Rozdział 566

Belial

Powiedzieć, że nie podobał mu się cały ten plan, to nic nie powiedzieć. Nie mógł jednak za bardzo narzekać, bo sytuacja była naprawdę do dupy, a od realizacji tego wszystkiego, co zamierzali zrobić, zależał los świata i nadprzyrodzonych istot. Wcale nie uważał, by przesadzał tym stwierdzeniem. Bel jedyne o czym marzył, to powrót do Gudrun, ale nie mógł być aż takim egoistą, by zostawić Wierę i Goro samych. Walka była bardzo nierówna, a na dodatek griszka rzucała się przed szereg gotowa do poświęcenia. Nie mógł zrozumieć dlaczego chciała aż tak się narażać i dlaczego Goro nie przemówił jej do rozumu bardziej stanowczo. Wyraził zaledwie sprzeciw, a Wiera gdyby mogła, to rzuciła by wszystko i w podskokach pognała do krainy zmarłych, czy jakiegoś innego cholerstwa. 

Gdy pozostali prowadzili bardziej lub mniej ożywione rozmówcy, demon stał nieco z boku i wszystkiemu się przysłuchiwał. Starał się pozbierać do kupy wszystko, co usłyszał, ale przychodziło mu to z trudem. Nagle zjawia się dziwna istota i sieje spustoszenie na całym świecie. Nikt jej nie zna i prawie nikt nie widział, a ona morduje nadprzyrodzonych i dziesiątkuje ludzi. Jak to możliwe, że nikt nie zauważył jego działań na przestrzeni kilku wieków? Czy faktycznie żył na świecie jeszcze ktoś, kto słyszał o tej istocie i będzie w stanie im pomóc? 

- No dobra, mówicie że interesują tego chuja tylko nadprzyrodzeni, ale przecież dżuma, czy inna zaraza zabija tylko ludzi. Trochę to się kupy nie trzyma. To co, rozsiewa zarazę żeby zrobić sobie zasłonę dymną i morduje dwa wampiry na krzyż? Nie słyszałem nigdy o żadnej czystce nadprzyrodzonych, poza tą, o której mówił dziś Imre. – zauważył , zwracając tym samym na siebie uwagę wszystkich obecnych w pokoju. Nekromanta kiwnął głową, jakby na potwierdzenie słów Beliala. Być może obaj panowie skupiali się zaledwie na czubku własnego nosa i mało co interesowali się tym, co dzieje się ze światem. Belial miał małe wytłumaczenie na ten stan rzeczy, bo sporo czasu spędził w pieczęci, ale nekromanta był zwykłym ignorantem. 

- To prawda, ja też nie słyszałem, by nagle zniknął jakiś gatunek. Owszem, było kilka wymarć, ale raczej nie na przestrzeni roku lub jeszcze krótszego okresu. Właściwie, to trochę w tym racji, bo poza masową śmiercią ludności, którą zdziesiątkowała na przykład dżuma, to nie było nic podobnego i to na taką skalę z nadprzyrodzonymi. – stwierdził Kian, spoglądając zaraz na Imrego, licząc zapewne że on będzie znał odpowiedzi. Wiera natomiast wydawała się opadać z sił z każdą chwilą. Była bardziej blada i coraz bardziej milcząca, co nie wróżyło niczego dobrego. Chyba wszyscy zapomnieli, że była najbardziej ludzka z całego towarzystwa i potrzebowała nie tylko snu, ale i jedzenia. Belial podejrzewał, że psychicznie też powoli wysiadała od tego ciągłego analizowania sprawny. Szukała rozwiązania za wszelką cenę i robiła to kosztem własnego zdrowia. 

- Może zrealizujemy drugą część planu w tym magicznym hotelu? Podobno jest tam bezpiecznie, a przy okazji, co niektórzy będą mogli odpocząć – odezwał się Belial zerkając sugestywnie na Wierę, która od razu się ożywiła, udając że nie potrzebuje snu. Zawsze powtarzała, że nie chce być im kulą u nogi i próbowała dorównać im kroku. Nie musiała tego wcale robić, bo nikt tego od niej nie oczekiwał. Wszyscy w zamku lubili Wierę, bo ze wszystkimi potrafiła znaleźć wspólny język i nie skreślali jej z powodu tego, że potrzebowała regeneracji, snu, czy choćby jedzenia. 

- Prosisz się o kolejne rozwolnienie – syknęła w stronę demona, na co ten tylko prychnął pod nosem i zwrócił się w stronę Goro. 

- Wszystkim przyda się chwila oddechu. Jak się odświeżymy i odpoczniemy, to oczyści nam się umysł i będziemy myśleli bardziej produktywnie – oznajmił z uśmiechem, starając się nie podburzać Wiery, bo kiszki ledwo co wróciły mu na swoje miejsce. 

- Czarna Dalia? Byłem tam kilka razy i faktycznie, będzie to idealne miejsce. Pokoje są magicznie wyciszone, więc nie będzie nic słychać i nikt się nie zorientuje. Tu kręci się za dużo ludzi – nekromanta sięgnął do kieszeni, pogrzebał w niej przez chwilę, jakbym szukał czegoś w wielkiej torbie aż w końcu postawił na stoliku mały flakon z brunatną cieczą. 

- To wywar z wilczej jagody, trujący dla wilków choć nie na tyle, by ich zabić. Odurzcie nim wilkołaka i ściągnijcie do hotelu. Na obrzeżach miasta jest speluna, kręci się tam sporo szemranego towarzystwa. Okropne typy i raczej nikt po nich nie zapłacze, więc idealnie ktoś stamtąd będzie pasował na waszą ofiarę. – Kian posłał lekki uśmiech Wierze, która wydawała się zaskoczona jego wskazówką. Bel domyślił się, że mężczyzna chciał w ten sposób choć trochę uspokoić jej sumienie. Pożegnał się jeszcze raz i przypomniał, o której zjawi się w umówionym miejscu, po czym wyszedł z pokoju. 

- Dobra, ja zajmę się tym wilkiem. Sprowadzę go do hotelu i załatwię  – zakomunikował Belial, przeciągając się leniwie, jakby nic to dla niego nie znaczyło. W rzeczywistości było inaczej, bo przecież był ktoś, kto na niego czekał, ktoś kto mu ufał i wierzył, że zabijanie nie przychodzi mu aż z taką łatwością. Sam chciał się do tego przekonać. Czy będzie mu żal, gdy zakończy życie jakiegoś nieznajomego wilkołaka, który pewnie miał więcej za uszami niż niejeden demon? Ani trochę. Musiał skupić się na tym, że było to konieczne i nie mieli innego wyjścia. Ktoś musiał to zrobić, ktoś musiał wykonać ten podły krok. Nie chciał obarczać tym Goro, bo on pewnie będzie musiał mieć oko na Wierę. Poza tym, trzeba było jeszcze kontrolować nekromantę żeby czasem ich nie wykiwał. 

- Do kogo chcesz się odezwać? - zapytał szefa, zastanawiając się nad tym, jakiego czuba sprowadzi do Rumunii. Miał nadzieję, że nie przysporzy im to kolejnych kłopotów. Zapomniani bracia nie bez powodu byli zapomniani. 

- Zadzwonię do Gwiazdki. Może ona będzie coś wiedziała na temat innych światów lub tego całego Xuna - zaproponował Bel , nie mając pojęcia, co jeszcze mógł zaproponować, by wziąć czynny udział w tej części planu. 

- A ja wyśle zdjęcie ryciny do Arii. Ma ogromną wiedzę i dostęp do masy ksiąg, więc może na coś wpadnie - stwierdziła Wiera i od razu sięgnęła po telefon. 

Belial chciał wracać do domu. Po raz pierwszy ciągnęło go do jakiegoś miejsca, bo wiedział, że tam jest Gudrun. Bał się, że może stać się jej coś złego pod jego nieobecność, że Tismaneanu nie zdoła jej obronić. Wampir nie miał pojęcia, z czym przyjedzie mu się zmierzyć, dlatego demon był jeszcze bardziej zdeterminowany w działaniu żeby Athanasius nigdy nie musiał się tego dowiedzieć. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

^