Belial
Starał się skupić na pracy, choć myślami krążył przy Gudrun, która została w Anglii. Zlecił demonom obserwowanie jej i posiadłości w Blickling, by mieć pewność, że wszyscy są bezpieczni. Martwił się o nią, zwłaszcza iż nie zdążył wytłumaczyć jej zbyt wiele podczas krótkiego pożegnania. Miał nadzieję, że nie będzie na niego zła, że jej ze sobą nie zabrał. Tismaneanu chyba urwałby mu łeb, gdyby się o tym dowiedział. Gudrun stała mu się na tyle bliska, że nie wyobrażał sobie już swojej codzienności bez niej.
Wysłuchał wszystkiego, co miała do powieszenia Wiera i Goro, a trochę tego było. Spodobało mu sie to, co wspólnie wymyślili, co sugerowało że jednak nie tylko się migdalili. Poczuł, jak budzi się w nim nowa nadzieja, bo zawsze dobrze mieć plan zapasowy, a najlepiej kilka. Wierzył, że byli w stanie znaleźć rozwiązanie i uleczyć chore demony, a także przywrócić spokój i naprawić swoją reputację. Już widział sądny wzrok Athanasiusa, który mówił do Gudrun ‘’miałem rację, im nie można ufać. Mówiłem, że to niebezpieczne stworzenia i patrz, co narobili.” Tego właśnie obawiał się najbardziej, że wykorzysta ten niesprzyjający czas na jego niekorzyść, by nastawić ją przeciw niemu. Bel nie chciał też dawać Athanowi kolejnego powodu do nienawiści, by ten utwierdzał się w przekonaniu, że demony to zło wcielone. Liczył na to, że Gudrun miała swój własny rozum i nie ulegnie podżeganiom ojca. Wiedział, że on również nie był jej obojętny, więc z pewnością nie da się tak łatwo przekabacić na stronę Athana.
W drodze na polane opowiedział Wierze na czym polega rytuał wróżenia i czego może się spodziewać na miejscu. Jej zdolności związane były ściśle z nauką, natomiast demony wykorzystywały najzwyklejszą magię. Belial dziwił się, jak to wszystko było niesamowicie wymyślone i jak wielki umysł posiadali griszowie mogąc manipulować materią, a tym samym fizyką, chemią, biologią i resztą tego wszystkiego, z czego zbudowany jest świat.
- Wróżenie, to nic skomplikowanego o ile się wie, jak to robić i ma się dobre układy ze wszechświatem – rzucił Bel z cwanym uśmiechem, zerkając przy tym na Goro. Sugerował tym małym przytykiem, że w tej dziedzinie był od niego lepszy.
- Wszystko ma jednak swoją cenę i ilekroć zaczynam wróżyć, mam wrażenie że ktoś lub coś, jakaś dziwna, bezgraniczna moc albo inne cholerstwo, zagląda we mnie. Zero prywatności. Czuję, jakby to coś wybebeszało wszystkie moje słabości i uczucia, a nie jest to nic przyjemnego. To znaczy, nie żeby bolało mnie w fizycznym sensie, no ale tak jakby gdzieś w środku, jakbym odc...
- Odczuwał konsekwencję wszystkich swoich złych decyzji i mierzył się z wyrzutami sumienia – dokończyła Wiera, na co Bel zamrugał kilka razy z osłupieniem i spojrzał wymownie na Goro, który również wydawał się zaskoczony. Griszka dosłownie wyjęła mu te słowa z ust.
- W myślach też potrafisz czytać? – zapytał demon, czemu Wiera od razu zaprzeczyła i przysiadła na jedynym z większych kamieni nieco z boku, by nie przeszkadzać Belialowi w rytuale.
- Cały mistyczny świat opiera się na doktrynie ponoszenia konsekwencji. Karma wraca, dobro wraca, otrzymasz nagrodę za dobre uczynki, a kiedy zgrzeszysz, to spotka cię kara. Wszystkie religie świata tego się trzymają i tego nauczają wiernych. To poniekąd prawda, bo jak wiecie, wszystko zbudowane jest z atomów, materii i tak dalej. Zabicie kogoś, a uratowanie komuś życia ma zupełnie inny ładunek energii, więc jeśli w jakiś sposób łączysz się ze wszechświatem w czasie wróżenia, a zadawałeś w swoimi życiu znaczenie więcej bólu niżeli okazywałeś pozytywnych uczuć, to taka właśnie energia do ciebie powróci. Będziesz odczuwał jej ciężar i być może żałował swoich czynów. Ludzkość musiała jakoś wytłumaczyć sobie to uczucie, przypisując je boskiej woli lub czemuś innemu. Chociaż, mogę się mylić i faktycznie poza czystą nauką jest tam u góry coś jeszcze lub ktoś , kto rozlicza nas z życia – Wiera wzruszyła lekko ramionami, a Belial dalej wgapiał się w nią z osłupieniem.
- Czyli z racji tego , że byłem chujem i przekazywałem światu chujową energię, teraz w czasie wróżenia mam ochotę puścić pawia, bo ta chujowizna do mnie wraca? – zapytał Bel dla pewności, czy dobrze zrozumiał wypowiedź Wiery. Ta od razu kiwnęła głową potwierdzająco.
- Nie ma nagrody za złe uczynki, niezależnie od tego z jakich pobudek się je czyniło.
Jej słowa rozbrzmiewały w głowie demona jeszcze długo i sprawiły, że postanowił zastanowić się nad tym dłużej. Czy miała rację? Faktycznie było tak, że wracała do niego zła energią, którą on sam stworzył? Coś w tym było.
Rytuał wróżenia, tak jak wcześniej powiedział, nie był niczym skomplikowanym. Trzeba było tylko siedzieć bez ruchu i skupić się na gwiazdach, ale był w tym wszystkim mały haczyk. Należało robić to poza ludzkim ciałem, by bardziej połączyć się ze światem astralnym, aby poczuć przepływ energii i móc dostrzec więcej. Istoty nadprzyrodzone zostawiały ślady niewidoczne dla ludzkich oczu, a najlepiej było je widać w gwiazdach.
Na polanie nie znaleźli nic, choć Belial próbował kilka razy wracać do ciała, jakby chciał w ten sposób zresetować system. Chciał mieć to już za sobą, więc liczył na to, że uda mu się za pierwszym razem. Wiera również niczego nie wyczuwała. Z każdym kolejnym miejscem widać było, jak uchodzi z nich zapał i nadzieja. Goro wydawał się niewzruszony, zachowując tak jak zawsze stoicki spokój, ale Bel był pewien, że w środku odczuwa taki sam zawód, jak oni wszyscy.
Piątym miejscem był opuszczony dom za miastem, do którego trudno było trafić zwykłemu przechodniowi. Wiera od razu wyczuła czyjaś obecność, więc wszystkie demony zostały postawione w stan gotowości i obstawione po terenie. Belial rozłożył się na trawie przed gankiem, którego daszek wyglądał tak jakby za chwilę miał spaść mu na łeb.
- Po tej robocie jadę kurwa na urlop – mruczał do siebie, nie zwracając uwagi na pozostałych. Opuścił ludzkie ciało i zaczął wróżenie. Wpatrywał się w gwiazdy nad sobą i od razu dostrzegł w nich silne ślady nadprzyrodzonych istot, które bardzo wiele w swoim życiu wycierpiały. Nagle dostrzegł coś jeszcze, co bardzo go zaniepokoiło, więc od razu wrócił do ciała, by ostrzec pozostałych. Nim zdołał cokolwiek powiedzieć, za ich plecami rozległ się krzyk dobiegający z pobliskich krzaków, gdzie na czatach pozostał Abalam.
- Coś jest nie tak z tym miejscem. Było tu sporo śmierci, a przez sporo mam na myśli zajebiście dużo. W chuj dużo – wymamrotał Bel, rozglądając się dookoła. Wiera wrzasnęła z przerażeniem, gdy u jej stóp spadła głowa Abalama. Kilka chwil później przy Belu pojawił się demon w swoje prawdziwej postaci, tłumacząc co się stało. Dla Wiery było to niezrozumiałe, a jedyne co mogła usłyszeć, to szum wiatru, więc Belial chwilowo robił też za tłumacza.
- To jakiś stwór. Wyrwał mu łeb jednym ruchem, a teraz pije krew. Może to jakiś zmutowany wampir – wyjaśnił Belial, cały czas stojąc w gotowości do ataku, gdyby zaszła taka potrzeba.
- Miał coś czerwonego? Włosy, oczy, odcień skóry? – zapytała Wiera drżącym ze zdenerwowania głosem, stojąc przy Goro tak blisko, jakby wrosła mu w ramie.
- Oczy. I wielką głowę, nieproporcjonalną do reszty ciała. – Belial przekazywał jej słowa Abalama.
- To może być leże strzygi. Nigdy żadnej nie widziałam, ale w naszej bibliotece było o nich całkiem sporo informacji, bo wywodzą się ze słowiańszczyzny. To tak jakby upiory. Według podań mogą stać się nimi osoby zmarłe gwałtowną śmiercią, nieochrzczone dzieci, samobójcy, ludzie źli, czy niewierzący. Nie możemy odejść, bo weszliśmy na jej teren i mamy na sobie jej zapach, więc podąży za nami do miasta. Musimy ją zabić tutaj – powiedziała cicho Wiera i widać było, że jest przerażona. Wyjaśniła szybko, czego można było spodziewać się po tej istocie, ale zdołała powiedzieć tylko tyle, że to bardzo silne stworzenia, obdarzone ostrymi kłami, zazwyczaj zwierzęcymi kończynami i twardą skórą.
W powietrzu dało się wyczuć woń stęchlizny, a chwilę później z zarośli, z których wcześniej wyleciała głowa Abalama, wyłoniła się sporych rozmiarów kreatura. Jej czerwone, ogromne ślepia wodziły od jednej osoby do drugiej, jakby starannie i z rozmysłem wybierała kolejną ofiarę. Poszarpane kawałki tkaniny, które miała na sobie, unosiły się lekko z każdym podmuchem wiatru. Twarz, szyję i sporą część klatki piersiowej pokryte miała świeżą krwią. Wydawać by się mogło, że czas stanął w miejscu, gdy oczekiwali na ruch potwora. Ten rzucił się najpierw w stronę Wiery, niemal dosięgając ją swymi szponami, ale Goro zareagował szybciej i odepchnął dziewczynę w ostatniej chwili. Griszka wpadła z impetem na drzewo i odbijając się od pnia plecami, upadła nieprzytomna na ziemię. Goro przez chwilę szamotał się ze strzygą sam, nim dołączył do niego Belial. Dopiero wtedy demon dostrzegł, że przyjaciel ma rozerwany brzuch i dość mocno krwawi.
Strzyga nie dawała za wygraną i bez dwóch zdań miała nad nimi przewagę, bo już trzy demony straciły swoje ciała. Trudno było stwierdzić, jak długo z nią walczyli, bo cokolwiek próbowali zrobić, stwór był szybszy i niemal odporny na ich ciosy. Obaj byli już mocno poturbowani, a potwór nie odpuszczał, cały czas napierając na demony i zadając im silne, bolesne ciosy. Belial miał chyba złamaną rękę albo tylko tak go kurewsko bolała.
- Trzeba odciąć jej głowę i ułożyć między nogami! – wrzasnęła Wiera, która w końcu odzyskała przytomność i z trudem dźwignęła się na nogi.
- Pewnie, bo to najprostsza rzecz na świecie! – odkrzyknął Belial, chwytając monstrum od tyłu za sierść, odciągając tym samym ją od Goro, by dać mu chwilę na odpoczynek. Griszka w tym czasie próbowała dosięgnąć strzygę swoim zdolnościami, co spotkało się z niewyobrażalnie przeraźliwym wrzaskiem potwora, gdy ten upadł na ziemię i zaczął zwijać się z bólu. Ryk się powtórzył, ale nie należał do istoty, z którą walczyli.
- Nie mówiłaś czasem, że to coś żyje samotnie? – wymamrotał Bel, ocierając szybkim ruchem krew cieknącą mu z ust.
- Bo tak zazwyczaj jest, więc coś tu jest nie tak. Dwa drapieżniki na jedynym terenie, to anomalia. To może być strzygoń, czyli samiec. Dwa razy większy i dwa razy silniejszy – odezwała się Wiera, ponaglając zaraz by ktoś pozbawił chwilowo unieruchomioną strzygę głowy. Zrobił to Goro, z taką złością jakiej jeszcze nikt u niego nie widział. Szarpnął za łeb i wyrwał go z cielska bestii, by rzucić go zaraz między nogi potwora. Ten przez chwilę wierzgał się jeszcze nim znieruchomiał na dobre.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz