Rozdział 546

Wiera

Czuła, że coś dziwnego wisiało w powietrzu. Nie potrafiła wytłumaczyć poczucie niepokoju, ale nagle zaczęła je odczuwać przy demonach. Każda komórka jej ciała dawała sygnały, jakby ostrzegała ją przed niebezpieczeństwem. Czym to niebezpieczeństwo było? Nie mogło przecież chodzić o Goro, Beliala i pozostałych. Strzygi też były już martwe, więc zupełnie nie rozumiała w czym był problem. Goro faktycznie wyglądał na nieco zirytowanego, a ton jego głosu uległ zmianie, ale nie można było się temu dziwić. Nie był przecież głazem i też dotykały go niepowodzenia. Belial, to Belial w całej swej belialowości , więc akurat w tym nie było nic dziwnego. Przez całą drogę do motelu Wiera rozmyślała o tym, co czuła i że coś lub ktoś na te uczucia wpływało. Nie miała odwagi zapytać innych, czy czują się tak samo dziwnie, co ona. Każdy był poddenerwowany, bo wydawało się, że sytuacja wymyka się spod kontroli. Nie dawał jej jeszcze spokoju sposób, w jaki Goro odezwał się do niej chwilę po starciu ze strzygami. Nie czuła w nim absolutnie żadnej troski, ale uznała że to nic takiego i po prostu był zmęczony po walce. 

Starała się skupić całą sobą na poszukiwaniach, by nikogo nie zawieść i nie wrócić z niczym. Nie chciała, by Bel zmuszał się do wróżenia po raz kolejny, a demony ponosiły dalej straty. Jak się okazało, wyczuła zupełnie innym gatunek, ale wycieczka do motelu nie okazała się  bezwartościowa, bo zyskali kolejny trop, tym raz konkretny. 

W drodze na dworzec, siedziała na tylnym siedzeniu razem z Goro, który rozmawiał z kimś przez telefon po rumuńsku. Zdziwiło ją to, ale być może kontaktował się z kimś, kogo znał i kto mógłby pomóc im w poszukiwaniach. Poczekała aż demon zakończy rozmowę i spojrzała na niego z zatroskaniem. Odniósł poważne obrażenia, a teraz dopiero mieli chwilę czasu, by móc je wyleczyć. 

- Spojrzę na to. Nie możesz chodzić w takim stanie – odezwała się cicho, wyciągając ręce w stronę Goro, by podwinąć mu koszulkę i dostać się do rany. Nie odrzucił jej, ale wyczuła jak się spiął, a po chwili westchnął z irytacją. Uniosła głowę żeby na niego spojrzeć. On natomiast grzebał w telefonie, jakby zupełnie nie obchodziło go to, co robiła. Wydawał się jej nagle obcą osobą. Jego reakcja po ataku strzyg też była dziwna, zimna i oschła, jakby zmusił się do tego, by upewnić się, że nic jej nie jest. Griszka nie rozumiała, co się dzieje i póki co nie chciała panikować i niepotrzebnie niepokoić pozostałych. Postanowiła wrócić do tematu, kiedy wrócą do hotelu i odpoczną. Może był to tylko wymysł jej wyobraźni i demony, tak jak ona, potrzebują chwili by zregenerować siły. Po ataku wściekłych strzyg i powaleniu przez Goro, czuła ból praktycznie w całym ciele. Była pewna, że ma posiniaczone plecy od uderzenia w drzewo z takim impetem. Nie była w stanie w pełni się uleczyć. 

- Sprawdzę tablice odjazdów, to ułatwi szukanie konkretnego peronu. O tej porze nie ma zbyt wielu możliwości wydostania się stąd – zauważyła Wiera, gdy dotarli już na dworzec. 

- Dobry pomysł. Green z tobą pójdzie, a my rozejrzyjmy się tutaj– rzucił Belial, wskazując ruchem głowy na młodego chłopaka, który w kruczoczarnych włosach miał kilka zielonych pasemek. Griszka wraz ze swoimi towarzyszem udała się do budynku głównego dworca, gdzie nad kasami wisiała ogromna tablica z wyznaczonymi torami oraz godzinami odjazdu pociągów. Szybko przeleciała wzrokiem po ekranie i sięgnęła po telefon, by zadzwonić do Beliala, bo czasu było niewiele. 

- Peron trzeci. Pociąg do Bukaresztu, innego o tej godzinie nie ma. Może jeszcze nie odjechał – wyjaśniła, zerkając na zegarek i raz jeszcze na godzinę odjazdu. Mieli dosłownie dwie minuty. Wiera rzuciła się biegiem, bo jak się okazało była najbliżej trzeciego peronu, ale niestety było już za późno. Gdy Bel do niej dołączył, oboje zdołali jedynie dostrzec w oknie twarz poszukiwanej istoty. Albinos wyglądał na przestraszonego, gdy ich zobaczył, a skoro uciekał konkretnie przed nimi, również musiał ich wcześniej wyczuć. 

- Kolejny pociąg do Bukaresztu jest o ósmej rano. Stracimy kilka godzin, a w samej stolicy ciężko będzie go znaleźć. – odezwała się cicho, zerkając na Goro, który pojawił się przy nich chwilę później. 

- Lepiej jechać samochodem od razu. Będziemy na miejscu przed nim– stwierdził Bel, pytając zaraz przyjaciela, co myśli o tym rozwiązaniu. 

- Zostawimy tutaj kilku naszych, gdyby jakimś cudem wrócił na dworzec zamiast jechać do Rumunii. Byłoby łatwiej, gdyby można było skontaktować się z nimi jakoś żeby nie uciekał. W końcu chcemy tylko pogadać, bo przecież nie mamy pewności na sto procent, że on jest winien tego, co się dzieje – dodał po chwili Belial, na co Wiera kiwnęła lekko głową przyznając mu rację. Nie było wątpliwości, że Goro przystanie na propozycję Bela. Kilka minut później byli już w samochodzie. Griszka siedziała z tyłu, a Belial i Goro z przodu. Drugim autem jechały cztery demony, które miały być wsparciem w razie kłopotów, ale miały trzymać się na tyle daleko, by nie rzucały się w oczy i nie wzbudzały podejrzeń. 

- Możesz zatrzymać się na stacji? Muszę napić się kawy – poprosiła Wiera, co spotkało się z niezadowoleniem Beliala. 

- Kurwa! Poważnie? Myślisz, że jesteśmy tu na wczasach? Masz kurwa pięć lat, że nie wytrzymasz? – warknął ze złością, zerkając w lusterko, by móc na nią spojrzeć. Zrobił zaraz taką minę, jakby był w szoku z powodu własnych słów. To utwierdziło ją w przekonaniu, że żadne z nich nad sobą nie panowało. 

-  Okej, jednak mamy problem. Myślałam, że tylko mi się wydawało. Coś negatywnie na nas wpływa, to znaczy na nadprzyrodzonych. Szalone strzygi, zirytowany Goro, który nie jest w stanie nawet na mnie spojrzeć, ty drący się o kawę i ja, która jest przerażona, bo się was boi i nie jest w stanie się uleczyć. Nie czujecie tego, że coś jest nie tak, że coś wisi w powietrzu? Nie wiem, czy to kwestia miejsca, czy jakiegoś przedmiotu lub istoty, ale coś jest na rzeczy – wyjaśniła griszka, opowiadając o swoich przeczuciach i niepewnościach. Miała nadzieję, że te zmiany nie były nieodwracalne. 

- Faktycznie czuję wkurwienie, jakieś takie dziwne. Myślałem, że to kwestia zmęczenia i zrezygnowania, ale chyba coś w tym jest. Sam bym się napił kawy. Sorry, nie chciałem tak się na ciebie wydrzeć. To znaczy, chciałem bo jestem zły, ale nie wiem na co – wymamrotał Belial, spoglądając zaraz na siedzącego obok szefa. 

-  A ty? Czujesz coś dziwnego? – zagadnął, skupiając wzrok ponownie na drodze. Wiera miała nadzieję, że wszyscy wkrótce dojdą do siebie. Co prawda, nie okazywali sobie z Goro jakoś przesadnie uczuć, ale jego namacalna obojętność godziła ją prosto w serce. Nie chciała również czuć strachu przed nim ani przed innymi demonami, co teraz dotkliwie odbijało się na jej psychice. Jakiś cichy głos w głowie podpowiadał jej, że powinna uciekać z dala od nich, a nie ruszać w podróż do Rumunii i to za istotą, która być może miesza im w głowie. 

- Będziemy w Bukareszcie prawie pięć godzin przed pociągiem. Poszukam jakiegoś hotelu w okolicy dworca i może... może zaczekacie w pokoju? Pójdę sama, to znaczy, być może będzie to dobry pomysl. Może on się was boi, a jeśli nie wyczuje demonów w okolicy, to zgodzi się na rozmowę, chociaż przez telefon. - zauważyła Wiera, przesuwając się na środek tylnego siedzenia, by wcisnąć się zaraz między fotele i zbliżyć do siedzących z przodu demonów. 


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

^