ROZDZIAŁ 524

Belial

Czuł się tak, jakby rozmawiał z małym dzieckiem, a właściwie próbował coś mu wytłumaczyć i w dodatku mówiłby po chińsku. Athan nie słuchał demona, nie próbował go w żaden sposób zrozumieć, a jedynie narzucał mu swoje zdanie i wściekał się, że ten go nie podziela. Przeszła mu przez głowę pewna myśl, mianowicie: po co proponowałeś rozmowę skoro nie byłeś na nią gotowy. Wiedział, dlaczego wampir tak go nienawidzi i nie miał o to żalu, jednak jego egoistyczna postawa ubodła Beliala. Narobił nadziei Gudrun, zaszczepił w niej myśl, że może być między nimi dobrze, skoro sam wysunął propozycje spotkania. Między słowami sugerował, że to tylko formalność, a teraz zrobił coś zupełnie odwrotnego. Jakby specjalnie zwabił go do swojego domu żeby móc mu nawrzucać w swojej bezpiecznej przestrzeni. Teraz jego córka wysłuchiwała wrzasków i obietnic, że nigdy nie zaakceptuje jej związku. Bo, że wszyscy w domu słyszeli krzyki Athanasiusa, nie miał wątpliwości. Wpatrywał się w wampira jeszcze dłuższą chwilę, zastanawiając się, co powinien powiedzieć. Czy dobrze by było, gdyby raz jeszcze zapewnił go, że nie ma zamiaru nikogo skrzywdzić, zwłaszcza Gudrun? Sam zaczynał odczuwać złość, bo nie przywykł do płaszczenia się przed kimkolwiek, a Athan zaczynał go irytować. Byli tacy sami i być może to bolało go najbardziej i tego właśnie nie mógł znieść. Widział w Belialu odbicie swojej najgorszej strony, tej o której chciał zapomnieć i tej, którą chciał ukryć przed wszystkimi.

Demon przebiegł wzrokiem po jego szyi, obserwował jak z trudem oddycha, jak raz po raz przełyka ślinę. Widział, jak na jego skórze pojawiają się dreszcze, pod wpływem których cienkie włoski zaczęły się unosić i drżeć. Tak łatwo byłoby zamknąć ci gębę. Złamałbym ci kark jedną ręką. Ty pierdolony hipokryto. Te wszystkie kobiety, które zabiłeś, też były czyimiś córkami. Teraz zamierzasz prawić mi morały? Akurat ty, kurwa, nie masz do tego prawa.

Nie powiedział tego głośno, bo za bardzo zależało mu na Gudrun. Wiedział, że dziewczyna nie znała przeszłości swego ojca, bo nie raz w czasie rozmowy żaliła mu się, że chciałaby go bardziej poznać, ale on uparcie zbywa ją głupimi wymówkami. Nie dziwiło to demona, bo nikt przy zdrowych zmysłach nie chciałby, by bliscy znali go z takiej strony. Belial nie chciał być tym, który ukarze Gudrun prawdę o jej ojcu, bo wiedział, że by to ją złamało. Dla niej był nudnym gościem w idealnie uprasowanej koszuli, takim, co to lubi posiedzieć w domu i poczytać książki. Mimo wszystko, nie chciał by zmieniła o nim zdanie. Chciała, by dalej był dla niej autorytetem, a przede wszystkim, by nie widziała w nim potwora.

Podniósł się z fotela, rzucił ostatnie spojrzenie w stronę Athanasiusa i odwróciwszy się na piecie, niespiesznie opuścił gabinet. Skierował się w stronę salonu, gdzie nadal siedziała Gudrun i Aria, a sądząc po ich minach, wiedział już, że wszystko słyszały. Przykleił natychmiast do twarzy uśmiech, by żadna z nich nie przejmowała się tym, co zaszło właśnie między nim, a Athanem. Musiał to idealnie rozegrać żeby wyjść z tej sytuacji, jako ofiara. Wampir nieświadomie sprawił, że Belial wysunął się na prowadzenie. Oczywiście, wszystko co mówił było zgodne z prawdą, zamierzał zadbać o Gudrun, chronić ją i wspierać. Jego postawa sprawiła, że to teraz Tismaneanu będzie uchodził za tego złego albo chociaż tego, który nie potrafi się opanować.

- Pójdę już. Zobaczymy się jutro, okej? Ale późnym wieczorem, bo mam coś do załatwienia za miastem. Hej, nie patrz tak. Między nami jest bez zmian.– zapewnił, pochylając się, by pocałować Gudrun na pożegnanie. Zbliżył się do Arii i złożył całusa na jej czole, a ona spojrzała na niego tak jakby za chwilę miała go przeprosić za zachowanie męża.

- O nie! Nie ma mowy! Nie będę tego słuchał – odezwał się pierwszy, widząc jak kobieta otwiera usta. Posłał jej zaraz szeroki uśmiech, zapewniając raz jeszcze, że wszystko jest okej i nie ma czym się przejmować.

- Będę w Londynie w czwartek. Rozmawiałam już z Goro, więc wpadnę do was na kolację. – zakomunikowała Aria z lekkim uśmiechem. Przypomniał sobie, że chciała im coś powiedzieć, więc jeśli angażowała w to Goro, to zapewne miało to związek z Radą.

Gudrun uparła się, że odprowadzi go do auta, a on ani myślał spierać się z nią, bo wiedział, że nic by to nie dało. Ujął zatem jej dłoń i oboje opuścili posiadłość. Nie miał pojęcia, co powinien jej teraz powiedzieć.

- Przejdziemy się kawałek? – zaproponował, nie zamierzając zbyt szybko rozstawać się z dziewczyną, bo nie wiedział kiedy znowu pojawi się okazja, by być legalnie w Blickling. Wampirzyca zgodziła się bez wahania i nadała kierunek ich krokom. Milczał dłuższą chwilę, po czym odezwał się nieco ściszonym głosem, jakby bał się, że Athan podsłuchuje ich zza jakiegoś drzewa.

- Jeśli chcesz się wycofać, to zrozumiem. Nie rób nic wbrew sobie. Twój ojciec wyraził się jasno, więc jeśli będziesz chciała mnie jednak olać, to nie będę miał ci tego za złe. – zatrzymał się, by móc na nią spojrzeć. Odgarnął z jej twarzy kilka niesfornych kosmyków włosów i zaczesał je za ucho. Bolało go to, że Gudrun była rozczarowana, bo oczekiwała po tej rozmowie zupełnie czego innego. Niby żadne z nich nie wyobrażało sobie, że on i Athan wpadną sobie w ramiona, a jednak twarz dziewczyny była posępna, a oblicze blade niczym kartka papieru.

- Kiedy zostawiamy ciało opętanego, pozostawiamy ślad po sobie w jego duszy. Można powiedzieć, że to taki efekt uboczny opętania. Strach przed demonem, który cię opętał. Poza tym, że twój ojciec mnie nienawidzi, również się mnie bał, więc odebrałem mu ten strach żeby było mu łatwiej i żeby nie paraliżowało go to ilekroć o mnie pomyśli. Nie miej do niego pretensji o to, co powiedział. Nie był jeszcze gotowy na tą rozmowę – wyjaśnił Belial, obejmując Gudrun ramieniem i przyciągając do siebie. Chciał już zmienić temat, by dziewczyna dłużej się tym wszystkim nie zadręczała. 

- Pamiętasz, jak się poznaliśmy? Kopnęłaś mnie wtedy w jaja. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

^