ROZDZIAŁ 526

Belial

Doceniał obronną postawę Gudrun i był jej za to szczerze wdzięczny. Obawiał się, że mimo wszystko weźmie stronę ojca, co wprawiało go w podły nastrój. Dziewczyna w tej sytuacji jednak, wzięła stronę demona i tak, jak się spodziewał, wiele zyskał poprzez wybuch Athanasiusa. Nie zrobił tego umyślnie, a jedynie skorzystał z okazji, którą podsunął mu los. Było to miłe uczucie wiedzieć, że ma się kogoś za sobą, kto chciał go wspierać i troszczyć się o niego. Cieszyło go, że Gudrun widział jego chęć zmiany, bo robił to przecież dla niej. Nigdy wcześniej nikt nie odbierał jego intencji szczerze, nawet Goro, z którym się przyjaźnił. Belial zawsze był tym, którego było trzeba trzymać na krótkiej smyczy, który był nieobliczalny i rzucał kąśliwe uwagi, zwykle dyktowane złośliwością. Goro traktował go trochę, jak dziecko i nie miał mu tego za złe, bo na kogoś takiego się kreował. 

Objął ją mocno, gdy zaczęła prosić, by zabrał ją z Blickling i choć rozum podpowiadał mu, że powinna zostać w domu, to nie miał serca dziś się z nią rozdzielać. Wiedział, że będzie to dla niego kolejny minus w notesiku Athana, ale teraz najważniejsza była Gudrun. Czekał cierpliwie aż dziewczyna się uspokoi, cały czas lekko kołysząc się na boki. To, co mówiła było poniekąd prawdą, bo Athanasius nigdy nie zdoła w pełni otrząsnąć się z efektów opętania. Proces ten, wbrew pozorom, był bardzo złożony i nie chodziło w nim jedynie o przejęcie kontroli nad czyimś ciałem. Zwłaszcza, gdy działo się to wbrew prawowitemu właścicielowi, nawet jeśli był największym na świecie złolem. Dusza Athana była brzydka, zapisane w niej było wszystko, czego się dopuścił, a przebywanie w jego ciele nie było wyjątkowo miłe. Niemal dusił się od wyrzutów sumienia, jakie odczuwała cały czas wampir. Niektóre emocje i uczucia były silne na tyle, aby oddziaływały również na demona. Tak było w przypadku miłości do Arii, przed którą Bel starał się obronić, dusząc ją i odpychając od siebie tego pamiętnego wieczoru, gdy pozbyli się Baltimorea. Przeraziło go to, jak bardzo można kogoś kochać i ile jest się w stanie dla niego poświęcić. Czy on sam był gotowy na coś takiego? Tak mu się zdawało.

Nic nie powiedział, a jedynie chwycił Gudrun za rękę i ruszył w stronę samochodu. Trzymał pewnie dłoń wampirzycy, by wiedziała, że nie miał zamiaru się zawahać, nawet jeśli za chwilę stanie przed nimi sam Tismaneanu i oskarży go o uprowadzenie córki.

- Będę musiał odwieźć cię wcześnie rano, bo muszę załatwić demonie sprawy, ale zobaczymy się wieczorem. Chyba, że chcesz zostać w mieszkaniu – powiedział, gdy wsiedli już do auta. Nagle naszła go pewna myśl, którą zaczął niepotrzebnie i uzupełnienia wbrew swojej woli rozkminiać. Będzie to ich pierwsza, wspólna noc. Oczywiście, że nie musi do niczego między nimi dojść, ba, on nawet nie zamierzała na to naciskać. Zaczął się stresować. Gudrun nie miała u niego żadnych rzeczy, więc będzie musiał dać jej coś swojego, co już samo w sobie pobudzało niepotrzebnie jego wyobraźnie.

- Co do mojego samopoczucia, to przyznaję że bywało lepiej. Właściwie, nie spodziewałem się niczego innego po tej rozmowie, ale coś czuję, że ty tak. Nie mówiłem wcześniej, bo nie chciałem cię rozczarować, ale skoro zrobił to już twój ojciec, to powiem tylko, że spodziewałem się, że będzie gorzej. Przykro mi, że wyobrażałaś sobie, że tylko trochę mi pogrozi i w sumie da nam spokój. Nie chciałem żebyś musiała tego wszystkiego słuchać, bo wiesz, że nie lubię, jak jesteś smutna. Nie chcę być przyczyną twoich łez, nawet pośrednio – odezwał się, gdy byli już w drodze do Norwich. Chwycił dłoń Gudrun i przyłożył sobie do ust, by złożyć na niej lekki pocałunkami. Jej obecność była dla Bela czymś, co wydawało się mu snem lub urojeniem. Oto on, popierdolony demon, siedział sobie w samochodzie z wampirzycą, która rozbudziła w nim uczucia, o których istnieniu nawet nie wiedział. 

- Zamówimy coś do jedzenia, pooglądamy jakieś głupie filmiki albo możemy iść na kolację, jeśli masz ochotę. Zrobimy, co będziesz chciała. Nie gadajmy już o twoim ojcu, okej? Nie zadręczaj się tym i po prostu zrelaksuj. On niech sobie siedzi w Blickling i się wkurza – stwierdził, obracając na moment wzrok ku siedzącej obok niego dziewczynie, której posłał szeroki uśmiech. Nie chciał widzieć więcej jej łez i zatroskanej twarzy. Zatrzymał się nagle na środku drogi i wyłączył silnik. Było już ciemno, a jedynym źródłem światła były reflektory rzucające snop blasku na asfalt. Dziewczyna była zaskoczony i zdezorientowana, bo nie miała pojęcia dlaczego tak gwałtownie zahamował. Belial musiał w końcu wypowiedzieć te słowa, te które nigdy nie padły z jego ust. Serce łomotało mu, jak szalone i z pewnością to słyszała za sprawą swoich wampirzych zdolnościami. 

- Kocham cię, Gudrun. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

^