Wiera
Była zdenerwowana i z każdą chwilą to uczucie się pogłębiało. Goro również wydawał się przejęty, bo kilka minut wcześniej Belial zadzwonił z informacją iż wraca do hotelu z wilkiem. Wszyscy zapewne czuli podskórnie, że wybrali ofiarę i będą ją prowadzić niczym baranka na rzeź. Wiera nie chciała nikogo zabijać i czuła się okropnie z myślą, że za chwilę będzie musiała to zrobić. Liczyła się z tym, że w tej walce poleje się krew, ale nie kogoś, kto nie miał ze sprawą nic wspólnego. Miała nadzieję, że nie robili tego na marne i zdołają czegoś się dowiedzieć.
Demon wszedł do pokoju w towarzystwie pijanego mężczyzny, a właściwie wilkołaka, który zataczał się na wszystkie strony i wyglądał, jakby opróżnił sam całą gorzelnie. Bel pchnął go lekko na fotel pod oknem, a ten opadł bezwładnie, jak lalka. Był na oko po pięćdziesiątce. Wydawał się nie przywiązywać uwagi do swojego wyglądu, o czym świadczył niechlujny zarost i poplamione ubranie.
- Wybrałem najgorszego chuja w mieście, więc nie miejcie wyrzutów sumienia. – odezwał się Bel, zdradzając zaraz , że śledził go kilka godzin i gdyby nie to, że nekromanta potrzebował ciepłych zwłok, to sam by się go pozbył. Griszka była wdzięczna za te słowa, choć to nie zmieniało faktu, że czuła się źle z tym, co za chwilę się stanie. Bel przyznał, że speluna za miastem faktycznie była pełna szumowin, tak jak powiedział Kian.
- Będzie o jednego mniej – rzucił demon, opierając się o ścianę niedaleko fotela, by mieć wilka cały czas na oku. Ten z kolei kolebał się lekko na boki, zarzucając co jakiś czas głową. Bełkotał nieskładnie, ale poza tym nie sprawiało problemów.
- Odurzyłeś go tym, co dał Kian? – zapytała, spoglądając na demona z zaciekawieniem, a gdy ten potwierdził, zerknęła na Goro, by sprawdzić jego reakcję. Nie ufał nekromancie, więc nic dziwnego, że był w tej kwestii podejrzliwy.
- Ja go zabiję. Nie możemy zapaćkać dywanu krwią, a wy raczej nie potraficie zabijać dyskretnie. Skręcenie karku też raczej będzie podejrzane – zauważyła Wiera, wyjaśniając że zatrzyma serce wilkołaka i będzie wyglądało to tak, jakby miał zawał. Bel spojrzał na Goro i chyba oboje chcieli coś powiedzieć, ale wyjaśnienie Wiery było na tyle logiczne, że nikt nie robił problemów i nie podnosił dyskusji. Domyślała się, że obaj mężczyźni nie chcieli nakładać na jej barki takiej odpowiedzialności. Nie było jednak innego wyjścia.
Kian zjawił się punktualnie. Zapukał do drzwi laską i po zaproszeniu wszedł do środka. Uśmiechnął się lekko na widok odurzonego wilkołaka i przywitał skinieniem głowy.
- Możemy zaczynać? – zapytał, a gdy wszyscy potwierdzili, zdjął marynarkę i podszedł do fotela na którym siedział wilk. Odsunął go od okna, by można było swobodnie go okrążyć i zrobił wokół niego krąg z soli.
- To na wypadek, gdybym ściągnął z drugiej strony jakiegoś niepożądanego gościa. Opętania przez duchy nie są miłe. One nie potrzebują zgody właściciela ciała. Ten krąg, to dla nich pułapka – wyjaśnił nekromanta spokojnym głosem, pozbawionym jakichkolwiek emocji.
- Kto czyni honory? – zapytał zaraz, a gdy Wiera zrobiła krok na przód, uniósł brwi w zaskoczeniu, zapewne nie spodziewając się, że to właśnie ona będzie dzisiejszej nocy katem. Odsunął się na bok pozwalając griszce działać. Kobieta zbliżyła się do kręgu i bez cienia zawahania, wyciągnęła rękę przed siebie, by dotknąć kolana wilkołaka. Mężczyzna zdołał jedynie zaczerpnąć haust powietrza nim jego głowa opadła bezwiednie na klatkę piersiową. Kian od razu zbliżył się do miejsca, w którym stała Wiera i spychając ją lekko na bok, odezwał się po cichu w języku, którego ona nie znała. Ciało wilka nagle zaczęło się szamotać, a jego kończyny nienaturalnie wykręcać. Kilka sekund później z jego gardła wydobyło się przeraźliwe wycie. Wiera podskoczyła przerażona, wpadając na Goro, który lekko ją przytrzymał, aby nie upadła.
- Jeśli chcecie pytać, to teraz. – powiedział nekromanta. Wiera od razu się otrząsnęła, ale nie puściła dłoni Goro. Nie było teraz czasu na przesadne panikowanie.
- Czy właśnie wróciłeś ze świata zmarłych?
- Umrzyk. Ja – wyjęczał wilk po dłuższej chwili ciszy, która nastała po zadaniu pytania.
- Co tam widziałeś?
- Ból – warknął truposz i znowu zaczął się szamotać. Uniósł głowę i spojrzał na Wierę. Jego puste oczy były tak przerażające, że po plecach przebiegły jej ciarki.
- Odpowiadaj na pytania! Twoja pani do ciebie mówi! – nakazał nekromanta podniesionym głosem. Griszka poczuła się jeszcze gorzej niż chwilę temu, ale to przecież Kian miał największe doświadczenie z umarłymi, więc pewnie w taki sposób należało się do nich zwracać.
- Boooooli – jęknął przeciągle, zaciskając dłonie na bokach fotela, żłobiąc w nich dziury pazurami.
- Był tam ktoś? Widziałeś mężczyznę w czerni? – starała się nie zwracać uwagi na jęki wilkołaka, choć jej wyrzuty sumienia osiągnęły niemal punk krytyczny.
- NIE! Ból. Tylko. Ból i ... Nie powinno ich tam być. Nie. Nie umarły i ... Nie żyły. – wycharczał wilk, a z jego ust pociekła gęsta, zielonkawa ślina i powoli zaczęła kapać na kolana. Wiera pomyślała od razu o tym, że nikt nie zasługiwał na taki los, nawet najgorsza szumowina w mieście. Okradli go ze śmierci i sprawiali mu ból. Zbezcześcili jego zwłoki, posuwając się do nekromancji. Jak bardzo zepsuty musiał być Kian, bawiąc się w ten sposób czyjąś duszą i bogacąc się na tym.
- Kto tam był? – zapytała drżącym od emocji głosem. Z trudem powstrzymywała wybuch płaczu.
- Nie umarli. Boooooli. Ból. Istoty zzzzzeeee snów. – sapnął po raz ostatni i zaczął kręcić się na fotelu. Wiera odwróciła się, by spojrzeć na Goro sugestywnie. Jego przypuszczenia były słuszne. To nie demony towarzyszyły Xunowi przez ten cały czas, tylko koszmary.
- Widziałeś mężczyznę w czerni? Miał kapelusz? Hej! Mówię do ciebie! Heeej! Słyszysz?! – Wiera krzyknęła, wyrywając rękę z uścisku Goro z zamiarem przekroczenia kręgu solnego. Nie mogła pozwolić na to, by wilk przestał mówić. Drogę zagrodził jej Kian.
- On już ci nic nie powie.
- Co? Chyba sobie żartujesz. Nie powiedział praktycznie nic. Nie mamy nic, słyszysz? Uratowałam ci życie, a ty dajesz mi coś takiego? Kurwa mać! – krzyknęła griszka, wyraźnie zdenerwowana. Była rozczarowana tym, że wszystko poszło na marne, że zadali sobie tyle trudu i nie zbliżyli się do rozwiązania sprawy. Łudziła się, że wilk odpowie na każde pytanie i da im rozwiązanie na tacy.
- Uważaj na słowa, Woroncow. Jesteśmy kwita. Miałem ściągnąć trupa i to zrobiłem. Wygląda na to, że nadal jesteś tylko dzieckiem, które nie potrafi znieść porażki – ton głosu nekromanty diametralnie się zmienił. Był lodowaty i ciął powietrze niczym nóż. Wiera nie mogła znieść jego słów, nie w takiej chwili, gdy tak wiele poświęciła. Właśnie kogoś zamordowała i będzie musiała żyć z tym do końca swoich dni. Gdyby nie to, że Kian uśmiechnął się do niej w ten swój pogardliwy sposób, to pewnie przełknęłaby gorycz, która zalegała jej w gardle. Teraz jednak, widząc jego kpiący uśmieszek, zacisnęła mocno pięść, tak jak uczył ją Gass, jeden z demonów.
Kciuk do środka żebyś sobie paluchów nie połamała. Wysuń kostki i wal. Mówię ci, jak ktoś cię wkurwi, to najlepszy sposób na oczyszczenie atmosfery albo zaczepki, jeśli akurat masz ochotę na bitke.
Wiera miała ochotę po prostu go walnąć bez względu na konsekwencję. Nim zdołała pomyśleć i jeszcze ostatkami zdrowego rozsądku powstrzymać się, jej pięść wystrzeliła w stronę twarzy Kiana i idealnie trafiła w jego nos. Cios był silny i zdecydowany, sprawił że nekromanta zachwiał się na nogach i zakrył dłonią twarz. Spomiędzy palców pociekła mu krew. Wiera usłyszała za plecami gwizd zadowolenia Beliala i jego cichy śmiech. Kian wyprostował się i przetarł twarz, wpatrując się w griszkę szeroko rozwartymi oczyma. Nie spodziewał się takiego ataku z jej strony. Nikt się nie spodziewał, nawet ona sama.
Dziękuję, Gass.
- Uznajmy, że mi się to należało.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz