Rozdział 564

Kian Volken

Odwrócił się w stronę demona, który odezwał się jako pierwszy i westchnął niemal teatralnie. Czy jego życie było aż tak cenne, by wdawał się z nimi teraz w dyskusję o egzystencji na tym ziemskim padole? Wiedział, że tracił czas, ale cała sytuacja dawała mu tyle rozgrywki, że nie potrafił przejść obojętnie. Czuł ekscytację i zainteresowanie, którego dawno już w sobie nie widział. Miał na karku już kilka lat żywota i mało co go dziwiło, więc może dlatego tak bardzo ciekawiło go, co będzie dalej. 

- A i owszem, odstrasza. Moimi klientami są głównie nadprzyrodzone istoty, które podobnie jak my wszyscy tu obecni, wyczuwają że coś nadciąga. Co niektórzy spieprzyli już z miasta albo gdzieś się zaszyli. Nie mogę prowadzić klubu, jeśli nie mam w nim klientów. Ludzie są zbyt ograniczeni i wpadają jedynie popatrzeć na tancerki i schlać się do nieprzytomności, a to dla mnie żaden zysk. – wyjaśnił zgodnie z prawdą. Budynek należący do Kiana składał się z czterech pięter, z czego najwyższa kondygnacja służyła mu jako część mieszkalna. Na trzecim piętrze znajdowały się pokoje dla vipów, czyli stałych gości, którzy zostawiali w klubie najwięcej pieniędzy. Czasem był to jakiś polityk, a czasem zwykła osoba, która mogła pozwolić sobie na tak drogie rozrywki. Piętro drugie i pierwsze były zaaranżowane na nocny klub, gdzie można było potańczyć, ale również pooglądać tańczące panie, a do tego wypić drinka, a najlepiej całe mnóstwo drinków. Piwnica była miejscem tylko dla nadprzyrodzonych, bo właśnie tam odbywały się walki truposzy i to przynosiło Kianowi największe zyski. 

- Widziałem kiedyś wyrwę między światami, kilka wieków temu. Był może 1664 lub 1665, coś koło tego. W Anglii panowała jakaś zaraza, więc trzeba było zrobić porządek z ciałami żeby więcej ludzi nie pomarło. Nie było już miejsca na lokalnych cmentarzach, a ja chętnie zabierałem świeże zwłoki pod pretekstem badań. Technicznie rzecz biorąc jestem lekarzem. Było krótko po północy, czekałem na zarządcę w umówionym miejscu, niedaleko Kensal Green. Teraz jest tam cmentarz, wcześniej było to coś na wzór domu pogrzebowego. Zobaczyłem między drzewami mgłę i złudzenie, jak widać na asfalcie, kiedy jest gorąco. Trochę tak, jakbym mieszały się ze sobą dwie temperatury: bardzo gorąca i chłodna. Z bliska to coś wyglądało, jak pęknięte lustro, ale można było dostrzec drugą stronę i poruszające się cienie. Sam nie mogłem tam wejść, więc zabiłem zarządcę żeby to sprawdzić. Jego duch, dusza, czy cokolwiek innego czym był dymek opuszczający jego ciało, wniknął właśnie w tą szczelinę. Kiedy go ożywiłem, fragment jego duszy wrócił do ciała właśnie z tamtej szczeliny. Próbowałem szukać innych wyrw przez wiele lat, ale nigdy więcej na żadną nie trafiłem. Nikt nie był też w stanie powiedzieć mi czegoś na ten temat. Przejście zniknęło kilka godzin później. Wydałem masę pieniędzy na ekspedycję w różne zakątki świata, ale nie udało mi się znaleźć nic podobnego.  – Kian mógł zatrzymać to dla siebie, ale zamierzał współpracować. Uznał, że ta wesoła gromadka może mu pomóc, więc postanowił dostarczyć im wszelkie możliwe odpowiedzi, by przybliżyć ich do rozwiązania problemu. Kiedy to złowrogie coś zniknie, jego sytuacja znaczenie się poprawi, a klienci wrócą do klubu. 

- Dlatego właśnie wiem, że istnieje przynajmniej jeden inny świat lub inny wymiar. Nie wiem gdzie jest i jak się do niego dostać ani czy można otworzyć przejście z tej strony czy tylko od wewnątrz. Coś lub ktoś kiedyś je otworzyło, tego jestem pewien. Jako nekromanta i władca umrzyków, co mi schlebia, interesuje mnie tylko ciało. Zimne, sztywne, bez życia. Nie obchodzi mnie, gdzie odchodzi duszyczka po śmierci ani żadne tego typu brednie. Szukałem odpowiedzi, bo dobrze byłoby mieć władzę nad takimi przejściami. Poza tym, czy demoniczne pieczęcie nie są swego rodzaju innym wymiarem? Spotkałem kiedyś pewnego demona, więc znam kilka waszych sekretów. – zdradził z lekkimi uśmiechem, ku zaskoczeniu Beliala. Goro nie dał nic po sobie poznać. Wiera natomiast skupiła się na czymś innym, a mianowicie na początku jego opowieści. Nadal nie mógł uwierzyć, jak wielki postęp zrobiła od czasu, gdy widzieli się po raz ostatni. 

- Imre, wymieniałeś tą datę! 1348, 1665, 1758 i 2022. Jeśli Kian widział przejście w tym samym roku, to w zasadzie mamy potwierdzenie, że to Xun.  – stwierdziła kobieta i sięgnęła po telefon. Nekromanta domyślił się, że zamierzała sprawdzić, co działo się w danym roku na terenie Anglii. Chwilę później odczytała na głos fragment artykułu na ten temat. 

- Wielka zaraza miała miejsce w Londynie w latach 1665–1666. Zdaniem badaczy zmarło wtedy od 75 000 do 100 000 osób.  Uważa się, że była to dżuma, wywołana przez bakterię Yersinia pestis, której roznosicielami były szczury. Uważa się, że bakterie te zostały przywiezione do Anglii na holenderskich statkach handlowych, które przywiozły do Londynu bawełnę. 2 września wybuchł wielki pożar Londynu, który zniszczył 2/3 powierzchni miasta. W tym samym czasie zaraza wygasła. – Belial zaklął pod nosem i opadł na sofę z głośnym westchnięciem. Było to wiele informacji nawet jak na demona. 

- Nie rozumiem, jak zaraza w Londynie ma się do tej dziwnej istoty, o której mówicie – odezwał się Kian, zerkając z zaciekawieniem na Wierę, która zaraz żywo zaczęła wyjaśniać mu wszystko na ten temat. Wyglądała niesamowicie pociągająco, gdy z takim zapałem opowiadała o kimś, kogo nazywali Xun oraz o tym, co udało się jej ustalić. Podała mu rycine przedstawiającą mężczyznę w kapeluszu. 

- Imre mówił, że gdy on się pojawia, to dzieją się na świecie złe rzeczy. Znalazłeś przejście, którym mógł dostać się do tego świata i akurat wtedy panowała zaraza, którą on wywołał lub doprowadził do jej powstania. Nie wiemy, jaki jest jego cel ale musimy go powstrzymać tym razem. Może zginąć wiele osób i wiem, że za nic masz jakiekolwiek życie, ale zależy ci przecież na klubie i klientach. – Kian mimo wszystko nadal widział w griszce tą małą, naiwną dziewczynkę. Przebijała się z całą swoją mocą przez fasadę kobiecości. Wiera wierzyła, że mogła coś zdziałać, że mogła ocalić kogokolwiek. Być może kolej rzeczy była taka, że ten cały Xun musiał zebrać swoje żniwo i nic nie dało się na to poradzić. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

^