Wiera
Goro robił, co mógł, by odwlec moment snu griszki, a w zasadzie moment, w którym miała napić się magicznej wody i wkroczyć do świata koszmarów. Nie musiał nawet pytać jej, czy zgadza się na warunki Inkarnacji, bo dla niej było to oczywiste. Cena nie miała znaczenia, liczyło się tylko uzyskanie odpowiedzi i zbliżenie się do rozwiązania zagadki, jaką był Xun. Nie mogła się poddać, choć wiedziała że gdyby się nie zgodziła, to nikt nie miałby jej tego za złe. Nikt, poza nią samą. Demon poprosił Wierę, by odpuściła pierwszą noc i po prostu się wyspała, bo później przez miesiąc nie będzie miała ku temu okazji. Zrobiła to, o co prosił, ale nie mogli unikać tego w nieskończoność. Cały czas był zmartwiony i widać było, jak wiele go to wszystko kosztowało. Kobieta nie wiedziała, czego powinna się spodziewać w koszmarach Goro, ale domyślała się, że nie będzie to łatwy i przyjemny sen, biorąc pod uwagę stan, w jakim był demon po wybudzeniu. Nie mogła powiedzieć, że się nie bała, ale starała się o tym nie myśleć, bo inaczej umarłaby z przerażenia zanim by zasnęła.
Belial wyszedł do hotelowego baru, dając im chwilę sam na sam. Wiera domyśliła się, że też chciał porozmawiać z Gudrun bez świadków, bo tęsknił za wampirzycą i była to ich pierwsza, dłuższa rozłąka. Nigdy wcześniej nie widziała, by demon tak bardzo angażował się w coś emocjonalnie. Cieszyła się, że i on znalazł w końcu kogoś, z kim mógł dzielić swoją wieczność. Uważała, że Gudrun do niego pasuje, że oboje w jakiś sposób się uzupełniają i tworzą spójną całość. Nie byli tak kontrastowym przeciwieństwem, jak Aria i Athan, wręcz przeciwnie. Mimo to świetnie się dogadywali i wspólnie stawali przeciw wszelkim przeszkodom, a właściwie jednej, jaką był Athanasius Tismaneanu.
- Nie martw się aż tak, okej? Zrobiłeś się markotny, kiedy tylko się ściemniło. Jeszcze nie idę spać – odezwała się griszka, siadając na łóżku obok leżącego Goro, który czekał na nią aż skończy kąpiel. Uśmiechnęła się do niego zaczepnie i nie chcąc ciągnąć już dłużej tematu koszmarów, postanowiła zająć demona czymś innym. Rozmowa i tak nie miała sensu, bo Wiera już podjęła decyzję i nie zamierzał zmieniać zdania. Nie robiła tego po to, by dopiec Goro, ale zrezygnowanie z takiej szansy było po prostu głupie. Nie potrafiłaby wybaczyć sobie, że poddała się w takim momencie. Wiedziała, że będzie ciężko i wiedziała, jak bardzo demon będzie z tego powodu cierpiał, ale było to konieczne.
Chciała skorzystać z okazji, że mieli chwilę dla siebie. Ściągnęła koszulkę, pozostając jedynie w samych majtkach i nim mężczyzna zdążył zareagować w jakikolwiek sposób, już siedziała na nim okrakiem. Nie zamierzała odpuścić. Potrzebowała go, chciała poczuć bliskość ukochanego każdą swoją komórką, każdym najmniejszym skrawkiem skóry.
- Hej, jak leci? – zapytała z nutą rozbawienia w głosie, specjalnie dociskając biodra do ciała demona, stymulując tym samym to szczególnie ważne w tym momencie miejsce. Pochyliła się nieco w jego stronę i sięgnęła dłońmi do pierwszego guzika jego koszuli, który bardzo powoli, wręcz z namaszczeniem, rozpięła. Gdy tylko zobaczyła odsłoniętą skórę, złożyła na niej lekki pocałunek. Powtarzała czynność tak długo aż rozpięła wszystkie guziki i odsłoniła tors mężczyzny. Nie powstrzymywał jej, nie mówił że to nie stosowne i że to nie odpowiedni czas. Wiera ponownie pochyliła się w stronę Goro, tym razem po to, by go pocałować. Nie spieszyła się, wcale nie chciała tego robić. Jej wargi dotknęły niespiesznie tych należących do demona, lekko je musnęły. Chciała doprowadzić go na skraj wytrzymałości, chciała by pragnął jej tak, jak nigdy wcześniej. Mogła wpić się zachłannie w jego wargi, ale tym razem zamierzała zrobić to inaczej. Sama ledwo była w stanie utrzymywać taki dystans. Gdy ponownie pocałowała Goro, przygryzła lekko jego dolną wargę, czując jak mężczyzna przyciąga ją bliżej siebie i już nie pozwala, by się odsunęła. Nie potrafiła określić, jak długo wymieniali pocałunek, bo straciła zupełnie poczucie czasu. Czuła dłonie demona na swoim ciele, czuła jak bardzo jej pragnął.
Oboje podskoczyli, gdy na szafce przy łóżku zaczął wibrować telefon Goro. Griszka zaśmiała się cicho, czując się jak nastolatka przyłapana z chłopakiem. W pierwszej chwili Wiera pomyślała, że dzwoni Belial, by upewnić się że może wrócić bezpiecznie do pokoju. Demon chyba za bardzo nie chciał odbierać, ale gdy zobaczyli na wyświetlaczu kontakt zapisany jako I.Drawson, oboje się zdziwili. Goro odebrał i to co usłyszeli, zamroziło ich na tyle, że w pierwszym momencie siedzieli jak sparaliżowani. Kilka sekund później Wiera pospiesznie zeszła z demona i zaczęła się ubierać. Goro od razu zadzwonił do Beliala, by i ten szybko się zjawił. Nikt z nich nie wiedział, co działo się z Ishem i dlaczego potrzebował pomocy.
Kiedy dotarli do pokoju wampira, ten leżał w łóżku zwijając się z bólu. Wiera natychmiast zbliżyła się do niego, chcąc dowiedzieć się, co się stało. Oddech miał urywany, gorączkował i cicho pojękiwał. Dotknęła ostrożnie ramienia Isha i szybko cofnęła rękę.
- On płonie od środka – wymamrotała z niedowierzaniem, rozglądają się nerwowo po pokoju. Pobiegłam do łazienki, zmoczyła ręczniki zimną wodą i wróciła do Drawsona, by schłodzić jego ciało.
- Ish, słyszysz mnie? Jesteśmy tu, wszystko będzie dobrze. Ciiii, spokojnie. Wiem, że cię boli, ale musisz powiedzieć, czy coś jadłeś lub piłeś? Coś innego niż zwykle, co mogłoby ci zaszkodzić. Jakąś lokalną kuchnie? Może działo się coś dziwnego lub...lub miałeś koszmary? – Wiera starała się mówić spokojnie, ale powoli zaczynała udzielać się jej panika. Obłożyła Isha mokrymi ręcznikami i zmoczyła również pościel, ale to nie wystarczyłoby na długo. Jej zdolności też na wiele się nie zdały, bo jedyne co mogła zrobić, to utrzymać go przy życiu.
- Nie potrafię zlokalizować jednego obszaru bólu. Jego ciało jest jakby miażdżone od środka. Nigdy czegoś takiego nie widziałam – dodała roztrzęsiona, spoglądając na Goro i Beliala z nadzieją, że oni będą mogli powiedzieć coś więcej o tym, co działo się z Ishmaelem. Wiera nie wiedziałam, czy to sprawka Xuna, czy przypadek, że Ish tak bardzo cierpi.
- Ja pierdole, co jest grane? Przecież wampiry nie chorują – odezwał się Belial i zaczął przeszukiwać jego pokój, bo wampir nie był w stanie za wiele powiedzieć. Musieli dowiedzieć się, co robił w ciągu kilku godzin przed tym, jak opadł z sił. Wiera na moment zbliżyła się do Goro żeby wampir nie usłyszał, co mówiła.
- On bardzo cierpi. Mogę wyłączyć jego świadomość żeby w ten sposób mniej odczuwał ból, ale co godzinę będę musiała go przywracać żeby nie doszło do uszkodzenia mózgu. Żeby nie zapomniał, że w ogóle żyje – wyjaśniła szeptem, czekając na decyzję demona.
- Powinniśmy powiadomić Athana. Nie mam pojęcia, co mu dolega i nie mam nawet pomysłu, co może być powodem jego stanu. Może to łowcy? Mówiłeś mi kiedyś, że niektórzy mają bardzo dużą wiedzę alchemiczną i nie raz korzystają z różnych specyfików. Czy tak nie umarł przyjaciel Arii, Emmet? – Wiera wróciła do Isha, by ponownie użyć na nim swoich zdolności, ale mogła jedynie chwilowo mu pomóc. Wyglądało to tak, jakby organizm Isha w ciągu kilku minut obchodził wszystkie jej zabezpieczenia i atakował ze zdwojoną mocą. Mężczyzna wił się w bólu, błagając o pomoc.
- Niczego tu nie ma. Wypił kilka drinków i tyle. Nic nie jadł, rozmawiał z Jehanne i pracował – oznajmił Bel, gdy przestał przeszukiwać pokój i rzeczy. Wiera skupiła się na Ishu, chcąc za wszelką cenę na dłużej uśmierzać jego ból. Sama zaczynała go odczuwać, ale nie mogła pozwolić, by coś mu się stało. Miała nadzieję, że była to sprawka łowców, bo tych będą mogli bez problemu zabić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz