chciała by cierpiał. 

- Jestem tu, wyleczymy cię. Niczym się nie martw i bądź silny. Kocham cię, tak bardzo cię kocham. Wróć do mnie. Będę czekała – wyszeptała Jehanne z trudem powstrzymując łzy. Aria nie była w stanie się odezwać, Gudrun podobnie. Athan natomiast wyglądało tak, jakby widok Isha wcale go nie zaskoczył. Aria dopiero teraz zwróciła na to uwagę i nagle ją oświeciło. Nie trudno było jej dodać dwa do dwóch, zwłaszcza po tym, co kiedyś usłyszała od męża. Czy Ishmael Drawson chciał się zabić? Czy ktoś podał mu ''to coś'' wbrew jego woli? 

Ale ten facet… dał mi wtedy nadzieję w postaci tych fiolek. Wypiłem jedną z nich. Do dziś nie wiem, dlaczego nie zadziałała. A przynajmniej mnie nie zabiła. Ale przez dwa miesiące konałem jak tamten wampir. Ból był nie do opisania, naprawdę. Tak jakby coś wyrywało ze mnie każdy kawałek skóry, każdy element, jakby kłuło mnie i raziło prądem do samych kości, jakby odwiązało każdy centymetr ciała drutem kolczastym. Nie potrafiłem bezczynnie leżeć, bo cały czas bardzo dosłownie zwijałem się z bólu. Ale umrzeć nie mogłem.

- Czy to nie wygląda czasem, jak...- nie musiała kończyć. Jego mina mówiła wszystko. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

^