ROZDZIAŁ 264

Wiera Woroncow

Milczała.

Bardzo długo milczała, nie mogąc wydusić z siebie żadnego słowa. Wpatrywała się w okropny obraz zdobiący ścianę sypialni demona i choć bardzo chciała, nie była w stanie się odezwać. Zastanawiała się nad wszystkim, co zrobiła od dnia, gdy się poznali i czy Goro aż tak bardzo się do niej zraził. Każda próba nawiązania z nim jakiejkolwiek rozmowy kończyła się fiaskiem i bardzo jej to przeszkadzało. Nie dlatego, że jakoś bardzo wybitnie chciała go poznać, ale w jakiś sposób ją fascynował i była go po prostu ciekawa. Nigdy nie spotkała demona i choć mogłoby wydać się to śmieszne, byli do siebie bardzo podobni pod różnymi względami. On jednak tego nie dostrzegał i sukcesywnie się odsuwał, przesuwając granice między nimi coraz dalej.

- To nie żadne tłumaczenia. Próbuję nawiązać jakiś dialog żebyśmy mogli się lepiej poznać. – wymamrotał w końcu, napinając się cała niczym struna. Wszystko było dla niej nowe, a zwłaszcza kontakty z innymi. Do tej pory żyła z osobami, które znała, nie miała styczności z nikim innym, a teraz nagle została sama wśród zupełnie obcych ludzi. Otaczały ją demony, o których nie wiedziała praktycznie nic i instynktownie próbowała się bronić, choćby tym, by nie zdradzić wszystkich swoich mocy. Nikt tego nie rozumiał, a zwłaszcza Goro. Zauważyła, że był taki oschły tylko dla niej i czuła się z tym okropnie. Męczył ją fakt, że wcale nie chciał jej pomagać i robił to tylko ze względu na to iż dał jej wcześniej słowo.

- To na pewno dom rybaka. Wyjaśniłabym dlaczego, ale nie chce pan mojego tłumaczenia, więc tego nie zrobię – oznajmiła w końcu, spoglądając cały czas na obraz, nie zwracając uwagi na swego rozmówcę. Bała się go. Bała się nieznanego, a Goro wcale nie chciał dać się poznać i przez cały czas odgradzał się coraz większym murem. Gdyby to nie zaszło tak daleko, to odwróciłaby się na pięcie i opuściła ten przeklęty zamek. Żałowała, że poprosiła go o pomoc, jednak uwikłała demony zbyt głęboko w całą tą sprawę i nie mogła teraz wyjechać. Ojciec zawsze jej powtarzał iż należało brać odpowiedzialność za swoje czyny i doprowadzać wszystko do końca. Polubiła Beliala, Abbadona, Malfasa i Walaka. To właśnie z nimi spędzała najwięcej czasu i im zawdzięczała to, że jeszcze nie popadła w szaleństwo, będąc zamkniętą w czterech ścianach. Goro pewnie wolał, by siedziała w swoim pokoju, aby nie musiał na nią patrzeć. Uważała, że taka jawna niechęć była bardzo niegrzeczna i nie przystała gospodarzowi. Nie zamierzała go jednak pouczać.

- Jana go nie sprowokuje.

- Rumen może ją zabić.

- Chce mi zadać ból i udowodnić, że należę do niego. Pokazać, że może o mnie decydować. Umrę, kiedy zobaczy, że to do mnie dotarło.

- Postępuje chaotycznie, więc to żaden plan. Nie ma przy sobie sprzymierzeńców, bo nikt nie przeżył.

- Gdyby nie przeszkadzały ci moje tłumaczenia, to powiedziałabym dlaczego, ale nie powiem.

- Więc jeśli chcesz ustalać plan tylko na informacjach, które teraz otrzymałeś, to jesteś  zbyt pewny siebie, co nie wróży dobrze powodzeniu planu. Przeciwnika należy poznać, a nie uzyskiwać strzępy informacji o nim i myśleć, że jest się na tyle sprytnym, że wszystko się uda. Lekceważysz go, a już z pewnością lekceważysz mnie. Czasem konkrety to za mało, ale nie będę kwestionowała twoich decyzji. Ty tu rządzisz.

- Przecież nie obchodzi cię, co sądzę, więc po prostu się domyśl. Nie, nie ma Cienia. Jest zwykłą formatorką.

Na wszystkie pytania odpowiadała w taki sposób, w jaki od niej oczekiwał. Bez zbędnych tłumaczeń, które w tej kwestii były istotne, według Wiery. Goro nawet nie wiedział, kim jest formator. Prychnęła w duchu, nie mogąc powstrzymać się od tego nagłego napływu złości. Dłonie jej drżały, więc zacisnęła je mocno na zasłonie, obserwując jak czubki palców nabierają czarnego koloru. Cień przypominał jej o swojej obecności, oferował wsparcie i pomoc. Wiera zrozumiała, dlaczego zwróciła się do Goro, a nie stanęła sama na przeciw Rumena. Nigdy nie była sama i podświadomie chciała znaleźć inną Wspólnotę, miejsce gdzie zaakceptują ją, otoczą opieką i troską i będą chcieli, by została. Tutaj nikt jej nie chciał, a pomoc uzyskała tylko ze względu na honorowość tego gatunku. Dopiero teraz dotarło do niej, że zwracała się do Goro po imieniu, ale już się tym nie przejmowała. Cokolwiek by zrobiła, był niezadowolony, więc nie obchodziło jej ani trochę, czy doda do listy swoich błędów jeszcze jeden. Gdy tylko uratują Janę, wyniesie się z zamku. Zabierze siostrę do ciepłych krajów, tam gdzie zawsze chciały pojechać. Będą wylegiwały się na złotych, gorących piaskach Karaibów i popijały kolorowe drinki. Uśmiechnęła się lekko do swoich myśli.

- Zabiję Rumena, jeśli zdołacie unieruchomić go na chwilę. Najważniejsze żeby nie mógł złączyć rąk – dodała cicho, wsłuchując się w bicie serca. Nie wiedziała, czy było to jej własne serce, czy to należące do Goro. Gdyby demon zechciał jej wysłuchać, to wyjaśniłaby dlaczego było to takie istotne. Chciał konkretów, więc je dostał. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

^