Aria Vasco
Z każdym kolejnym dniem czuła się coraz gorzej. Ciężko było
jej przyzwyczaić się do rzeczywistości bez Athanasiusa, jednak najgorsze było
to, że mężczyzna nie odezwał się do niej ani razu. Nie próbował nawiązać
kontaktu, nie szukał rozwiązania ich sporu. Milczał i to bolało ją najbardziej.
Aria zaczynała podejrzewać, że jej odejście było mu na rękę, dlatego nie
próbował jej odzyskać. Miał teraz córkę, która była dla niego wszystkim i wkurzająca dziewczynami nie była mu już dłużej potrzebna. Nie chciała, by ją przepraszał, a jedynie by spróbowali
dojść do porozumienia. Według niej należało wszystko omówić, tym razem na spokojnie
i bez nerwów, jednak Athan najwyraźniej miał inne zdanie. Przyłapywała się na tym,
że brała do ręki telefon z zamiarem wybrania jego numeru, ale coś ją blokowało.
Nie mogła od tak do niego zadzwonić, nie tym razem. Za wiele mieli sobie do zarzucenia,
a ona chciała, by to Tismaneanu choć raz o nią powalczył, by udowodnił, że mu
na niej zależy. Czekała dzień, później kolejny i następny, ale nic się nie działo.
Rozmowa z Gudrun sprawiła, że miała wyrzuty sumienia wobec niej, jednak nie żałowała
niczego, co tyczyło się Athana. Miała rację! Cholera, miała rację! Nie mogła zrozumieć,
że mężczyzna nie potrafił okazać jej swojego zainteresowania i uczuć, które do niej
żywił. Wiedziała, że ją kochał. Wiedziała? Nie była pewna. To ona w tym związku
była stroną, która się poświęcała, a jemu ciągle było mało. Nie chciała, by w końcu
zaczęli się nienawidzić, by nie mogli na siebie patrzeć. Athan był dla niej najważniejszy na świecie, był dla niej ważniejszy niż cały świat. Dla niego zrezygnowałam z podróży,
choć miała do odkrycia jeszcze tak wiele. Chciała spędzić z nim wieczność, budzić
się przy nim i bawić jego włosami. Uwielbiała, gdy patrzył na nią z uśmiechem, kiedy
jego dłonie zaciskały się na jej udach, gdy zagarniał ją do siebie, całował i smakował. Ostatnio spędzali
razem bardzo mało czasu, a o chwilach intymnych szkoda było w ogóle mówić. Od momentu
pojawienia się Gudrun układało się między nimi źle, wręcz fatalnie. Aria nie winiła
dziewczyny i nie żałowała, że przyczyniła się do jej powrotu. Była wściekła na Athanasiusa
iż nie potrafił ograniczyć swojej ojcowskiej miłości. Nie zabraniała mu przecież kochać i cieszyć się z powrotu Gudrun. Chciała tylko też brać w tym wszystkim udział i od czasu do czasu spędzić czas tylko z nim.
Od wyprowadzki z Blickling chodziła jak struta i nie miała ochoty na
kontakty z kimkolwiek. Zamieniła kilka wiadomości z Jehanne, która przepraszał za
zachowanie Ishmaela i błagała ją o powrót. Belial odwiedził ją raz i wspomniał iż
mają małe, wiedźmie zamieszanie, ale za to Goro znalazł kobietę idealną i niedługo
będzie się żenił. Aria przypuszczała, że z tym ślubem to lekka przesada i Beliala
zapewne poniosła fantazja, ale życzyła demonowi jak najlepiej. Wypytywała też Bela,
czy ma coś wspólnego z romantycznymi liścikami, które otrzymywała oraz bukietami
kwiatów. Mężczyzna zaprzeczał, a nawet zaoferowałem pomoc w odszukaniu nadawcy.
- Chyba wiem kto to. Stażysta z muzeum. Pogadam z nim sama, w
pracy. To musi się skończyć. Ty to pewnie zaraz polecisz z pretensjami, a to tylko
zakochany dzieciak – stwierdziła wampirzyca, odmawiając pomocy demona. Nie chciała
robić z tego afery i wielkiej sprawy, ale faktycznie zamierzała porozmawiać z chłopakiem
i jeśli będzie to konieczne, to nawet użyć hipnozy.
Jednego dnia dostała kilka listów od tajemniczego wielbiciela
i choć miło łechtało to jej ego, to również niepokoiło. Czuła się dość niepewnie,
nie wiedząc kim jest nadawca. Podejrzewała stażystę, ale nie miała dowodów i głupio by było, gdyby zaczęła z nim rozmowę bez upewnienia się. Ostatnia
wiadomość była zupełnie inna niż wcześniejsze, bo napisana została w formie zagadki
i zawierała ukryte współrzędne. Aria musiała nieźle się nagłowić , nim
prawidłowo odczytała wiadomość. Okazało się, że Tajemniczy wielbiciel wskazał
jej miejsce spotkania, na które nie zamierzała wcale pójść. Ciekawość jednak wzięła górę
i niedługo później kobieta była w drodze do biblioteki miejskiej, gdzie czekała
na nią kolejna wiadomości, ukryta między książkami w dziale podróżniczym. Następnym
miejscem był park, później stara naleśnikarnia, dworzec kolejowy i kwiaciarnia,
gdzie czekał na nią ogromny bukiet róż. Musiała przyznać, że bawiła się świetnie
rozwiązując zagadki i szukając kolejnych wiadomością od adoratora. Ostatni list
zaprowadził ją za miasto, co nieco ją zaniepokoiło. Pomyślała sobie, że przecież
jest wampirem i nikt nie zdoła zrobić jej nic złego. A przynajmniej taką miała nadzieję. Pocieszała się, że za tym wszystkim stał pewnie kolega z pracy i uda się jej przekonać go szybko do tego, że wcale jej nie kocha.
Gdy dotarła na miejsce, jej oczom ukazał się mały, uroczy park.
Współrzędne doprowadziły ją na niewielkie wzniesie obrośnięte młodymi brzózkami,
pośród których ustawiony był stolik. Całe miejsce urządzone było bajkowo. Wysokie
pochodnie oświetlały przestrzeń i nadawały przytulny klimat. W koszyku przygotowane
było wino i przekąski, a nieco dalej znajdował się kącik wypoczynkowym. Gruby, miękki
materac udekorowany był puszystymi poduszkami i kocami, otoczony lampionami i kwiatami.
Wszędzie unosił się przyjemny zapach natury, nie docierały tu również dźwięki miasta.
Na stoliku Aria odnalazła kolejny list, który zawierał tylko dwa słowa:
Jestem tu.
Zrobiło się jej gorąco i zimno jednocześnie. Rozejrzała się nieco
nerwowo, ale nikogo nie dostrzegła. Towarzyszyło jej dziwne uczucie niepokoju i
ekscytacji na raz. Wybuchowa mieszanka działała pobudzająco na zmysły tak bardzo,
że aż chwilami była nie do zniesienia. Musiała coś zrobić, by nie zwariować. Bała
się, że jeśli zaraz się nie opanuje, to zemdleje.
- Posłuchaj, doceniam to wszystko i świetnie się bawiłam z tymi
zagadkami, ale jestem beznadziejnie zakochana w takim jednym i cokolwiek planujesz,
to się nie wydarzy. Możemy zjeść miłą kolację, bo widzę, że bardzo się postarałeś.
Porozmawiamy, ale nic poza tym, okej? – odezwała się głośno, by nieznajomy usłyszał
ją wyraźnie. Nie chciała dawać nikomu złudnych nadziei i mydlić oczu. Kochała Athana
i to się nie zmieniło nawet wtedy, gdy coś ich poróżniło. Zamarła, gdy usłyszała
szelest gałęzi za plecami, ale odwróciła się pospiesznie, by w końcu zobaczyć tego,
kto słał jej te wszystkie miłe wiadomości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz