ROZDZIAŁ 263

 GORO

Język Ciała brzmiał nad wyraz fascynująco. Wprawdzie domyślał się, że coś podobnego istniało: on sam słyszał o czymś działającym na podobnej zasadzie, ale na bardziej astralnym poziomie. Słowa bowiem w pewnym sensie wypalano w myślach, wobec czego odbiorca mógł sobie myśleć o zielonej łące, a jednak co jakiś czas zdawało mu się, że słyszy w głowie pewne słowa lub nawet całe zdania — choć to ostatnie wymagało bardzo dużych umiejętności nadawcy. Ta magia była jednak o tyle niedoskonała, że odbiorcy często ignorowali przekaz, uznając to za jakiś zrywek ich własnych wspomnień, tym bardziej, że najczęściej to były pojedyncze wyrazy.

Sposób griszów był na pewno skuteczniejszy, ale też bardziej bolesny. I o ile Rumenowi się nie dziwił — od początku zależało mu, by zadać Wierze ból zarówno psychiczny, jak i fizyczny — tak nie wyobrażał sobie, by ktokolwiek z przyjaźnie do siebie nastawionych magów chciał w ten sposób przekazywać wieści. Ale czasy i sytuacja robiły swoje, więc był to jakiś pomysł i to najwyraźniej skuteczny.

Jednak teraz mieli znacznie ważniejsze problemy niż Język Ciała. Każda minuta miała znaczenie — ale te Wiera postanowiła przeznaczyć na opowiadanie historii swojej rasy, zahaczając tym o drzewa genealogiczne rosyjskich carów i towarzyszące im afery. Goro marszczył lekko brwi, słuchając tego wywodu, który zresztą nie miał nic wspólnego z całą sprawą. Cóż miały go obchodzić griszowe układy z władzą i zazdrość wampirów? I cóż to obchodziło w momencie, w którym dowiedziała się, że jej siostra żyje, ale ledwo, ponieważ została pojmana przez kogoś, kto chce ją zniszczyć? Nie zabić. Zniszczyć. To Goro jednocześnie niepokoiło i uspokajało, bo znaczyło, że Rumen czuł się bardzo pewnie. Być może był aż tak silny i inteligentny, być może miał plan i kolejne haki na Wierę. Ale demon doskonale wiedział, że wielka pycha poprzedza wielki upadek i w tym mogli znaleźć swoją szansę, o ile tylko właściwie to rozegrają.

— A pani znowu się tłumaczy — westchnął, spoglądając na nią niemal karcąco. — Zdaje mi się, że oboje się w jednym zgodzimy: mniej ważne są teraz historia rosyjskich carów i pani emocje, a ważniejsza siostra. Nie chcę tłumaczeń, już pani to mówiłam — wyznał wyprutym z emocji głosem — chcę konkretnych faktów, szczerości i działań. W tym ostatnim pani pomogę, ale dwa pierwsze musi zapewnić pani. Więc pozwoli pani, że skupimy się na tym, co interesuje nas najbardziej.

Sam nie umiał stwierdzić, dlaczego, ale Wiera Woroncow w jakiś sposób go irytowała. Zrobiła na nim złe wrażenie utajając informację o swoim Cieniu, a tym ciągłym tłumaczeniem się i okrążaniem najważniejszych tematów w niczym nie pomagała. Być może Wiera sądziła, że swoją aż zbyt dogłębną szczerością zdoła się z nim jakoś zbratać. Jednak on nie potrzebował przyjaciół, a budowanie tego rodzaju więzi na kłamstwie nie wróżyło najlepiej. Miał nadzieję, że Wiera była tego świadoma, bo nie chciałby robić jej przykrości poprzez uświadomienie jej tego wszystkiego.

— Czy ma pani pojęcie, gdzie pani siostra może się znajdować? — spytał, odsuwając się o krok, tym samym dając znak, że Wiera mogła się już zasłonić. — Proszę przypomnieć sobie cokolwiek, co może nam pomóc. Bez tego nic nie wymyślimy. Jeśli natomiast będziemy wiedzieli, gdzie się znajduje... Wiemy już, do czego jest zdolny — stwierdził, wciąż zastanawiając się nad ewentualnym planem. — Poprosiłem moich przyjaciół, aby dowiedzieli się o Rumenie tego i owego, choć nie jestem pewien, czy to cokolwiek nam pomoże. Wiem tylko tyle, że na pewno nie jest sam — wyznał, spoglądając na Wierę znacząco. — Poprzednio tego nie widzieliśmy, ale mam pewność, że znalazł sobie towarzyszy swego szaleństwa. Pani Wiero... — Goro na moment zawiesił głos. — Proszę powiedzieć mi zupełnie szczerze: czy Rumen naprawdę może skrzywdzić pani siostrę? Skrzywdzić... zabić? I czy on naprawdę sądzi, że tak po prostu dokona wymiany? Przecież doskonale wie, że jest pani pod naszą opieką. Albo Rumen nie ma dostatecznego pojęcia o demonach — mruknął lekko zamyślony — albo jest aż tak bezczelny. I ma plan.

Oby to ostatnie się nie sprawdziło, choć wszystko na to wskazywało. Już poprzednim razem Rumen miał okazję skrzywdzić Wierę, a jednak tego nie zrobił. Jedynie ją nastraszył, co wyraźnie miał na celu. Czy to możliwe, że i tym razem było podobnie?

— Rumen to cwany gracz — mruknął, marszcząc brwi. — Ostatnio mógł zrobić wiele więcej, ale dobrowolnie odpuścił walkę. Nie dlatego, że był słaby, ale dlatego, że taki był jego cel. Chciał panią zastraszyć — stwierdził. — Czy to możliwe, że teraz jest podobnie? I co może mi pani powiedzieć o siostrze? Może go sprowokować lub sama podjąć próbę ucieczki?

Zadawał wiele pytań, ale musiał wiedzieć wszystko. Tym bardziej, że mieli dramatycznie mało czasu i jeśli Rumen rzeczywiście miał siostrę Wiery w swoich łapkach, robiło się coraz bardziej niebezpiecznie. Ten drań nie bał się korzystać ze wszelkich kart, a owa bezczelność silnie i niepokoiła Goro.

Czuł, że nie zdołają tak szybko pozbyć się tego rosnącego zagrożenia. A im dłużej zwlekali, tym gorzej.

Słuchając informacji o chatce rybackiej, zmarszczył brwi, zastanawiając się nad tym dość osobliwym wyborem miejsca. Jeśli leżała nad jeziorem, zapewne w dość malowniczym miejscu, a w dodatku słynęła jako miejsce schadzek zakochanych, nie była zbyt dobrym miejscem na skrytkę i zasadzkę.

— Skąd pewność, że to akurat tam? — spytał. Z jednej strony miał wątpliwości, lecz z drugiej: Wiera znała go znacznie lepiej i jeśli chciał jej pomóc, musiał jej zaufać. Mimo to wolał poznać jakiekolwiek argumenty — nie chciałby, żeby Wiera kierowała się wyłącznie mdłym przeczuciem albo wręcz strzelała.

Niespodziewanie Wiera powiedziała coś, co mocno go zaskoczyło i wzbudziło w nim mały bunt. Bynajmniej nie był to gniew na nią, ale pewnego rodzaju niezrozumienie.

— Dlaczego sądzisz, że Rumen nie ma żadnego planu? — spytał z lekkim zdziwieniem. — Ustalił, kiedy — i że w ogóle — będziemy wracać z Bibury, wiedział, co się stało z twoją siostrą i jak ją znaleźć. Widać, że to diabelnie inteligentna bestia i prawdę mówiąc, choć brzmi to okrutnie i uwłacza mojej godności, miał już okazję panią zabić. Mam więcej niż pewność — rzekł stalowym tonem — że nie zabił pani nie tylko dlatego, że byłaś chroniona. Podejrzewam, że nawet gdyby miał ku temu sposobność, i tak by tego nie zrobił. Wie pani, dlaczego, pani Wiero? — spytał, spoglądając na nią z powagą. — Właśnie dlatego, że on ma plan. Nawet jeśli chaotyczny i ogólny, to niewątpliwie go ma. I jak na razie, na nasze nieszczęście, działa.

Nie zdziwiła go deklaracja Wiery. Od samego początku emanowała niesamowitą odwagą i pewnością siebie, dlatego Goro spodziewał się, że czarodziejka zechce sama załatwić tę sprawę. A Goro, wbrew temu, czego się zapewne spodziewała, nie zamierzał jej tego zabraniać.

— Zgoda — mruknął, kiwając lekko głową. — Wielka armia twoich obrońców tylko go sprowokuje. Niestety nie wiemy, na ile Rumen jest obeznany z naszymi umiejętnościami, to znaczy demonów — doprecyzował — ale podejrzewam, że czegoś się tam dowiedział. Na pewno wie, że możemy poruszać się bez ciał. Trudno to rozpoznać, ale jeśli Rumen naprawdę odrobił lekcje, to mógł się dowiedzieć, że to możliwe i znaleźć na to sposoby. Ale musimy spróbować. Bez ciała — Goro spojrzał na Wierę z powagą — nie jesteśmy w stanie wyrządzić żadnej szkody. Do tego są nam potrzebne ciała. Łatwym sposobem byłoby opętanie Rumena, ale to z oczywistych przyczyn odpada. Ale możliwe, że jego towarzysze nie mają Cienia. Jest taka możliwość? — spytał. — Ich moglibyśmy opętać. Proponuję, aby kilku moich towarzyszy poszło tam z panią, lecz ci udaliby się tam w naszej naturalnej formie. Cieleśni znajdowaliby się dalej, ale mając cały czas panią w zasięgu wzroku. Opętalibyśmy tych, których by się dało i to też wiele by pomogło. I…

Odkąd tylko ten zarys planu pojawił mu się w głowie, Goro zastanawiał się nad jedną kwestią. Wahał się, czy powinien ją w ogóle poruszyć w obawie przed uraza Wiery. Wbrew temu, co o niej myślał, nie pragnął jej ani zdenerwować, ani zasmucić czy wprawić w zakłopotanie — a to, co zamierzał zaproponować, mogło się Wierze mocno nie spodobać.

— Proszę mi wybaczyć to bardzo niedyskretne pytanie, ale… czy pani siostra też ma w sobie Cień? Proszę się nie martwić — uspokoił pospiesznie — nie pytam, by również ją o cokolwiek oskarżać. Pytam, ponieważ… — zawahał się na moment — jak silna jest pani siostra? Sądzi pani, że byłaby w stanie sama zawalczyć z Rumenem, albo chociaż uciec, gdybyśmy jej w tym pomogli? Czy jednak jest zdana wyłącznie na nas?

Nie dokończył: wolał poczekać na odpowiedź Wiery, zanim podejmie jakiekolwiek decyzje i zdradzi swój dość ryzykowny i kontrowersyjny pomysł. Goro wiedział, że nie zdradziłby ani nie zranił sióstr Woroncow — ale czy Wiera to wiedziała? Nie był pewien, choć teoretycznie powinna mu ufać, skoro poprosiła go o pomoc.

Mimo to wolał poczekać na odpowiedź. Wszak chodziło o życie jej siostry, więc tylko Wiera mogła tu decydować.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

^