Aria Vasco
Nie mogła uwierzyć w to, co się działo. Czuła się tak, jakby
była w najpiękniejszym śnie i bardzo nie chciała, by ten sen się kończył. Bała
się powrotu do Blickling i tego, że nikt inny nie ucieszy się ze ślubu. Bała
się, że Drawson zacznie mieszać Athanowi w głowie, że będzie chciał odwieść go
od tego i zarzuci go wątpliwościami. Cały czas żyła w strachu przed tym, jak
wielki wpływ miał na niego Ishmael, a właściwie, jak potrafił go zmanipulować. Wiedziała,
że jej nie lubi i wolałby żeby Athan był nieszczęśliwy bez niej, niż szczęśliwy
przy niej. Nie rozumiała tego, bo jako przyjaciel powinien chcieć jego
szczęścia, a nie rozpaczy i złamanego serca. Domyślała się iż Athan poprosi go
na świadka, bo kogo innego miałby? Nie chciała go tak blisko siebie w ten
wyjątkowy dzień. Rany były zbyt świeże i czuła się o wiele lepiej, gdy go nie
widziała. Mijali się bez słowa, bez choćby jednego spojrzenia. Nie zamierzała
tego zmieniać, ani teraz, ani w najbliższej przyszłości. Do tej pory zabiegała
o jego sympatię, próbowała przekonać go do siebie na różne sposoby i udawała,
że wcale nie czuje się znieważona jego odżywkami. Teraz jednak wszystko się
zmieniło i Aria nie zamierzała dłużej się przed nim płaszczyć. To on był
gościem w jej domu.
Elijah odszedł. Zawsze marzyła, że to on poprowadzi ją do
ołtarza, że Emmet będzie czekał tam na nią razem z Athanasiusem i będzie robił
głupie miny żeby ją rozśmieszyć. Emmet odszedł. Teraz musiała na nowo wymarzyć
sobie wszystko, ale nie była pewna, czy ma dość siły. Przygasła na moment,
opuszczając nieco głowę i wpatrując się w pusty talerz i majestatycznie ułożoną
serwetkę przy nim. Nie wiedziała od czego zacząć. Wcześniej było jej jakoś
łatwiej, bo snuła tylko marzenia, a teraz były to plany na najbliższą
przyszłość i nieco ją to przerażało.
- Będę musiała zaplanować wszystko jeszcze raz. Zrobimy to
wspólnie. Chcę by był to nasz dzień, a nie spełnienie tylko moich marzeń –
powiedziała w końcu, ujmując dłoń mężczyzny z uśmiechem. Nie miała nikogo
bliskiego, nikogo poza Belem i Goro, których nie będzie mogła zaprosić. Serce
jej pękało na miliony kawałków, ale nie mogła zrobić tego Athanowi. Nie w
takiej chwili. To by ich zniszczyło. Demony wiedziały o niechęci wampira i nie
naciskały na niego, by się przypodobać. Aria informowała ukochanego o
spotkaniach, bo nie chciała niczego przed nim zatajać. Ostatnimi czasy i tak
obaj mężczyźni mieli na głowie jakieś wiedźmowo-demonie sprawki, a ona nie chciała
im w niczym przeszkadzać, a już z pewności nie chciała wmieszać się przypadkiem
w żadną aferę. Utrzymywała dystans, raz po raz wysyłając do Beliala i Goro
wiadomości z pytaniem, czy wszystko u nich okej. Podobno w zamku Baltimore
kręciła się jakaś seksowna wiedźma, którą Bel swatał z szefem, ale Aria nie
miała jeszcze przyjemnością jej poznać. Była ciekawa, kim jest kobieta, która
zawróciła w głowie demonicznemu królowi.
- Potrafisz dotrzymać sekretu, co? – zaśmiała się krótko i
sięgnęła po kieliszek wina, którego dziś wypiła całkiem sporo. Nie zamierzała sobie
żałować i ograniczać się, gdy mieli co świętować. Chciała, by ten wieczór i noc
były wyjątkowe, by zapamiętali to na zawsze. Nie przepadała za takim luksusem i
przepychem, jaki górował w całym hotelu, jak i części restauracyjnej, ale dziś
chciała być rozpieszczana.
- Wiesz ile mam w pamiętniku zapisanych stron z Aria Tismaneanu? Ćwiczyłam podpis – pokręciła głową z niedowierzaniem, gdy uświadomiła sobie, jak żałośnie to brzmi. Skrzywiła się, a Athan zaśmiał się w głos, wyraźnie rozbawiony jej reakcją. Posiedzieli jeszcze chwilę na tarasie, po czym uznali, że przeniosą się do pokoju.
- Aż trudno uwierzyć, że takie miejsce jest w Norwich. Ten przepych i luksusy zupełnie nie pasują do tego miasta, co nie zmienia faktu, że miło czasem zaszaleć. Podkreślam, czasem. Pewnie wydałeś fortunę. Dla równowagi, po powrocie wesprzemy jakąś organizacje charytatywną - powiedziała, gdy dotarli już do apartamentu. Wnętrze było urządzone w nowoczesnym stylu, ale było również biło od niego ciepło. A może wydawało się takie Arii, bo był z nią Athan. Najpierw wzięli długą kąpiel w ogromnej,
marmurowej wannie. Rozmawiali o wszystkim i o niczym i jeszcze trochę o wszystkim.
Było cudownie, a Aria czuła się, jak oboje pławią się w tym szczęściu, jak powoli
ono ich otacza i zamyka w swoich ciepłych, przytulnych ramionach. Kochali się w
wannie, na łóżku, na fotelu i na podłodze. Nie mogli się sobą nasycić.
Vasco przekroczyła próg domu z walącym sercem. Słyszała dźwięki
telewizora dobiegające z salonu, więc oboje z Athanem skierowali się właśnie tam
w pierwszej kolejności. Gudrun i Jehanne oglądały jakiś film i dyskutowały przy
tym o jednym z bohaterów, który najwyraźniej bardzo się im spodobał.
- Hej, dziewczyny – rzuciła Aria, wciskając się między wampirzyce.
Ułożyła dłoń na kolanie w taki sposób, by mogły dostrzec pierścionek, ale dłuższą
chwilę żadna z nich nie zwracała na to uwagi.
- O bój Boże! Jesteście beznadziejne! Wychodzę za mąż! – pisnęła
kobieta z rozbawieniem, zaczynając prezentować pierścionek. Obie dziewczyny zamarł,
wpatrując się w nią z zaskoczeniem. Nikt się tego nie spodziewał.
- Athan się oświadczył? – zapytała Jehanne, szukając wzrokiem
Tismaneanu, który siedział na fotelu przy oknie. Wzrok Gudrun również powędrował
w jego stronę. Wampir miał poważną minę i nie wykonał żadnego gestu, który potwierdziłby
słowa rudowłosej.
- Nie, Erick. Mój stażysta – odpowiedziała Aria, ściszając nieco
głos, jakby zdradzała im wielki sekret. Z trudem powstrzymała śmiech. Athanasius
również wyglądał na rozbawionego, ale nie przerywał Arii.
- Co? Ten blondyn w okularach? – zapytała Jehanne z niedowierzaniem.
Nagle dziwna myśl uderzyła w Arię. Naprawdę nikt nie spodziewał się, że Athan się
jej oświadczy. Bardziej prawdopodobne było to, że zrobi to stażysta niż jej ukochany.
- Oczywiście, że Athan! – powiedziała w końcu, na co Jehanne
pisnęła i rozpromieniła się w szczerym uśmiechu. Objęła ją mocno przy tym i zaczęła
radośnie gratulować. Gudrun również złożyła gratulacje, ale nieco z dystansem. Aria
domyśliła się, że nie wiedziała, jak się zachować, więc sama przyciągnęła ją do
siebie i mocno objęła.
- Będziemy prawdziwą rodziną – szepnęła jej do ucha i delikatnie
ucałowała w policzek. Gdy Athanasius opowiadał, jak się oświadczył, Jehanne wzdychała
i przeżywała wszystko tak, jakby tam była. Gudrun również wyglądała na zadowoloną,
co bardzo ucieszyło Vasco. Trzeba było powiedzieć jeszcze jednej osobie, której
Aria mówić nie chciała. Było tak przyjemnie, dopóki Ishmael nie pojawił się w salonie.
Kobieta spięła się cała, ale nie obrzuciła go choćby jednym spojrzeniem. Zamiast
tego, sięgnęła do kieszeni po telefon i zrobiła fotkę dłoni z pierścionkiem, by
wysłać ją do Goro i Bela:
Musimy to opić. Straciłam nadzieję, że Athan kiedykolwiek
mi się oświadczy, więc mamy podwójną okazję. Wpadnę niedługo. A jak tam Wasze sprawy?
Wszystko okej? Tęsknię :*
- Powinniśmy to uczcić. Może wyjdziemy gdzieś razem, na jakieś
tańce. Wczoraj widziałam reklamę nowego lokalu w Londynie, w stylu Wielkiego Gatsbyego.
Będzie można się wystroić! – zaproponowała Jehanne, na co Aria z ochotą przystała.
Dawno już nie byli w takim miejscu i nie miała szans zachwycić Athana kreacją. Bardzo
chciała wprawić go w zachwyt, by nie żałował swojej decyzji.
- Uwielbiam Wielkiego Gatsbyego. Pójdźmy, proszę – zrobiła słodkie
oczka do narzeczonego (Och, jak cudownie to brzmi) i posłała mu zalotny uśmieszek, by przekonać go
do wyjścia. Zapomniała już o obecności Drawsona w salonie, który siedział obok Jehanne
i lekko ją obejmował. Aria wstała w końcu z sofy i zbliżyła się do Athanasiusa,
dając mu buziaka w policzek.
- Jeśli nie masz ochoty, to zostaniemy w Blickling – powiedziała
szybko, nie chcąc wywierać na nim presji. Poprzedni wieczór zaaranżował zupełnie
sam i napracował się przy tym, dlatego Aria nie miała zamiaru naciskać na wyjazd
do Londynu. Jeśli mężczyzna zechce zostać w domu, to zostaną i nie będzie miała
z tym problemu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz