ROZDZIAŁ 290

Aria Vasco

Atmosfera w Blickling była raczej ciężka i nie sprzyjała wielkiemu świętowaniu urodzin. Marisa zazwyczaj była nie w sosie, wychodziła ze swojego pokoju tylko na chwilę i udawała przed Athanasiusem, że wszystko jest okej. Gudrun się z nią w końcu przywitała, ku uciesze mężczyzny, ale było to zaledwie krótkie cześć i Aria odniosła wrażenie, że Athan oczekiwał czegoś więcej. Nie miała odwagi wyznać mu, co powiedziała Marisa, bo wiedziała, że pękłoby mu serce. Obawiała się też, że Gudrun poczuje się jeszcze gorzej w obecności pani Cavendish i ucieknie, a to już z pewnością zniszczyłoby jej ojca. Postawili więc na świętowanie we tróje, dając spokój zarówno Marisie, jak i Ishowi i Jehanne. Jej relacje z wampirem, co prawda znacznie się poprawiły, ale nie chciała ich nadwyrężać. Gudrun wybrała restauracje i w dzień urodzin, zgodnie z jej życzeniem, pojechali do miasta na uroczystą kolację. Spędzili cudowny wieczór, śmiali się i wspominali minione czasy. Aria opowiadała o swoich trudnych początkach i o tym, jak dawała wszystkim w kość. Pod tym względem były do siebie całkiem podobne i widać było, że wyznanie starszej wampirzycy poprawiłoby humor nieco przygaszonej Gudrun. Od czasu pojawienia się Marisy, dziewczyna czuła się nieswojo w domu.

- Byłam taka nieznośna. Lady Novak do dziś nie może na mnie patrzeć, choć to działa również w drugą stronę. Jak ja nienawidzę tej starej raszpli. Gdybyś widziała, jak przyczepiała się do ramienia Athana, pijawka. Koniecznie musimy zaprosić ją na ślub, chce zobaczyć jej minę, gdy będziemy składać przysięgę – Vasco roześmiała się nieco złowrogo, wyraźnie zadowolona ze swego triumfu. Wiedziała, że Novak miała wielką chrapkę na zostanie panią Tismaneanu, a to udało się właśnie jej. Wampirzyca zawsze zaznaczała swoją wyższość nad nią i porównywała do plebsu, który powinien podawać szampana, a nie go pić. Dlatego na przyjęciach spędzała czas z mężczyznami, bo ich wcale nie obchodziło jej pochodzenie. Lubili ją za błyskotliwość, mogli porozmawiać z nią na różne tematy, a nie wysłuchiwała perlistego śmiechu i ględzenia o małżeństwie. Co więcej, była wyzwaniem, bo dobrze grała w pokera.

Następnego dnia, zgodnie z umową, Aria i Gudrun pojechały na spotkanie z demonami. Athan wiedział o wizycie w zamku Baltimore i nie był szczególnie zadowolony z tego powodu, ale nie zamierzał zabraniać narzeczonej kontaktu z nimi. Kobiety kupiły  ogromny tort i kilka innych deserów. Vasco zależało, by poczęstować każdego demona, choć osobiście znała tylko kilku. Chciała zbliżyć się do tej społeczności, zwłaszcza że każdy z nich był zupełnie inny. Nadal pracowała nad Bestiariuszem, a zaskarbienie sobie sympatii demonów było kluczowe do uzyskania więcej informacji na ich temat.

Otworzył im Agares, który jako jedyny męski demon wybrał kobiece ciało. Podkreślał wiele razy, że kocha piękno, dlatego zdecydował się na kobiece kształty. Nikomu to nie przeszkadzało, dlatego i dla Arii nie miało to większego znaczenia. Był szczupłą blondynką o niesamowicie niebieskich oczach. Pełne usta zawsze wykrzywione były w lekkim, frywolnym uśmiechu.

- Beliala jeszcze nie ma, a Goro jest w swoim gabinecie. Przed chwilą przyjechała niespodziewanie Wiera i rozm....

- Rozmnażają się?

- Co?

- Co?

Agares wpatrywał się w Arię, a ona w niego. Dlaczego palnęłaś coś takiego? To przez Beliala! Mężczyzna opowiadał jej, jak to szef demonów i wiedźma mają się ku sobie, więc wampirzyca założyła, że udali się na stronę w wiadomym celu. Gudrun stała obok nieco zmieszana, a Aria z każdą kolejną sekundą ciszy, robiła się coraz bardziej czerwona.

- Chodziło mi raczej o to, że rozmawiają, ale przecież ich nie podglądam. Szefo może robić co chce i... Czekaj, czekaj! Jesteś zazdrosna? – demon roześmiał się, a Vasco omal nie zapadła się pod ziemie. Goro był przystojny i miał w sobie to coś, co pociągało kobiety, ale ona kochała tylko jednego mężczyznę przez całe swoje życie i życie po życiu. Pokręciła przecząco głową, tak gwałtownie, że rozbolał ją kark.

- Oczywiście, że nie! Zwariowałeś. Bel naopowiadała mi bzdur, że oni mają się ku sobie i wypaliłam tak nagle z tym sexem. Boże! Przepraszam, nie Boże! Nie patrz tak na mnie – wymamrotała kobieta i zamilkła, gdy usłyszała kroki na schodach, a chwilę później do jadalni wszedł Goro w towarzystwie pięknej kobiety. Biła od niej pewność siebie, ale gdy tylko dostrzegła Arię i Gudrun, jakby przygasła i stanęła nieco za mężczyzną. Wampirzyca zmarszczyła lekko brwi, zastanawiając się, co spowodowało tą nagłą zmianę u wiedźmy. Nigdy wcześniej się nie widziały, chyba że Belial znowu namieszał i dlatego Wiera była do niej w jakiś sposób uprzedzona.

- Przepraszam, nie wiedziałam że będziesz miał gości. Wpadłam tak bez uprzedzenia – zaczęła Aria nieco zmieszana. Umawiała się z Belialem, ale domyśliła się, że zapewne nie przekazał tego do wiadomości Goro. Niech tylko się pojawi, to się z nim rozmówi.

- My się jeszcze nie znamy. Nazywam się Aria Vasco, a to jest Gudrun. Miło mi – wampirzyca wyciągnęła rękę w stronę kobiety, a ta nie wykonała nawet najmniejszego ruchu. Spojrzała na nią i przez chwilę bacznie obserwowała, by zaraz skłonić się lekko. Aria cofnęła rękę zawstydzona jeszcze bardziej. Zapewne była cała purpurowa na twarzy, bo czuła jak poliki pieką ją żywym ogniem. Zerknęła na Gudrun, która najprawdopodobniej czuła się podobnie.

- Wiera Woroncow. Też jestem niezapowiedzianym gościem. Goro jest dziś rozchwytywany przez kobiety – odezwała się, pozwalając sobie na lekki uśmiech. Nadal utrzymywała dystans, a Vasco nie zamierzała się narzucać. Zbliżyła się natomiast do demona, obejmując go i dając buziaka w policzek. Na twarzy mężczyzny zagościł uśmiech, więc Aria odetchnęła z ulgą, że faktycznie ucieszyła go ich wizyta.

- Miałam wczoraj urodziny, więc pomyślałam, że może posiedzimy sobie razem przy ciastku i pogadamy, jeśli masz chwilę. Belial jak zwykle spóźniony, co było do przewidzenia – zauważyła Aria, uśmiechając się do Goro, gdy zasiedli już do stołu. Wiera nadal trzymała się demona, jakby czegoś się bała. Chwilę później w jadalni pojawiły się demony, które miały robić za służbę, na co Vasco nie chciała się zgodzić.

- Pff też mi coś. Potrafię sama pokroić tort i nie potrzebuje do tego asystenta. Panie Goro, ktoś tu zaczyna gwiazdorzyć – zażartowała wampirzyca i odesłała demony, które zdążyły zaledwie nalać wino. Przekazała im resztę słodkości, by wszyscy mogli się poczęstować, a przynajmniej większość, bo dokładnej liczby demonów nie znała.

- Jesteście wampirami, prawda? – odezwała się nagle Wiera. Aria uniosła brwi w zaskoczeniu, bo zupełnie nie spodziewała się tego pytania. Była pewna, że jest to raczej oczywista oczywistość. W głosie kobiety wyczuła coś jeszcze, coś co ją nieco zaniepokoiło.

- Tak. Czy to problem? – zapytała, czując jak atmosfera nieco gęstnieje. Zerknęła na Goro, ale on wydawał się równie zaskoczony. Nim Wiera zdążyła odpowiedzieć, do jadalni wpadł zziajany Belial z bukietem kwiatów i balonem Hello Kitty.

- STOOOOO LAAAAAAAT, STOOOOO LAAAAAT! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

^