Kian Volken
Spodziewał się, że ten dzień niczym go już nie zaskoczy. Stało się jednak zupełnie inaczej i już samo wezwanie było dla niego nad wyraz ekscytujące. Z jego obliczeń wynikało, że dawno już uporał się ze wszystkimi życzeniami, jakie zalegały gdzieś na jego sumieniu i nie był nic nikomu winny. Próbował przypomnieć sobie, u kogo jeszcze miał dług wdzięczności, ale nic nie przychodziło mu do głowy. Żył już bardzo długo i na szczęście nie miał kompletnie pamięci do imion ani do twarzy. Nie zawracał sobie nigdy głowy tym, by kogoś zapamiętać, bo przeważnie wzbudzał strach i jeśli ktokolwiek natknął się na niego, zapewne nigdy więcej nie chciał go spotkać. Działało to również w drugą stronę, bo gdy Kian trafiał na kogoś, kto zalazł mu za skórę, to po prostu go zabijał, a nikt przy zdrowych zmysłach nie zapamiętuje imion nieboszczyków. No, chyba że ludzie. Dla nekromanty zmarły był tylko workiem kości, na którym mógł się wzbogacić.
Kiedy otworzyła drzwi, w pierwszej chwili oniemiał zupełnie zbity z tropu. Choć bardzo się starał, nie był w stanie przypomnieć sobie kim była kobieta, która go wezwała. Nigdy nie wchodził w żaden układ z kimś takim, bo akurat ją by zapamiętał. Nie chodziło tylko o wygląd zewnętrzny, choć bez wątpienia była piękną kobietą. Przyciągnęło go coś innego. Mroczna aura. Wyglądała zupełnie, jak zaćmione przez księżyc słońce. Roztaczała wokół siebie cień i blask zarazem. Wtedy właśnie go olśniło. Miał przed sobą tą małą griszkę, dzięki której żył i miał się dobrze. Był pewien, że wystraszył ją na tyle, by nie próbowała nigdy go szukać, ale najwyraźniej została przyparta do muru. Jej desperacja niemal wylewała się z oczu. Powinien odwrócić się na pięcie i wyjść, jednak choć bardzo tego chciał, nie mógł nie spełnić życzenia dziewczyny. Czuł, jak wielka zmiana w niej zaszła i naszła go nagle ochota, by dowiedzieć się wszystkiego, co działo się z nią przez te wszystkie lata. Ona nie zamierzała z nim rozmawiać, bo była przerażona i wcale to Kiana nie dziwiło. Uważała go za potwora i o to właśnie mu chodziło, gdy dowiedziała się, że to jego ludzie zabili griszy z jej wioski.
Konkretną rozmowę rozpoczął jeden z demonów, a jego słowa zaintrygowały nekromantę. Rozsiadł się wygodnie przy stole, na którym wciąż wyrysowany był krwią jego symbol. Przetarł palcem kawałek znaku i oblizał, zerkając na Wierę.
- A więc wy też to czujecie? Tą złowieszczą aurę, która roztacza się po świecie od jakiegoś czasu. Odstrasza mi klientów – odezwał się w końcu Kian z głośnym westchnięciem. Uśmiechnął się zaraz, bo wpadł mu do głowy świetny pomysł. Sam nie pobrudzi sobie rąk, a będzie mógł pozbyć się tego czegoś, co płoszy gawiedź. Jeśli oni wszyscy byli chętni, to dlaczego miałby tego nie wykorzystać. Skorzysta z okazji, a przy tym będzie miał trochę rozrywki.
- Oczywiście, że są inne światy. Ludzie wierzą przecież, że po śmierci idą do nieba lub do piekła. Lękają się tego przez całe swoje życie. My, jako nadprzyrodzeni też udajemy się w pewne miejsce, co prawda bliżej nie określone, bo jak żeś trup, to żeś umarł. Koniec i kaplica. Nie mogę potwierdzić na sto procent, co to za miejsce ani gdzie się znajduje, bo jak widzicie, jeszcze dycham, ale z pewnością gdzieś tam istnieje – oznajmił z małym przekąsem, uważnie przyglądając się teraz demonowi. Kian wywnioskował, że musiał być kimś ważnym, więc lepiej było mieć go po swojej stronie.
- Jak mniemam, odpowiedź na twoje pytanie nie miała być spełnieniem życzenia, prawda? A więc, co mam w takim razie zrobić? – zwrócił się zaraz do Wiery, lustrując ją badawczym spojrzeniem. Przyglądał się każdemu i wszystkiemu, co go otaczało.
- Chcę porozmawiać z kimś, kto był po drugiej stronie albo....albo sama umrzeć żeby tam pójść – odezwała się w końcu griszka. Nekromanta uniósł brew z zaciekawieniem, ale nim zdążył się odezwać, wtrącił się drugi demon.
- Ustaliliśmy, że ta opcja odpada! Nie pozwolimy ci na to – Belial warknął w stronę Wiery, a ta spoglądała jedynie na Goroheidur’ath, co utwierdziło go w przekonaniu, że między tą dwójką było jakieś silniejsze uczucie. Demon zerkał na nią co jakiś czas, jakby upewniał się, że nic jej nie jest.
- Zmarli nie są za bardzo rozmowni, więc być może zmarnujesz swoje życzenie. Jeśli chodzi o drugą opcję, to niestety, ale odpada. Nie da się oszukać śmierci. – stwierdził zupełnie poważnie, dodając, że sam jest ciekaw, jak to jest w świecie zmarłych i chętnie wykorzystałby Wierę żeby się tego dowiedzieć.
- Jest to jednak bezcelowe. Spełnię twoje życzenie, bo jestem ci dłużny. Jeśli chcecie żeby zdechlak gadał, to znajdźcie kogoś silnego, najlepiej wilkołaka. Musi zginąć przy mnie i od razu zostać przywrócony. Wtedy jest szansa, że coś powie. W świecie zmarłych czas płynie inaczej, więc być może będzie tam na tyle długo, że będzie w stanie opowiedzieć cokolwiek o tamtym miejscu, jeśli w ogóle się odezwie. Przeważnie truposze wydają tylko jęki lub wyją – wyjaśnił Kian, a widząc minę Wiery, zaśmiał się w głos.
- Spodziewałaś się, że będę dla ciebie zabijał? Wybacz kochanie, ale tego umowa nie obejmuje.
- Czyli mamy kogoś poświęcić, a i tak nie ma pewności, czy się czegoś dowiemy. Czy nie może umrzeć tylko trochę? – dopytywała griszka, na co nekromanta kiwał jedynie przecząco głową.
- W przypadku śmierci nie ma pół środków. Musicie mieć najprawdziwszego trupa. Dam wam czas do namysłu, bo tak się składa, że muszę załatwić coś w okolicy. Wrócę o północy. Jeśli się zdecydujecie, to załatwimy to od razu. – wstał z krzesła, poprawił marynarkę i ruszył w stronę drzwi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz