Aria Vasco
Było cudownie.
W każdym jego dotyku, w każdym geście i w każdym słowie dostrzegała
to, jak bardzo ją kochał i jak idealnie do siebie pasowali. Mogli nie zgadzać
się w wielu sprawach i mieć odmienne poglądy, ale to nie zmieniało tego, co do
siebie czuli. Aria zdołała zobaczyć to dopiero teraz, dopiero w momencie, kiedy
prawie wszystko stracili. Zamierzała walczyć o tę miłość do utraty tchu,
pokonać wszelkie przeciwności losu i cieszyć się z tego, co miała. Athanasius
był wyjątkowy i sprawiał, że i ona tak właśnie się czuła, mimo tego iż wcześniej
tego nie rozumiała. Nie raz ciężko było przedrzeć się jej przez lawinę jego posępności
i złego nastroju, gdy dopadała go nostalgia. Wierzyła jednak, że tych dni będzie
coraz mniej, że teraz gdy miał obok siebie Gudrun i ją, będzie w końcu w pełni szczęśliwy i zdoła uporać się ze swoją przeszłością.
- Chcę żeby z nami pojechała. Musimy nauczyć się funkcjonować
we trójkę. Sam powiedziałeś, że wcześniej byłeś raz z nią, a raz ze mną. Teraz Gudrun
jest częścią naszej rodziny i nie zamierzam jej odsuwać – powiedziała stanowczo,
uśmiechając się lekko do Athana. Miała nadzieję, że ten wyjazd okaże się dobrym
pomysłem i uda się im wszystkim znaleźć wspólny język. Według Arii dobrze im zrobi
taki wyjazd. Podejrzewała, że Gudrun nigdy nie była poza granicami Anglii, Athan
też nie podróżował, a ona wprost to uwielbiała, dlatego wszystko dobrze się układało.
Ona przypomni sobie, jak to jest znowu poczuć wiatr we włosach, a może Tismaneanowie
też to polubią. Odkrywanie nowych miejsc było fascynujące i niezwykłe, pozwalało poszerzać
horyzonty i poznawać wspaniałych ludzi oraz ich kultury. Nie rozumiała, jak ktoś
mógłby odrzucać to wszystko świadomie i nie chcieć stać się częścią świata.
- Och, na śmierć zapomniałam o twoich studiach. Tak długo cię
na to namawiałam, że z głowy mi wypadło, że w końcu się zdecydowałeś – stwierdziła
ze śmiechem, ujmując w dwa palce kosmyk włosów wampira, którym zaczęła się bawić.
Z zamkniętymi oczyma mogłaby opisać jego
teksturę oraz kolor, który zmieniał się zależnie od padającego światła. Aria mogłaby
przysiąc, że włosy Athanasiusa żyją własnym życiem. Były jego nieodzowną częścią i nigdy nie pozwoliłabyś mu na ich ścięcie.
- Pewnie wszystkie studentki nie mogą oderwać od ciebie oczu.
Każda ma chrapkę na takie gorące próchno – stwierdziła, nie mogąc opanować śmiechu.
Wampira najwyraźniej też to rozśmieszyło, bo zawtórował jej, zasłaniając twarz dłońmi
i kręcąc głową z niedowierzaniem. Lubiła wprawiać go w zakłopotanie swoimi komplementami
i głupawymi zaczepkami. Przekomarzali się nie raz i nie dwa i zapewne mężczyzna
zdołał już przyzwyczaić się do tego typu żartów. Nie zmieniało to jednak faktu,
że nagle poczuła dziwny napad zazdrości, jakby dopiero uświadomiła sobie, że na
uczelni jej ukochany faktycznie spotyka mądre, piękne i o wiele młodsze od niej
kobiety. Czy zwraca na nie uwagę? Miała nadzieję, że nie fascynowały go bardziej od niej.
- A jeśli o moich adoratorowi chodzi, to cóż, kto by to zliczył
– powiedziała z przekąsem i rozłożyła ręce w geście bezradność. Posłała Athanowi
rozbawione spojrzenie i machnęłam niedbale, dając tym samym znak, że nie miało to
żadnego znaczenia. Prawda była taka, że nie wiedziała o żadnym, a jedynie podejrzewała
stażystę z muzeum. Mężczyźni byli dla niej mili, wiedziała, że może się im podobać,
choć nigdy nie zwracała na to większej uwagi. Liczył się dla niej tylko Athan i
to, co do niej czuł. Zawsze marzyła, że kiedyś będą razem, a gdy już do tego doszło, chciała to pielęgnować.
- Myślałam, że za tym wszystkim stoi Erick. Zaczął niedawno pracę
w muzeum i odniosłam wrażenie, że mu się podobam. Robił podchody, był nawet słodki,
ale nie był tobą – przyznała z westchnięciem, odgarniając teatralnie włosy z czoła.
Poprawiła się nieco na materacu i okryła szczelniej kocem, układając głowę na ramieniu
Athana. Było jej tak dobrze i gdyby tylko mogła, to zostałaby tu na zawsze. Niczego
więcej do szczęścia nie potrzebowała. No, prawie niczego. Przydałby się jej na palcu
jeszcze pierścionek i obietnica w zdrowiu i w chorobie. Zdołała zaledwie
o tym pomyśleć, a z ust wampira padło pytanie, na które zamierzała odpowiedzieć
tylko połowicznie. Nie chciała psuć tej magicznej chili między nimi i komplikować
rozmowy, zwłaszcza że temat ślubu był dla Tismaneanu trudny z jakiegoś powodu. Athan
ciągle się czegoś bał, jakby przysięga małżeńską miała zmienić go w krwiożerczą
bestię.
- Niczego więcej mi nie trzeba, kochanie – powiedziała cicho,
kreśląc szlaczki na jego klatce piersiowej. Milczała dłuższą chwilę, zastanawiając
się nad kolejną odpowiedzią na pytania Athanasiusa. Czy faktycznie chciałaby się wyprowadzić?
Nie czuła takiej potrzeby, zwłaszcza że odnalazła w końcu swoje miejsce na ziemi.
Nie chciała rezygnować z podróży i obiecała sobie, że raz do roku będą spędzali
wakacje w innym miejscu. Chciała pokazać ukochanemu cały świat, chciała by mógł
doznać jego niezwykłości, by mógł odkryć jego tajemnice.
- Blickling jest naszym domem. Póki jesteś tam ty, to niczego więcej nie potrzebuje. Mamy
dom w Positione, jeśli zechcemy zmienić otoczenie, zawsze możemy wybrać się do Włoch.
Dobrze mi tu, przywykłam do takiego życia i nie jestem nieszczęśliwa. To nie tak,
że każdego dnia myślę o tym by wyrwać się ze szponów rutyny i nudy. – wyjaśniła
i uniosła na moment głowę, by móc spojrzeć mu w oczy. Serce łomotało jej w piersi,
gdy widziała w jego oczach swoje odbicie. Włosy miała zmierzwione, a szminkę lekko
rozmazaną, ale tak było dobrze, tak chciała być widziana. Nie była perfekcjonistą,
zawsze brakowało jej ogłady i nie chciała już dłużej udawać, że miało to dla niej
znacznie. Zamierzała być tylko sobą i bardzo chciała, by Athan to w niej zobaczył.
Posłała mężczyźnie psotne spojrzenie i wsunęła rękę pod koc,
kierując ją niespiesznie w stronę jego krocza. Żadne z nich nie było ubrane, co
znacznie ułatwiało dostęp do poszczególnych części ciała. Chciała kochać się z nim
jeszcze raz, tak długo aż zastanie ich świt. Athan szybko był gotowy do dalszej
zabawy, więc Aria bez zbędnych ceregieli, wsunęła go w siebie i zaczęła poruszać
się powoli, kołysząc biodrami w przód i w tył. Kontrolowała sytuację, choć zazwyczaj
wolała być tą uległą stroną. Przyśpieszała i zwalniała, z premedytacją drażniąc
się z mężczyzną. Kołysała się na boki, co sprawiało, że Athan zagłębiał się w niej
coraz bardziej i wydzierał z jej gardła kolejne pomruki zadowolenia. Zatrzymywała się również od czasu do czasu, by poczuć jak dokładnie cały ją wypełnia.
- A czego tobie brakuje do pełni szczęścia? – zapytała z przeciągłym
jękiem na ustach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz