Wiera Woroncow
Zmartwiła się, gdy usłyszała słowa Goro dotyczące Cienia.
Dotarło do niej, że mężczyzna wcale jej nie rozumiał i nie pojął nic z tego, co
mówiła mu wcześniej. Spojrzała za okno i dłuższą chwilę milczała, zastanawiając
się, jak powinna odpowiedzieć na jego pytania. Bardzo chciała, by w końcu
dotarło do niego, kim jest i na czym polega jej połączenie z Cieniem.
Zastanawiała ją jedna rzecz. Dlaczego właściwie demon upiera się ciągle, że
ktoś przejmuje nad nią kontrolę? Czy tak trudno było uwierzyć w to, że mógłby
się jej podobać? A może chodziło o to, że gdy stała przed nim tak odważnie,
zobaczył że potrafi być silna i niezależna i to mu nie pasowało. Być może chciał
troszczyć się o nią aż nadto i to on przestraszył się jej siły. Westchnęła
bezgłośnie, wwiercając spojrzenie we własne dłonie ułożone na kolanach.
- Nikt mną nie sterował, Goro. Wszystko, co słyszałeś i co
czułeś było prawdziwe i mówiłam to z głębi serca. Moja więź z Cieniem nie jest
ani trochę podobna do opętania, nikt we mnie nie siedzi i nie pociąga za
sznurki, zmuszając mnie do robienia czegoś, czego nie chce. Wczoraj odsunęłam
na bok emocje, dlatego usłyszałeś to w taki robotyczny sposób, ale to nie
zmienia faktu, że były to moje słowa. Cały czas tam byłam. Gdybym tego nie
zrobiła, to nie byłabym w stanie z tobą porozmawiać, a przecież był ważny temat
do omówienia. Nie przestraszyłam się ciebie, no może trochę, ale szybko mi
przeszło. Bardziej chodziło o to, że nie próbowałam sprawdzić, co chce ci dać,
że bezmyślnie mogłam narazić cię na niebezpieczeństwo. Dotarło do mnie, że
mogłam cię skrzywdzić, więc zaczęłam panikować i nie potrafiłam się uspokoić.
Nie chciałam byś znowu mi nie ufał, tak jak na początku naszej znajomości. Bardzo
mi na tobie zależy i na relacji, którą zbudowaliśmy. Nie chciałabym tego
stracić tylko dlatego, że jestem głupią idiotką i nie miałam pojęcia o pieczęci.
To mogła być jakaś broń, a ja dałam ci to w prezencie - odezwała się Wiera,
odwracając głowę i spoglądając na siedzącego obok demona. Serce waliło jej, jak
szalone, ale nie denerwowała się już tak bardzo, jak wczoraj. Goro natomiast
wyglądał na niewzruszonego i w pierwszym momencie miała wielką ochotę się zaśmiać,
bo coś sobie uświadomiła, coś czego on nie dostrzegał lub nawet ignorował. Był,
jak Cień.
- Aż tak bardzo przeszkadzało ci, że wczoraj nie miałam w
sobie emocji? Że nie widziałeś drżenie rąk, nie słyszałeś niepewności w głosie
i nie widziałeś rozbieganego spojrzenia albo czerwonych policzków? Cóż, za to twoje
emocje zmieściłyby się w łyżeczce od herbaty – prychnęła, kręcąc głową z
niedowierzaniem iż demon może być takim hipokrytą, gdy sam przez większość
czasu prezentuje wszystkim swoją ulubioną minę – głaz. Nie okazuje emocji i swoich
uczuć, jest bardziej tajemniczy niż Strefa 51. Patrzy tylko na nią tymi swoim oczyma
aż wwierca się w jej dusze i tam coś jej robi, coś co tak bardzo ją porusza.
Pożałowała tego, co powiedziała niemal od razu, bo przecież
nie miała zamiaru obrazić demona. Już chciała zacząć przepraszać, gdy usłyszała
jego prychniecie i cichy śmiech.
- Niewykluczone, że tak jest – powiedział mężczyzna,
dalej skupiony na prowadzeniu auta. Zerknął na nią i na moment ich spojrzenia
się spotkały, a ona znowu w środku eksplodowała. Nie rozumiała, co się z nią
działo i dlaczego reagowała tak silnie na jego obecność. Nawet jej nie dotknął,
a zrobiło się jej gorąco, oddech przyspieszył, a kolana lekko zadrżały. Co on z
nią robił? Pewnie używał jakiś demonich sztuczek, bo innego rozwiązanie nie
widziała. Musiała szybko zmienić temat, bo czuła jak twarz zaczyna jej płonąć. Nabrała
głęboko powietrza w płuca i zaczęła bawić się zamkiem od kurtki, by skupić na czymś
swoją uwagę.
- Jeśli chodzi o zaklęcie, to bardzo prosta sprawa. Układasz
na ciele swoją pieczęć, a formator wtapia ją w ciebie i łączy z kością za
pomocą neuronów, czyli komórek zdolnych do przetwarzania i przewodzenia informacji w postaci
sygnału elektrycznego. Jeśli dany przedmiot jest naładowany energią, to
czerpiesz z niego moc. Nam zależy głównie na tym, by wasze pieczęci były
bezpieczne i Rumen nie mógł ich zdobyć, a będzie to dla niego niemożliwe, gdy
się z nimi połączycie. Podejrzewam, że będę musiała być przekaźnikiem dla
formatora, bo to prastara magia, a was jest całkiem sporo i sam sobie nie
poradzi. To nic groźnego, często użyczamy sobie nawzajem mocy. Robili tak nasi przodkowie
w czasie wojny, co pozwalał na regenerację, przez co byliśmy prawie nieśmiertelni
– wyjaśniła kobieta, przeczesując palcami włosy i zagarniając je na jedną
stronę. Przymknęła na moment oczy i odchyliła głowę w tył, opierając ją na
zagłówku siedzenia. Tak miło było jej odetchnąć choć na chwilę i skupić się na
słowach jakiejś piosenki dobiegającej cichutko z radia. Mimowolnie się
uśmiechnęła, bo to była jedna z niewielu chwil, gdy faktycznie miała na to
ochotę. Ostatnimi czasy zajmowała się jedynie myślenie o Rumenie i o tym, by przewidzieć
jego kolejny krok, o tym by dać sobie przewagę i znaleźć okazję, by go zabić. Zaszył
się, a ona popadała w paranoję, myśląc że czai się za rogiem. Nie miał już jak jej
skrzywdzić, bo nie miałam rodziny. W każdej chwili mógł zadać ostateczny cios, ale
z jakiegoś powodu tego nie robił. Na coś czekał.
-
Nigdy nie opuszczałam domu. Najdalej byłam w chacie rybaka, więc nie mam pojęcia,
czy mają w Largs jakieś fajne knajpy żebyś mógł zabrać mnie przy okazji na randkę
– odezwała się rozbawione, nie mając pojęcia dlaczego właściwie poruszyła znowu
ten temat. Chciała chyba udowodnić, że ma dystans do tego wszystkiego, jednak nie
do końca była to prawda.
-
Grisz jest w stanie wyczuć moc drugiego i nie mam pojęcia, jak to działa.
Ogranicza nas nieco odległość, bo im dalej jesteśmy, tym energia jest bardziej
rozproszona. Odnalezienie formatora nie będzie problemem. Obawiam się, że może
zacząć uciekać, bo jeśli ja go czuję, to on mnie również. Dobrze byłoby zbliżyć
się na pewną odległość, bym mogła go zlokalizować, ale nie na tyle, aby
zorientował się, że go szukam. Belial pojedzie przodem i go zatrzyma, byśmy
mogli się zbliżyć i porozmawiać. Nie chcę nikogo krzywdzić, ale jeśli będę musiała
to zrobić, to się nie zawaham. Formatorzy mogą zmieniać swój wygląd, więc Bel
musi być przygotowany na wszystko, choć podejrzewałabym, że mało co go wzrusza.
– mała nauka nie była wcale taka mała i nie powinno się jej lekceważyć w żaden
sposób. Nawet tak potężna istota, jaką był demon, powinna mieć się na baczności
i nigdy nie brać niczego za pewnik przy griszu.
-
Starzejemy się wolniej, ale i nas w końcu dopada widmo śmierci. Można nas zabić
tak samo, jak ludzi, chyba że mamy swojego uzdrowiciela, który jest naszym przekaźnikiem.
Niektórzy robią to nawet za pieniądze. Podpisuje się umowę krwi i dożywotnio nasze
rany od razu się goją. Nie czyni nas to nieśmiertelnymi, a jedynie trochę mniej
podatnymi na zranienia. Umowa kończy się w chwili śmierci przekaźnika lub zleceniodawcy.
Ma to pewne ograniczenia. Mój ojciec korzystał z mocy matki, ale w pewnym momencie
choroba była w tak zaawansowanym stadium, że zaczęła wyniszczać również ją. Można
połączyć się z Cieniem, ale to haniebne i dla tchórzy, więc mało kto się na to decyduje
– powiedziała spokojnie, wyciągając z kieszeni mapę, którą rozłożyła na kolanach.
Ułożyła prawą dłoń nad kartką, a lewą na bocznej szybie. Chwilę później włączył
się lewy kierunkowskaz, a Goro mógł poczuć na kierownicy lekkie drgania, by następnie
auto zaczęło zjeżdżać z głównej drogi.
-
Jestem zwykłą dziewczyną, która jedynie potrafi małe czary mary – stwierdziła z
przekąsem, puszczając oczko mężczyźnie. Czy uzyskał wyczerpującą odpowiedź na swoje
pytania? Miała nadzieję, że tak, choć rasa griszów była bardziej złożona, ale moment
nie był odpowiedni na dalszą część opowieści.
-
Dam znać Belialowi, by trzymał się głównej drogi. My pojedziemy z drugiej strony
żeby odciąć formatorowi ewentualną drogę ucieczki – dodała, sięgając po telefon
i wybierając numer tego bardziej rozrywkowe go demona.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz