ROZDZIAŁ 565

IMRE

Mimo całego swojego sprzeciwu wobec zaproszenia tu nekromanty, trzeba było przyznać, że od razu jawił się jako człowiek nadzwyczaj inteligentny. Całą jego paplaninę należało najpierw przesiać i wyrzucić z niej wszelkie słowa kpiące i wulgarne, ale tego, co zostało, słuchało się z narastającą ciekawością. Imre potrafił w ten sposób filtrować rozmowy, nigdy nie miał z tym problemu i właśnie dlatego, nieco wbrew swojej własnej woli, uznał nekromantę za człowieka wartego uwagi.

— Alarmujący jest fakt — zauważył Goro — że tę dziwną aurę czują stworzenia rozsiane po różnych zakątkach świata. Ta potworna łuna musi mieć równie potwornie szeroki zasięg. Radzę dalekosiężną ostrożność — demon spojrzał znacząco na nekromantę — w obsłudze swoich zmarłych. Poprzedniej nocy natknęliśmy się na grupę zdziczałych, agresywnych strzyg. Podobna agresja, nawet pomimo ich dość złowieszczej natury, nie jest dla nich typowa. Śmiemy podejrzewać, że ta aura może na nich wpływać. Także my wszyscy czuliśmy się nieswojo, jakoś inaczej. Nie wiemy tego dokładnie, to tylko spekulacje — przyznał. — Nie wiemy też, dlaczego tylko strzygi były aż tak agresywne, choć tę dziwną aurę czuć od dawna. Ale na podstawie tego wydarzenia mamy prawo do obaw, że to może zdarzyć się ponownie. Albo nawet nasilać.

Choć Goro zakończył swoją wypowiedź, spoglądał na nekromantę niemal pytająco, jak gdyby oczekiwał, że podejmie wątek i podzieli się z nimi spostrzeżeniami. Zwłaszcza że miał ich niemało i kolejnymi Kian podzielił się z nimi już w następnej chwili. Wtem właśnie Imre poruszył się niespokojnie, gdy nekromanta wspomniał o dwie daty. Jedna z nich z całą pewnością była trafiona.

— W 1665 roku panował tu Xun — niemal wyszeptał, sam zaskoczony, jak nagle jego głos stracił całą swoją moc. Imre natychmiast wyczuł na sobie zainteresowane spojrzenie Kiana, dlatego podniósł głowę i zabrał się do krótkich wyjaśnień. — Tak nazywamy tego, który powoduje ten ogólny niepokój. Nie wiemy, co to dokładnie jest, ale z pewnością nienawidzi właśnie nas, nadprzyrodzonych. Ludzie są przy nim bezpieczni. My nie. Przed 1665 rokiem pojawił się jeszcze w 1348, a później w 1758. Tylko o tych datach wiem i z pewną dozą pewnością mogę powiedzieć, że między tymi latami nie znaleziono śladów jego bytowania. Najwyraźniej do tej listy należy dodać rok 2022.

— Lata są dość nierównomierne — spostrzegł Goro nieco markotnie. — Trudno dostrzec tu jakąkolwiek logikę. Na pozór wydaje się, że zstępuje na nasz świat średnio co trzy wieki, ale Xun pojawił się w siedemnastym wieku, a potem w osiemnastym, i to w ciągu niecałych nawet stu lat.

Wszyscy z uwagą słuchali tego, co Kian mówił dalej, zwłaszcza że były to informacje bardzo im potrzebne i jak dotąd nieznane. Choć na wzmiankę o sekretach demonów Goro uśmiechnął się nieznacznie.

— Nie nazwałbym tego innym wymiarem. To coś w rodzaju dziury w ziemi. Z jednej strony nie znajduje się na powierzchni i ludzie po niej depczą, ale z drugiej: to wciąż ten sam świat, choć oddzielony grubą warstwą ziemi. Pieczęć jest dla nas tego rodzaju norą, bo dopóki sama pieczęć znajduje się tutaj, my także się tutaj znajdujemy.

Gdy Owieczka odczytywała katastrofy, które działy się podczas ostatniego pobytu Xuna na ziemi, Imre aż lekko pobladł. Sam to wszystko przeżył i aż do dziś nawet słuchanie o tym było dla niego dużym kłopotem. Dlatego usilnie starał się skupić na czymś pożytecznym, dlatego postanowił pomóc Owieczce i dołożyć swoje pięć groszy do odpowiedzi na ostatnie pytanie nekromanty.

— Xunowi zawsze zależy na jednym: na chaosie — tłumaczył powoli. — Bo chaos zawsze przynosi śmierć. Dużo śmierci. W czasie chaosu nikt nie zwraca uwagi na jednego czy drugiego martwego. W czasie chaosu nikt niczego nie docieka. W czasie chaosu ludzie są obojętni na krzywdę innych, bo dbają tylko o własne bezpieczeństwo. Podejrzewam — rzekł powoli po chwili zawahania — że stąd może się brać ta agresja. Tych innych stworzeń. Że to Xun znowu miesza. On nie chce zostać zauważony. Chce się skryć w chaosie, który sam stworzy.

Imre myślał jeszcze chwilę, pogrążony w swoich własnych myślach. W tak krótkim czasie zdołał się dowiedzieć tak wiele – więcej niż kiedykolwiek wcześniej. To było z jednej strony interesujące i fascynujące, ale z drugiej – po prostu przerażające. Imre czuł, jak wraz ze zdobywaną wiedzą coraz bardziej zbliżał się do tej przerażające istoty; tak jakby dzięki tym informacjom sam się do niego zbliżał, chętnie, z własnej woli. Powinno być dokładnie na odwrót, Imre powinien uciekać, powinien się skryć i nikomu nie dawać o sobie znać. Będąc na tropie Xuna, zbyt śmiało wychodził wprost na jego ścieżkę, tuż przed jego niszczycielskim licem. Nigdy nie powinno do tego dojść!

Dlaczego więc nie odchodził? Dlaczego wciąż tam stał? Dlaczego w ogóle uczestniczył w tej dyskusji? W tej konspiracji?

Nie wiedział. Nie miał pojęcia. Lecz to wcale nie oznaczało, że przestał się bać.

Bał się jeszcze bardziej.

— Pan Kian dostarczył nam bardzo dużo cennych informacji — powiedział Imre, a w tonie jego głosu wybrzmiewała wdzięczność skierowana do nekromanty — a przecież nawet nie zaczęliśmy realizować pomysłu z przesłuchaniem zmarłych. To podsuwa nam kolejny pomysł: może powinniśmy wyszukać postaci, które żyły w tamtych czasach. Które są obyte ze światem, które niejedno już widziały. Jeśli ktoś z was zna takie osoby, można spróbować się z nimi skontaktować. Może wiedząc coś jeszcze. Do wieczora, gdy pan Kian wróci, moglibyśmy spróbować.

On sam nie miał żadnych takich kontaktów, dlatego liczył na resztę obecnych. Owieczka wspominała, że żyła w dość hermetycznym społeczeństwie, więc jej lista długowiecznych kontaktów być może nie była zbyt długa. Ale skoro już się wyrwała, być może zdążyła już kogoś poznać. Demony z pewnością miały sporo wiekowych przyjaciół, zwłaszcza że i oni byli istotami żyjącymi niemal wiecznie.

I choćby dlatego zaskakiwał fakt, że tak niewiele się odzywali. Imre trochę dziwnie się czuł w roli gospodarza programu, ale czuł, że musiał nieco ciągać ich za język.

— Słyszał pan o podobnych wyrwach? — spytał, patrząc na Goro. Z tym drugim demonem wolał nie rozmawiać; nie wyglądał na specjalnie bystrego. — Może pan powiedzieć coś więcej? Jakoś odnieść się do tego, co powiedział pan Kian?

Goro po raz pierwszy od dawna okazał na twarzy emocje i, ku zaskoczeniu Imrego, było to zmieszanie.

— Niestety, wiele demonów, w tym ja, było w ostatnich wiekach uwięzionych w pieczęciach. Ja sam spędziłem w niej przeszło cztery wieki, wydostawszy się z niej wcale nie tak dawno temu. Wiele z tych wydarzeń mnie ominęło, ale znam braci, którzy z pewnością w tamtych czasach chodzili po tym świecie. Skontaktuję się z nimi.

Goro powiedział to pewnie, ale przez jego twarz przebiegł jakiś cień. Imre mógł się tylko domyślać, ale najwidoczniej ci bracia, jak ich nazwał, wcale nie byli mu aż tak przychylni, jak mogłoby się wydawać.

— Natomiast co do tego, że istnieją inne światy — podjął demon — rzeczywiście nie ma wątpliwości. Choć ja sam uważam, że nie możemy brać tego za pewnik. Skupiając się wyłącznie na poszukiwaniach międzyświatowych, możemy pominąć leżącą gdzieś na tym naszym świecie prawdę. Wiemy o Xunie zatrważająco mało…

Imre leciutko uśmiechnął się pod nosem. Wreszcie zaczynamy mówić jednym językiem, pomyślał.

— …dlatego nie możemy wykluczyć żadnej opcji. Zróbmy tak, jak powiedział Imre: skontaktujmy się z naszymi przyjaciółmi, którzy mogli przeżyć te wydarzenia. A wieczorem spotkamy się z Kianem — spojrzał na nekromantę — a wtedy przejdziemy do właściwego planu.

Właściwego, czyli jedynego, jaki mamy, pomyślał trwożnie Imre.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

^