Aria Vasco
Miała wyjątkowo kiepską noc. Nie mogła spać, długo się wierciła,
choć starała się tego nie robić, by nie zbudzić Athana. Wiedziała, że mężczyzna
zaraz będzie się niepotrzebnie zamartwiał i dopytywał, co ją trapi. Każdy czasem
miał gorsze dni, a on powinien wiedzieć o tym najlepiej. Aria nie wpadała w melancholie
zbyt często, a tym bardziej, gdy nie miała ku temu powodów, tak jak teraz. Wszystko
układało się świetnie zarówno w pracy, jak i w życiu osobistym. Potrafiła odnaleźć
równowagę między Athanem, a demonami i sprawami związanymi z Radą oraz Bestiariuszem.
Dogadała się również z Gudrun i złapała z nią naprawdę dobry kontakt, co cieszyło
nie tylko ją, ale również Tismaneanu. Była na siebie wściekła, że na siłę zaczęła
szukać problemów i zamartwiać się czymś do takiego stopnia iż nie mogła przez to
spać. Sytuacja była tym bardziej patowa, bo wampirzyca nawet nie wiedziała, o co
jej tak w ogóle chodzi. Zasnęła dopiero nad ranem, choć tego snu nie można nazwać
odpoczynkiem, a raczej męczarnią. Wszystko się zmieniło, kiedy Athanasius przyniósł
jej śniadanie do łóżka i otoczył opieką. Przesiadywanie w łóżku było jej ulubioną
rozrywką ostatnimi czasy. Może wpływał tak na nią ten deszczowy listopad? Nie lubiła
tej pory roku i najlepiej przespałaby całą, gdyby mogła.
Dzień zapowiadał się leniwie, co wcale jej nie przeszkadzało.
Athan musiał trochę się pouczyć, a ona miała czas na czytanie i uzupełnianie papierkowej
roboty. Nie lubiła przynosić pracy do domu, ale ostatnio nie miała wyjścia. Erick
odszedł i brakowało w muzeum rąk do pracy. Kilka razy wpadała Gudrun z pomocą, ale
Aria nie chciała nadwyrężać jej uprzejmości. Zdarzyło się też tak że Goro przysłał
swoich ludzi do muzeum, ale demony na usługach sprawiały, że Aria czuła się niekomfortowo.
Musiała radzić sobie sama do czasu aż znajdą pracownika.
Spacer po Norwich okazał się świetnym pomysłem, a wspólne wyjście
znacznie poprawiło jej humor. Na początku nie miała ochoty wychodzić, ale widząc
takie zaangażowanie ze strony ukochanego, nie mogła mu odmówić. Od kiedy się pogodzili
bardzo się starał, oboje to robili, co przyniosło odzwierciedlenie w ich życiu.
Nauczyli się siebie słuchać i przede wszystkim, rozmawiać ze sobą. Athan od czasu
do czasu umilał jej dzień różnymi niespodziankami, wpadał do muzeum, gdy miał przerwę
w zajęciach i ona też go odwiedzała na uczelni, ku niezadowoleniu koleżanek z roku.
Aria dobrze wiedziała, jak na niego patrzyły, choć on wydawał się tego nie zauważać
albo po prostu udawał, że tego nie widzi. Była zazdrosna niemal chorobliwie i gdyby
tylko mogła, to wyrżnęłaby w pień wszystkie te zołzy. Musiała jednak zachowywać
pozory i nie raz robić dobrą minę do złej gry. Athan jej ufał w sprawach demonów,
więc i ona musiała zaufać mu pod względem nie zainteresowania młodziutkimi studentkami.
- Przestań. Przecież możemy o niej rozmawiać, tym bardziej że
też się o nią martwię. Myślisz, że strach Gudrun do ciemności wzmocnił się po powrocie?
Właściwie, to nadal wiem niewiele o wskrzeszeniu i nie jestem pewna, czy Goro wie
cokolwiek więcej. Ale chyba raczej nie pamięta tej drugiej strony, co? Chciałabym
z nią o tym porozmawiać, delikatnie dowiedzieć się, czy ma jakieś wspomnienia.
A może właśnie ich brak powoduje to, że odczuwa dyskomfort – zauważyła Aria, gdy
Athanasius wspomniał o swojej córce i jej lęku. Rozmawiali jeszcze dłuższą chwilę
o Gudrun i ewentualnej pomocy dla niej. Kobieta zastanawiała się, czy dziewczyna
zechce porozmawiać ze specjalistą, co według niej dobrze by jej zrobiło. Athan nie
chciał naciskać, a jedynie luźno zaproponować spotkanie ze znajomym. Vasco miała
nadzieję, że Gudrun ma się dobrze, że nie dusi w sobie uczuć i emocji, jak jej tatuś,
bo to nigdy nie kończy się dobrze.
Ten krótki spacer zaprowadził ich aż do bogatszej dzielnicy Norwich,
która powstała stosunkowo niedawno. Wcześniej była małą, sąsiednią wioską, ale pod
wpływem procesu semiurbanizacji, została włączona do miasta i stała się jego dzielnicą.
Bogaci ludzie chętnie kupowali tutejsze, dziewicze ziemie. Cieszyli się pięknymi
widokami i rzadką zabudową, co wpływało znacznie na cenę nieruchomości w tej okolicy.
Aria nie przepadała za tym miejscem, ale skoro Athan chciał pójść akurat tam, nie
zamierzała protestować. Gdy stanęli przed wieżowcem, spojrzała na mężczyznę nieco
zdezorientowana, zastanawiając się dlaczego wybrał akurat tą część miasta. Mogli
wypić kawę w mniej wystawnym miejscu, w którym nie zapłacą miliona za kawałek sernika.
W środku okazało się, że Athanasius zarezerwował stolik już wcześniej, co miło połechtało
ego kobiety, bo świadczyło o tym, że zamierzał cały dzień ją tak rozpieszczać. Trzeba
było zaprowadzić go, niby przypadkiem, do tego sklepu z torebkami.
Była zachwycona, gdy znaleźli się na tarasie, z którego rozpościerał
się widok na miasto, skąpane w promieniach zachodzącego słońca. Wszędzie były kwiaty
i migoczące światełka i chociaż był listopad, wyglądało to tak, jakby mieli środek
lata. Jako wampiry i tak nie odczuwali chłodu, więc nie straszne było im siedzenie
na tarasie w listopadowy dzień.
- Pięknie. Dziękuję za to wszystko, naprawdę. Nie wiem, co jeszcze
mogę powiedzieć, bo brak mi słów – wyszeptała z niedowierzaniem. Nie mogła jednak
nie myśleć o wydanej kwocie, która zapewne była tak potężna, że zwaliłaby ją z nóg.
Mieli wspólne konto już od dawna, którego z jakiegoś powodu Athan nigdy nie zamknął.
Każde z nich miało też swoje własne pieniądze, co znacznie ułatwiało kupowanie prezentów.
Aria ostatnio była z Gudrun w banku i również pomogła założyć jej rachunek, by dziewczyna
mogła być choć trochę niezależna.
- Iryda z mitologii greckiej, to bogini i uosobienie tęczy,
posłanka bogów. Starożytni Grecy traktowali ją, jako znak niebios i
przyjmowali, że tęcza to uśmiech bogini. Miała zstępować na ziemię, a tam gdzie
postawiła stopy, rozkwitały irysy. Irys ,to również symbol wiary i nadziei. A legenda głosi, że kto po raz pierwszy ujrzy ten
kwiat, wkrótce zakocha się z wzajemnością. – powiedział z uśmiechem, przyglądając
się z uwagą kwiatom. Uwielbiała takie opowiastki i bardzo lubiła dzielić się nimi
z innymi. Nie raz opowiadała Athanowi o tym, jak doszło do odkrycia kawy, czy danego
miejsca. Jehanne wyjątkowo przepadała za jej opowieściami i niekiedy sama prosiła
o opowiedzenie kolejnych historyjek. Vasco cieszyła się, że kogoś poza nią sama jeszcze to interesuje.
Siedząc przy stoliku popijali niespiesznie wino, gawędzili, zajadali
się słodkościami i napawali zachwycającym widokiem. Aria była oczarowana, zachwycona
i onieśmielona tym wszystkim. Nie była przygotowana na coś takiego, co jeszcze bardziej
potęgowało moc niespodzianki. Cieszyła się z tego wszystkiego i czuła się naprawdę
kochana. Wszystko zmieniło się między nimi na lepsze i miała nadzieję, że długo
tak pozostanie, a właściwie, to już na zawsze. Nagle usłyszeli romantyczną balladę,
a Athan jak na komendę, poprosił ją do tańca i domagał się pochwał. Roześmiała się
w głos i pokręciła z niedowierzaniem głową, przyglądając mu się z rozbawieniem.
- Podoba mi się, oczywiście że tak. Jest idealnie i nawet w snach
sobie tego wszystkiego nie wymarzyłam. Przyznaję, że jestem nieco zawstydzona tym
przepychem i bogactwem, ale od czasu do czasu można się tak rozpieścić, prawda?
- wtuliła się w niego i westchnęła cichutko, chłonąc jego przyjemny zapach.
- Tobie nic więcej już nie trzeba, jesteś doskonały – wymruczała
z twarzą wciśnięta w koszule wampira. Chwilę później to Athan się zatrzymał i zaczął
mówić, a od jego słów rozbolał ją brzuch, ale w tym pozytywnym sensie. Wszystko,
co działo się potem było, jak sen. Marzyła o tej chwili i ona właśnie się działa.
Wpatrywała się w pierścionek, kolana jej drżały, a oczy zaszły łzami.
- Wiesz, że ja już mam wszystko przygotowane, prawda? Nie za
długo będziemy narzeczeństwem – zdradziła, na co Athan zaśmiał się cicho, przyznając
iż się tego spodziewał. Od dawna o tym myślała i snuła plany, wyobrażając sobie,
jak to wszystko będzie wyglądała. Sukienka, usadzenie gości, dekoracje, własne przysięgi.
Chciała, by było idealnie, by ich życie było idealne. Spojrzała na Athana, a dostrzegając
miłość w jego oczach, rozpromieniła się cała. Była pewna, że błyszczała teraz, jak
Edward ze Zmierzchu albo jak stu takich Edwardów.
- Nie mogę, w takim razie, trzymać pana dłużej w niepewności,
panie Tismaneanu. Zgadzam się, milion razy tak! Tak, tak! – wyciągnęła drżącą dłoń
w jego stronę i pozwoliła, by Athanasius nałożył na jej palec pierścionek. Gdy tylko
podniósł się z kolan, Aria od razu zarzuciła mu ręce na szyję i zaczęła całować.
Piszczała, oglądała pierścionek, znowu piszczała i znowu oglądała pierścionek.
- Ale wielki. To diament? Tak, na pewno. Brylat może? Nieee,
diament. To brylant, prawda? Piękny, idealny. Boże, mam jakiś napad, nie mogę oddychać.
Boli mnie w klatce. Czy szczęście boli? O matko, muszę schudnąć ze trzy kilo albo
pięć. Cholera, Athan! Zabierasz mnie na ciastko, kiedy wiesz, że się oświadczysz?
Przepraszam, panikuję. To nerwy. – paplała, jak najęta. Śmiała się nerwowo, ocierała
łzy i tuliła się do ukochanego. Miała w sobie tyle emocji, że bała się iż ich nie
udźwignie. Dopiero teraz zwróciła większą uwagę na pierścionek i była zachwycona:
lekko różowe, brylantowe oczko lśniło niesamowicie w świetle świec i lampionów.
Wokół niego osadzone były nieco mniejsze kamienie, ale błyszczały równie pięknie.
Całość wykonana była z różowego złota, co bardzo ją ucieszyło. Athan dobrze wiedział,
że Aria lubiła wyszukaną biżuterię, nieoczywistą. Każdy mógłby pójść do jubilera
i kupić pierwszy – lepszy pierścionek. Kobieta wiedziała, że sporo czasu zajęło
mu szukanie tego odpowiedniego. Doceniała każde poświęcenie, zwłaszcza, że Tismaneanu
nie przepadał za zakupami.
- Czy ktoś o tym wiedział? Gudrun? Nie spodziewałam się! Nie
zdradziłeś się niczym. Słabo mi, a może to przez wino. Kocham cię! Nawet nie wiesz,
jak długo o tym marzyłam! Aria Vasco Tismaneanu. Hmm dwuczłonowe? Aria Tismaneanu.
MATKO BOSKA TO SIĘ NAPRAWDĘ DZIEJE. – dawno już nie była tak pobudzona i szczęśliwa.
Miała ochotę wykrzyczeć całemu światu, jak bardzo cieszy się z faktu, że w końcu
zostanie żoną Athanasiusa. Odsunęła się od mężczyzny i zbliżyła się do balustrady,
po czym wrzasnęła na całe gardło:
- Wychodzę za mąż!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz