ROZDZIAŁ 294

Aria Vasco

Goro miał rację, wiedziała o tym. Powinna powiedzieć Athanowi prawdę i zrobi to, gdy tylko wrócą do domu. Poprosi go o spacer i rozmowę w cztery oczy, poza domem. Bardzo nie chciała, by Gudrun cokolwiek usłyszała. Bała się, że postanowi opuścić Blickling i wcale by się temu nie dziwiła, bo sama na jej miejscu zrobiłaby to samo. Kochała Marisę, ale kochała również Gudrun i gdy uświadomiła to sobie, była w tak wielkim szok, aż na moment wyłączyła się z rozmowy. Raz jeszcze w głowie przeanalizowała całą rozmowę z Marisą i przypomniała sobie emocje, które jej towarzyszyły. Była wściekła na przyjaciółka i za wszelką cenę chciała chronić Gudrun. Zabrała ją ze sobą również dlatego, by dziewczyna nie wpadła przypadkiem na panią Cavendish i nie wywiązała się z tego spotkania konfrontacja. Nie chciała, aby wampirzyca mierzyła się z tym sama. Ciężko było myśleć Arii o tym, co zrobiłaby gdyby musiała wybierać, ale była pewna, że stanęłaby za Gudrun. Marisa wiele przeszła, była jej przyjaciółką i opiekunką, ale przede wszystkim była dorosłą kobietą, która powinna zachowywać się z klasą, a nie jak wredna nastolatka.

- Hibernacja? Hmm – zaczęła, gdy Goro zwrócił się do niej z pytaniem. Wyrwał ją z rozmyślań, więc potrzebowała chwili, by zebrać odpowiednie słowa do kupy i móc wyjaśnić to, co było dla demona niejasne. Uśmiechnęła się blado i spojrzała na niego, zatrzymując wzrok dłużej na jego oczach. Zrobiło jej się ciepło na sercu, czuła bijącą od niego dobroć i troskliwość i tym bardziej smuciło ją iż Athan nie może tego dostrzec.

- Jest to swego rodzaju sen, ale wbrew pozorom, bardzo nieprzyjemny. Z tego, co słyszałam, możemy wyłączyć wszystkie emocje, ale nadal będziemy odczuwać łaknienie krwi. Marisa zdecydowała się na hibernację z powodu swej straty. Najpierw Elijah, później Emmet. Nagle została zupełnie sama i nie mogła sobie z tym poradzić. Kiedyś spotkałam pewną wampirzycę, podczas moich podróży, która spędziła całe stulecia w hibernacji. Hiszpańska inkwizycja wybiła całą jej rodzinę, a ona w szale wściekłości zamordowała swego ukochanego. Powiedziała mi, że gdy się obudziła, wszystko wróciło do niej ze zdwojoną siłą, że sen wcale jej nie pomógł, a jedynie chwilowo uśmierzył ból. Być może każdy z nas inaczej reaguje na hibernację, a Marisa jest w podobnej sytuacji, co niegdyś Tabitha. Mam nadzieję, że nie i że jej nie stracimy. Chciałabym jakoś pomóc, ale jej niechęć do Gudrun wszystko utrudnia. Nie chcę wykluczać z przygotowań żadnej z nich i w tym jest właśnie problem – wyjaśniła Vasco, dolewając sobie wina. Zerknęła na Wierę, która z kolei spoglądała na Goro. Belial miał rację, demon nie był obojętny wiedźmie, ale czy działało to również w drugą stronę? Arię ciekawiło, co czuł mężczyzna i czy w ogóle kiedykolwiek chciałby zbliżyć się jeszcze do jakiejś kobiety. Nigdy nie poruszała z nim tego tematu, ale gdy będą sami, wprost zapyta go o to. Uważała, że mają dość bliską relację, więc tego typu rozmowa nie będzie nie na miejscu. Ot co, Belial cały czas kłapał o swoich romansach i nie było w tym nic dziwnego. Życzyła im, by odnaleźli szczęście, by pokochali kogoś i mogli czuć się tak, jak ona czuła się przy Athanasiusie.

Gdy w jadalni pojawiła się ponownie Gudrun w towarzystwie Bela, kobieta poczuła ulgę. Odnalazła pod stołem dłoń wampirzycy i lekko ją ścisnęła, dając tym samym znak, że cieszy ją jej powrót. Chciała również okazać jej wsparcie. Chciała być jej przyjaciółką, może kiedyś matką, choć nie oczekiwał od niej, by tak się do niej zwracała. Zamierzała ją wspierać we wszystkim, by czuła się kochana nie tylko przez Athana.

Pomysł Wiery okazał się strzałem w dziesiątkę, co potwierdził również Goro, który ochoczo go podchwycił. Aria pokiwała głową z szerokim uśmiechem i od razu zaczęła snuć plany wraz z demonem. Na zmianę przerzucali się propozycjami, a reszta przysłuchiwał się temu wszystkiemu. Beliala zainteresował, rzecz jasna, najbardziej bar.

- Znam ten język, choć nigdy się nim nie posługiwałam, bo nie miałam kontaktu z innymi istotami. Podobno jest zapisany w naszej podświadomości i składa się z symboli. Czyli chcieliście oznaczyć za jego pomocą miejsca przyjazne nadnaturalnym? Świetny pomysł. W taki sposób każdy nadprzyrodzony bez problemu odnajdzie dane miejsce – powiedziała Wiera z uśmiechem, wyraźnie zainteresowana pomysłem. Wyraziła również chęć pomocy, co ucieszyło zarówno Arię, jak i samego Goro.

- Jeśli chodzi o historie groszków, to opowieść na inną okazję. Jest dość mroczna, a sam czas powstawania społeczności był bardzo trudny. Jeśli będziesz chciała, to opowiem ci to następnym razem, kiedy się spotkamy. Teraz powinniśmy rozmawiać tylko o miłych sprawach – powiedziała wiedźma z lekkim uśmiechem, skierowanym do Gudrun. Dziewczyna odwzajemniła go i zgodziła się na propozycje Wiery. Reszta wieczoru minęła całkiem miło i przyjemnie. Aria niechętnie zauważyła, że powinny wracać już do domu, więc pożegnały się i opuściły zamek Baltimore.

Wiera Woroncow

Po wyjeździe wampirzyc, udała się do swojego pokoju, aby odświeżyć się i chwilę odpocząć. Miała za sobą ciężki tydzień i wydarzenia, o których chciała porozmawiać z Goro. Miała nadzieję, że zrobi to wcześniej, jednak pojawiła się Aria i nie było ku temu okazji. Postanowiła zatem odszukać go później, gdy oboje odsapną po jakże intensywnej wizycie i paplaninie Beliala. Lubiła go, ale prawda była taka, że czasem powinien ugryźć się w język. 

Było już sporo po północy, ale Wiera wiedziała, że Goro i tak nie będzie spał. Demony nie potrzebowały snu, dlatego miała nadzieję, że odnajdzie go w gabinecie, gdzie spędzał większość czasu. Ściskając mocno w dłoniach metalową skrzyneczkę, przystanęła przy drzwiach i przez chwilę nasłuchiwała tego, co działo się po drugiej stronie. W końcu postanowiła zapukać i tym razem grzecznie czekała na pozwolenie. Gdy mężczyzna zaprosił ją do środka, weszła nieśmiało i niemal na palcach, ostrożnie stawiając kroki. Była nieco zawstydzona i nie do końca wiedziała, jak się zachować. Obawiała się odtrącenia, choć nawet nie wiedziała dlaczego. Być może prezent nie przypadnie mu do gustu lub w jakiś pokrętny sposób go obrazi. Cóż mogłoby być cenne dla demona, który z łatwością może zdobyć wszystko czego chce za pomocą swoich mocy? Wiera nie miała nic, czym mogłaby spłacić swój dług wobec Goro, choć on zapewne tak tego nie postrzegał. Nie wymagał podziękowań i prezentów. 

- Przepraszam, że nachodzę cię tak późno, ale chciałam ci coś dać. Pomogłeś mi, a nie musiałeś, otoczyłeś mnie opieką i udzieliłeś schronienia. Jestem ci za to bardzo wdzięczna i pewnie nigdy nie zdołam się odwdzięczyć – zaczęła z lekkim uśmiechem, czując jak policzki zaczyna oblewać jej szkarłatny rumieniec. Goro wpatrywał się w nią tak, jakby była jedynym człowiekiem na świecie. Cała jego uwaga skupiała się właśnie na niej, a intensywność spojrzenia dotykała jej duszy. Nigdy nikt tak na nią nie patrzył, nie powodował palpitacji serca i nie wywoływał przy tym dreszczy. Czy każdy tak się przy nim czuł? To było niezwykle dziwne uczucie, ale również przyjemne. 

- Wiem, że nie musiałam, ale bardzo chciałam coś ci podarować. Jesteś wszechpotężny, możesz wskrzeszać zmarłych i pewnie mało co cię zaskoczy. To tylko symboliczny drobiazg, pewnie nawet ci się nie przyda. Będzie mi miło, jeśli zechcesz go przyjąć – uśmiechnęła się lekko, uprzedzając jego wypowiedź. Zapewne chciał powiedzieć, że nie musi mu dziękować, jednak Wiera była dumną kobietą i gdyby w jakiś sposób nie odwdzięczyła się za pomoc, nie mogłaby spać po nocach. To i tak było zbyt mało, bo zawdzięczała mu życie. Dzięki niemu mogła pochować siostrę i pożegnać rodzinę tak, jak należało. Dzięki niemu była bezpieczna. 

- Jakiś czas temu odnalazłam demonologa, Richarda Waldesa. Wykłada na londyńskim uniwersytecie i obsesyjnie interesuje się tematyką demonów. Zbiera różne artefakty, czyta Lemegeton i lubi się tym chwalić. W zasadzie, to mam prezent i kilka informacji. Był u niego Rumen i pytał o różne rzeczy, o coś co pomaga zniewolić demona. Waldes niewiele mu powiedział, bo jak sam to określił, ze mną rozmawiało mu się znacznie milej, bo miał na czym oko zawiesić. W każdym  razie, Rumen wypytywał o jakieś pieczęci i rytuał. Okej, twoja mina teraz nie wróży nic dobrego. Jak wielkie mamy kłopoty? Czym są pieczęcie? – Wiera zaczynała denerwować się jeszcze bardziej, bo Goro wyglądał na wyraźnie poruszonego tym, co usłyszał. Czyżby wiedział, co może planować Rumen? Mężczyzna był nieobliczalny i już mógł knuć zemstę. Wiedźma miała wyrzuty sumienia, że wciągnęła w to wszystko demony i przez nią wszyscy teraz byli zagrożeni. Nie znioslaby myśli, gdyby coś się komuś przez nią stało. 

- To coś, co może was zabić? Cholera, jeśli dostanie to w swoje łapy, to będziemy mieli poważny problem. – zauważyła z westchnięciem. Miły wieczór miał zakończyć się całkiem niemiłą rozmową o Rumenie. Kobieta podała Goro skrzyneczkę, delikatnie dotykając dłoni mężczyzny. Zrobiła to zupełnie przypadkiem (taaa, jasne), ale nie żałowała. Odkryła, że skóra mężczyzny była niezwykle przyjemna w dotyku i ciepła, co bardzo ją zdziwiło. Spodziewała się, że będzie zimna, jakby pozbawiona życia. 

- Chciałam tylko powiedzieć, że tak nie do końca to ukradłam. Waldes stał się dość nachalny, rozmowa zeszła na nieodpowiedni temat. Przez kilka lat będzie miał problemy z potencją, ale w końcu z tego wyjdzie. Wzięłam to w ramach rekompensaty za straty moralne. – powiedziała Woroncow, zajmując miejsce na fotelu przy kominku, w którym tlił się ogień. Wiedziała, że demony nie czują zimna, a jednak gdy tylko pojawiła się w zamku, wszędzie rozpalono ogień. Doceniała to, jak dbano o jej samopoczucie i zapewniano opiekę. Tym bardziej musiała podziękować. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

^