ROZDZIAŁ 270

Aria Vasco

Z każdym kolejnym dniem czuła się coraz gorzej. Ciężko było jej przyzwyczaić się do rzeczywistości bez Athanasiusa, jednak najgorsze było to, że mężczyzna nie odezwał się do niej ani razu. Nie próbował nawiązać kontaktu, nie szukał rozwiązania ich sporu. Milczał i to bolało ją najbardziej. Aria zaczynała podejrzewać, że jej odejście było mu na rękę, dlatego nie próbował jej odzyskać. Miał teraz córkę, która była dla niego wszystkim i wkurzająca dziewczynami nie była mu już dłużej potrzebna. Nie chciała, by ją przepraszał, a jedynie by spróbowali dojść do porozumienia. Według niej należało wszystko omówić, tym razem na spokojnie i bez nerwów, jednak Athan najwyraźniej miał inne zdanie. Przyłapywała się na tym, że brała do ręki telefon z zamiarem wybrania jego numeru, ale coś ją blokowało. Nie mogła od tak do niego zadzwonić, nie tym razem. Za wiele mieli sobie do zarzucenia, a ona chciała, by to Tismaneanu choć raz o nią powalczył, by udowodnił, że mu na niej zależy. Czekała dzień, później kolejny i następny, ale nic się nie działo. Rozmowa z Gudrun sprawiła, że miała wyrzuty sumienia wobec niej, jednak nie żałowała niczego, co tyczyło się Athana. Miała rację! Cholera, miała rację! Nie mogła zrozumieć, że mężczyzna nie potrafił okazać jej swojego zainteresowania i uczuć, które do niej żywił. Wiedziała, że ją kochał. Wiedziała? Nie była pewna. To ona w tym związku była stroną, która się poświęcała, a jemu ciągle było mało. Nie chciała, by w końcu zaczęli się nienawidzić, by nie mogli na siebie patrzeć. Athan był dla niej najważniejszy na świecie, był dla niej ważniejszy niż cały świat. Dla niego zrezygnowałam z podróży, choć miała do odkrycia jeszcze tak wiele. Chciała spędzić z nim wieczność, budzić się przy nim i bawić jego włosami. Uwielbiała, gdy patrzył na nią z uśmiechem, kiedy jego dłonie zaciskały się na jej udach, gdy zagarniał ją do siebie, całował i smakował. Ostatnio spędzali razem bardzo mało czasu, a o chwilach intymnych szkoda było w ogóle mówić. Od momentu pojawienia się Gudrun układało się między nimi źle, wręcz fatalnie. Aria nie winiła dziewczyny i nie żałowała, że przyczyniła się do jej powrotu. Była wściekła na Athanasiusa iż nie potrafił ograniczyć swojej ojcowskiej miłości. Nie zabraniała mu przecież kochać i cieszyć się z powrotu Gudrun. Chciała tylko też brać w tym wszystkim udział i od czasu do czasu spędzić czas tylko z nim. 

Od wyprowadzki z Blickling chodziła jak struta i nie miała ochoty na kontakty z kimkolwiek. Zamieniła kilka wiadomości z Jehanne, która przepraszał za zachowanie Ishmaela i błagała ją o powrót. Belial odwiedził ją raz i wspomniał iż mają małe, wiedźmie zamieszanie, ale za to Goro znalazł kobietę idealną i niedługo będzie się żenił. Aria przypuszczała, że z tym ślubem to lekka przesada i Beliala zapewne poniosła fantazja, ale życzyła demonowi jak najlepiej. Wypytywała też Bela, czy ma coś wspólnego z romantycznymi liścikami, które otrzymywała oraz bukietami kwiatów. Mężczyzna zaprzeczał, a nawet zaoferowałem pomoc w odszukaniu nadawcy.

- Chyba wiem kto to. Stażysta z muzeum. Pogadam z nim sama, w pracy. To musi się skończyć. Ty to pewnie zaraz polecisz z pretensjami, a to tylko zakochany dzieciak – stwierdziła wampirzyca, odmawiając pomocy demona. Nie chciała robić z tego afery i wielkiej sprawy, ale faktycznie zamierzała porozmawiać z chłopakiem i jeśli będzie to konieczne, to nawet użyć hipnozy.

Jednego dnia dostała kilka listów od tajemniczego wielbiciela i choć miło łechtało to jej ego, to również niepokoiło. Czuła się dość niepewnie, nie wiedząc kim jest nadawca. Podejrzewała stażystę, ale nie miała dowodów i głupio by było, gdyby zaczęła z nim rozmowę bez upewnienia się. Ostatnia wiadomość była zupełnie inna niż wcześniejsze, bo napisana została w formie zagadki i zawierała ukryte współrzędne. Aria musiała nieźle się nagłowić , nim prawidłowo odczytała wiadomość. Okazało się, że Tajemniczy wielbiciel wskazał jej miejsce spotkania, na które nie zamierzała wcale pójść. Ciekawość jednak wzięła górę i niedługo później kobieta była w drodze do biblioteki miejskiej, gdzie czekała na nią kolejna wiadomości, ukryta między książkami w dziale podróżniczym. Następnym miejscem był park, później stara naleśnikarnia, dworzec kolejowy i kwiaciarnia, gdzie czekał na nią ogromny bukiet róż. Musiała przyznać, że bawiła się świetnie rozwiązując zagadki i szukając kolejnych wiadomością od adoratora. Ostatni list zaprowadził ją za miasto, co nieco ją zaniepokoiło. Pomyślała sobie, że przecież jest wampirem i nikt nie zdoła zrobić jej nic złego. A przynajmniej taką miała nadzieję. Pocieszała się, że za tym wszystkim stał pewnie kolega z pracy i uda się jej przekonać go szybko do tego, że wcale jej nie kocha. 

Gdy dotarła na miejsce, jej oczom ukazał się mały, uroczy park. Współrzędne doprowadziły ją na niewielkie wzniesie obrośnięte młodymi brzózkami, pośród których ustawiony był stolik. Całe miejsce urządzone było bajkowo. Wysokie pochodnie oświetlały przestrzeń i nadawały przytulny klimat. W koszyku przygotowane było wino i przekąski, a nieco dalej znajdował się kącik wypoczynkowym. Gruby, miękki materac udekorowany był puszystymi poduszkami i kocami, otoczony lampionami i kwiatami. Wszędzie unosił się przyjemny zapach natury, nie docierały tu również dźwięki miasta. Na stoliku Aria odnalazła kolejny list, który zawierał tylko dwa słowa:

Jestem tu.

Zrobiło się jej gorąco i zimno jednocześnie. Rozejrzała się nieco nerwowo, ale nikogo nie dostrzegła. Towarzyszyło jej dziwne uczucie niepokoju i ekscytacji na raz. Wybuchowa mieszanka działała pobudzająco na zmysły tak bardzo, że aż chwilami była nie do zniesienia. Musiała coś zrobić, by nie zwariować. Bała się, że jeśli zaraz się nie opanuje, to zemdleje.

- Posłuchaj, doceniam to wszystko i świetnie się bawiłam z tymi zagadkami, ale jestem beznadziejnie zakochana w takim jednym i cokolwiek planujesz, to się nie wydarzy. Możemy zjeść miłą kolację, bo widzę, że bardzo się postarałeś. Porozmawiamy, ale nic poza tym, okej? – odezwała się głośno, by nieznajomy usłyszał ją wyraźnie. Nie chciała dawać nikomu złudnych nadziei i mydlić oczu. Kochała Athana i to się nie zmieniło nawet wtedy, gdy coś ich poróżniło. Zamarła, gdy usłyszała szelest gałęzi za plecami, ale odwróciła się pospiesznie, by w końcu zobaczyć tego, kto słał jej te wszystkie miłe wiadomości.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

^