Aria Vasco
Zabrała ze sobą Gudrun, bo bardzo chciała, by poznała lepiej
Goro i pozostałych, wliczając w to również Beliala. W chwili, gdy mężczyzna wszedł
do jadalni, wiedziała już, że był to zły pomysł. W samochodzie wspominała, że demon
jest wyjątkowo wkurzający i by nie brała do siebie jego słów, cokolwiek powie. To
była wada i jednocześnie zaleta Bela, ale między innymi za to właśnie go lubiła,
za tą szczerość, która nie miała granic.
- Powinna nauczyć się, że ucieczka nie zawsze daje wytchnienie.
Niekiedy należy stawić czoła sytuacji, a nie obracać się na pięcie i wychodzić –
westchnęła Aria, sięgając po kieliszek z winem. Jeśli Gudrun wróci do domu zapłakana
i Athan ją zobaczy, to zabroni widywać się z demonami już na zawsze. Chciała pokazać
dziewczynie nieco inny świat nadnaturalnych, chciała by otworzyła się i przestała
przesiadywać tylko w domu. Była młoda i miała przed sobą całe wieczne życie, więc
powinna z niego korzystać. Domyślała się, jak mogła poczuć się przez odzywki Beliala
i gdy tylko wyszła, Aria chciała za nią pójść i wyjaśnić jej, że właśnie przed tym
ostrzegała ją w samochodzie. Beliala należało wziąć na sposób i rozmawiać z nim
w takim tonie, w jakim on prowadzi rozmowę. Nie był wcale taki zły, jeśli ktoś spróbował
go poznać i naprawdę dało się go lubić. Przed wyjściem powstrzymał ją Goro. Wierzyła,
że demon zdoła namówić Gudrun do powrotu i reszta wieczoru przebiegnie mniej dramatycznie.
Ufała mu, jednak młoda wampirzyca była nastawiona raczej negatywnie do jego osoby
i obawiała się, że nie pójdzie mu zbyt łatwo. Sam był sobie winien. Aria postanowiła,
że jeśli nie wrócą w ciągu dziesięciu minut, to sama jej poszuka. Nie chciała być
nadopiekuńcza, jak Athan i chronić Gudrun przed absolutnie wszystkim. Dziewczyna
powinna móc odczuwać różne emocje i nauczyć się je kontrolować. Być może kiedyś
znajdzie się w takiej sytuacji, z której nie będzie mogła uciec. I co wtedy zrobi?
Aria rozumiała, że być może czuła się jeszcze wyobcowana i zagubiona, ale powinna
w końcu wziąć się w garść i zacząć układać swoje życie na nowo. Ucieczka sprawi
tylko, że pozostawi problem za sobą, a nie pokona go. Koniec końców, kiedyś znowu
na niego trafi i będzie musiała się z nim zmierzyć.
- W zasadzie jeszcze nie zaczęliśmy nic planować. Dopiero co
wybudziliśmy Marisę, ale nie jestem teraz pewna, czy to był dobry pomysł. Chcieliśmy,
by była obecna podczas przygotowań i w końcu trzeba było powiedzieć jej prawdę
o de Clare. Mówiła takie okropne rzeczy o Gudrun. Rozumiem, że jest rozżalona i
czuje się zawiedziona, że Elijah nie mógł wrócić, ale to co mówiła, było do niej
nie podobne. Nigdy się tak nie zachowywała. Miałam wrażenie, że to zupełnie inna
osoba – wyjaśniła cicho Aria, spoglądając na Goro wyraźnie zasmucona. Musiała o
tym z kimś porozmawiać, bo nie dawało jej to spokoju. Bardzo chciała, by tym kimś
był jej ukochany, ale bała się go zranić.
- Nie powiedziałam nic Athanowi, bo serce by mu pękło. Kocha
Gudrun, jak nikogo na świecie i pragnie ochronić ją przed wszystkim. Mam wyrzuty
sumienia, że to przed nim zatajam. Gudrun, jak widać, też jeszcze nie nabrała pewności
siebie i chyba nie odnajduje się jeszcze w nowej rzeczywistości. Gdyby usłyszała,
co mówiła Marisa, to pewnie od razu by uciekła. Łatwo ją przestraszyć. Nie mogłabym
znieść myśli, że Athan cierpiałby po jej stracie – wyjaśniła kobieta, wiercąc się
na krześle. Ciążyła jej na sercu ta cała sytuacja. Ciągle usprawiedliwiała Marisę,
ale prawda była taka, że nie miała prawa zachować się w taki sposób. Bądź co bądź,
Gudrun była dzieckiem i to dzieckiem jej przyjaciela. Powinna być bardziej wyrozumiała.
Gudrun dała wszystkim w kość, ale każdy zasługiwała na drugą szansę i tego nauczyła
ją Marisa, a teraz sama wyłamała się z tej zasady.
- Bestiariusz idzie świetnie, choć wymaga jeszcze sporo poprawek.
Chcę, by był idealny. A właśnie, może zechciałabyś porozmawiać ze mną o griszach?
Niewiele wiem o tej rasie, ale chętnie się czegoś dowiem. Mogłabym cię naszkicować?
– Wiera spoglądała zaskoczona na Arię, która zaraz wyjaśniła, po co jej szkic i
skąd zna poprawną nazwę jej gatunku. Ludzie dawno wymazali ją z kart historii i
zastąpili znienawidzonym słowem wiedźma. Vasco dowiedziała się o tym, gdy
była w Rosji, na naukach u wybitnego historyka literatury, Dmitrija Błagoja.
- Miał ogromną bibliotekę i pokazał mi książkę o... Chwila, jak
to było. Mała sztuka? Nie! Mała nauka. Były w niej przepiękne, kolorowe ryciny i
niesamow...
- Nie ufam wampirom – odezwała się Woroncow, co spotkało się
z niemałym zaskoczeniem, zarówno Goro, jak i Arii. Tego się nie spodziewała, ale
przecież nie mogła mieć do niej pretensji. Nie okazała swojej niechęci do Wiery,
a jedynie uśmiechnęła się, lekko przekręcając głowę. Być może spotkało ją kiedyś
coś złego ze strony wampira i nadal nosiła w sercu urazę. Znała ją zaledwie od godziny,
więc nie mogła oczekiwać sympatii i przyjaźni. Miała jednak nadzieję, że uda im
się porozumieć, bo Wiera niesamowicie ją ciekawiła, a możliwość poznania historii
grisz9w była niemal uzależniająca.
- A ja słyszałam, że potraficie usmażyć mózg spojrzeniem, więc
też odczuwam pewne obawy – stwierdziła z powagą wymalowaną na twarzy, co wywołało
salwę śmiechu u wiedźmy. Vasco zachichotała, a ten dziwny dialog był kluczem do
rozpoczęcia rozmowy bez nadmiaru negatywnych emocji. Wiera wyraźnie się rozluźniła
i sięgnęła po kawałek tortu, z zaciekawieniem przysłuchując się rozmowie dotyczącej
Rady.
- Przepraszam, że się wtrącam. Wiem, że w żaden sposób mnie to
nie dotyczy, ale mam pewną sugestię. Zanim opuściliśmy Rosję, kilka lat spędziliśmy
pod ziemią i zbudowaliśmy społeczność od początku. Mieliśmy nawet swoją walutę.
Z tego, co zrozumiałam, w tym całym projekcie chodzi o to, by wszystkie nadnaturalne
osoby żyły razem, tworzyły jedną społeczność, komunikowały się ze sobą i wzajemnie
pomagały. Powinny mieć zatem miejsce do wspólnej egzystencji, prawda? Miejsce, gdzie
się spotkają, poznają, stworzą nowe przyjaźnie. Jeśli każdy będzie siedział w swojej
dziupli, to nic się nie zmieni – powiedziała nieśmiało kobieta, spoglądając to na
Arię, to na siedzącego u jej boku Goro.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz