ROZDZIAŁ 298

Wiera Woroncow

Leżała na ogromnym łóżku, otoczona stosem poduszek i otulona mięciutką kołdrą. Wpatrywała się w sufit szeroko rozwartymi oczyma, nie mogąc zebrać myśli, nie mogąc skupić się na śnie. W głowie przez cały czas miała rozmowę z Goro i wszystko to, co oboje wtedy czuli. Serce kołatała jej w piersi, jak szalone, gdy dotarło do niej, jak bardzo potrzebowała go teraz obok siebie, jak bardzo chciała wtulić się w niego i poczuć raz jeszcze to przyjemne ciepło i spokój, które od niego biło. On też chciał być przy niej, ale wycofał się w ostatniej chwili i to bardzo ją martwiło. Domyślała się, co było tego powodem, ale nie mogła nic na to poradzić, a jedynie pogodzić się z tym, co zaszło. Miała nadzieję, że nie stracili swojej szansy i dane im będzie zbliżyć się do siebie raz jeszcze. Teraz najważniejsze było odnalezienie formatora i przekonanie go do pomocy, w miarę pokojowymi metodami. Musiała skupić się na tym, a nie na rozterkach swego serca. 

Demon postrzegał Cień, jako osobny byt zamieszkujący jej ciało. Mylił się co do tego tak bardzo, a Wiera wiele razy zapewniała go, że żadna istota w niej nie mieszka, że to nie jest opętanie, a jedynie rozwinięcie możliwości duszy. Griszowie posługują się małą nauką, która rozwija ich umysły, ciało i właśnie dusze. To ona jest w tym wszystkim kluczowym elementem, bo spaja ze sobą ciało i umysł. Póki nie był w stanie pojąć tego wszystkiego, prawdopodobne będzie na nią zagniewany iż poprzedniego wieczora wyłączyła swoje emocje i pozwoliła przejąć kontrolę swojej ciemnej stronie. Bała się spotkania z Goro również dlatego, że ich relacja wskoczyła na całkiem nowy poziom. Mężczyzna wiedział już, że Wiera nie widzi w nim tylko przyjaciela, a atrakcyjnego mężczyznę, z którym chce robić wiele niegrzecznych rzeczy. Miała nadzieję, że nie poczuł zbyt dużo z tego, co czuła i gdy dziś się spotkają, nie będzie dziwnie i niezręcznie. Modliła się o to, bo najbardziej na świecie obawiała się stracić go właśnie z powodu niejasnej sytuacji. 

Nie wiedziała, która była godzina i jak długo leżała zamyślona w łóżku. Ciężko było jej podnieść się, wstać i zmierzyć z konsekwencją i poprzedniego wieczoru. W końcu jednak musiało to nastąpić, dlatego dźwignęła się do pionu, wzięła zimny prysznic i ubrała się. Opuszczającą swój pokój, skierowałam się od razu do kuchni w celu zjedzenia czegokolwiek i choć na moment skupienie myślicie na czymś innym niż Goro. Zaczynało jej to ciążyć, bo w głowę miała znacznie więcej pytań niż odpowiedzi, a sytuacja między nimi była bardzo niejasna. Nagle usłyszała okropny hałas, a gdy zorientował się, co właściwie się dzieje, było już za późno na jakąkolwiek reakcje. Mogła tylko patrzeć, jak starannie ułożona zbroja rycerska, stojąca do tej pory tuż przy szczycie schodów, spada na sam dół, obijając się o ściany i marmurowe stopnie. Tak, jak się spodziewała, w miejscu zdarzenia zaczęły pojawiać się demony, niektóre nawet w swej pierwotnej postaci, chcące zapewne dostać się jak najszybciej do źródła hałasu.

- Ja też go nie lubiłem. Mówiliśmy na niego Zbyszek – zażartował stojący tuż przy niej demon, śmiejąc się z własnego żartu. Kobieta nie miała pojęcia, jak zareagować i jak wyjaśnić to, co się stało. 

- To nie tak. Nie zauważyłam go i tak jakoś wyszło – zaczęła tłumaczyć, siląc się przy tym na uśmiech, by dodać tym samym wiarygodnością swoim słowom. Nie chciała, by ktoś pomyślał, że specjalnie demoluje zamek. 

- Nie zauważyłaś ponad dwu metrowej, rycerskiej zbroi stojącej na środku korytarza? – zapytał ze zdziwieniem. Nim zdołała zareagowałabym, zobaczyła jak inni zbierają Zbyszka i próbują poskładać go do kupy, co nie było wcale takie łatwe. Ona natomiast nie mogła zrobić absolutnie nic, nawet się poruszyć. To było głupie, ale naprawdę go nie zauważyła. 

- Właśnie tak było. Gdzie jest Goro? – szybko zmieniła temat, na co demon zareagował tak, jak się spodziewała. Wyprostował się i spoważniał, przekazującą wiadomości od szefa, który czekał na nią w swoim gabinecie. Wiera zawahała się, ale nie chciała, by oczekiwał na nią zbyt długo, dlatego od razu ruszyła w stronę wspomnianego pomieszczenia. Kolana jej drżały, gdy zbliżyła się do drzwi, ale przecież nie mogła unikać go w nieskończoność. Postanowiła, że będzie zachowywała się tak, jakby nic się nie stało. Właściwie, nic się nie stało, więc nie miała powodów do paniki. 

Weszła do środka, gdy usłyszała zgodę, a przestępując próg, wgapiała się po prostu w ziemię, aby przypadkiem nie natrafić na wzrok Goro. 

- Chciałeś mnie widzieć? – zapytała, unosząc głowę i dopiero teraz spoglądając na mężczyznę. Poczuła, jak twarz zaczyna ją lekko szczypać, a z każdą koleją sekundą uczucie to znacznie się nasilało, więc była już pewna, że jest czerwona, jak burak. Zauważyła, że w gabinecie był również Belial, który spoglądała na nią podejrzliwie, podobnie, jak na Goro, jakby czegoś się domyślał. Na szczęście nie skomentował niczego, co bardzo ucieszyło wiedźmę. Jej radość nie trwała długo, bo po krótkiej wymianie uprzejmości na powitanie, uraczył ich piosenką. Goro przyjął swoją oficjalną postawę przy Belu, czyli przysłoniły lekko twarz ręką, wstydząc się zapewne za przyjaciela. 

- Czuje co się świeci... Mmmm na na na. W tej  sytuacji romantycznej...na na na na. Miłość rośnie wokół naaas... mmmm – Belial zaczął nucić sobie pod nosem, co bez wątpienia było komentarzem w stronę Wiery i Goro. O ile demoni szef pozostawałem niewzruszony, tak ona zarumieniła się jeszcze bardziej. Nie sądziła, by mężczyzna powiedziała Belialowi, co między nimi zaszło, jednak demon nie był głupi i widząc jej speszenie, dodał dwa do dwóch. Był pewnie przekonany, że doszło między nimi do czegoś, a Wiera jeszcze go w tym błędzie utwierdzała całą swoją postawą. 

- Spakowałam kilka rzeczy, więc jestem gotowa do drogi. Mam nadzieję, że odnajdziemy formatora szybko i że Rumen go wcześniejsze nie dopadł. Nigdy jakoś szczególnie nie interesował się historią, więc istnieje prawdopodobieństwo, że nawet nie wie o jego istnieniu – odezwał się kobieta, puszczając mimo uszu zaczepki Beliala. Demon wykrzywił się jedynie w uśmiechu, poprawiając się nieco na swoim fotelu. 

- Po drodze mogę opowiedzieć wam, na czym dokładnie polega Zapisane w kościach. Rytuał nie jest skomplikowany, w zasadzie to formatorzy uczą się go na pierwszym roku – powiedziała spokojnie, chcąc wyjść z tej rozmowy z twarzą i klasą, co nie było wcale takie łatwe, gdy Goro na nią spoglądała. Wiedział przecież, jak to na nią działa. Czy robił to specjalnie? Chciał sprawdzić, czy mówiła mu prawdę? 

- Opowiesz szefowi, ja z wami nie jadę. To znaczy jadę, ale innym samochodem. Muszę mieć na oku demony, a wy sami dacie sobie radę. Prawda? Prawda! Zabieramy tylko kilku żeby za bardzo nie rzucać się w oczy, ale ktoś musi ich pilnować, co nie? – serce Wiery ruszyło do galopu, gdy zdała sobie sprawę, że spędziłem kilka godzin sam na sam z Goro i że zapewne czeka ich rozmowa. By nie tracić czasu, demoni szef od razu zarządził wyjazd.

Dotarła do podziemnego garażu po kilku minutach, bo musiała wrócić do pokoju po swoje rzeczy. Wrzuciła torbę do bagażnika i zajęła miejsce pasażera tuż obok czekającego na nią mężczyzny. Gardło miała ściśnięte, ale musiała wziąć się w garść. To tylko Goro... To GORO I JESTEŚCIE SAMI! 

- Musimy kierować się w stronę miasteczka Largs. Gdy będę bliżej, powiem ci gdzie dalej jechać. Użyłam wczoraj zaklęcia lokalizacji, ale z racji tego, że nie wiem, jak ta osoba wygląda ani nie mam żadnych przedmiotów z nią związanych, lokalizacja jest bardzo ogólna. – wyjaśniła, starając się opanować głos i drżenie kolan. Czy Goro się na nią gniewał? Czy zawiodła go w jakiś sposób? Nie miała pojęcia, co czuł i myślał i to było najgorsze. Lubiła jasne sytuacje, a nie takie niedopowiedzenia. Może wszystko było okej i niepotrzebnie panikowała, ale nie miała odwagi zapytać wprost. Uznała iż poczeka aż to on podejmie temat.

- Jak minęła ci noc? Mam nadzieję, że odpocząłeś choć trochę. Właściwie, to demony potrzebują odpoczynku? Śnisz? - nim pomyślała, jej usta już wypowiedziały to wszystko. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

^