ROZDZIAŁ 296

Wiera Woroncow

Zupełnie nie spodziewała się takiej reakcji Goro, dlatego stała, jak słupy soli i obserwowała wszystko w milczeniu i z niemałym przerażeniem. Od kiedy go poznała, po raz pierwszy pozwolił sobie na gniew. Trwało to zaledwie krótką chwilę, ale chwila ta wystarczyła, by Wiera zdała sobie sprawę, z kim tak naprawdę ma do czynienia. Dotarło do niej, że właśnie siedzi w zamku, otoczona hordą demonów, najpotężniejszych istot na świecie. Byli wobec niej przychylni, ale co się stanie, jeśli to się zmieni? Była pewna, że wówczas nawet Cień jej nie pomoże, a jej los będzie gorszy od śmierci. Sposępniała, ale wcale nie dlatego, że zrobiło się jej przykro z powodu rzucenia prezentem. Najzwyczajniej obleciał ją strach. Cieszyła się, że miała po swojej stronie takich sprzymierzeńców, ale nagle, z tyłu głowy pojawia się nieznośna myśl, że jeśli zrobi coś, co się im nie spodoba, bez wahania się jej pozbędą. Nie chciała o tym myśleć, bo niewiele brakowało, by przestała im ufać, a bez wzajemnego zaufania nie byli w stanie pokonać Rumena i w końcu się od niego uwolnić.

- To ja przepraszam. Nie miałam pojęcia, co to jest. Gdybym wiedziała, to i tak bym ci to oddała, nie próbowałabym... Nie wykorzystałabym tego przeciw tobie – zaczęła się tłumaczyć drżącym głosem, starając się opanować go ze wszystkich sił, by Goro nie zorientował się, że kobieta odczuwała strach w jego obecności, choć zapewne zdołał już się domyślić. Wiera próbowała uspokoić się za pomocą swoich mocy, grzebiąc we własnych komórkach, by zniwelować kołatanie serca i produkcję adrenaliny, która pobudzała cały jej układ nerwowy i doprowadzała niemal do paniki. Nie było to przyjemne, a wręcz kurewsko bolesne, ale nie miała wyjścia. Nie chciała w żaden sposób podpaść mężczyźnie, nie chciała rozgniewać go swoim tchórzostwem. Bała się również, że pomyśli iż celowo oddała mu pieczęć, że dobrze wiedziała czym była i chciała go zniewolić. Zupełnie bezwarunkowo zrobiła kilka kroków w tył, odsuwając się od Goro na tyle, na ile mogła to zrobić bez wzbudzania jego podejrzeń. Gdy poczuła blat biurka, przysiadła na jego skraju, oddychając z jeszcze większym trudem niż chwilę temu. Zaczęła więc jeszcze głębiej wwiercać się w swoje ciało, by w końcu przestać panikować. Opuściła na moment głowę, z całej siły zaciskając powieki i czując, jak wypływają spod nich łzy. Wzięła kilka głębokich oddechów i wyprostowała się niczym robót. Spoglądała na Goro bez wyrazu, bez choćby jednej, najmniejszej emocji, a jedynie z mokrą od łez twarzą, której nawet nie wytarła. Jej zmiana zaszła nieco za daleko, ale było to tylko chwilowe i konieczne, by doprowadzić tą rozmowę do końca. Wpadł jej do głowy pewien pomysł, który mógłby być rozwiązaniem w lepszym zabezpieczeniu pieczęci przed Rumenem.

- Chwilowo reprezentuje tą część Wiery, która bardzo chciała z tobą porozmawiać, ale tak ją przestraszyłeś, że niemal zniszczyła swój układ nerwowy, nie chcąc byś to zauważył – brzmiała tak samo, wyglądała tak samo i była tą samą osobą, ale pozbawioną jakichkolwiek emocji. Gdyby tego nie zrobiła, nie byłaby w stanie rozmawiać z Goro normalnie i przekazać mu ważnych informacji. Czas działał na ich niekorzyść i nie mogła teraz pozwolić sobie na ucieczkę do pokoju.

- Wspominałeś, że demony noszą swoje pieczęci na łańcuszkach, by mieć je zawsze przy sobie. A co, jeśli mogłyby stać się częścią waszego ciała? Istnieje rytuał nazywany Zapisane w kościach. Nasze moce nie są nieograniczone i nadzwyczaj potężne, ale istnieje sposób, by je wzmocnić. Było to powszechne w czasie Wielkiej Wojny, kiedy griszowie zostali oddelegowani po raz pierwszy na front, bardzo dawno temu. Używali wówczas przekaźników, czyli przedmiotów naładowanych dodatkową energią, którą czerpali podczas walki. Każda z frakcji wzmacniała się czymś innym. W przypadku ciałobójców, takich jak ja, używano zazwyczaj kamieni szlachetnych, które bezpośrednio były przyczyną czyjejś śmierci – wyjaśniła, podchodzące do mężczyzny powoli. Zaczesała włosy za ucho i wskazała mu jego płatek, stając na tyle blisko, by mógł dobrze się przyjrzeć. Na pierwszy rzut oka, trzy złote kamyczki wyglądały, jak kolczyki, ale nie tkwiły w dziurkach, a były bezpośrednio osadzone w ciele.

- To samo można zrobić z pieczęciami, by mieć pewność, że żaden z demonów jej nie zgubi i nie wpadnie w niepowołane ręce. Gdy pozbędziemy się Rumena na dobre, rytuał można cofnąć i wrócicie do łańcuszków. To tylko luźna propozycja, tymczasowe rozwiązanie, które da nam przewagę. Być może takie połączenie wpłynie korzystnie, jeśli chodzi o wasze moce. Według mnie, warto spróbować, choć decyzję pozostawiam wam. Rytuał jest dość bolesny, ale trwa bardzo krótko – powiedziała Wiera, dopiero teraz ocierając łzy z policzków. Bardzo chciała móc przytulić Goro lub choćby złapać za rękę i dać słowo, że wspólnie zdołają rozwiązać tą sprawę, że nie pozwoli nikogo zniewolić. Mogła się tylko domyślać, jak schwytany demon czuł się pod wpływem mocy pieczęci, gdy kierował nim ktoś inny. Gdyby Rumen wszedł w posiadaniem demona, mógłby bez problemu obrócić ich wszystkich przeciw sobie. Być może nawet doprowadzi do destrukcji, gdy zmuszałby ich do wykonywania czegoś, co nie było honorowe.

- Nie obwiniaj się i nie bierz do siebie mojego stanu. Zrozumiałam, że jesteście najpotężniejszymi istotami i powinnam się was bać oraz czuć respekt. Przestraszyłam się, że powiem coś głupiego i rozzłoszczę cię jeszcze bardziej. Czułam twoje emocje, bo były tak silne, że moje ciało odbierało to wbrew sobie, nawet bez dotykania cię. Trochę mnie to przytłoczyło, ale zapewniam, że rano znowu będę wkurzająca, jak wcześniej i za wszelką cenę będę próbowała ukryć, jak mnie onieśmielasz i jak bardzo mi się podobasz i jak cię podziwiam. Kiedy skupiasz na mnie całą uwagę, tak jak przed chwilą, gdy tu weszłam, to takie niesamowite uczucie, podniecające i obezwładniające. – powiedziała spokojnie, spoglądając na stojącego przed nią mężczyznę. Nie chciała, aby obwiniał się za to, że przez chwilę pozwolił sobie na złość i okazał nieco więcej emocji niż zazwyczaj. Czuła, że miał wyrzuty sumienia i pewnie zamierzał ją za to przepraszać jeszcze kilka razy. Wiedziała również, że jutro zapadnie się pod ziemię, gdy uświadomi sobie, że właśnie przed chwilą wyznała mu swoje zainteresowanie. Goro nigdy nie dał jej jakiegokolwiek znaku i nie okazał choćby cienia zainteresowania iż postrzega ją inaczej niż jedynie przyjaciółkę.

- A wracając do mojego pomysłu, to jest jeden, mały problem. Rytuał może wykonać tylko formator, a z tego co wiem, w okolicy żadnego nie ma. Ojciec opowiadał mi kiedyś o grupie, która odłączyła się od nas zaraz po opuszczeniu Rosji i podobno osiedlili się w Szkocji, ale wmieszali się w ludzi. Jeśli jest gdzieś tam jakiś formator, być może nawet nie wie o swoich mocach lub po prostu nie będzie chciał nam pomóc z własnej woli. Cóż, będę mogła coś na to zaradzić, ale nic nie zrobię stąd. Jeśli zdecydujecie się na Zapisane w kościach, muszę dostać się do Szkocji – nie miała pewności, czy odnajdą tam kogoś, kto będzie mógł przeprowadzić rytuał, ale nie mieli wyjścia. Musieli decydować szybko i równie szybko wyruszyć do Szkocji.

- Cokolwiek zdecydujecie, chce byś wiedział, że nie pozwolę, by któremuś z was stała się krzywda, by Rumen kogoś zniewolił i wykorzystał – Nie mogła w tej chwili okazać mu swoich emocji, ale mogła sprawić, by je poczuł. Ostrożnie uniosła dłoń i dotknęła tej, w której trzymał swoją pieczęć, a później zacisnęła ją lekko, by spleść ich palce razem. Gdy była mała, często z siostrą tak właśnie z sobą rozmawiały. Bez zbędnych słów mogły przekazywać do siebie najszczersze, niczym niezmącone uczucia. Chwilę później Goro mógł poczuć ciepło rozlewające się po ciele, oddanie i zaangażowanie Wiery, a nawet jej wzrastającą miłość do niego oraz towarzyszącą temu wszystkiemu prawdę. Wiedział już, że cokolwiek mu mówiła, była szczera i wbrew dzisiejszym wydarzeniom, czuła się przy nim bezpieczna. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

^