Aria
Pamiętała
ich każdą wspólną chwilę, jak również pamiętała wszystkie te chwile bez niego. Życie
bez Athanasiusa było dla niej swego rodzaju wolnością, która pozwalała jej na
gonienie przygody i spełnianie marzeń. Aria zawsze musiała być w ruchu, bo zatrzymanie
się oznaczało tęsknotę za ukochanym, który został w Anglii i nie rozumiał jej
pragnienia odkrywania świata. Uświadomiła sobie niemal od razu, że tak naprawdę
to on zawsze był jej największym marzeniem i to jego chciała w pełni poznać,
niczym niezbadany ład lub dziką dżungle. Gdy to pojęła, było już za późno, by
wrócić. Powiedzieli sobie zbyt wiele gorzkich słów, ona była zbyt dumna, a on
zbyt uparty. Pamiętała każdy ich wzlot i bolesny upadek i choć bardzo się
starała, nie była w stanie przypomnieć sobie ich ostatniego dnia. Żadne z nich
nie wiedziało, że to będzie akurat dziś, że właśnie teraz patrzą na siebie po
raz ostatni. Czy kiedy wychodziła, Athan zdawał sobie sprawę, że nigdy już nie
poczuje jej bliskości? Że ta kłótnia nie była taka, jak każda poprzednia? Być
może oboje to czuli, ale nie dopuszczali do siebie tej myśli, by nie czuć bólu.
Teraz, gdy
Aria stała w kuchni nad garnkiem z makaronem, ciężko było jej uwierzyć, że jest
żoną Athana i to w dodatku w ciąży. Spoglądała na niego z uwielbieniem , z
wymalowaną na twarzy miłością. Nie potrafiła inaczej, bo jedyne co czuła, to właśnie
miłość. Czasem łapała się na tym, że kocha go tak bardzo aż odczuwa ból. Było to dziwne uczucie, obezwładniające i uzależniające.
- Możemy przejrzeć oferty później. Jest kilka domów nad morzem. Wiem, że to dość blisko od Blickling, ale okolica jest cicha i bez sąsiadów. Jeden dom ma nawet prywatną plaże – powiedziała Aria z uśmiechem, dodając, że właśnie ten spodobał się jej najbardziej. Wcześniej skupiała się tylko nad nieruchomościami oddalonymi od domu o conajmniej pięćdziesiąt kilometrów, ale z drugiej strony, było to zupełnie bez znaczenia. Jeśli miejsce okaże się magiczne i będzie odpowiadaľa im jego aura i atmosfera, to wybiorą je nawet wtedy, gdy będzie oddalone od Blickling o kilometr.
Odwróciła
się na moment od męża i zajęła się składaniem spaghetti, które zaraz postawiła na
stół na dwóch talerzach. Jej porcja była znacznie większa niż zazwyczaj, co nie
uszło uwadze Athana.
- No co? Mam
do wykarmienia jeszcze dwie osoby – zażartowała udając oburzenie. Roześmiała się
po chwili stwierdzając, że tak właśnie teraz będą wyglądały jej posiłki. Kiedy zaczęli
jeść, wróciła do tematu Beliala, bo i Athanasius sam go ciągnął dalej.
- Kochanie, nie
znam jego dokładnego życiorysu i nie jestem w stanie opowiedzieć ci ze szczegółami,
co robił Bel przez setki lub tysiące lat. Jeśli mówi, że nie był zakochany, to tak
jest, bo demony nie mogą kłamać. Nie oznacza to, że nikogo nie miał i Gudrun o tym
wie i to akceptuje. Ty chyba nie musisz wiedzieć nic o jego byłych kochankach, prawda?
Widzę, że starasz się na siłę znaleźć punkt zaczepienia do przypierdolki. Demony
pewnie inaczej postrzegają czas niż my, tak samo jak my postrzegamy czas inaczej
niż ludzie. – wyjaśniła z lekkim uśmiechem, nalewając mężowi wino, a sobie sok jabłkowy.
Aria postanowiła zmienić temat na bardziej przyjemny, więc wróciła do ciąży i urządzania
domu ze względu na dzieci.
- Chciałabym
zmienić kilka rzeczy, odświeżyć przestrzeń. Kwestia pokoi może zaczekać do momentu
aż poznamy płeć, bo raczej nie będziemy strzelać w ciemno. A co z imionami? Zastanawiałeś
się już nad tym, tak konkretnie? – zapytała Aria z zaciekawieniem. Sama nie zastanawiała
się jeszcze nad tym i była ciekawa, czy i Athanowi to umknęło. Bardzo chciała już nazywać dzieci po imieniu, by poczuć jeszcze większą więź.
- Powiemy tylko
najbliższym, tak jak uzgodniliśmy wcześniej. Poza tym, musisz pogadać jeszcze z
Lari, więc póki tego nie zrobisz, to niczego oficjalnie nie ogłoszę. Wiem, co jeszcze
masz na myśli i dlaczego wprost tego nie mówisz. Nie traktuj mnie, jak głupiej kozy
i nie obchodź się, jak z jajkiem. To, że nie powiesz na głos o zagrożeniach i poronieniu
nie oznacza, że ja sama o tym nie myślę i się tego nie boję lub nie dopuszczam do
siebie takiej myśli. Jestem świadoma, że tak wczesna ciąża jest jeszcze zagrożona
i lepiej póki co nie ogłaszać tego wszem i wobec. Może nie jestem lekarzem, ale
coś niecoś tam wiem – powiedziała z powagą zerkając na Athan. Nie chciała by tak
to wyglądało. Nie chciała by trzymał ją w bańce poza wszelkimi złymi informacjami
i zagrożeniami i karmił ją tylko tym, co dobre i miłe. Byli partnerami i Aria oczekiwała
od Athana współpracy, a nie ochrony.
- Jeśli masz
jakieś wątpliwości dotyczące mojego stanu zdrowia lub dobrze byłoby gdybym zrobiła
jakieś badania dodatkowe, to mi o tym powiedz bez obawy o to, czy będę się martwiła.
I tak już się martwię. Jesteś lekarzem więc w tej kwestii ufam tylko tobie – wyjaśniła,
zapewniając go zaraz, że póki co czuje się dobrze i poza nudnościami nic innego
jej nie doskwiera.
- Marisa będzie
przeszczęśliwa, już to widzę. Będzie idealną matką chrzestną – Aria uśmiechnęła
się szeroko na samą myśl o tym, jak bardzo Marise ucieszy ta wiadomość. Idealnym
ojcem chrzestnym byłby oczywiście Elijah, ale z wiadomych przyczyn było to niemożliwe.
Kolejny w kolejce do tego jakże zacnego tytułu był Ishmael i tu żadnych wątpliwości
nie było. Aria nie wiedziała jednak jakie jest jego podejście do dzieci, więc będzie
musiała podpytać Jehanne. Nie chciała, by Ish poczuł się w jakiś sposób przymuszany
do tej roli. Bardzo chciała, by wszyscy pokochali ich dzieci i przyjęli je do rodziny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz